Tak wyrazisty profil, a do tego doświadczenie w wybranej dziedzinie, są świetnym fundamentem dla wysokiej renomy i szerokiej rozpoznawalności, nawet jeżeli ceny nie są na tyle przystępne, aby na hybrydy Logana mógł sobie pozwolić każdy, kto tylko by miał na nie ochotę. Dopóki jednak taki biznes się opłaca, lepiej nie ryzykować zmiany kursu i reputacji.
Nie wiem, czy biznes przestał się Amerykanom opłacać, czy wręcz przeciwnie, i zaostrzył im się apetyt na jeszcze większe obroty, ale w ciągu ostatnich dwóch lat wyraźnie, i to wielokierunkowo, rozszerzyli ofertę. Zachowali się zresztą podobnie jak inni duzi gracze, tacy jak choćby występujący w tym teście B&W i Focal. W katalogu pojawiły się więc obowiązkowe w tej epoce słuchawki, a niedawno także stacja muzyczna ("głośnik bezprzewodowy") Crescendo, testowana w poprzednim numerze.
Jednak najważniejszy wydaje się ruch, który oczywiście mieści się w specjalizacji głośnikowej, ale zasadniczo zmienia pozycję Logana na tym rynku - wprowadzenie całej serii zespołów głośnikowych, które z konstrukcjami hybrydowymi i elektrostatami nie mają prawie nic wspólnego. Producent próbował zachować pewien ślad... o którym potem, ale przede wszystkim postanowił wejść na rynek znacznie tańszych kolumn, które elektrostatami być nie mogą - po prostu z powodu kosztów tej techniki.
Być może problem ten i strategiczna decyzja była debatowana od dawna, bo nie była łatwa. Producenci stosujący konwencjonalne przetworniki mogą płynniej zmieniać półki cenowe, nie muszą tak radykalnie rozstawać się z charakterystycznymi dla swoich produktów cechami, muszą je tylko trochę "potanić".
Wspólne cechy, łączące produkty najtańsze z najdroższymi, są politycznie ważne, dlatego firmie posługującej się od lat kosztowną i egzotyczną techniką trudniej jest wyjść z high-endowego narożnika. Przez wiele ostatnich lat Martin Logan zrobił już wszystko, co było możliwe, na bazie rozwiązań hybrydowych, aby uczynić je jak najbardziej przystępnymi cenowo, ale doszedł do granicy, której nie można przekroczyć bez kompromisu, który dla nikogo nie ma sensu.
Najmniejsza hybryda - ElectroMotion ESL - kosztuje 11 000 zł za parę - z punktu widzenia egzotycznej techniki "tylko", ale dla wielu z nas, z punktu widzenia budżetu, to jest "aż". Jednak najbardziej karkołomnie przedstawiają się hybrydowe konstrukcje dedykowane wielokanałowym systemom kina domowego... Elektrostaty z założenia powinny stać daleko od ściany, co jest zrozumiałe dla każdego audiofila, ale jak ulokować daleko od ścian głośniki surroundowe, zwykle na niej wiszące, a także głośnik centralny?... Wszystko da się zrobić, jak ktoś jest zakochany w elektrostatach, lecz nie wszyscy są... a wszyscy mają jakieś pieniądze.
Seria Martin Logan Motion
Seria Motion rozwiązuje te problemy i sięga po te pieniądze, dzięki temu (i niestety dlatego...), że kompletnie odrywa się od techniki elektrostatycznej. Ale przy tej okazji przypomnijmy jeszcze, że również konstrukcje, z których Martin Logan słynie od wielu lat, wcale nie reprezentują czystej techniki elektrostatycznej, chociaż z nią są głównie kojarzone, ale oryginalną koncepcję układu hybrydowego, łączącego "normalne" głośniki dynamiczne w sekcji niskotonowej, z elektrostatami przetwarzającymi zakres średnio-wysokotonowy.
Patrząc na to z tej strony, seria Motion nie jest zerwaniem z firmową tradycją, ale wręcz kolejnym etapem ewolucji, polegającym na... odsuwaniu się od elektrostatu. Tak to można wszystko postawić na głowie... Obiecywany ślad techniki elektrostatycznej widać w głośniku wysokotonowym. Ślad jest słaby i umowny, ale jest.
