Jeszcze większą egzotyką są kolumny pracujące w układzie otwartej odgrody - dipola akustycznego. Rządzą nimi te same prawa fizyki, a jednak można powiedzieć kolokwialnie, że rządzą się one swoimi własnymi prawami.
Wymagają stosowania jak największych głośników niskotonowych, o jak najwyższej efektywności początkowej, gdyż na skutek bardzo niskiej sprawności odgrody w zakresie najniższych częstotliwości, w ostatecznym rozrachunku zostanie ona zredukowana do standardowego poziomu.
Kolumny z otwartą odgrodą, w ciągu kilkunastoletniej historii "Audio", testujemy dopiero po raz trzeci, a w rankingu firm wybijających się ponad przeciętność tak ambitnymi konstrukcjami przoduje firma Jamo.
Prawie dokładnie trzy lata temu, w maju 2006 roku, opublikowaliśmy test pierwszych dipoli Jamo - R909 - które firma postawiła na szczycie swojej oferty, tak jak kilkanaście lat wcześniej Oriele.
W zeszłym roku okazało się jednak, że tym razem flagowiec nie będzie do końca swoich dni samotny – obok niego stanął nieco mniejszy model R907. Otwarta odgroda zdobyła więc mocną i prestiżową pozycję w ofercie Jamo. Czy ma jednak szansę, aby z biegiem czasu pojawiać się w coraz tańszych konstrukcjach?
Taki mechanizm jest znany z działań wielu firm, ale prawdziwej otwartej odgrodzie będzie trudno udać się w drogę do modeli niskobudżetowych, właśnie z powodu konieczności stosowania dużych głośników niskotonowych, a także ze względu na bardziej przyziemne oczekiwania klientów na rynku urządzeń popularnych. Już choćby ze względu na swoją wielkość, dipol to propozycja ekstrawagancka - dla indywidualistów.
Jamo na głęboką wodę
Z dipolami tworzącymi serię referencyjną Jamo skoczyło na głęboką wodę, jakby chcąc dobitnie zademonstrować, że choć znane jest głównie z zagęszczenia produktów nisko- i średniobudżetowych, to jej konstruktorzy są zdolni do zaprojektowania kolumn ideowych i bezkompromisowych, a firma wyprodukuje je z jakością właściwą najdroższemu i najbardziej ekskluzywnemu hi-endowi.
A przecież ani R909, ani tym bardziej Jamo R907 nie są kosmicznie drogie – te drugie z ceną znacznie poniżej 30 000 zł są według mnie, już tylko od strony "wartości postrzeganej", najbardziej atrakcyjną propozycją w swojej klasie cenowej.
Zresztą powtarza się sytuacja z niższych pułapów cenowych - praktycznie każda pozycja Jamo, jaką testowaliśmy w ciągu ostatnich kilku lat, prezentuje wyśmienitą relację jakości do ceny - najbliższy przykład to C407 z testu marcowego.
Zastanawiająca jest tylko przestrzeń, która dzieli kilkanaście pozycji w zakresie kilku tysięcy złotych od dwóch modeli referencyjnych - tak jakby w przedziale pomiędzy niecałymi dziesięcioma a prawie trzydziestoma tysiącami złotych nie było klientów, o których warto powalczyć.
Strategia firmy polega więc na skupieniu się na produkcji, którą można sprzedawać na dużą skalę, a ta rzeczywiście kończy się na poziomie kilku tysięcy złotych.
Modele hi-endowe są z tego wyodrębnione, ich produkcja jest po części zagrywką taktyczną, budującą bardziej inspirujący wizerunek firmy. One same nie są jednak wcale grą pozorów, makietami, które można pooglądać i podziwiać, ale raczej nie należy kupować - najlepszym dowodem jest nagroda EISA dla modelu R909 w sezonie 2006/2007 w kategorii "hi-end".
