Nie wszyscy wiedzą też, po co w ogóle kupować takie maleństwa, skoro za podobną cenę, a nawet taniej, można nabyć co najmniej "pełnowymiarowe" monitory, które wykażą się wyższą efektywnością i lepszym basem.
Są jednak miłośnicy takich zabawek, a zawsze można liczyć na przychylność większości anglosaskich recenzentów, którzy z patriotyzmu i sentymentu do dawnych dokonań brytyjskiego przemysłu głośnikowego, o oceny możliwości minimonitorów zastosują specjalną taryfę, założą na swoją percepcję specjalny filtr, przez który słychać będzie głównie piękną średnicę.
Ale i w innych częściach świata idea swoistego "samoograniczenia" i minimalizmu - nie tylko technicznego, ale i brzmieniowego - pada na podatny grunt, zwłaszcza gdy ma nobilitującą metkę "designed and manufactured in UK". Mimo to gospodarka Wysp tonie…
Monitor Spendor SA-1 nie należy do żadnej serii - jest prezentowany jako samodzielna jednostka, chociaż można ją traktować jako uzupełnienie dwóch konstrukcji wolnostojących serii A - wykonanych już mniej luksusowo.
Skrzyneczka Spendora SA-1 jest perfekcyjna i bardzo tradycyjna - prostopadłościenną obudowę ze wszystkimi krawędziami "na ostro" wykończono fornirem zebrano i polakierowano na wysoki połysk. Pozostałe dwie dostępne wersje to wenge (ale już nie na wysoki połysk) i lakier fortepianowy. Skrzyneczka ma objętość ok. pięć litrów - znacznie mniej niż obudowy innych onitorów tego testu.
Pierwszym powodem tego jest zastosowanie mniejszego głośnika nisko-średniotonowego, drugim - systemu z zamkniętą obudową. Dzisiaj to jeden z nielicznych przykładów takiej obudowy, która w przeszłości, wśród małych konstrukcji, miała znacznie silniejszą pozycję.
Ale w tradycji Spendora, podobnie jak kilku innych "starożytnych" firm brytyjskich, jest właśnie taka konstrukcja, wywodząca się z LS3/5.
Czasami powraca idea lat 70. - małego, zamkniętego, monitora "bliskiego pola", adresowana głównie do miłośników dawnej brytyjskiej szkoły brzmienia, w której pierwszoplanowana rola tonów średnich i oszczędne dawkowanie skrajów pasma było świadectwem najwyższego wyrafinowania.
Spendor SA-I - głośniki
Prawa fizyki nie zmieniły się od tego czasu w ogóle, a technika nie aż tak bardzo, aby głośnik nisko-średniotonowy z membraną o powierzchni niecałych 100 cm2 w obudowie zamkniętej o objętości 5 litrów mógł wytwarzać bas porównywalny z możliwościami choćby kilkunastolitrowych monitorów bas-refleks z głośnikami o powierzchni drgającej ok. 150 cm2.
Spendor od lat produkował własne przetworniki nisko-średniotonowe, importując tweetery od producentów skandynawskich (Scan-Speak, Vifa, Seas). Wydaje się, że w Spendorze SA-1 obydwie jednostki pochodzą od Seasa - najbardziej charakterystyczny jest kosz, natomiast półprzezroczysta membrana, spotykana w głośnikach Seasa, od dawna występuje również w głośnikach Spendora.
Wraz z tekstylną kopułką widzimy typowy dla Spendora zestaw materiałów membran; firma ta chyba nigdy nie sięgnęła po membrany metalowe, ani w obrębie nisko-średniotonowych, ani wysokotonowych, niewzruszona eksperymentami innych firm brytyjskich w tym zakresie.
Maskownica trzyma się dzięki miniaturowym magnesom, schowanym w przedniej ściance pod fornirem - dzięki temu po jej zdjęciu front nie jest zeszpecony czarnymi brodawkami uchwytów na kolce. Patrząc na Spendora SA-1, trudno na pierwszy rzut oka zachwycić się relacją jakości do ceny. Trudno też się do czegoś przyczepić - poza tym, że są małe. Ale takie miały być...
Odsłuch
"Spendor SA-1 to najbardziej muzykalny i przejrzysty głośnik, jaki kiedykolwiek został stworzony przez Spendora..." - to jeszcze nie początek właściwego testu odsłuchowego, ale pierwsze zdanie z firmowej prezentacji.
