Odsłuch
Najpierw usłyszałem podstawkowe Adante AS-61. Dzisiaj niewiele kolumn wywiera na mnie takie wrażenie. Nie jestem rozkapryszony - wręcz przeciwnie, oczekiwania mam przykrojone do realiów, które przecież dobrze poznałem.
Tak niewielka konstrukcja - w kategorii podstawkowych całkiem spora, jednak w skali bezwzględnej kompaktowa - zrobiła "szoł", a dokładnie mówiąc: zrobił je z jej pomocą Andrew Jones, który potrafinie tylko konstruować, ale też objaśniać, a nawet gawędzić.
Potrafił też tak dobrać kawałki muzyczne, że każdy zabrzmiał świetnie, a ponieważ było ich wiele, różnych gatunków i z różnych źródeł, więc trudno mieć wątpliwości: nie było w tym przypadku ani manipulacji, AS-61 naprawdę grają świetnie, są muzycznie uniwersalne i nie wymagają jakichś szczególnych zabiegów, aby pokazać swoje możliwości. Ich prezentacja, chociaż przygotowana przez profesjonalistów, odbyła się w warunkach improwizowanych, w małej salce konferencyjnej, a nie w "wyspecjalizowanym" pokoju odsłuchowym; nawet nie zwróciłem uwagi, czy były tam jakieś elementy adaptacji akustycznej.
Elac Adante AS-61 szybko stały się naszymi faworytami w wyścigu po nagrodę EISA. Przede wszystkim brzmienie, ale również ciekawa technika, no i w jakimś stopniu... sama osoba Andrew Jonesa, który utwierdził nas w przekonaniu, że to konstrukcja przygotowana z wiedzą i pasją. Dwa zdania: dźwięk mocny, gęsty, spójny, dynamiczny, a przy tym przejrzysty, uporządkowany, plastyczny. Doskonały wgląd w plany. Siła i dokładność, emocje i uważność.
Czego w takiej sytuacji można się spodziewać po kolumnach bazujących na takiej samej technice, zestrojonych przez tego samego projektanta, tylko trzy razy większych - mających pomnożoną przez trzy sekcję niskotonową AS-61? To znowu okazja do ogólniejszych rozważań.
Po lewej - przekrój obudowy AS-61; po prawej - AF-61. Na przekroju AS-61 widać komorę średniotonowego, taką samą ma AF-61 (poza "kadrem"). Górna część AF-61 (najwyżej położony układ band-pass i komora średniotonowego) jest żywcem przeniesiona z AS-61. Pozostałe dwa układy band-pass mają nieco inaczej zaaranżowane tylne komory, ale takie same objętości odpowiednich komór (komory "tylne" są ok. dwa i pół raza większe od komór "przednich" - te pierwsze mają większy wpływ na pozycję dolnej częstotliwości granicznej; te drugie - na ustalenie górnej częstotliwości granicznej zakresu przetwarzanego przez układ). Interporty dolnej komory ustawiono pionowo (ze względu na brak miejsca na pionowej przegrodzie, za częścią której znajduje się komora sąsiedniego układu). Zastosowanie "podwójnych" interportów też jest podyktowane brakiem miejsca na założenie jednego, odpowiednio większego tunelu. Konstrukcję uprościłoby stworzenie jednej komory "przedniej" (z membranami biernymi) i jednej "tylnej", ale podział ma swoje akustyczne zalety i, jak łatwo zauważyć, wymagał dodania tylko kilku niewielkich elementów.
Niektórym się wydaje, że oczywistym i nieuniknionym rezultatem takiej kombinacji będzie "podpompowanie" basu, jednak wcale tak być nie musi. Wyższa efektywność sekcji niskotonowej może znaleźć odpowiedź w proporcjonalnie podniesionym poziomie w zakresie średnio-wysokotonowym; ten zwykle ma odpowiedni "zapas" i jest mniej lub bardziej tłumiony w zwrotnicy.