Oznacza to spełnienie wymagań pod każdym względem, jaki tylko można kojarzyć z produktami audio najwyższej jakości. Bardzo audiofilski charakter referencyjnej konstrukcji Jamo wyrażał się do niedawna również tym, że nie miała ona towarzystwa żadnych głośników dedykowanych systemom wielokanałowym.
Jakie ładne...
Serie najdroższych produktów konkurencji mają je prawie zawsze, wychodząc ze słusznego założenia, że klientów na drogie kino domowe jest dzisiaj wcale nie mniej niż na drogie stereo…
Wraz z Jamo R907 pojawił się więc niezwykły głośnik centralny – bezkompromisowa odgroda otwarta z zestawem przetworników, dokładnie takim samym jak R907 – ale w układzie poziomym, symetrycznym, z sekcją średnio-wysokotonową pomiędzy 12-calowymi wooferami. Swoją wielkością i proporcjami przypomina 42-calowy telewizor!
Pierwszą reakcję po ujrzeniu Jamo R909 można było zawrzeć w słowie: "wspaniałe". Po rozpakowaniu Jamo R907 powiedziałem: "jakie ładne". (Jak się potem okazało, również brzmienia obydwu modeli prowadzą do analogicznych wrażeń).
Kształt ten sam, gabaryty tylko trochę skromniejsze, powierzchnia przedniej ścianki wciąż daleko odbiegająca od "normy", dwa 12-calowe woofery robią wrażenie niewiele mniejsze niż 15-calowe z R909, a jednak przeprowadzona redukcja wystarczy, jak sądzę, aby wielu potencjalnych klientów, których R909 wystraszyły swoją wielkością, zaakceptowało R907.
Różnica w cenie też wydaje się adekwatna - dziesięć tysięcy za parę. Nie ma praktycznie żadnej różnicy w klasie wykonania. Już samo opakowanie świadczy o wielkiej staranności, z jaką ten produkt jest przygotowany.
Ich wielkość i nietypowa forma też wymagają specjalnych zabiegów: przybywają na paletach, w wielkich kartonach spiętych taśmami, każda w podwójnym worku - na zewnątrz szczelnym, z grubej metalizowanej folii, który trzeba rozciąć i tym samym nieodwołalnie zniszczyć (nikt nie sprzeda nam używanych - ani testowanych - jako "nówek"), a wewnątrz bawełnianym; na krawędziach frontowego panelu są jeszcze ochronne paski z folii - wszystko cacy, ale po ostatecznym obnażeniu R907 zadanie utrzymania ich błyszczącego, czarnego lakieru w czystości i bez zarysowań będzie już tylko naszym problemem... w każdym razie, nowiutkie wyglądają pięknie.
Uczta dla zmysłów
W broszurze poświęconej Jamo R907 i R909 Jamo przedstawia, jak wyglądał pierwszy prototyp R909. Dwie proste dechy: odgroda dla głośników i podstawa, żeby odgroda stała – jeżeli chodzi o "obudowę" to wszystko, czego potrzeba, aby dipol zagrał.
Ale żeby do tego jakoś wyglądał... Projektanci konwencjonalnych, "skrzynkowych" kolumn mają w pewnym sensie łatwiejsze zadanie, bo typowa obudowa daje większe pole do popisu w zakresie zindywidualizowania jej architektury.
Jak uczynić ciekawą otwartą odgrodę, zachowując jednocześnie szlachetną zasadę nowoczesnego wzornictwa, że forma podąża za funkcją? W przypadku Jamo R907 udało się doskonale. Lekkie wygięcie frontu, wykonanego z grubej (43 mm) siedmiowarstwowej sklejki, dodatkowo go usztywnia i ma zalety akustyczne (lepsze rozproszenie odbić).
Biegnące łukiem wszystkie krawędzie nadają subtelności, a delikatne rozszerzanie ku górze dynamizuje sylwetkę, podobnie jak "oderwanie" dolnej krawędzi frontu od cokołu. Ten jest masywnym (23 kg) odlewem o wyszukanych kształtach, integrującym w sobie komorę dla zwrotnicy.
