Odsłuch
Chociaż wielkość, cena i wszelkie atrybuty jakości lokują kolumny Focal Scala Utopia Evo w high-endzie, na pułapie, na który nie dociera wielu nawet bardzo renomowanych producentów, to przecież nie jest to jeszcze model najlepszy w ofercie Focala, co uruchamia domysły: na czym ma polegać brzmieniowa "wyższość" modeli jeszcze droższych, których jest nawet kilka (Maestro, Stella, Grand)?
Opis brzmienia Scali rozpoczynam więc dość nietypowo i ryzykownie - zamiast chwalić same Scale Evo, szukam problemów i zadaję pytanie, na które nie znajdziemy prostej odpowiedzi. Ale nie jest to zupełnie ślepy zaułek, bowiem właśnie brzmienie Scali Evo, jak też znajomość modeli poprzedniej serii, czyni tę kwestię ważną, nie tylko teoretycznie, ale i praktycznie. W dodatku testując Scalę Evo, mogłem ją porównać do Sopry 3, a więc modelu, który znajduje się bezpośrednio poniżej (w hierarchii konstrukcji wolnostojących Focala).
We wrześniu zeszłego roku słuchałem w siedzibie Focala m.in. kilku Utopii, na pewno Scali i Maestro (oczywiście poprzednich wersji). Prowadzący prezentację nie ukrywał, że ich brzmienia wcale nie są ułożone wedle tego samego szablonu; czy celowo, czy przypadkiem, każda Utopia gra nieco inaczej, a różnice wcale nie sprowadzają się do tego, że większe modele dają więcej basu i więcej potęgi. Już wtedy Focal Scala Utopia Evo brylowała soczystym, wyeksponowanym basem, jakby ona była predestynowana do ustawienia w największych pomieszczeniach, daleko od ścian.
Z kolei Maestro dawało najmocniejsze brzmienie środka, basu oczywiście też nie brakowało, jednak nie był on wcale najważniejszy; całe pasmo miało nadzwyczajną dynamikę, Maestro dawały czadu, trochę studyjnie, trochę estradowo, podczas gdy Scala Evo miała więcej mięcha, odrobinę miękkości, ale i blasku.
Nowej kolumny Focal Scala Utopia Evo słuchałem w zupełnie innym miejscu i czasie, ale pewne jest, że gra inaczej, bardziej gładko, czyściej w zakresie wysokich tonów, ale i ona basu nie żałuje, a jest on pod każdym względem wyśmienity; pojawia się efekt znany tylko z najlepszych konstrukcji, wyposażonych w duży głośnik niskotonowy - jest szczególna moc, wibracja, którą trudno osiągnąć za pomocą mniejszych głośników.
Może to autosugestia, bo skrupulatna analiza parametrów nie potwierdza takiej opinii, teoretycznie odpowiednia liczba mniejszych przetworników o "wyżyłowanych" parametrach jest zdolna osiągnąć dowolną charakterystykę, nie zostawiając dużym "garnkom" monopolu na zdrowy bas, jednak ze Scali Evo wydobywały się dźwięki, które kojarzymy właśnie z takimi konstrukcjami. Próbując to jakoś uporządkować, można stwierdzić, że występuje połączenie cech, które zwykle są ze sobą w konflikcie - dobra konturowość i pewna miękkość.
Ta druga jest zwykle przejawem osłabienia kontroli, poluzowania, chociaż może być atrakcyjna i przyjemna, to z audiofilskiego punktu widzenia nie chcemy jej w zamian za dynamikę i dokładność; to jednak oznacza często twardość i żylastość, bas jest formalnie prawidłowy, nawet imponujący, lecz w charakterze jednostajny i męczący. Kolumny Focal Scala Utopia Evo nie mają takich problemów, odkrywają szeroką panoramę basu, ich repertuar jest bardzo bogaty, chociaż największe wrażenie robią "zejścia", jakie zdarza się słyszeć bardzo rzadko, nawet z najlepszych subwooferów.
Czytaj również: Czy wąska obudowa kolumny jest akustycznie najkorzystniejsza?
