Odsłuch
Konstrukcja kolumn Paradigm Prestige 95F nie jest tak technicznie wyrafinowana, jak 702 S2 czy Rubicona 8, ale dostarcza dużo wysokiej jakości "surowca", który już na pierwszy rzut oka pozwoli tym kolumnom zagrać o wiele głośniej. Takie postawienie sprawy może zniechęcić tych audiofilów, którzy szukają neutralności i subtelności, a nawet tych, którzy potrzebują dynamiki, ale nie chcą też rezygnować z precyzji i niuansowania.
Zgoda, kolumny Paradigm Prestige 95F nie są neutralne, ale przecież nie są takimi też ani 702 S2, ani Rubicony 8. Zwolennicy pryncypialnie liniowego, maksymalnie wiernego odtwarzania niekoniecznie znajdą swojego faworyta w tym teście, może zniechęcą ich już same wyniki pomiarów, a jeżeli nie... to może odkryją, że wszystkie trzy firmy tak wyprofilowały swoje charakterystyki, aby ich niedoskonałości albo umiejętnie ukryć, albo brzmienie uczynić bardziej przyjemnym lub efektownym, wciąż w ramach dobrego ogólnego zrównoważenia.
Poza samym kształtem charakterystyki i wynikającym z niego zasadniczym profilem "tonalnym", są też kwestie "głębsze", dotyczące dynamiki, barwy, przejrzystości itd., które też różnią te kolumny. Jednak i w tych dziedzinach Paradigm ma zarówno swoje ograniczenia, jak i atuty.
Nawet relatywizując, trzeba przyznać (bo i tak każdy to od razu usłyszy), że charakterystyka kolumn Paradigm Prestige 95F jest najbardziej "wykonturowana"; wszystkie kolumny tego testu mają mocny bas, ale z 95F jest on wreszcie potężny - ma uderzenie znane z 702 S2 (może nie aż tak "celne", idące większą masą, "szerszym frontem", ale to wciąż uderzenie, a nie tylko "lawina"), jak też rozciągnięcie które potrafiły pokazać Rubicony 8.
Nie jest to proste połączenie zalet obydwu kolumn, ponadto bas pojawia się w roli dominującej. Pierwsze, a nawet drugie wrażenie podpowiada, że jest go za dużo, i do końca pewne jest, że są to kolumny do dużych pomieszczeń, jak też wymagające odsunięcia od ściany. Do wszystkiego można się przyzwyczaić...
Ale nie po to kupuje się kolumny za 20 000 zł, żeby się do czegoś zmuszać i męczyć; trzeba pogodzić się z tym, że nie ma kolumn idealnych, że nie każda płyta zagra wspaniale, ale jeżeli tendencja jest tak wyraźna, jak w Prestige 95F, to nie po to, aby ją ignorować - sam producent byłby z tego niezadowolony, bo przecież nie jest to wypadek przy pracy, lecz celowy zabieg.
Paradigm Prestige 95F to kolumny dla tych, którzy bas lubią i basu potrzebują. Bas jest momentami twardy, momentami mięsisty, na pewno częściej brutalny niż delikatny, ale dość wszechstronnie rozwinięty. O ile w wyższym podzakresie trochę "przydudnia", to ma do powiedzenia nie mniej znacznie niżej, gdzie pojawia się z ekspresyjnymi wibracjami, a nie miękkim masowaniem.
Trzy 20-cm głośniki wyglądają z zewnątrz tak samo, również ich oględziny od tyłu nie ujawniły różnic, a mimo to... głośnik nisko-średniotonowy (z lewej) ma inne oznaczenie niż niskotonowe (jeden z nich - z prawej) jednoznacznie wskazujące na jego bardziej średniotonowe przeznaczenie - 95MID. W rzeczy samej - ma uzwojenie z drutu aluminiowego (95WF - z drutu miedzianego) o nieco mniejszej masie.
Bas dostaje kontrę ze strony wysokich częstotliwości, ale nie jest ona tak stanowcza, aby brzmienie definitywnie rozjaśnić - i bardzo dobrze, bo z takim basem da się żyć, taki bas można lubić, a jeszcze bardziej wyostrzone wysokie tony byłyby dla większości męczące, albo natychmiast, albo na dłuższą metę. Proporcje ustalono więc dobrze, jeżeli uzna się rację ogólnej koncepcji.
Bas rządzi na spółkę z górą, która zdecydowanie wychodzi ponad poziom średnich; sybilanty są wyraźne, ale dość zróżnicowane, nie syczą jednostajnie, nawet pomagają wyodrębniać wokale, na dole trochę "przygniecione" basem. Wysokie tony nie certolą się, ale krzywdy nam nie zrobią - tną, sypią, jednak nie dzwonią monotonnie, metalicznie, i nie kłują grubymi szpilami - tylko cieńszymi szpilkami.
Perkusyjne brzmią dynamicznie, przez to żywo, dzięki metaliczności - naturalnie, bez zbytniej delikatności wybrzmień. Średnica nie wyjdzie na pierwszy plan, nie wykaże się ani plastycznością i barwą serwowaną przez Dali, ani gęstością i artykulacją promowaną przez Bowersa, ale uspokajam - dla kogo średnica nie jest "najważniejsza", temu jej nie zabraknie, bo w "całokształcie" nie odczuwa się jej słabości, również tutaj wszystko zostało tak poukładane, aby przede wszystkim złapać dynamiczną spójność i tą drogą przekazywać muzyczne emocje, a nie przez "uwiarygodnianie" ciepłą barwą czy cyzelowanie szczegółów.
Kosze są odlewane, wentylowane pod resorem, a układy magnetyczne o średnicy 11,5 cm są dostatecznie "wydajne", aby zapewnić prawidłową pracę w bas-refleksie o umiarkowanej objętości (przeliczając na pojedynczy głośnik), jednak o ostatecznych rezultatach decyduje sposób zestrojenia obudowy, w tym przypadku ukierunkowany bardziej na "masę" niż na "szybkość" uderzenia.
Swoją drogą (inną drogą), również 702 S2 grają energetycznie, ale przede wszystkim przez szybkość i skoncentrowany bas; Rubicony 8 tworzą spokojniejszą kompozycję, natomiast Paradigm Prestige 95F potrafią wykreować wydarzenie o znacznie większej skali - dźwięk jest potężny "od A do Z", a przy tym dobrze zintegrowany, pulsujący, żyjący mniej wybrzmieniami, a bardziej uderzeniami, oddychający mniej akustycznością, a bardziej dużym planem.
Nie są to delikatesy, nie ma tutaj "bogatego bukietu" i wydumanych nut zapachowych, jest dużo treści, dużo kalorii, dużo energii, w dobrych proporcjach wszystkich składników. Esencjonalne, przyprawione mocno, skupione na sprawach zasadniczych, a nie na trzecim planie. Rasowe, klasyczne brzmienie Paradigma.
Andrzej Kisiel