Odkrywanie szczegółów ich konstrukcji i wykonania to dalszy ciąg uczty. Tym razem użytkownik może zobaczyć niemal wszystko, bo otwarta odgroda, zgodnie ze swoją nazwą, jest otwarta - no, nie od razu, trzeba zdjąć maskownice, ale również te z tyłu mocowane są tak, aby czynność ta nie sprawiała żadnego kłopotu; najwyraźniej użytkownik jest zachęcany do oglądania Jamo R907 prawie ze wszystkich stron, bo jakością wykonania elementów skrywających się początkowo pod maskownicami z pewnością można się pochwalić.
Magnesiory
Maskownice mocowane są w oryginalny sposób - przednią zawieszono na czterech kołkach, wystających parami z obrzeży głośników niskotonowych, tylną składającą się z dwóch części - lewej i prawej - utrzymują bolce wchodzące w aluminiową podporę całej konstrukcji i małe magnesy na tylnej powierzchni odgrody - opis brzmi beznamiętnie, ale przygotowanie tego systemu tak, aby maskownice trzymały się pewnie, a jednocześnie można je było z łatwością zdejmować, wymagało pomysłu i wielkiej precyzji wykonania.
Zresztą sam kształt tylnych maskownic, rozpiętych na wygiętym metalowym stelażu, jest atrakcją samą w sobie, a po zdjęciu ich widzimy nie mniej ciekawe rzeczy. Przede wszystkim aluminiowy "kręgosłup", który podpiera lekko pochylony front i usztywnia całą konstrukcję.
Nie stanowi on żadnej przeszkody dla fal promieniowanych przez tylne strony membran - według zasady działania dipola, powinne one odpłynąć równie swobodnie, jak fala z przodu. Chociaż nie stanie się tak dokładnie w stu procentach z powodu konstrukcji koszy (których przecież nie ma z przodu), to wykonano jeszcze jeden zabieg "uszlachetniający" – otwory na głośniki są sfazowane, aby nie tworzyły tuneli w grubej płycie frontowej.
Podobnie jak w wysokiej klasy samochodowym sprzęcie audio, zadbano o wygląd głośników od tylnej części, zwłaszcza ich układów magnetycznych.
Wzrok przyciągają magnesiory niskotonowych, z chromowanymi płytami tylnymi, imponujące też wielkością (średnica 14 cm) i dużym wybrzuszeniem wokół otworu wentylującego, który wskazuje to, że możemy ich układ drgający doprowadzać do dużych amplitud.
Wzór bardzo solidnego, odlewanego, a przy tym aerodynamicznie wyprofilowanego kosza jest ten sam co w 15- calowym głośniku R909, a układ magnetyczny wcale nie został zmniejszony. Pochodzenie tego głośnika trudno ustalić, ale można przyjąć, choćby ze względu na nietypowe wymagania, zarówno parametryczne, jak i estetyczne, że głośnik ten jest własnym projektem Jamo.
Na pewno "firmowy" jest wysokotonowy, bo tutaj znajduje się jedyny komponent, który w pewnym stopniu łączy R907 z tańszymi konstrukcjami Jamo – 25-mm jedwabna kopułka otoczona techniką DTT (Decouple Tweeter Technology).
Główna część przetwornika jest więc "odprzęgana" od frontu obudowy, który mógłby transmitować zakłócające wibracje od głośników niskotonowych. Zasadniczy głośnik wysokotonowy umieszczono w "wannie", wyściełanej specjalnym, tłumiącym drgania materiałem (nie widać go, ale można organoleptycznie poczuć jego działanie, naciskając środkową część frontu - ustępuje ona względem odizolowanego pierścienia dookoła).
Odgroda na oścież
Głośnik zastosowany w R907 odróżniają od tańszych wersji, znanych z innych kolumn Jamo, co najmniej metalowe elementy frontu. Odróżnia go jednak jeszcze coś więcej od tweetera użytego w R909 – tam bowiem pracuje Scan-Speak D2905/9700 ("mały Revelator").