Martin Logan Motion 40 - głośnik wstęgowy
Zacznijmy od typowego głośnika wstęgowego - działa on na zupełnie innej zasadzie niż przetwornik elektrostatyczny, jest zasadniczo głośnikiem magnetoelektrycznym (dynamicznym), z cewką znajdującą się w stałym polu magnetycznym, tylko z membraną (i cewką) uformowaną w inny sposób, niż w typowym głośniku z membraną stożkową lub kopułkową - w głośniku wstęgowym ścieżka przewodząca znajduje się na płaskiej membranie, a membrana ta, mimo że ma powierzchnię znacznie większą niż membrana np. jednocalowej kopułki, pozostaje bardzo lekka. Pracuje z mniejszą amplitudą, ale osiąga potrzebną efektywność właśnie dzięki większej powierzchni. Taka "metoda" może być właśnie uznana za wspólną z działaniem elektrostatu, ale na tym analogie się kończą.
Martin Logan Motion 40 - głośnik wysokotonowy
Głośnik wysokotonowy zastosowany w Motionach nie jest jednak również typową wstęgą, lecz jej odmianą (niektórzy nawet odmawiają jakiegokolwiek utożsamiania tego typu głośnika z głośnikiem wstęgowym, jednak zostawmy takie akademickie spory w spokoju). Martin Logan wymyślił jednak nie sam głośnik, ale jego kolejną nazwę (Folded Motion Transformer), to bowiem od dawna dobrze znany "patent", spotykany np. w kolumnach Elaca (przetwornik JET) czy Adama (ART). Każdy określa go po swojemu, ale pierwszą nazwę nadał mu jego wynalazca Oskar Heil - AMT, czyli Air Motion Transformer.
Wynalazek nie jest już chroniony patentem, więc coraz więcej firm przyłącza się do jego wykorzystywania, wprowadza swoje modyfikacje, lecz zasada działania pozostaje bez zmian - w tym przypadku folia jest poskładana w harmonijkę i na skutek siły elektromotorycznej (wciąż pochodzącej z prądu przepływającego przez cewkę znajdującą się w polu magnetycznym), membrana nie porusza się ruchem prostoliniowym, lecz odkształca w taki sposób, że wypycha (i zasysa) powietrze spomiędzy swoich fałd.
Niewielkie odkształcenie wywołuje znacznie większą prędkość ruchu powietrza, a przez to ciśnienia akustycznego - do jakiego wytworzenia potrzebna byłaby znacznie większa amplituda "normalnej", płaskiej wstążki. Dlaczego jednak nie byłaby równie dobra "rozpłaszczona" powierzchnia wstążki, osiągająca podobną efektywność przy mniejszej amplitudzie, a dzięki większej powierzchni? Chociażby z tego powodu, że duża i płaska powierzchnia... szkodzi przetwarzaniu wysokich częstotliwości szybko pogarszając charakterystyki kierunkowe.
Urządzenia serii Motion
W zasadniczej serii Motion znajdują się trzy konstrukcje wolnostojące, dwie podstawkowe i dwie centralne, jest ponadto odrębna rodzinka pod hasłem Motion Compact, w której znajdziemy kolejne dwa głośniki centralne i trzy surroundowe, z których dwa mogą też pełnić rolę mniej odpowiedzialnych (niż podstawowe monitory serii Motion) "regałówek", a także dwie konstrukcje ultra-slim (faktycznie - o całkowitej głębokości tylko 5 cm!), a nawet... soundbar Motion Vision - już wspominałem we wstępie, że Martin Logan zaczął robić wszystko (co ma związek z przetwornikami elektrostatycznymi).
Jest też spora grupa konstrukcji instalacyjnych (seria Architectural) i literalnie w każdej stosowany jest wysokotonowy FMT - nie ma go tylko oczywiście w konstrukcjach hybrydowych (z elektrostatami) oraz w subwooferach. FMT jest też zastosowany w stacji muzycznej Crescendo. Taka konsekwencja jest w pełni zrozumiała - gdzie nie możemy pochwalić się elektrostatem, chwalimy się przynajmniej FMT; konstrukcje Martina Logana zawsze były rozpoznawalne i nadal takie muszą być, bez względu na cenę i przeznaczenie.
W sylwetkach obudów Motionów też można dostrzec próbę nawiązania do kształtów konstrukcji hybrydowych, przynajmniej jakichś fragmentów... Może doszukuję się tego na siłę: górna ścianka opada lekko do tyłu, moduły niskotonowe hybryd też mają górne ścianki opadające - tylko że do przodu. W sumie, gdyby obudowy Motionów miały przypominać hybrydy, najbardziej oczywistym manewrem byłoby pochylenie do tyłu ich ścianek przednich, tak jak pochylone są panele elektrostatyczne Loganów, a także wprowadzenie jakiegoś dekoracyjnego łuku przypominającego ich wygięcie w płaszczyźnie poziomej.
