Odsłuch
Trudno było wiązać z Technicsem jakiekolwiek konkretne oczekiwania względem charakteru brzmienia. Spotkanie po tak wielu latach, ze sprzętem tak drogim, jak nigdy wcześniej, otwiera zupełnie nowy rozdział, jakiekolwiek wspomnienia i złudzenia z przeszłości nie powinny nikomu mącić świeżego spojrzenia i percepcji. Sama cena oczywiście zawiesza poprzeczkę odpowiednio wysoko, ale dobrze wiemy, że dobre, a nawet bardzo dobre brzmienie może mieć najróżniejsze oblicza.
Jednak Technics wciąż się kojarzy... więc nie byliśmy przygotowani na brzmienie ciepłe, miękkie, przytulne i jowialne - i system R1 wcale tak nie gra, jednak wszelkie obawy o twardość, metaliczność i ostrość zostały zdezaktualizowane w jeszcze większym stopniu.
Technics odnajduje się w jeszcze innym obrazie dźwięku, czym po trosze zaskakuje, po trosze imponuje, a po trosze uspokaja. To brzmienie nie przytłacza, w najmniejszym stopniu nie irytuje, jednak oferuje spektakularną skalę i swobodę.
Duży dźwięk z dużych kolumn - niby rzecz oczywista, tylko że wcale nie chodzi wprost o "wielkość", lecz o coś bardziej specyficznego - o "potęgę lekkości" albo o "lekkość potęgi". Dynamiczny rozmach, plastyczność, przejrzystość i momentami... porażający bas, tworzą mieszankę, która nie służy bezwzględnie i tylko neutralności, ale też nie da się jej zarzucić beznamiętności, mechaniczności czy suchości. Zarazem nie wyskakują z tego brzmienia żadne szpilki, przerysowania, chropowatości, a soczystość nie jest podgrzaniem i podkolorowaniem. Jest ekscytująco i przyjemnie.
Gęste, pełne i jednocześnie otwarte, nie jest oddzielone żadną kotarą, chociaż niektóre wybrzmienia mają inny "posmak", niż znany wcześniej, z innych referencyjnych kolumn i systemów. Technics wnosi więc coś od siebie, ale całościowy obraz jest nie tylko wiarygodny, jest przede wszystkim bardzo przekonujący i utrzymujący zainteresowanie "zjawiskiem" - jak zabrzmi kolejna fraza, kolejne nagranie, kolejna płyta. Nie prowokuje jednak do szybkiej zmiany materiału, nie wywołuje u słuchacza nerwowych ruchów, po prostu bardzo przyjemnie wszystkiego się słucha.
Obszerna, wyjątkowo szeroka scena dźwiękowa, z wyraźnymi pozycjami pozornych źródeł świetnie demonstruje potencjał "zwykłego" stereo, momentami wręcz otaczając nas muzyką, umiejętnie eksponując zarówno stabilne centrum sceny, jak też przybliżając nam jej skraje. To brzmienie jest uporządkowane, solidne i do końca wyrzeźbione. Każdy dźwięk jest konkretny, ustawiony, zdefiniowany, co nie znaczy, że dobitny i atakujący.
W całym pasmie jest miejsce na subtelności, dokładność wcale nie wiąże się z twardością i nie skupia się na pokazywaniu krawędzi. Przewija się raczej pewna miękkość i pastelowość, ostre cięcia nie są specjalnością Technicsa, jeszcze większą rzadkością jest dzwoniąca metaliczność, a mimo to mamy przed sobą dźwięk czysty, dynamiczny i bezpośredni.
Bas jest bardzo ciekawy - daleki od najczęstszych schematów. Nie jest ani monumentalny, ani ciężki, nie rozlewa się, nie młóci twardymi uderzeniami; często jest wręcz delikatny, aby jednak w "odpowiednich momentach" (chociaż czasami trochę zaskakujących...) potężnie zawibrować i poruszyć w posadach całe pomieszczenie.
Nie ma w nim dobitnego "umpf", lecz jest coś, co może spodobać się jeszcze bardziej miłośnikom emocji płynących z najniższych rejestrów - właśnie ten element zaskoczenia, gdy pojawia się "bonus" zjawisk niemal sejsmicznych. Dopóki w nagraniu nie ma tej substancji, Technics w bas specjalnie nie inwestuje, nie kreuje potęgi z byle czego, gra równo i grzecznie, nie wysila się i nie popisuje.
Trzeba chwilę poczekać... a na pewno się doczekamy nagrania i dźwięku, który nami potrząśnie. Można w tym dostrzec oznaki basu "subwooferowego", autonomicznego i odsuniętego od głównego nurtu dźwięków, jednak takie podsumowanie tego zjawiska byłoby niewłaściwe. Postawmy sprawę inaczej - Technicsowi udało się to, co jest nieosiągalne dla wielu, nawet najlepszych kolumn, a co jest pożądane - sięga bardzo niskich częstotliwości, przechodząc przez zakres średniego basu bez podbicia i dudnień - stąd też tak czysty obraz sytuacji w zakresie średniotonowym.