Trudno oceniać, czy nowy tweeter w Jamo R907 jest z założenia lepszy (bo nowy), czy gorszy (bo pojawia się w tańszej konstrukcji, a R909 nie zostały poddane modyfikacji i wymianie tweetera na nowy).
Dla producenta argumentem "za" była pewnie chęć wprowadzenia do prestiżowego modelu własnej technologii, która w ten sposób sama zdobędzie szacunek i będzie jeszcze lepiej odbierana w tańszych modelach.
Na podobny krok (na razie) nie zdecydowano się w przypadku głośnika średniotonowego - tak jak w R909, to łatwo rozpoznawalny 15-cm Seas z membraną magnezową; nie jest to dokładnie ten sam typ, co w R909, bo tam jego układ magnetyczny jest zbudowany z sześciu neodymowych sztabek, a tutaj ma postać konwencjonalną – ferrytowego pierścienia.
15-cm głośnik średniotonowy wygląda obok pary 30-cm niskotonowych na relatywnie mały (a tym bardziej obok 38-cm, w R909). Pewnie z trudem "wyrabiałby się" w takim towarzystwie w konwencjonalnych kolumnach, ale w konstrukcji dipola trzeba przygotować zapas efektywności w zakresie niskotonowym, a w średniotonowym - już nie; można powiedzieć, że na skutek działania otwartej odgrody potencjał głośników niskotonowych zostanie zredukowany, a średniotonowego, w pewnym zakresie częstotliwości, nawet zwiększony.
Przedstawiając zalety otwartej odgrody, producent zaczyna od omówienia problemów związanych z funkcjonowaniem typowej obudowy, która ze względu na ciśnienie, jakie się wewnątrz niej wytwarza, promieniuje energię poprzez dużą powierzchnię ścianek, a nie tylko membranami samych głośników (one też są narażone na ataki fal odbitych w obudowie).
Drugi argument dotyczy powietrza w obudowie, które jest dla membrany dodatkowym zawieszeniem, co pochłania jej energię i osłabia precyzję. Z tym już trudno się tak ławo zgodzić – konstrukcje większości głośników uwzględniają wpływ powietrza na jego parametry, dlatego obudowa nie powinna mieć ani za dużej, ani za małej objętości.
A przecież objętość nieskończenie wielka byłaby otwartą przestrzenią; głośnik odpowiedni do dipola musi mieć więc szczególne parametry (poza wysoką efektywnością, również wysoką dobroć układu rezonansowego i dużą amplitudę maksymalną).
Wszystko o promieniowaniu
Ciekawe rzeczy dzieją się też poza głośnikiem i obudową. Typowa kolumna, której obudowa wytłumiła lub przekręciła w fazie (bas-refleks) promieniowanie od tylnej strony membrany, promieniuje, praktycznie bez względu na położenie głośnika niskotonowego, fale niskich częstotliwości dookólnie (gdyż są one znacznie dłuższe niż jej wymiary), co powoduje zarówno generowanie fal stojących w pomieszczeniu, jak też pogarsza lokalizację pozornych źródeł dźwięków basowych – bas dociera zewsząd, gdyż liczne odbicia wchodzą w paradę fali promieniowanej bezpośrednio.
Gdy głośnik pozostawimy niezabudowany, fale promieniowane przez przednią i tylną stronę membrany, będąc w przeciwfazie (gdy w pozycji od frontu membrana idzie do przodu, to obserwowana od tyłu będzie się cofać), wygaszą się wszędzie tam, gdzie docierają w tym samym czasie, czyli w punktach jednakowo odległych od obydwu stron membrany – a więc w płaszczyźnie przedniej ścianki.