Martin Logan Motion 40 - maskownica
Jeszcze bardziej charakterystycznym elementem projektu jest metalowa maskownica - odwołująca się do ażurowej powierzchni metalowych statorów. Jak by jednak nie kombinować, to Motiony mogą przypominać niezwykłe hybrydy tylko tym audiofilom, którzy wszystko ze wszystkim kojarzą, natomiast "zwykły" klient zobaczy w nich raczej konwencjonalne kolumny, niewyróżniające się szczególnie z tłumu - nie odmawiając im ani solidności i technicznego zaawansowania, ani estetycznego wyglądu. Wykończenie jest jednak luksusowe, na wysoki połysk, i dostępne w trzech wersjach - białej, czarnej i czereśniowej (naturalny fornir).
Martin Logan Motion 40 jest "środkowym" wśród trzech wolnostojących. To układ trójdrożny, skonfigurowany dość skromnie, ale racjonalnie - parze niskotonowych "18-tek" towarzyszy średniotonowa "15-tka". W większych Motion 60 XT zachowano podobne proporcje - z parą "12-tek" współpracuje "18-tka" (i większy tweeter FM). Z kolei najmniejsze Motion 20 to układ dwuipółdrożny, z dwoma "15-tkami".
Martin Logan Motion 40 - głośnik średniotonowy
Głośnik średniotonowy ma oczywiście własną komorę, konwencjonalnie zamkniętą. Prawdopodobnie nie ma ona dużej objętości, skoro częstotliwość podziału (z sekcją niskotonową) jest dość wysoka - 500 Hz. Głośniki niskotonowe pracują we wspólnej komorze bas-refleks, z otworem wyprowadzonym na dole tylnej ścianki. Pewnie zawarta jest w tym sugestia redukcji rezonansów pasożytnicznych, ale firmowy opis tej części konstrukcji (komory głośników niskotonowych), tłumaczony wprost, jest kuriozalny - "dwa 18-cm niskotonowe z aluminiowymi membranami w nierezonującej asymetrycznej komorze". Bardzo przepraszam, system bas-refleks nie ma nic innego do roboty, jak rezonować.
Membrany niskotonowych są aluminiowe, tak samo jest z membraną średniotonowego. Podział między średniotonowym a wysokotonowym ustalono przy 2600 Hz, w tym przypadku to dość niska częstotliwość, zwłaszcza biorąc pod uwagę delikatność głośnika wysokotonowego (dlatego w większych Motion 40 ZT, w których stosowanie większego średniotonowego skłoniło do ustalenia jeszcze niższej częstotliwości podziału - 2200 Hz - głośnik wysokotonowy wymieniono na większy).
W opisie zwrotnicy pojawia się swojskie hasło Vojtko, znanane z konstrukcji hybrydowych, gdzie oznacza zastosowanie filtrów opracowanych specjalnie dla nich przez profesora Joe Vojtko; jak sądzę, nie należy podejrzewać, że tym sposobem kolumny Motion przejmują jakieś cechy hybryd z elektrostatami... Albo prof. Vojtko opracował zwrotnicę również dla Motionów, albo ktoś się rozpędził. Co ciekawe, w opisie modelu Motion 40 XT, wprowadzonego do oferty niedawno, Vojtko już się nie pojawia.
klipie zamieszczonym na stronie http:// www.martinlogan.com/professor/ (epizod 1.) sam profesor Vojtko bardzo przystępnie wyjaśnia, dlaczego 4-omowe kolumny (nie tylko Martina Logana) można podłączać do wzmacniaczy i amplitunerów, które są przedstawiane jako urządzenia mogące współpracować tylko z obciążeniem np. 8 Ω. Dlatego też w firmowych danych - obok informacji, że impedancja znamionowa Motion 40 wynosi 4 Ω - znajduje się właśnie komentarz: "Comaptible with 4, 6 or 8 ohm rated amplifiers". Martin Logan tłumaczy, a nie ściemnia.
Odsłuch
Z Loganami jesteśmy dobrze oswojeni, ale wraz z Motionami otwieramy przecież zupełnie nowy rozdział. Kompletnie odmienna technika musi pociągnąć za sobą inne brzmienie. Motiony, zasadniczo oparte na przetwornikach dynamicznych, wchodzą w nurt "konwencjonalnych" kolumn i dźwięków, jakie mamy w tym teście. Oczywiście znowu indywidualne cechy każdego układu, a jest ich mnóstwo, czyli dobór przetworników, obudowy, filtrów itd., będą wpływały na końcowy rezultat, ale nie sądzę, żeby można było tak żonglować tymi elementami, aby symulować brzmienie elektrostatów. Czy Martin Logan w ogóle podejmuje taką próbę?