Wystarczy też posłuchać tych najniższych wstrząsów, jakie nam serwuje, aby odczytać nawet tam dynamikę i różnicowanie - to nie jest bulgot, nic się nie gotuje, tylko gra i wibruje. W gruncie rzeczy brzmienie w całym pasmie jest spójne, mimo skomplikowanej konstrukcji i rozciągnięcia układu pełna integracja pojawia się już w niewielkiej odległości od kolumn, w czym oczywiście duży udział ma przetwornik koncentryczny.
Nic nie sygnalizuje jakichkolwiek nieciągłości, chociaż wysokie tony są "podłączone" bardzo elegancko, bez najmniejszej natarczywości na przejściu ze średnicą. To może być nawet najważniejsza informacja dla tych, którzy obawialiby się rozjaśnienia - R1 nie mają ku temu żadnych skłonności.
Brzmienie ma jednak oddech i świeżość, bowiem delikatność góry pasma łączy się z jej wyśmienitą rozdzielczością. Owszem, w pewnych momentach energia mocnych uderzeń w blachy perkusji może wydawać się nieco za niska, ale już ich wybrzmienie jest wyborne, a wszelkie dźwiękowe drobiazgi pokazane wyraźnie i pieczołowicie, z dodatkiem słodyczy i specjalnego cyzelowania; w ten sposób wysokie tony nie są definitywnie neutralne, ograniczają bowiem ostrość zostają przygotowane tak, aby wzbogacać i zdobić, niekoniecznie pokazywać wszystko jeden do jednego.
Technics trzyma się takiego stylu dość konsekwentnie. Oczywiście różne nagrania wnoszą ze sobą odmienne techniki realizacji, własne problemy i specyficzne właściwości, ale klimat R1 jest odczuwalny cały czas.
Klimat ten okazuje się jednak korzystny zarówno dla nagrań wysokiej jakości, którym świetnie służy przejrzystość Technicsa, a wcale nie byłyby potrzebne rozjaśnienia, jak też słabszym, zwłaszcza takim, które gdzie indziej "szorują" niedoskonałą górą pasma. Technics wprost jej nie tłumi, ale łagodzi i swoim sposobem czyni po prostu milszą dla ucha. Wszystkiego słuchało się co najmniej przyjemnie, a niektórych nagrań z podziwem.
Technics do każdego materiału podchodził jakby z wiedzą, co jest w nim najważniejsze i najcenniejsze, co wypada wyeksponować, a co odsunąć na drugi plan. To oczywiście tylko opis wrażenia, a nie realnych zdolności jakiegokolwiek sprzętu, lecz ważny jest przecież efekt końcowy.
Jeżeli ktoś nabrał przekonania (pewnie dawno temu i najczęściej na podstawie własnych doświadczeń), że Technics to dźwięk zimny, twardy, szklisty, jaskrawy, "cyfrowy", a dzisiaj - z sobie tylko znanych powodów - chce się z takim dźwiękiem spotkać, to randez vous z R1 będzie nieporozumieniem. Jeżeli ktoś szuka high-endowego systemu, a do japońskiej marki czuje sentyment (a nie resentyment), to może łatwo połączyć przyjemne z... przyjemnym. Kto uważa słuchanie muzyki z wysoką jakością nie tylko za przyjemne, ale i za pożyteczne, może też uwzględnić pożytki.
Jak to podłączyć?
Testowaliśmy system jako całość i nie prowadziliśmy badań nad brzmieniem jego poszczególnych komponentów. Ale już wcześniej, prowadząc pomiary, stwierdziliśmy, że SU-R1 i SE-R1 współpracują jedynie przy połączeniu cyfrowym (Technics Digital Link); wtedy jednak podanie do SU-R1 sygnału analogowego powoduje wyraźne pogorszenie parametrów (mierzonych na wyjściu SE-R1). Najlepszym rozwiązaniem jest wówczas podawanie do SU-R1 również sygnału cyfrowego. W taki sposób przeprowadziliśmy część prób odsłuchowych.
Natomiast na drugim etapie podłączyliśmy się z sygnałem analogowym (z regulowanego wyjścia odtwarzacza "innej firmy") bezpośrednio do analogowych wejść końcówki mocy.
Ta nietypowa sytuacja nie jest specjalnie kłopotliwa i wcale nie wymaga "przepinania" kabli, ponieważ końcówka ma na froncie selektor wejść analogowych i cyfrowych, więc użytkownik może na stałe podpiąć źródło analogowe do końcówki (ale tylko jedno, kłopot pojawi się, gdy będzie ich więcej), a do podpiętego firmowym łączem SU-R1 podłączać tylko źródła cyfrowe (i może ich być wiele). Trzeba tylko zapomnieć o wyjściach analogowych z SU-R1, bo nie za bardzo wiadomo, do czego służą.
Andrzej Kisiel, Radosław Łabanowski