Tutaj jest kolejna zagadka, bowiem zmierzona charakterystyka Scali wcale nie sięga "liniowo" do 20 Hz czy nawet 30 Hz, co potrafią subwoofery aktywne; nie chodzi więc o samo zejście, ale o dynamiczną swobodę, jaka temu towarzyszy - to właśnie oznacza różnorodność, jakiej w tym zakresie częstotliwości zwykle nie słyszymy; siła basu Scali Evo może mieć w sobie twardość i miękkość, soczystość i suchość.
Taka wszechstronność w odtworzeniu nie tyle samego basu, ale i instrumentów basowych, wymaga też odpowiedniej kontynuacji w zakresie średnich częstotliwości, koherencji i zgrania; chociaż obfitość basu ze Scali Evo trzyma środek ciężkości dość nisko, to wybrzmienia definiujące charakter muszą być na swoim miejscu, dzięki czemu z łatwością czytamy różne rodzaje gitar basowych, nawet bas elektroniczny okazuje się mieć różne oblicza.
Czasami nawet dość dobrze słychać basowy "klang" z kolumn znacznie mniejszych, które nie ciągną ze sobą ciężaru najniższych częstotliwości; te z kolei zwykle pogarszają klarowność, choćby dlatego, że bez względu na "szybkość" samych kolumn i całego systemu, praktycznie zawsze wzbudzają się rezonanse w pomieszczeniu.
Zdarza się jednak, że jakimś sposobem rezonanse pomieszczenia nie zamulają dobrze rozciągniętego basu... cudów nie ma, pomieszczenie nie może reagować "inteligentnie", jednak gdy system, a zwłaszcza kolumny, działają z wysoką dynamiką, dominuje ona w ogólnym wrażeniu, i mimo że nie rozwiązuje problemów z pomieszczeniem, to przynajmniej je "przykrywa".
Inne, zwłaszcza bardziej precyzyjne wyjaśnienia tego fenomenu, są też mile widziane. Może jednak... a nawet na pewno, charakterystyka Scali wcale nie sięga ekstremalnie nisko, jak w subwooferach aktywnych. W takim razie to dynamika, gwarantująca zarówno konturowość, zróżnicowanie, jak i potęgę, sugeruje zejścia do granicy pasma, podczas gdy przy 20 Hz spadek wynosi już ok. 20 dB.
Tak czy inaczej, ten bas robi wrażenie, służy doskonale wszelkiej muzyce, a także dokładnemu poznawaniu efektów i dźwięków, które gdzie indziej są tylko cieniami, smugami, pomrukami, albo nie ma ich wcale. Jest go dużo, a regulacja wpływa na poziom w bardzo delikatnym stopniu, i tylko w podzakresie "wyższego" basu.
Brzmienie kolumn Focal Scala Utopia Evo jest nieodwołalnie "ukonstytuowane" na niskich rejestrach, nie ma tu żadnych niedomówień, dedykacja jest jasna, zresztą zgodna z oczekiwaniami zdecydowanej większości potencjalnych klientów. Gdyby "takie" kolumny (cena, wielkość), pozostawiały jakieś niedomówienia w tym zakresie, zachowywały się powściągliwie czy nawet "poprawnie", byłby to po prostu błąd.
Wysokie tony są mniej ekspansywne, utrzymane w równowadze ze średnicą (to właśnie daje niskim tonom oczywiste fory), ale dają kapitalny wgląd w nagranie, są definitywnie klarowne i rozdzielcze, właśnie w takiej formie i w takim natężeniu optymalne - nie musiały zostać ani trochę wyeksponowane, aby muskać, błyszczeć, a kiedy trzeba, nawet zaiskrzyć.
Mają przy tym swoistą soczystość i plastyczność, każdy najdrobniejszy dźwięk ma kształt i nasycenie, co też wiąże się z doskonałym różnicowaniem, wybrzmienia nie uciekają zbyt szybko w eteryczność, można je łatwo śledzić, nawet gdy są bardzo ciche; mikrodynamika jest wspaniała, tym bardziej, że cały czas towarzyszy nam moc niskich częstotliwości - jednak nie moduluje ona żadnych dźwięków z zakresu średnio-wysokotonowego, tylko je tonalnie wspiera.
Profesjonalny spokój, precyzja i chłód wysokich tonów jest w dodatku w pełni komfortowy, nie wprowadza nadmiernej metaliczności, rozjaśnienia ani "dzwonienia". Takie zestrojenie - którego celem nie była może nawet pryncypialna, techniczna liniowość, co właściwe proporcje, czytelność i naturalność - wcale nie zawsze przynosi podobnie udane rezultaty.