A jednak... Nie zdaje mi się, to nie autosugestia, nie śledziłem też, czy takie zamiary są wspomniane w materiałach firmowych. Być może ten wspólny wątek jest niezamierzony, ale można go opisać, to nie jest jakieś ulotnie, nieokreślone "coś". Po pierwsze, zastosowanie specjalnego, wstęgowo-harmonijkowego przetwornika wysokotonowego wyraźnie określa charakter wysokich tonów, które są po prostu piękne.
Wolę napisać "piękne" niż "idealne", w pięknie mogą tkwić jakieś braki, ale mimo to przekonuje ono harmonią, spójnością i - wedle mojego rozumienia tego słowa - łagodnością, która jest tu ważna, a przecież niekoniecznie służy absolutnie wiernemu przetwarzaniu każdego dźwięku, każdego nagrania. Z drugiej strony, łagodność jest tutaj połączona nie tylko z gładkością, eterycznością, oddechem, lecz także ze świetną rozdzielczością, przejrzystością, niemal krystalicznością.
Słychać nie mniej, ale więcej, niż ze wszystkich pozostałych wysokotonowych tego testu, przy poziomie wysokich tonów, jak się wydaje, zupełnie neutralnym, jednak to "więcej" ma swoją specyfikę Logany brudów z nagrania nie usuwają, również wszelkie problemy zostaną przez nie świetnie wychwycone, ale jednocześnie przekazane nam w sposób na tyle uprzejmy, że nawet śledzenie tych niedoskonałości może być przyjemnością.
Martin Logan Motion 40 z łatwością, która oznacza lekkość i spokój, a nie nerwowość i wyostrzenie, pokazuje wszelkie różnice, więc chociaż nagrania wyższej jakości będą premiowane, to z tymi gorszymi da się żyć... pod warunkiem, że ich problemy będą się zamykały właśnie w zakresie wysokich tonów.
Martin Logan Motion 40 mają bowiem pewne "uczulenie" gdzie indziej - środek pasma jest przesunięty w górę, podobnie jak w Jamo, i przy nagraniach ze wzmocnionym zakresem "presence", zagrają dobitnie, żywo i bezpośrednio, mimo że wszystko zamkną gładką, miłą górą pasma. Nawet to może zostać odebrane pozytywnie, ale tym razem pod warunkiem, że nagranie jest czyste.
Martin Logan Motion 40 doskonale wypadają dobrze zrealizowane żeńskie wokale, a gorzej męskie, teoretycznie niższe, jeżeli zostały poddane jakiejś słyszalnej kompresji - nie mają mocnej podstawy, zaczynają być natarczywe. Jeżeli jednak nagranie będzie przyzwoite, to również "odmłodzone" męskie wokale zabrzmią wiarygodnie. Kłopoty nie czają się więc za rogiem, na co drugiej płycie, ale jeżeli już o czymś pisać... Wiąże się to z ciekawie zakamuflowanym, lecz przecież funkcjonującym "odsyceniem" dolnego środka.
Te kolumny nie dają takiej soczystości w tym zakresie, jak pozostałe, z wyjątkiem Jamo, które też trochę wyszczuplają. Jednak najczęściej Martin Logan Motion 40 są łagodniejsze i ostatecznie bardziej plastyczne na środku pasma, podczas gdy Jamo regularnie jaśniejsze i chłodniejsze. W brzmieniu Loganów jest dużo wdzięku, swoboda jest tak ukierunkowana, aby przysparzać jak najmniej kłopotów i natarczywości, a jak najskuteczniej przekazywać emocje.
Wydaje się, że gdzieś głębiej musi być odrobina miękkości, zaokrąglenia, która równoważy zauważalne przecież, chociaż tak subtelnie podane rozjaśnienie. Ale kiedy myśląc o tym, specjalnie włączyłem nagranie z werblem, znowu byłem zaskoczony - uderzenia były mocne i szybkie, z atakiem oraz pełnym wybrzmieniem, bez najmniejszego śladu "kapcia". Bas też nie jest źródłem żadnych czułości, ma energię i sprężystość, jest dobrze prowadzony, chociaż nie sięga bardzo nisko.
Słucha się ich z przyjemnością i zaciekawieniem, bo nie grają ani nudno, ani męcząco. Grają trochę po swojemu, a słodziutka góra pasma ozdabia brzmienie, pozwalając darować mu niedociągnięcia w neutralności.
Andrzej Kisiel