Większe kolumny często mają bas sięgający niżej, ale nie muszą eksponować całego zakresu niskich częstotliwości; mają większą moc, mogą zagrać dynamiczniej, swobodniej, nawet potężniej, jednak tonalnie mogą (i powinny) być zrównoważone, co najwyżej z poprawką na to, że będąc przeznaczone do ustawienia w dużym salonie, dalej od ścian, grają w warunkach, w których bas nie jest wzmacniany w taki sposób, jak wtedy, gdy kolumny stoją pod ścianą.
Tyle teoria i po części praktyka, ale obserwując rzeczywistość, trzeba przyznać, że większe kolumny demonstrują często bas nadmierny (względem wzorca), co też jest łatwe do uzyskania, i stosowane ze względu na upodobania części słuchaczy.
Prowadzi jednak do uproszczonego i błędnego wniosku, że duże kolumny z reguły, i z nieusuwalnych przyczyn obiektywnych, nie nadają się do użytku w małych, a nawet średnich pomieszczeniach. Po pierwsze, duże kolumny wcale nie muszą mieć zwalistego basu, a po drugie, w małych pomieszczeniach też żyją i słuchają muzyki ludzie, którzy... lubią basowe fajerwerki.
Po kolumnach Elac Adante AF-61 nie spodziewałem się basowej burzy nie tylko dlatego, że wcale jej być nie musiało, ale przede wszystkim dlatego, że poznałem wcześniej sposób skonfigurowania sekcji niskotonowej (o wysokiej impedancji) i wyjaśnienia samego Andrew Jonesa. Zapowiadało to mniej więcej tyle, że AF-61 pokażą charakterystykę podobną jak AS-61, ale dzięki znacznie większej mocy będą mogły zagrać głośniej i z większym zapasem dynamiki, potrzebnym w "wymagających" momentach.
Na specjalne basowe emocje teoretycznie nie powinienem liczyć, chociaż może "w jakiś sposób" działanie tak rozbudowanego basowego arsenału da się odczuć... Rekompensując nudę przydługiego wstępu, wybiegnę daleko naprzód - odsłuch AF-61 zakończyłem, ustawiając je pod samą ścianą. Ktoś nie wie, dlaczego? Ja nie jestem pewien, z jakiego teoretycznego powodu, ale AF-61 zagrały lżej i delikatniej od AS-61.
Para głośnik-membrana bierna; mniejsza komora (z przodu) wraz z membraną bierną tworzy dolnoprzepustowy filtr akustyczny 2. rzędu; zamiast membrany biernej mógłby pracować tańszy otwór, ale z membraną działanie filtra jest skuteczniejsze, wygląd bardziej efektowny, a montaż głośników wewnątrz obudowy - łatwiejszy. Zarówno głośnik, jak membrana bierna mają odlewane kosze.
Inne pomieszczenie, inny sprzęt współpracujący, inne nagrania - może złożyły się na ostateczny rezultat, ale nawet biorąc to wszystko pod uwagę, był on dla mnie zaskakujący. W działaniu AF-61 najważniejsza jest swoboda, przestrzenność, oddech, właściwe dla najwyższej klasy... monitorów; jakby Elac "pozamieniał miejscami" typowe cechy obydwu kategorii, jakby chciał udowodnić, że potrafi zrobić zarówno konstrukcję podstawkową, która będzie miała siłę większej kolumny podłogowej, jak i bardzo dużą konstrukcję wolnostojącą, która zagra z monitorową kulturą i precyzją. Pewnie plan nie był aż tak wyrafinowany i perwersyjny, aby zainteresowanych wpędzać w konfuzję czy czegokolwiek "uczyć".
Adrew Jones przyznał raczej, że chodzi mu o "powtarzalność" pewnych rozwiązań technicznych i brzmienia, ale skąd wrażenie, że AF-61 grają lżej niż AS-61? Albo wynika to ze wspomnianej zmiany warunków, albo z różnic w charakterystyce (niestety, nie robiliśmy pomiarów AS-61), albo z pewnej widocznej cechy AF-61, której do tej pory nie podejrzewałem o tak duży udział w ostatecznym efekcie: układ koncentryczny ustawiony jest znacznie wyżej niż zwykle, co w spodziewany sposób podnosi scenę, a może też wpływa na percepcję tonacji?
