Nie ograniczają się one tylko do modelu JBL ES90. Są jeszcze dwie kolumny wolnostojące z podobnie wyglądającym zestawem przetworników - ES80 i ES100.
Większe ES100 będą imponować potężnymi, dwudziestopięciocentymetrowymi głośnikami niskotonowymi w miejsce dwudziestocentymetrowych, mniejsze ES80 zrezygnują nawet z 20 cm na rzecz 17 cm, ale wówczas wrażenie będzie nie mniej frapujące - układ czterodrożny z relatywnie małymi niskotonowymi to przecież coś szczególnego.
Właśnie w "szczególności", samej w sobie, należy dzisiaj dopatrywać się powodów stosowania wielu oryginalnych rozwiązań. Nawet producenci o uznanej marce nie mogą poprzestać na prozaicznych konstrukcjach, muszą aktywnie szukać dojścia do nowych klientów, a ostatecznym polem bitwy wcale nie jest miesięcznik Audio, lecz sklepy, w których trzeba stanąć ze swoim produktem pośród innych, również chińskich, ślicznych, błyszczących...
I nie chodzi tylko o sklepy, w których można czegoś posłuchać, ale też o sklepy, w których nawet trudno znaleźć sprzedawcę (zarówno "sieci", jak i sklepy internetowe).
Coraz częściej kupuje się oczami, chcąc jednak wciąż mieć przekonanie, że wybór wynika z analizy cech techniczno-akustycznych, a nie tylko z wrażeń estetycznych.
Stąd nowoczesne produkty audio w ogólności, a zespoły głośnikowe w szczególności (gdyż są największe i na swoim obliczu pokazują najwyraźniej, jak są skonstruowane) projektowane są nie tylko przez inżynierów- akustyków, nawet nie tylko z pomocą designerów, ale także ludzi ze styku techniki, wzornictwa i marketingu, którzy szerzej kojarzą pewne fakty.
Może sam inżynier nie widziałby konieczności stosowania supertweetera, przecież na pewno nie podsunąłby mu tego pomysłu plastyk, o tym musiałby zadecydować ktoś jeszcze mądrzejszy i jeszcze ważniejszy.
Tu trzeba być fachowcem, aby nie przesadzić w żadną stronę. Pomysł musi mieć ręce i nogi - już z daleka zwracać uwagę, z bliska obronić się starannością wykonania, z każdej odległości wyglądać po prostu przyjemnie dla oka, nie sprzeczać się z aktualnymi tendencjami w głośnikowej modzie.
Mieć mieć też jednak korzenie w firmowej tradycji, a nie przypominać zbytnio rozwiązań konkurencji, znaleźć racjonalne akustyczne uzasadnienie, nie być zbyt kosztownym, dać się wprowadzić do całej serii, która też powinna zachować stylistyczną spójność... Kto myśli, że do projektowania komercyjnych kolumn potrzebne są tylko mikrofon i ucho, ten się bardzo myli...
JBL ES 90 - wzornictwo
Na pewno już seria L800 była owocem takiego kompleksowego procesu, jednak poprawki wprowadzone w serii ES wydają się naprawdę potrzebne. Nowe kolumny wyglądają po prostu znacznie bardziej elegancko.
W serii L800 w niektórych miejscach trochę przedobrzono, innych niedokończono. Wcześniej membrany były srebrzystobiałe, teraz mają bardziej klasyczny, szlachetny, ciemnoszary kolor. Materiał, z którego są wykonane, producent nazywa PolyPlas, jest to jednak mieszanka podobna do pulpy celulozowej.
Mniej błyszczące są też pierścienie wokół głośników, a głośnik wysokotonowy i superwysokotonowy połączono w objęciach wspólnej oprawki.
Znacznie ładniejsza jest obudowa - w serii L800 była to generalnie prosta skrzynia z lekko zaokrąglonymi krawędziami, w całości oklejona drewnopodobnym winylem, teraz jest znacznie bardziej finezyjna - front dużym łukiem przechodzi w górną ściankę, a ścianki boczne zbiegają się ku tyłowi, zwężając obudowę. Dzięki temu JBL ES90 nie są już takimi kolubrynami jak L890.
Bardzo dobre wrażenie robi też wykończenie ścianek - przynajmniej w wersji dostarczonej do testu. Poza modą na lakier fortepianowy, wciąż najlepiej przyjmowane są przez klientów okleiny "meblowe". Jednak w produktach tego zakresu cenowego szansa na szlachetny naturalny fornir jest nikła, a ładne okleiny drewnopodobne, choć coraz częstsze, też nie są regułą.