Utrzymywanie wysokich tonów w jednym szeregu ze średnicą, w sytuacji gdy nie mają one aż tak wysokiej rozdzielczości, bogatej barwy i zapasu dynamiki, często kończy się przymatowieniem, brzmieniem formalnie prawidłowym, lecz "niedopieszczonym", mało efektownym i mało przekonującym.
Konstruktor Scali, dysponując tak wybornym głośnikiem wysokotonowym, nie miał dylematu, czy stroić pod kątem neutralności opartej na liniowości, czy subiektywnej wyrazistości, "otwarcia". Uzyskał jedno i drugie.
Średnica jest ponownie bardzo dokładna, czysta, gładka i w zasadzie bez żadnych naleciałości, które można by łatwo namierzyć. To również kwestia strojenia, wedle którego unika zarówno krzykliwości, jak i przytłumienia.
Nie jest to prezentacja gorąca, potężna, bardzo bliska, niosąca szorstkie faktury, ani też elektryzująca i przenikliwa, jednak sposób, w jaki Focal Scala Utopia Evo odtwarza chociażby wokale, pokazuje jej najwyższe kompetencje; były one wolne od jakiegokolwiek "akcentowania" (dodawanego przez głośnik) i tak zróżnicowane, jakby... grane przez różne głośniki. Raz mocne, podlane sosem, innym razem cienkie, kontrastowe lub spłaszczone...
Czytaj również: Jak należy ustawić zespoły głośnikowe względem miejsca odsłuchowego?
Warto było posłuchać więcej materiału, żeby nie wyciągać przedwczesnych wniosków, bo ten głośnik potrafi w specjalny sposób wydobyć specyfikę nagrania. Nie wyostrza problemów (w czym również duża zasługa elegancji wysokich tonów), jednak w uprzejmy sposób pokaże wszystkie klimaty, bo nie chodzi tu tylko o "detale" sensu stricte, lecz o wszelkie różnice - dynamiki, barwy, wielkości instrumentów, akustyki studia (lub jej całkowitego braku) itp.
Czego Scale Evo nie potrafią? Nie zajmują się "czarowaniem" ani "odczarowywaniem"; swoją dynamiką, detalicznością i basem potrafią zdziałać bardzo wiele, jednak nie przyprowadzą nam do domu muzyki bardziej żywej i naturalnej, niż... udało się nagrać.
Poprzednią wersję Scali testowaliśmy ponad osiem lat temu. Napinanie się na szczegółowe wnioski co do różnic, które miałyby wynikać z porównania obecnego brzemienia i wspomnień o tamtym... byłoby przecież fantazjowaniem.
Niewiele upoważnia do snucia choćby domysłów, odpowiedzialnie można tylko stwierdzić, że obydwie wersje trzymają się tej samej ogólnej koncepcji i profilu. Gdy patrzymy na zmierzone charakterystyki (przetwarzania), widzimy pewne różnice, które na pewno mają jakieś przełożenie na brzmienie, i taka analiza ma nawet solidniejsze podstawy.
Mimo że od samego odsłuchu oczekujemy ostatecznej weryfikacji wszelkich różnic, to często takie oczekiwania są zbyt daleko idące, a wychodzenie im naprzeciw oznacza konfabulację, świadomą lub podświadomą, chęć usłyszenia i opisania wszystkich cech za wszelką cenę. Tymczasem w takich sytuacjach... pytaniem prostym i oczywistym jest: Czy Scala Evo brzmi lepiej (od poprzedniej Scali), skoro kosztuje o 40% więcej? Brzmi lepiej, ale o szczegółach trudno mówić bez bezpośredniego porównania obydwu wersji.
Która redakcja podejmuje tego rodzaju wysiłki? Postawmy sprawę uczciwie - w praktyce żadna, chociaż każda napisze, że brzmienie nowej jest dwa razy lepsze, bo takie jest oczekiwanie wszystkich, i nikt nie będzie zadawał kłopotliwych pytań na temat metody ustalenia tej "lepszości"; w końcu eksperci pism specjalistycznych mają mieć nie tylko "złote uszy", ale też genialną pamięć, zdolność kojarzenia, wnioskowania i przewidywania skutków wszelkich kombinacji; ponadto umiejętność barwnego i przekonującego opisania swoich wrażeń, zwłaszcza tych najlepszych.
