Obecnie Sony proponuje dwa odtwarzacze Blu-ray, wśród których kosztujący niecałe 3000 zł BDP-S500, a więc ponad dwa razy tańszy od BDP-LX70A, jest tym... droższym.
Odtwarzacz ma pokaźne rozmiary, głębokość może być nawet kłopotliwa przy przeciętnych szafkach pod sprzęt. Obudowę wykonano z blachy polakierowanej na czarno (to jedyna wersja kolorystyczna), tego samego koloru jest też przedni panel.
Na froncie znajduje się płyta pleksi, gdy chcemy włożyć płytę (wystarczy wcisnąć "open') urządzenie opuszcza tę klapkę o kilka centymetrów, osłaniając szufladę (natychmiast się wysuwającą) oraz kilka podstawowych przycisków funkcyjnych.
Nieco udziwnione rozwiązanie działało w teście bez problemów, niezawodność wyjdzie na wierzch po dłuższym praniu, po włożeniu do odtwarzacza setek lub tysięcy płyt. Trzy podstawowe przyciski do obsługi (włącznik sieciowy, wkładanie płyty, obniżanie klapy) znajdują się na rancie górnego panelu urządzenia. Tylny panel wyposażono jak należy.
Zniknęło wyjście SCART, co najwidoczniej staje się już standardem, rolę podstawowego złącza ma zapewne pełnić HDMI, oprócz którego zaserwowano komponent, kompozyt i S-Video. Wyjścia audio także są w komplecie, zarówno cyfrowe, jak i analogowe, jest też zestaw 5.1 do podłączenia zewnętrznego dekodera.
Wewnątrz znajdują się procesory pozwalają- ce na odczyt i wysyłanie po HDMI następujących formatów dźwiękowych: Dolby TrueHD, Dolby Digital Plus i DTS-HD. Czytane formaty są następujące: BD, DVD-V, DVD+R/RW, DVD-R/ RW, CD oraz pliki JPEG, MP3 i MP2.
Producent nie zdecydował się na obdarzenie BDP-S500 czytnikiem dającym sobie radę z DivX, VCD i SVCD, za to odtwarzacz rozumie format AVCHD, który jest coraz popularniejszym standardem rejestracji w cyfrowych kamerach, nie tylko Sony.
Wśród umiejętności odtwarzania, a raczej przetwarzania obrazu jest możliwość korzystania z rozdzielczości 1080p, a także system 24p wyświetlający filmy w tempie 24 klatek na sekundę (czyli tak, jak je zarejestrowano), a nie z prędkością 25 klatek, pochodną od częstotliwości napięcia w sieci.
Maksymalna rozdzielczość uzyskiwana na złączu HDMI to oczywiście 1080p, również przy skalowaniu obrazu z płyt DVD. Na komponencie uzyskamy z upskalowanego DVD maksymalnie do 480p/ 576p, a z krążków BD 1080i lub 720p.
Menu nie oszałamia grafiką, ale jest schludne i estetyczne. Podstawowe strojenie wymaga wykonania zaledwie kilku czynności, ale jeśli chodzi o dźwiękową "przepuszczalność' sygnałów wielokanałowych, w postaciach analogowej i cyfrowej, przez różne wyjścia, to producent serwuje w instrukcji obsługi potężną tabelę, w której wyłuszcza co, gdzie i kiedy będzie lub nie będzie.
Korygowanie obrazu jest niebanalne, wybiera się bowiem właściwe pomieszczenie (jasne, kinowe lub standardowe), ewentualnie można posłużyć się trzema wersjami personalnymi. Sterownik jest dość ładny i funkcjonalny, daje sobie radę z kilkudziesięcioma modelami telewizorów najbardziej popularnych marek.
Próby Praktyczne
Już nikogo nie zaskoczymy stwierdzeniem, że obraz z płyt Blu-ray jest bardzo dobry. W Sony widoczne jest to szczególnie w dwóch aspektach. Po pierwsze, BDP-S500 daje kolory doskonale naturalne, bogate i soczyste. Zarówno przy obrazowaniu natury, roślinności, także przy fajerwerkach, wybuchach i ogniu piekielnym. Wszystko widzimy tak, jak wygląda naprawdę (lub jak sobie wyobrażamy w najgorszych snach).
Przedni plan dominuje swoją wyrazistością nad resztą, znakomita rozdzielczość szczegółów nie pozwala na utratę kontroli oglądającemu nad wszystkimi elementami na ekranie.
Drugi aspekt to animacje, w których Sony dostaje bzika - barwy są tu wyjątkowo soczyste, rozjarzone, ekspresyjne i dynamiczne, i pod tym względem zachowuje się kompletnie odmiennie od Pioneera. Możemy więc z wielką satysfakcją ogłosić, że jednak widzimy różnice między charakterami różnych odtwarzaczy BD.
Nie da się takich odlotów oglądać przez długie godziny, ale jeden dwa filmy - owszem. Naturalnie dzieci mogą i dziesięć, młode oczy mają. Z DVD nie ma już co liczyć na ostrość i wyrazistość BD, ale zrównoważenie kolorów jest nadal bardzo dobre, a przy animacjach jest już mniej ekscytacji.
Brzmienie wielokanałowe pasuje do wyrazistości obrazu, jest analityczne, przejrzyste, niezwykle przestrzenne. Można mieć zarzut do nieco zbyt małych postaci na pierwszym planie, podczas gdy dźwiękowe szczegóły z tła są odrobinę zbyt mocno akcentowane. Góra pasma jest kryształowo czysta, a bas potężny i sążnisty, przy tym wcale nie rozmiękczony.
Dźwięk stereofoniczny zasadza się na znacznym zagęszczeniu środka pasma, przez co brzmienie nabiera mocy i intensywności. Brakuje finezji w analityczności i neutralności, ale ostateczna postać jest całkiem interesująca i przyjemna w odbiorze, chociaż daleko jej do audiofislkiej gracji.
Grzegorz Rogóż