Takie zmiany cen byłyby rozczarowujące, jednak nowe Tobago niosą ze sobą sporo usprawnień. Dostępna od jesieni tego roku wersja Cabasse MT30, choć dość podobna do bezpośrednio poprzedzającej ją MT3, jest jednak istotnie inna od testowanej sześć lat temu. Już na starcie widać, że znacznie ładniejsza - przede wszystkim za sprawą okleiny.
Dostępna wersja kolorystyczna jest tylko jedna, nie jest to szlachetny naturalny fornir lecz ciemna folia, jednak imituje bardzo modny dzisiaj kolor wenge. Różne są wyobrażenia o wenge, widocznie naturalny wzorzec jest trudno dostępny, bo przecież wenge w wykonaniu Cabasse jest zupełnie inne niż w kolumnach Dali - tutaj prawie czarne, jak kawa bez mleka.
Poprzednie wersje miały niedopracowaną akustycznie przednią ściankę - a to kosze głośników nie były wpuszczone w wyfrezowania, a to przed powierzchnię frontu wystawały panele boczne.
W Cabasse MT30 jest już wreszcie wszystko zgodnie z regułami, pojawiły się też nowe, już akustycznie niekontrowersyjne atrakcje. Przede wszystkim jest cokół - efektowny i praktyczny, bo wąskie Tobago bez szerszego podparcia czuły się trochę niepewnie. Wprowadzono też nowy sposób mocowania maskownicy - już nie na tradycyjne kołki, ale na ukryte magnesy.
Zniknął jednak jeden ciekawy motyw charakterystyczny dla poprzedniej wersji - maskownica miała wówczas tkaninę w kolorze beżowym, co oryginalnie i ładnie kontrastowało z ciemną obudową; czy pomysł się nie przyjął, czy zabrakło materiału, tak czy inaczej aktualnie maskownica jest konwencjonalnie czarna.
W zamian kosze głośników polakierowano na kolor srebrzystoszary, przez co odcinają się od czarnego tła frontu. Podsumowując wszystkie zmiany trzeba stwierdzić, że firma wykonała duży postęp w dziedzinie estetyki, co zresztą jest koniecznością w czasach "kupowania oczami".
Cabasse Tobago MT30 - przetworniki
Producent przedstawia Tobago jako układ dwudrożny z częstotliwością podziału 3,5 kHz - więc obydwa piętnastocentymetrowe głośniki (producent podaje wymiar trzynastu centymetrów, ale my tradycyjnie uwzględniamy całkowitą średnicę kosza) pracują jako niskośredniotonowe (nie ma tu właściwego dla układu dwuipółdrożnego zróżnicowania na niskotonowy i niskośredniotonowy).
Takie uproszczenie filtrowania układu wyglądającego na system dwuipółdrożny nie oznacza błędu i jest zupełnie rozsądne w sytuacji, gdy głośniki mają umiarkowane średnice i znajdują się blisko siebie.
Głośniki są więc niewielkie, ale solidne. Kosze mają masywne, odlewane, choć aerodynamicznie niezbyt wyrafinowane - nie mają prześwitu pod dolnym zawieszeniem; również układy magnetyczne (o porządnej średnicy - 8,5 cm) nie są wentylowane, więc przy większych amplitudach może się w środku głośnika trochę gotować.
Membrana jest polipropylenowa - bez zmian w stosunku do poprzedniej wersji. Ciekawsze firmowe membrany Cabasse w głośnikach niskośredniotonowych spotkamy dopiero w wyższej serii MT40. Natomiast już w serii MT30 mamy "prawdziwy" tweeter Cabasse - trzydziestomilimetrową kopułkę w krótkiej tubce.
Kopułka jest sztywna, ale wcale nie metalowa, przez co wypisuje się z klasycznego podziału na kopułki twarde (z reguły metalowe) i miękkie (najczęściej tekstylne) - jest wykonana z twardego poliamidu. Bezpośrednio pod głośnikami ulokowano otwór bas-refleks o średnicy 6,5 cm, co daje mu wystarczającą powierzchnię przy pracy z parą głośników piętnastocentymetrowych.
Dziesięciocentymetrowy tunel wystarczył, aby w trzydziestolitrowej objętości (całkiem sporej, jak na parę omawianych głośników) ustalić żądaną przez konstruktora częstotliwość rezonansową obudowy - 50 Hz.
Założenia są tu proste i skuteczne - jedna komora, otwór z przodu, koniec rury jak najbliżej środka obudowy. Więcej firmowej oryginalności znajdziemy w obrębie zwrotnicy. Sama jej topologia nie jest zaskakująca - składa się z filtrów 2. i 3. rzędu.