Kiedy stoimy przed głośnikiem lub za nim, znajdujemy się wyraźnie bliżej jednej niż drugiej strony membrany. To powoduje dodatkowe przesunięcia między falami od nich biegnącymi. Ponieważ w relacji do bardzo długich fal niskich częstotliwości różnica dróg od obydwu stron membran jest jednak niewielka, więc "dodatkowe" przesunięcie fazowe będzie małe, a różnica faz obydwu fal pozostanie znaczna.
Wektor wypadkowy obydwu wektorów składowych, między którymi kąt jest bardzo duży, będzie miał wartość znacznie mniejszą niż one same - dlatego efektywność głośnika w otwartej odgrodzie jest znacznie niższa niż jego efektywność ustalona pomiarem ciśnienia z jednej strony membrany.
Im większa odgroda, tym lepiej, bo zwiększa ona różnicę dróg od obydwu stron membran. Z kolei im niższe częstotliwości, tym gorsza sytuacja, bo stała szerokość odgrody ma coraz mniejszy wpływ na przesuwanie w fazie coraz dłuższych fal.
Zmienna relacja między stałą szerokością odgrody a zmienną częstotliwością wywołuje spadek charakterystyki o nachyleniu 6 dB/okt. w kierunku najniższych częstotliwości. Łatwo to skompensować filtrem dolnoprzepustowym 6 dB/okt.
W zależności od tego, jak nisko ten filtr nastroimy, ukształtujemy tak nisko sięgającą, teoretycznie liniową charakterystykę przetwarzania, decydując się zarazem na tym większe obniżenie efektywności w całym pasmie.
...i dipolach
Niska energetyczna sprawność dipola nie jest zaletą, ale można ją przezwyciężać poprzez stosowanie głośników niskotonowych o wysokiej (początkowej) efektywności. Producent podaje, że para wooferów z R907 ma efektywność "wyjściową" ponad 100 dB przy 200 Hz.
Z dipolem wiąże się też inna, niż w klasycznych konstrukcjach, charakterystyka kierunkowa – ósemkowa (w każdej płaszczyźnie prostopadłej do przedniej ścianki) - oznaczająca, że większość energii skierowana jest do przodu i do tyłu, a w pozostałych kierunkach, zwłaszcza w płaszczyźnie przedniej ścianki (czyli na boki i do góry) - znacznie mniejsza.
Dzięki temu poprawia się stosunek energii fali biegnącej do słuchacza bezpośrednio od głośnika, do energii docierającej po odbiciach – brzmienie niskich tonów może być więc klarowniejsze, charakterystyka lepiej wyrównana, niezakłócana rezonansami pomieszczenia w tak dużym stopniu, jak zwykle.
Wreszcie są szanse na lokalizowanie pozornych źródeł dźwięków niskotonowych. Ze względu na kształt charakterystyki kierunkowej, dipole można ustawiać bliżej bocznych ścian, gdzie zwykle powstaje najbardziej zakłócające stereofonię, szybko dolatujące pierwsze odbicie; dipole wypada odsunąć od tylnej ściany, ale wraz z ustawieniem pod odpowiednim kątem, fala od tylnej strony membrany, po odbiciach od tylnej a potem bocznej ściany, dotrze do miejsca odsłuchowego z opóźnieniem na tyle dużym, że już nie zakłóci prawidłowych lokalizacji.
Odsłuch
Wraz ze swoją poskromioną - w stosunku do R909 - wielkością i bezproblemowym brzmieniem, niezwykłe R907 są muzycznie zaskakująco uniwersalne i mogą sobie znaleźć miejsce nie tylko w dużych pomieszczeniach – przy dobrej aranżacji wystarczy już 20 metrów.
Jednocześnie mają dość siły, aby dać sobie radę nawet na 50 metrach - pod warunkiem, że nie pojawią się tam w celach stricte "nagłośnieniowych". W wymiarze maksymalnego ciśnienia akustycznego dwie 30-tki w dipolu dają tyle co dwie 20-tki w bas-refleksie. Ale pod względem jakości – znacznie więcej.