Wobec tak jednoznacznej deklaracji nie ma już chyba potrzeby cytować jej dalszego ciągu i pozostaje mieć nadzieję, że inne kolumny Spendora mają choć część zalet SA-1. Bardziej na serio można stwierdzić, że oto jesteśmy na tropie chyba najważniejszego - w audiofilskich sferach - znaczenia pojęcia "muzykalności".
Tam, gdzie nie można mówić o zaletach bardziej wymiernych - dynamice, rozciągnięciu basu, itp. - do osiągnięcia których potrzebne są poważniejsze środki, mówiąc w uproszczeniu większe konstrukcje, tam ostatnią redutą, którą da się bronić do upadłego - bo na jakiej podstawie można zaprzeczyć, że jest inaczej - jest muzykalność.
Spendor SA-1 są najmniejszymi konstrukcjami w tym teście - różnica wyraża się nie w kilku centymetrach, ale w objętości ok. dwukrotnie mniejszej niż średnia pozostałych modeli.
Wszystkie pozostałe nitory obydwu części testu miały: 17-18 cm głośniki nisko-średniotonowe, których powierzchnia membran wynosi ok. 150 cm2, podczas gdy redukcja średnicy kosza do 14-15 cm oznacza spadek powierzchni znacznie poniżej 100 cm2. W dodatku 14-cm głośnik pracuje tu w obudowie zamknięte.
Konstruktor SA-1 chyba ogóle zrezygnował z solidnego przetwarzania niskich częstotliwości. Mimo to udało się wydobyć całkiem sporo basiku, bo jeśli obniży się efektywność w zakresie średnio-wysokotonowym, to można ustalić taki kształt charakterystyki i takie proporcje, że nawet cichy w skali bezwzględnej bas wypłynie na powierzchnię.
SA-1 ustawione dość daleko od ściany prezentowały dobrą równowagę, z wypełnieniem niskich rejestrów zapewniających naturalność i komfort - nie było problemu zbytniej lekkości, niedoważenia ani tym bardziej rozjaśnienia.
Muzyka rozgrywa się w ograniczonej skali dynamicznej, ale słabość niskich tonów nie jest tu najdotkliwszym ograniczeniem, a raczej to, że maskowanie ich słabości, powoduje jednocześnie przytłumienie zakresu tonów wysokich.
Brzmienie jest więc zrównoważone i kompletne, ale na kompaktową miarę - nie mając potencjału w zakresie niskich tonów, nie ma też swobody również w zakresie wysokich.
Jest tu w pełni świadome działanie - oczywiście nie sam tweeter postanowił grać cicho, lecz konstruktor szukał punktu ciężkości całego brzmienia tam, gdzie znajduje się ono w większych konstrukcjach. Wraz z powstrzymaniem skrajnych zakresów oznacza to mocno zaznaczoną rolę średnicy - ale i tu nie należy liczyć na jakiś wielki spektakl dynamiki i rozdzielczości.
Wielkość instrumentów też ulega redukcji, pozorne źródła są bardzo gustownymi i dość dokładnymi "modelami", miniaturkami. 14-cm głośnik, obciążony przecież zadaniem przetwarzania niskich częstotliwości, męczy się już przy średnich poziomach głośności, zanieczyszczając również tony średnie.
Mimo to, są one mocną stroną brzmienia SA-1, zwłaszcza oceniane pod kątem naturalności barwy i plastyczności. Nie pojawia się w nich syntetyczność ani tym bardziej kliniczność.
Do najkrótszego opisu charakteru średnicy, a może i całego brzmienia, użyłbym słowa "przydymione". Nie zafascynuje to zwolenników grania szczegółowego czy choćby wyrazistej przejrzystości, ale właśnie dzięki temu trudne do obejścia ograniczenia w dynamice niskich tonów są przynajmniej częściowo maskowane, nie kontrastują z jaskrawością wyższych zakresów.
Wokale odtwarzane są z wielką kulturą, delikatnością, zrównoważeniem - przy ograniczeniu skali sama tonacja jest bardzo naturalna, z wypełnionym niższym podzakresem i zaokrąglonym, wycieniowanym przedziałem "presence".