Ten trop nie jest pewny, nie spotkałem się z podobnymi obserwacjami i wnioskami, szukam wyjaśnienia fenomenu. Skoro już jesteśmy przy tym wątku, z powodu owej wysoko rozpostartej panoramy stereofonicznej, nie rekomenduję słuchania AF-62 z odległości mniejszej niż 3 m - wysokość oczywiście się nie zmienia, ale zmienia się kąt, pod którym ją obserwujemy.
Dobitnie pokazała to próbka (dobrze nagranego) fortepianu; jego barwa, a zwłaszcza wyrównanie, czystość i artykulacja były bardzo dobre, i chociaż niskie rejestry nie były do końca nasycone, to można było się "umówić", że w pewnych warunkach akustycznych fortepian tak właśnie może brzmieć, a możliwość śledzenia gry pianisty podobałaby się i przydała jurorom Konkursu Chopinowskiego...
Jednak umiejscowienie fortepianu (a więc i pianisty), przy zbyt bliskiej pozycji słuchacza, było wyraźnie nienaturalne - oczywiście zbyt wysokie. Ale to niejedyne kolumny, które proponują taką perspektywę; z jednymi nagraniami się ona broni, a nawet może być efektowna, z innymi nie; wśród audiofilów zdania też są podzielone, niektórzy lubią niżej, inni wyżej...
Średnica wiąże plastyczność i wyrazistość; w wokalach nie ma śladu nosowości. Zresztą wszystkie instrumenty pokazują się "jednoznacznie", bez zawoalowania i przyduszenia, które wcale nie było obce niektórym układom koncentrycznym; choćby pod tym względem Adante to duże osiągnięcie, małe czy duże, nie sygnalizują żadnych problemów, które można by kojarzyć z tym rozwiązaniem.
Z kolei zalety punktowego źródła dźwięku, jego przewaga nad układami konwencjonalnymi nie jest tak uwypuklona przy odsłuchu z dużej odległości (i pod mniejszymi kątami). Ciekawe i przyjemne połączenie chłodnej świeżości i miękkiej soczystości nie pozwala tego brzmienia w prosty sposób zakwalifikować - chociaż lekkie, nie jest rozjaśnione, a będąc "na wierzchu", w bliskim kontakcie, nie jest agresywne. Niektóre nagrania pokazały się naprawdę pięknie.
Kolumny Elac Adante AF-61 potrafią wydobyć zarówno detale, jak i muzyczną harmonię, łatwo dotrzeć do słuchacza z tymi emocjami, które nie wymagają basowej nawałnicy czy mocnego "kopa".
W zakresie niskotonowym AF-61 są oszczędne, ostrożne, schludne, oczywiście mocno ubasowione nagrania wywoływały większe efekty, ale rzadko były one spektakularne; bas pełni rolę klasycznie wspomagającą, a nie prowadzącą, i ani jego rozciągnięcie, ani uderzenie nie są na miarę oczekiwań, jakie wielu klientów może mieć w stosunku do tak dużych kolumn. Delikatność basu rozciąga się też na niską średnicę, więc saksofon zabrzmiał lekko i "kwieciście".
Na to "niedopełnienie" ostatecznie znalazł się sposób, który zdradziłem już na początku - ustawienie kolumn pod ścianą, co może niektórym wydawać się herezją albo co najmniej kompromisem. Ale bez obaw - w ten sposób ani nie pogarszamy kontroli basu (a jedynie podnosimy jego poziom), a co do przestrzenności... to sprawa jest zbyt skomplikowana, aby ją tutaj wyjaśnić. Instalacje ścienne nie muszą z założenia kuleć w tej mierze tylko dlatego, że promieniują z dużej powierzchni.
Gdy już ustawiłem kolumny Elac Adante AF-61 pod ścianą, pomyślałem, że tak duże kolumny, które można (a nawet należy) w podobny sposób traktować, są świetną propozycją dla wielu klientów, nawet do dużych salonów, gdzie nie zawsze jest miejsce (albo ochota), aby postawić je "na środku pokoju", ani też warunki (i przekonanie) do prucia ścian pod głośniki w zabudowie.
Nie tylko pod względem konstrukcji, ale i sposobu zestrojenia, Andrew Jones przygotował propozycję bardzo oryginalną, mającą właściwości niespotykane u konkurentów.