Chociaż od testu R909 minęły już trzy lata, to od pierwszych dźwięków, jakie wydobyły się z Jamo R907, miałem wrażenie… deja-vu? Wcale nie, właśnie odwrotnie - że wbrew oczekiwaniom, jest to brzmienie wyraźnie inne.
Taki odstęp czasu każe być ostrożnym z kategorycznymi stwierdzeniami, ale ustalenie podstawowych faktów nie wymaga bezpośrednich porównań w tym samym miejscu i czasie (nota bene - miejsce było to samo).
R909 grały z dużą dynamiczną swobodą, przejrzyście, bez wysiłku, ale z zaangażowaniem w ukazywaniu detali, z podkreśloną analitycznością w zakresie najwyższych częstotliwości. Ich bas był mocny i czysty, a średnica neutralna, bez emfazy.
Trzeba było jednak usiąść dość daleko, aby dźwięk skleił się i stworzył naturalną scenę dźwiękową; wtedy też, dzięki osiągnięciu spójności, średnica nabierała więcej życia, chociaż wciąż nie była liderem, nie podporządkowywała sobie rozjaśnionych wysokich tonów.
R909 grały przestrzennie, lecz z dystansu, bez uplastyczniania pierwszego planu, nie próbowały wejść ze słuchaczem w bardziej intymne, cieplejsze relacje.
Od najniższych aż do najwyższych tonów były raczej chłodne, obiektywne, dokładne i dobitne. Powyżej przypomniałem i wyeksponowałem zwłaszcza te cechy, które jednocześnie nie są już tak znamienne dla R907.
Ktoś, komu zaimponowało brzmienie R909 i teraz oczekuje od R907 podobnych wrażeń, tylko na nieco mniejszą skalę, może być zawiedziony – ale nie musi, jeżeli dostrzeże i doceni całkiem inne zalety.
Z kolei po zapoznaniu się gdzieś z R907 nie należy kupować w ciemno R909, "bo na pewno są lepsze" – wcale nie na pewno… R907 grają z mniejszym rozmachem, ale z nie mniejszą swobodą; bez podkreślania detalu w zakresie wysokich i bez takiej siły konturowego basu, za to bardziej spójnie i płynnie.
Nie trzeba szukać miejsca oddalonego o ładnych kilka metrów, żeby cieszyć się brzmieniem zintegrowanym, poukładanym, świetnie wyważonym.
Słuchałem Jamo R907 zupełnie świeżych, osobiście rozprawiłem się z fabrycznym opakowaniem na palecie i zaraz po sesji fotograficznej, bez ceregieli, przystąpiłem do odsłuchów, przygotowany na usztywnienie i twardość charakterystyczne dla kolumn "niedotartych".
R907 zagrały z marszu swobodnie, na luzie, elegancko, z klasą kolumn wiedzących, jak zachować się na salonach. Bez mechaniczności i wyostrzenia, nawet z basem zwinnym i od razu ładnie zaokrąglonym - co jest niespodzianką, bo spodziewałem się po R907 dobrej kontroli, definicji, ale nie tak naturalnego wypełnienia.
Dipole potrafią bas podać szybko, nawet za szybko - jak na nasze przyzwyczajenia - ale Jamo R907 nie wymagają od nas, abyśmy długo uczyli się ich sposobu grania, zanim wreszcie zaczniemy je doceniać.
Bas jest czysty i przyjemny - wdzięcznie łączy dynamikę, soczystość i delikatność. Nigdy nie rozpędza się w żadną stronę - rytmu twardo nie wytłukuje, najniższymi rejestrami nie bulgocze, nie dudni, nie buczy, wszystko potrafi zagrać wyraźnie i z gracją.
Bardzo harmonijna, nieagresywna i odpowiednio doważona w zakresie nisko-średniotonowym charakterystyka gwarantuje komfort, a dobra przejrzystość nie pozostawia niedosytu i odsuwa obawy, że owa łatwość percepcji wynika tylko z tego, że niewiele jest do przyswajania.
