Odsłuch
Wszystkie wcześniejsze spotkania z kolumnami Avantgarde były "warte grzechu". Kosztowały sporo czasu i wysiłku, wychodziły poza schemat i działania rutynowe, ale zapewniały wyjątkowe doświadczenia i emocje, związane przede wszystkim z samym brzmieniem, ale też ze specjalnymi sposobami, jakich należało czasami użyć, aby osiągnąć maksimum, aby w pełni wykorzystać potencjał Avantgarde. I wcale nie chodziło, i nadal nie będzie chodzić, o kable i listwy sieciowe...
Zostawiamy to innym badaczom audiofilskich głębin, których mroki są dla nas zbyt groźne i nieznane. Znacznie bliżej powierzchni i zjawisk wytłumaczalnych na gruncie podstawowych praw elektroakustyki, konstrukcje Avantgarde otwierały możliwość, czy wręcz zmuszały do poszukiwania najlepszego brzmienia, poprzez samodzielne wyregulowanie filtrowania aktywnej sekcji niskotonowej, o czym więcej piszemy w innych częściach testu.
Ale na tym nie koniec - okazało się, że warto również eksperymentować ze zmianą polaryzacji sekcji średnio-wysokotonowej (względem niskotonowej). Wszystko zaczęło się od testu Avantgarde Uno Picco, kiedy od razu skoczyliśmy na głęboką wodę i poznaliśmy brzmienie, które ustawiło nową perspektywę - przynajmniej dla mnie było to odkrycie, któremu nie mogłem się oprzeć. Potem były testy kolejnych modeli - Uno, Duo - także nieformalne spotkania z innymi modelami Avantgarde i zawsze nagrodą były świetne rezultaty, chociaż wymagało to trochę pracy z zestrojeniem.
Wprowadzona w serii XD kontrola nad tym procesem, pozwalająca na ustawianie charakterystyk z miejsca odsłuchowego, nie tylko zwiększa wybór dostępnych opcji (o czym szerzej obok), ale i ułatwia wybór między nimi - nawet delikatne zmiany słyszymy wyraźnie i natychmiast, i nawet jeżeli decyzja o tym, jakie ustawienie jest najlepsze, nie musi być szybka i ostateczna, to trudno już o lepszy sposób. W teście ustaliliśmy optymalną charakterystykę w ciągu... może 15 minut.
Oczywiście słuchając dłużej, różnych płyt, o różnych porach dnia i roku, pewnie jeszcze nieraz zmieniałbym ustawienia (zwłaszcza gdy jest to tak łatwe i przyjemne), jednak dojście w bezpośrednie pobliże potencjalnie najlepszych efektów nie wymaga więcej czasu, ani nie pozostawia wątpliwości. Nie musi być tajemnicą, jakie filtrowanie wybraliśmy - przy 180 Hz, 4. rzędu, Bessela - ale proszę nie traktować tego jak ścisłej recepty, nie byłoby nic dziwnego w tym, gdyby w innych warunkach i wraz z nieco innymi upodobaniami brzmieniowymi były wybierane nieco inne ustawienia.
Nie pamiętam już, jaki poziom ustaliliśmy - ale w tym wymiarze swoboda ruchów jest jak najbardziej wskazana i nie wypada nawet niczego sugerować; przecież po to system jest elastyczny, aby z tej elastyczności korzystać, a nie pytać o jedno, idealne dla każdej sytuacji ustawienie. Kto pyta, nie błądzi, ale w tym przypadku lepiej poszukać samemu, bo podpowiedzi mogą być zwodnicze.
Skoro przećwiczyliśmy kilka opcji, to zdajmy z nich krótką relację. Z wybranym filtrem brzmienie było dynamiczne, soczyste, detaliczne, ale i dość łagodne w zakresie "górnego basu", nieprzeładowane. Można jednak sobie łatwo dogodzić i podgrzać "dolny środek", wchodząc tam z charakterystyką sekcji niskotonowej, czy to podnosząc częstotliwość filtrowania, czy też zmieniając nachylenie filtra.
Z filtrowaniem łagodniejszym (niższego rzędu) brzmienie jest trochę przybrudzone, a z filtrami 4. rzędu, lecz o wyższej dobroci (np. Butterwortha), pojawia się twardość i przewaga wyższego basu (nad niższym). Lekkie podniesienie częstotliwości filtrowania sekcji niskotonowej, np. do 200 Hz, przy zachowaniu filtra 4. rzędu Bessela, pozwoli delikatnie, ale zauważalnie wzmocnić np. dolne partie męskich wokali, dodać całemu brzmieniu masy, bez specjalnych skutków ubocznych, chociaż najlepsza przejrzystość i szybkość wiąże się jednak z dobrym wyrównaniem i brakiem "podrasowania".
Dobre zestrojenie było i jest podstawą właściwego działania Avantgarde; teraz łatwiej to przeprowadzić i osiągnąć brzmienie, które, jak sądzę, niewielu pozostawi nieczułymi. Mniej będzie nieporozumień i sytuacji, gdy ludzie nie doceniają Avantgarde z powodu ich niewłaściwego zestrojenia.
Temu służy technika generacji XD, a nie zmianie charakteru Avantgarde. Dla mnie pozostają one tym, czym były wcześniej - źródłem dźwięku o niesamowitej naturalności i "prawdziwości", niesionej głównie przez dynamikę, nieosiągalną w przypadku kolumn z "konwencjonalną" techniką i "cywilizowanymi" gabarytami, w których nie ma miejsca na tuby o średnicy ponad pół metra.