Emocjonalność przekazu jest jednak umiarkowana, słuchacz musi wykazać się własną wrażliwością i pozytywnym nastawieniem, aby dobrze ocenić taką powściągliwość i poddać muzykę interpretacji. Spendor SA-1 nie będzie jej niczego dodawał, ani tempa, ani blasku, ani nawet nadzwyczajnego ciepła.
Brzmienie to można komplementować za spójność, "analogowość" (bez podgrzania), akustyczną naturalność, dowartościowanie roli tonów średnich, brak ostrości i mechaniczności, ewentualnie za przynależność do klasycznej brytyjskiej szkoły brzmienia, czego wcale nie można powiedzieć o większości współczesnych monitorów, sygnowanych markami wywodzącymi się z Wysp.
Koncepcja konstrukcji i brzmienia SP1 przypomina legendarny monitor BBC LS3/5a, więc jeżeli jest on dla kogoś obiektem westchnień, to przy wszystkich swoich ograniczeniach SA-1 w jakimś stopniu - na pewno największym wśród testowanych monitorów - przywołuje tamte klimaty.
Nie ma też w nich niczego ekstremalnego, bardzo specyficznego, co mogło urazić i odrzucić, ale dla wielu "przypadkowych" słuchaczy dźwięk z SA-1 będzie zbyt kruchy, mało efektowny i po prostu nieprzekonujący do wydania 5000 zł.
Pięknie wykonany, niby klasyczny, a przecież w swojej brzmieniowej skromności trochę perwersyjny minimonitorek - dla kolekcjonerów, smakoszy i snobów. Firma Spendor znajduje się mniej więcej tam, gdzie była wiele lat temu - ze swoim miejscem produkcji, techniką, brzmieniem. I cenami.
Zamknięty kompakt
W przeszłości wyjaśnialiśmy już różnicę między mylonymi pojęciami "obudowa zamknięta" i "kompakt". SA-1 jest rzadkim przykładem ilustrującym tę kwestię tak dobrze. W dalekiej przeszłości większość kolumn miała obudowy bas-refleks, a pierwsze - zamknięte - pojawiły się w ramach małych konstrukcji.
Małych, a więc z angielska "kompaktowych". Skojarzenie zamkniętego i małego utrwaliło się, zwłaszcza w Polsce, gdzie Tonsil oznaczał zespoły głośnikowe z obudową basrefleks literką "B", a z obudową zamkniętą literką "C" - co odnosiło się do "Closed", lecz ludzie czytali to częściej jako "Compact".
Być może sam producent rozpędził się gdzieś i pisał o obudowie "kompaktowej" lub "typu kompakt". Z czasem, wraz z doskonaleniem głośników, wyposażanych w silniejsze układy magnetyczne i zawieszenia przygotowane do dużych amplitud, a także wraz z lepszą znajomością sztuki strojenia obudów bas-refleks, zawładnęły one również małymi, podstawkowymi konstrukcjami - widać to choćby w kolejnych odcinkach testu "monitorów", z wyjątkiem najmniejszego Spendora, choć i wśród takich maleństw dominują obudowy z otworem.
Wielu użytkowników nigdy by jednak nie nazwało żadnego z tych monitorów "kompaktem", gdyż przeszkadza im w tym właśnie bas-refleks, który dzisiaj nie ma już z tym nic wspólnego.
Nie wdając się w niuanse można stwierdzić, że obudowa bas-refleks pozwala zwiększyć efektywność w zakresie basu - a tym samym albo podkreślić ten zakres częstotliwości, albo ustalić wyższą efektywność całego zespołu; dobrze dostrojony bas-refleks z odpowiednim głośnikiem potrafi też grać nisko, dynamicznie i dokładnie, więc w sumie daje zestaw cech, które w uszach większości słuchaczy wygrywają z bardziej subtelnymi zaletami obudowy zamkniętej.
Ta oferuje teoretycznie lepszą charakterystykę impulsową, która pozwala na większą precyzję w zakresie basu, ale niekoniecznie subiektywnie odbieraną dynamikę; jednak z tego względu, jak również na skutek generalnie niższego poziomu basu, konstrukcje z obudową zamkniętą lepiej znoszą przysunięcie do ściany, które zwiększa natężenie niskich tonów a także wzmacnia fale stojące w pomieszczeniu.
Z obudową zamkniętą, nawet w takich warunkach, jesteśmy w stanie utrzymać bas pod dobrą kontrolą, dlatego też na wyposażeniu wielu konstrukcji bas-refleks coraz częściej znajdują się zatyczki