Brzmieniowa rzeczywistość jest bardziej skomplikowana i trudniejsza do uchwycenia, więc w relacjach jest upraszczana, a zarazem ubarwiana. W ten sposób jest jednak "podretuszowana" pod kątem dowodzenia, że nowa konstrukcja weszła na wyższy poziom jakości. Czy jednak w ogóle musiała? W ciągu prawie dziesięciu lat obecności na rynku cena poprzedniej Scali nie uległa zmianie (w teście sprzed ośmiu lat odnotowaliśmy taką cenę, jaka obowiązuje jeszcze dzisiaj).
Z "ogólnoekonomicznego" punktu widzenia nie byłoby jednak nic dziwnego, gdyby - biorąc pod uwagę inflację - zdrożała w tym czasie o co najmniej 50% (w tym okresie kurs euro w zasadzie się nie zmienił, więc nie mamy problemu z rozróżnianiem, czy mówimy o cenie "tam", czy "tutaj").
Na rynku audio (i nie tylko) panuje jednak taki zwyczaj, że ceny na określony model urządzenia się nie podnosi (zdarza się to bardzo rzadko) z oczywistego powodu - byłoby to bardzo źle przyjęte przez klientów i gwałtownie zatrzymałoby sprzedaż.
W przypadku urządzeń high-endowych, których "życie" jest dość długie, cenę kalkuluje się więc "z zapasem", aby wytrzymała przez ładnych kilka lat, a kiedy przestaje być opłacalna, wprowadza się model nowy (lub przynajmniej odnowiony), jednocześnie droższy, z założenia lepszy, a lepszy, bo przecież droższy...
Żarty na bok, faktycznie może być lepszy, i to przy podobnych kosztach, jakie wiązały się z produkcją modelu poprzedniego (w momencie jego wycofywania; tylko utrzymanie kosztów w ryzach, chociaż cena sprzedaży rośnie, oznacza przywrócenie opłacalności).
Nowe przetworniki nie muszą być droższe w produkcji od poprzednich, a mogą być lepsze właśnie na skutek zastosowania nowych rozwiązań; mimo że powoli, to jednak technika głośnikowa posuwa się do przodu, również w zakresie wzornictwa: nowe projekty czy choćby nowa kolorystyka będzie lepiej odpowiadać aktualnej modzie. Nowa kolumna Focal Scala Utopia Evo jest lepsza od poprzedniej, ale czy w aż takim stopniu, w jakim różnią się ich ceny?
Zakup "starej" w tym momencie jest wyborem bardzo racjonalnym, chociaż emocje ciągną do nowego modelu. Ważąc wszystkie racje, po nowej Scali Evo można oczekiwać wiele; jeszcze więcej niż po dawnej. Nie rozpędzałbym się jednak do stwierdzeń, że "dopiero teraz...", "wreszcie...".
Oczywiście, za 140 000 zł "mamy prawo" oczekiwać rewelacji i produktu bez skazy, jednak to takie samo prawo, jak prawo do odebrania nagrody na prezentacji ciepłych kołder i cudownych garnków - my mamy prawo, a organizator nie ma obowiązku... wręczyć nam żadnej nagrody. Niemało jest produktów luksusowych i co najmniej kontrowersyjnych.
Kolumny Focal Scala Utopia Evo wyglądają i grają tak, że naprawdę nie ma się czego czepiać. Zawsze można szukać czegoś specjalnego, wyjątkowego, po prostu czegoś innego niż poważne, solidne, uniwersalne kolumny, czegoś jeszcze większego albo czegoś mniejszego... Utopie Scala nie są, rzecz jasna, kolumnami "dla każdego", zarówno ze względu na cenę, jak i na wielkość.
Kto jednak ma taki budżet i pomieszczenie przynajmniej 30-metrowe, będzie się musiał nieźle nachodzić, aby znaleźć coś równie porządnego. Porządnego? Za taką kasę? Otóż to, w high-endzie dużo jest produktów fantastycznych i luksusowych, ale akustycznie nieporządnych. Scala Evo ma w sobie zarówno fantazję, luksus, jak też techniczną i akustyczną rzetelność na najwyższym poziomie.
Andrzej Kisiel