Od razu jednak zapala się żółte światło - w jaki sposób i w jakim stopniu spodziewane tubowe podbarwienia, zniekształcają dźwięk? Nie urodziłem się jako miłośnik tub, a spotkania z konstrukcjami tubowymi czy choćby wykorzystującymi pojedyncze przetworniki tubowe, wcale nie przekonywały mnie do tej techniki.
Nie stałem się też sentymentalny i nie próbuję za pomocą tub przenieść się do przeszłości. Wreszcie nie potrzebuję do szczęścia tub jako rozwiązania o wysokiej efektywności - nie siedzę we wzmacniaczach lampowych Sigle-Ended.
Nie było więc żadnych skłonności i taryfy ulgowej, wręcz przeciwnie - Avantgarde naprawdę musiały zagrać kapitalnie, abym uwolnił się od pewnych uprzedzeń i ostrożności, i to do tego stopnia, aby osobiście "przesiąść się" na takie kolumny - które nie należą też do najłatwiejszych do zaakceptowania przez płeć piękną.
Wielkie tuby mogą się spodobać, ale dopiero wtedy, gdy docenimy ich brzmienie; wprowadzenie ich na salony wymaga determinacji i głębokiego przekonania, że warto. Kiedy to usłyszymy, to zrozumiemy, że bez wielkiego kapelusza nie byłoby wielkiego brzmienia, przecież nikt nie wymyślił tego na pokaz. I nie ma mowy o sugestii - ten dźwięk ma oczywisty, obiektywny "wykop", energię, swobodę, obszerność, jakiej nie da się wykreować z "normalnych" kolumn.
Dobrze zrównoważona charakterystyka zaświadcza, że nie jest to manipulacja oparta na eksponowaniu jakiegoś podzakresu, która zresztą nie mogłaby się udać w takim stopniu... Słychać, że dobrze zestrojone Avantgarde Acoustic Duo XD - grają pod względem tonalnym zupełnie poprawnie, nawet równiej niż wiele innych kolumn, niezależnie od ceny.
Jak wspomniałem, można sobie "dopalić" dolny środek, pogrubiając głosy, dając wielu instrumentom specjalną, już ponadnaturalną, nawet monstrualną moc... Ale i bez takiego majstrowania dźwięk będzie wspaniale nasycony - potężny nie tylko basem, lecz całym obrazem.
Średnica potrafi zagrzmieć, uderzyć, błysnąć, potrafi wszystko; zawsze będzie żywa, na tyle jednak, na ile płynie to z nagrania. Nie dokuczały mi żadne podbarwienia, co nie znaczy, że ich w ogóle nie ma - bo są zawsze i wszędzie... Są jednak wplecione w akcję tak dynamiczną, a zarazem brzmienie zrównoważone, że w ogóle nie ma nad czym deliberować.
Wysokie tony błyszczą rewelacyjną rozdzielczością, w której zmieszczą się różne wybrzmienia i odcienie, zarówno ostre szpilki, jak i delikatne muśnięcia. Avantgarde Duo XD nie będą łagodziły i zaokrąglały, pokażą cały detal szybko i dobitnie, ale w tym samym zdaniu trzeba podkreślić - szukanie w tym tubowej agresywności nie ma sensu, góra jest czysta, wolna od pogwizdywania, syczenia, a nawet podkreślania sybilantów.
Zwróciłem uwagę na przejście między średnicą a górą - przebiega ono bez asekuracji, nie ma tutaj "cieniowania", ale nie ma też nerwowości i jazgotliwości. W zasadzie w żadnym nagraniu nie odczułem, że potrzebna byłaby jakakolwiek korekta charakterystyki, chociaż od czasu do czasu... gdyby pojawiła się odrobina aksamitności, mielibyśmy jeszcze bogatszy bukiet. Miękkości i słodyczy Avantgarde Acoustic Duo XD trochę żałują, ale chodzi tutaj raczej o dodatki, które ewentualnie wprowadzają inne głośniki, niż o składniki samego nagrania - tutaj trudno czepiać się jakichkolwiek niedociągnięć.
Bas jest niespożyty; taki potencjał nie jest czymś rekordowym w skali absolutnej, najlepsze subwoofery aktywne dają sobie radę z najniższymi częstotliwościami i wysokimi poziomami ciśnienia, również wiele referencyjnych kolumn pasywnych, jak np. najnowsze B&W 800 D3, potrafi oddać podobną porcję energii... o ile zostanie ona dostarczona z zewnętrznego wzmacniacza o "odpowiedniej" mocy i jakości.
Tutaj taki wzmacniacz (dwie końcówki mocy) dostajemy w komplecie, zintegrowane w aktywnej sekcji niskotonowej, co zostało już oczywiście wspomniane w opisie konstrukcji, a w relacji z odsłuchu pozostaje tylko potwierdzić, że cały system ma możliwości, których granic w normalnym odsłuchu, nawet w bardzo dużym pomieszczeniu, raczej nie poznamy.
Avantgarde Acoustic Duo XD uczciwie zapracowało na swoją nazwę; nawet wśród firm najbardziej renomowanych i zaawansowanych jest liderem w promowaniu specjalnego rozwiązania. Rynkowy sukces jest hamowany kilkoma czynnikami marketingowymi - cenami, wyglądem, uprzedzeniami względem tub, słabym rozpoznaniem obiektywnych zalet Avantgarde w środowisku audiofilskim; jednak od strony techniki i brzmienia firmowa koncepcja i jej realizacja są doskonałe.
Andrzej Kisiel