W JBL ES90 front (razem z górną ścianką) wykończono efektowną folią imitującą czernione, drapane aluminium, co świetnie komponuje się z głośnikami, pozostałe ścianki są czarne (w wersji dostarczonej do testu, ale są też inne opcje kolorystyczne), całość utrzymuje techniczny styl, podkreślany jeszcze przez szereg drobnych mocowań maskownicy. Zwykle tylko szpecą one przednią ściankę, tutaj zdobią.
JBL ES 90 - głośniki
Formalnie wszystkie wolnostojące ES-y są czterodrożne, chociaż praktycznie są bardzo bliskie układom trójdrożnym. Dodatkowym głośnikiem jest bowiem superwysokotonowy, obecny już w modelach serii L800.
Nie jest to najnowszy krzyk mody, bo supertweetery, mające za zadanie zdecydowanie przekroczyć granicę 20 kHz, pojawiły się dziesięć lat temu w czasach ofensywy SACD, a dzisiaj to już sprawa trochę przebrzmiała.
Samo rozszerzenie pasma przetwarzania jest zawsze efektem pożądanym, trzeba jednak rozważyć, czy warto za to płacić określoną cenę. I nie chodzi o koszt dodatkowego przetwornika, ale o fakt, że wprowadzenie kolejnej częstotliwości podziału, zwłaszcza w zakresie operowania krótkich fal, może spowodować problemy akustyczne jeszcze daleko przed 20 kHz.
Według producenta, osadzenie tweetera i supertweetera w "falowodach" (chodzi o ich krótkie tubki) zapewnia równomierne rozpraszanie.
Obudowa jest wytłumiona umiarkowanie - na pewno nie z oszczędności, ale aby nie przeszkadzać działaniu układu rezonansowego basrefleks. W stosunku do poprzedniej wersji zmieniono lokalizację otworu - przeniesiono go z przedniej ścianki na tylną, niedaleko gniazda przyłączeniowego.
W dolną ściankę możemy wkręcić nóżki - na szczęście znacznie dyskretniejsze niż w L890. I teraz szok cenowy - okazuje się, że L890 wciąż są w ofercie, w cenie 4 600 zł! Na tym tle cena 3 200 zł za JBL ES90 wydaje się super okazją. Może o to chodziło?
Odsłuch
Niedawno testowaliśmy JBL-e o symbolu LS80. Były to kolumny z zupełnie innej klasy cenowej - ponad trzykrotnie droższe. Nie mogę jednak napisać, że choć różnica klas jest oczywista, to uchwytna pozostaje przynajmniej pewna zbieżność charakteru, właściwego ogółowi JBL-i. JBL ES90 to zupełnie odmienna estetyka dźwięku.
A skoro napisałem wtedy, że brzmienie LS80 to brzmienie "prawdziwego JBL-a", więc chyba już nie mogę powtórzyć tego w odniesieniu do ES90... Ale to przecież reprezentant najbardziej popularnej serii. Jak widać, są różne prawdy o JBL-u...
W JBL ES90 na pierwszy plan wychodzi nie tylko bas, ale też "górny środek", który determinuje zdecydowane, bezpośrednie brzmienie wielu instrumentów i wokali. Nie mają one takiego wypełnienia i plastyczności jak w Elacu, za to są podane wprost, bez ceregieli, z rozjaśnieniem.
Po wejściu w zakres najwyższych tonów brzmienie trochę traci na wigorze i blasku, chociaż obiecane detale pojawiają się w czytelny sposób. Inaczej mówiąc, wysokie tony nie sypią, nie iskrzą, nie wyostrzają, są wyjątkowo grzeczne, spójne i gładkie. Taka kultura to też sukces, zwłaszcza gdy pracuje tandem przetworników wysokotonowych.
Gdybyśmy obawiali się przesytu i nadmiernej ekstrawagancji wysokich tonów, to odczujemy ulgę albo nawet pewien niedosyt; natomiast podejrzewając słabą integrację z układu aż czterodrożnego, napotykamy na dźwięk dobrze sklejony, jednak mało rozdzielczy.
Oczekując komercyjnego podbicia skrajów pasma, otrzymujemy niemal coś przeciwnego - środek, zwłaszcza jego wyższy podzakres, wydaje się najbardziej aktywny. W takim razie nie bas? Też jest mocny, jednak to chyba największy sukces tych kolumn, że nie wydaje się że jest nie tylko mocny, ale też dynamiczny i dobrze rozciągnięty.
Słychać jego siłę, dynamikę, dobre zejście, i to zupełnie wystarczy. JBL ES90 mogą grać bardzo głośno, dynamicznie, bez odczuwalnej kompresji.
Andrzej Kisiel