Odsłuch
Tradycji stało się zadość, firma Cabasse dostarczyła głośnik z silną osobowością. Podstawowy balans tonalny jest utrzymany, bowiem rozbierając charakterystykę na trzy główne podzakresy - niskie, średnie i wysokie tony, nie można łatwo ustalić wyraźnej przewagi żadnego z nich, a w ślad za tym stwierdzić typowego rozjaśnienia, przebasowienia itp. Ale jeden krok dalej usłyszymy sporo ciekawostek, co zresztą nie wymaga żadnego eksperckiego wysiłku.
Wyjątkowość polega na konsekwentnym stosowaniu przez Cabasse tylko cewek rdzeniowych, nawet tych najmniejszych w filtrze głośnika wysokotonowego. Cabasse twierdzi, że postępuje tak nie ze względów oszczędnościowych (faktycznie - mała cewka powietrzna kosztuje grosze...), ale dlatego, że cewki rdzeniowe znacznie mniej "sieją" Jednak mała cewka powietrzna sieje tyle, ile kosztuje - tyle co nic...
MT30 to aktualnie podstawowa niskobudżetowa seria Cabasse. Nieco większe od Tobago, ale wciąż podobne, dwudrożne (z parą siedemnastocentymetrowych niskośredniotonowych) są kolumny o kultywowanej przez firmę nazwie Jersey, natomiast zupełną nowością jest Alderney, klasyczna konstrukcja trójdrożna, w której dwie siedemnastki pracują już jako niskotonowe, a średniotonowy to jednostka piętnastocentymetrowa, czyli o średnicy niskośredniotonowych w Tobago.
W serii jest jeden monitor - Antigua - i elementy kinodomowe, niektóre całkiem niebanalne - oprócz typowego subwoofera (Orion) i centralnego (Socoa) są surroundowe Pico - małe, dwudrożne, płaskie (12 cm), czyli przygotowane do powieszenia na ścianie, podobnie jak jeszcze bardziej spłaszczona wersja monitora Antigua, dedykowana instalacjom in-wall.
Wysokie tony są mocne, ale trochę izolowane od średnicy, przez swoją autonomię wyraźnie zakreślone, choć właśnie ich skupienie w wybranym podzakresie i jednostajność barwy na niektórych kawałkach powoduje wrażenie stłumienia, a w innych dominacji.
Na pewno niezbyt wiele jest w ich wybrzmieniu powietrza i otwartości, co wynika pewnie z właściwości samego przetwornika, a nie sposobu jego strojenia w zwrotnicy.
W sumie sposób aplikacji wydaje się co najmniej dobry, bo w takich warunkach do ideału zawsze będzie daleko, próba "otwarcia" brzmienia musiałaby się skończyć jego ewidentnym rozjaśnieniem i wyostrzeniem, uzyskany kompromis zakładający powstrzymanie takiego efektu wychodzi w sumie na dobre.
Ostatecznie wysokie tony Cabasse Tobago MT30, choć pozostawiają niedosyt zróżnicowania i wyrafinowania, nie są "problemem", który może przekreślić inne ich zalety.
Neutralność dźwięków kojarzonych ze średnimi tonami też trochę ucierpi na osłabieniu przejścia między średnicą a górą, ale w tym przypadku i tak pozostaje do dyspozycji dość szeroka paleta barw.
W dodatku lekkie przesunięcie wokali w dół skali jest odbierane jako sytuacja dla ucha komfortowa, a czasami dodająca autorytetu i wiarygodności. Daje bowiem wrażenie mocnego nasycenia, solidnego wybudowania "niższego środka", o co w tak małych kolumnach wolnostojących nie jest łatwo.
Również to zjawisko nie jest przesadzone, a niebezpieczeństwo przeciążenia i przymulenia odsuwa bardzo dobra forma niskich tonów - zwartych, rytmicznych, z dobrą konturowością i sprężystością, a do tego komfortowo rozciągniętych. Pod względem basu Tobago są bezwzględnie najlepsze w grupie mniejszych kolunm tego testu a nawet podskakują tym większym.
Jak widać, im niżej na skali częstotliwości, tym lepiej Cabasse Tobago MT30 się czują, może poza najniższym basem, który Tobago już odpuszcza. I bez tego dźwięk wydaje się na dole właściwie skomponowany, spójny, zdrowy, energiczny.
Mimo braków w neutralności, sposób budowania sceny jest zaskakująco realistyczny - przede wszystkim nie ma bałaganu, lokalizacje są wyraźne, rozciągnięcie dobre, głębokość perspektywy wydobyta nawet lepiej niż u konkurentów, z sugestywnym, ale nie natarczywym pierwszym planem i czytelnymi dźwiękami w tle.
Andrzej Kisiel