R907 grają mniejszą skalą niż R909, ze skromniejszym arsenałem analityczności, bardziej pastelowymi barwami, z lepszą namacalnością, a nawet charyzmatycznością średnich tonów.
Wiele z tych wrażeń, odczucie lekkiego zmiękczenia i ocieplenia, które wydaje się pochodzić z zakresu niskotonowego, być może ma dużo wspólnego ze sposobem przetwarzania… wysokich tonów.
Te są z pewnością zupełnie inne niż w R909, co nietrudno przewidzieć na podstawie wiedzy o zastosowanym typie głośnika wysokotonowego. Tutaj zmiana jest naprawdę zasadnicza. I choć to "tylko" wysokie tony, to ich styl może mocno rzutować na całość.
Trop ten potwierdza również bliskość brzmienia Jamo R907 do brzmień innych współczesnych konstrukcji Jamo, które - tak jak R907 - wyposażono w firmowy, "izolowany" przetwornik wysokotonowy.
R909 mają Scan-Speaka D2905/9700 - ten "mały Revelator", na skutek wyeksponowania samego skraju pasma, jedwabiście rozświetla i podkreśla detale. Natomiast wszystkie konstrukcje Jamo, jakie słyszałem ostatnio, wyposażone w różne wersje firmowego tweetera, brzmią z mniejszym blaskiem, ale neutralnie, spokojnie, kulturalnie podporządkowują się średnicy.
Przy średnim poziomie rozdzielczości i przybrudzeniach, które są naturalne dla tańszych wersji, brzmieniu brakuje trochę swobody i powietrza, natomiast w R907 mamy już bardzo dobrą klarowność, rozdzielczość i wyrównanie – ale nie krystaliczność i detalizowanie, które odrywałoby wysokie od średnich.
Jest właśnie ich pełna koordynacja, która w naturalny sposób, wynikający z brzmienia instrumentów, oznacza, że to raczej góra dopełnia średnicę, a nie średnica wspiera górę. Może dzięki temu nie tylko średnie tony w wykonaniu Jamo R907 są pełniejsze i jednocześnie spokojniejsze, a niskie wydają się nawet ciut okrąglejsze.
Spojrzałem do kilku zagranicznych recenzji Jamo R907, które zdążyły się ukazać w ciągu ostatnich miesięcy. Tam również pojawiają się odniesienia do R909, lecz w zupełnie innym, rutynowym wydaniu - że Jamo R907 nawiązują do możliwości większego brata, że mają niemal równie wyśmienitą dynamikę i precyzję, a są przecież wygodniejsze i tańsze…
Może to ja coś konfabuluję na podstawie zbyt odległych w czasie wspomnień o R909? Ciekawe, czy jakikolwiek recenzent postawił obok siebie R907 i R909, czy wszyscy tylko wspominają?
Nie chcę zaszkodzić R909, które są tak wyśmienite, jak były, ale w brzmieniu R907 słyszę, że konstruktorzy Jamo wykorzystali zdobyte doświadczenia i mniejszą konstrukcję dostroili jeszcze lepiej. W dużym uproszczeniu można powiedzieć: R909 brzmią efektowniej, a Jamo R907 - przyjemniej.
Brzmienie R907 nie jest egzotyczne ani wcale nazbyt wysublimowane, nie wymaga ani wyszkolenia, ani predyspozycji, ani adaptacji słuchu, ani dużego pomieszczenia. Stawiamy, włączamy i od razu wiemy, że kolumny te po prostu potrafią grać.
Jeżeli popracujemy nad ustawieniem, to przede wszystkim zbudujemy doskonałą scenę. Tę frazę powtarza się może zbyt często, ale to nie ja jej nadużywam: Jamo R907 są - pod każdym względem - jednymi z najlepszych kolumn, jakie można kupić w zakresie nie do 30 000 zł, ale do 50 000 zł. Mogą one konkurować również z R909...
Andrzej Kisiel