Na razie zajmijmy się oględzinami i poględźmy na ten temat. Technologie membran są tradycyjne - wraca więc tekstylna kopułka i celuloza - w dodatku niepowlekana. To jednak nie tylko tradycja, ale i współcześnie dominujący nurt wśród producentów skandynawskich, a DLS jest przecież firmą szwedzką.
Głównym obszarem jej zainteresowań był do niedawna sprzęt samochodowy, ale być może coś się zmienia, bo w aktualnym cenniku znalazłem wiele pozycji "domowych". I jak widać na przykładzie R60, wcale nie zagraża nam tu inwazja samochodowego blichtru i rozpasania.
Obudowa jest prosta, pozbawiona zarówno przypadkowych ozdobników, jak też jakiejś wyrazistej plastycznej koncepcji. Głośnikowa "szara mysz", ale wielu takie lubi, bo cicha woda brzegi rwie. Do wyboru mamy okleinę czereśniową, klon i "klon czarny"... w oryginale "Black American Maple".
Oczywiście w przypadku naturalnego forniru możliwe jest jego wybarwienie - również na czarno - i taka precyzja w nazewnictwie ma jeszcze jakiś sens, chociaż w notatkach z badań organoleptycznych zapisałem, że okleina była sztuczna - tyle że była to wersja czereśniowa. Ale może się pomyliłem - wtedy zwracam honor.
Skrzynka jest jednak bez wątpienia solidna, z frontem o grubości 20mm, wzmocnieniem w postaci "półki" pomiędzy głośnikami, połączonej z przednią ścianką, i okładzinami bitumicznymi.
Głośniki też są niezłe, bo chociaż kosz niskośredniotonowego nie jest odlewany, to jego układ magnetyczny jest imponujący - ma średnicę 10-cm i przyklejony dodatkowy, tego samego kalibru ferrytowy pierścień. Może on pełnić zarówno funkcję częściowego ekranowania, jak też dociskać pole głównego magnesu, zwiększając strumień w szczelinie i poprawiając docelowe parametry głośnika.
Wysokotonowy nie ma ekranowania, które najwyraźniej nie było priorytetowe, ma za to puszkę wytłumiającą. A w zwrotnicy znaleziono dwie cewki powietrzne i dwa kondensatory polipropylenowe - DLS ładnie się więc zachował, i chociaż R60 na początku nie zwala z nóg swoim wyglądem, to w bliższym spotkaniu już zyskuje.
Zresztą znane są firmy kultywujące taki właśnie styl, a żądające cen średnio dwa razy wyższych. Nie powinny one oczywiście stanowić usprawiedliwienia dla innych tego typu wybryków, ale R60 przecież takim wybrykiem nie jest, bo kosztuje jednak znacznie mniej.
I tym retorycznym zwodem zakończę opis ostatniego już listopadowego monitorka. Aha, jeszcze odsłuch, kurde...
Odsłuch
Czy ostatni będą pierwszymi? To na pewno kolejne ciekawe brzmienie, które da się lubić, a może nawet więcej... DLS wyraźnie adresuje swoją propozycję do odbiorców nastrojonych na zakres średnich częstotliwości, oczekujących stąd nie tylko wyraźnie podanych informacji, ale też jakiejś indywidualnej kreacji, charakteru, charyzmy, co dodatkowo potwierdzi u słuchacza słuszność takich założeń i wynikających stąd upodobań - że środek pasma jest najważniejszy.
Jednak manipulowanie w tym zakresie, właśnie dlatego, że ucho ma tu rzeczywiście największą wrażliwość, wymaga sporo umiejętności - chociaż czasami udaje się to przypadkowo...
Tak czy inaczej, w R60 się udało. Średnie tony mają lekką przewagę nad wysokimi, której nie wykorzystują w najprostszy sposób, lecz zwracając na siebie uwagę, lekko podkoloryzowują pewne podzakresy; coś się tam dzieje - można to skrytykować za niedostatek neutralności, ale słucha się tego z przyjemnością i ciekawością - jak zabrzmi następny utwór, następny dźwięk, nawet z dobrze już znanych płyt, ale tym razem reinterpretowany przez DLS-y? Bo zabrzmi na pewno inaczej.
Wyraźnie jest to rola średnicy, bo wysokie tony są w cieniu, i wcale to nie przeszkadza, i tak ma być - w tym konkretnym przypadku, dla takiego właśnie efektu. Lekkie przyciemnienie obrazu dodaje kultury i powagi, jednak witalność i oryginalność średnicy nie pozwalają brzmienia uśpić. Bas też jest podporządkowany, ale nie wycofany - wystarczy, że nie wychodzi przed szereg, aby pozwolić na liderowanie średnim tonom.
Poza słuchaczami szukającymi właśnie takiego brzmienia, R60 mogą się sprawdzić w systemach, w których elektronika narzuca zdecydowanie zbyt jasny, sterylny charakter - te głośniki dadzą kontrę zarówno wyeksponowanej górze, jak też zastrzyk emocji w zakres średnicy.
Basu już nie poprawią, choć im samym nic w tym zakresie nie dolega. R60 tanie nie są, jednak i nie za drogie, jeśli właśnie takie głośniki mieć chcemy.
Andrzej Kisiel