Odsłuch
Zaczęło się nieciekawie... a może właśnie ciekawie. Przystępując do prób odsłuchowych, byłem już po sesji pomiarowej, w której pewien kłopot sprawiło nam ustalenie przebiegu charakterystyki w zakresie kilkuset herców; nie był to problem związany z jakąś niedoskonałością samych kolumn, ale z ich specyfiką, co objaśniamy dokładniej w komentarzu laboratorium; w każdym razie nie udało się zmierzyć (naszymi metodami), jak dokładnie zachowują się kolumny w tym zakresie, a także - jaki jest poziom niskich częstotliwości względem zakresu średnio-wysokotonowego.
Do odsłuchów usiadłem jednak przekonany, że wszystko będzie w porządku, mamy przecież do czynienia z najlepszą konstrukcją jednego z najpoważniejszych producentów, który nawet jeżeli realizuje własną "szkołę" brzmienia, to nie popełnia grubych błędów, zwłaszcza w tak prestiżowym projekcie... Ale pierwsze wrażenia były niepokojące i przypomniały mi o problemach z pomiarami.
Może więc coś (więcej) jest na rzeczy i trudność z ustaleniem charakterystyki nie wynika z niedopasowania metody pomiaru do specyfiki konstrukcji, lecz z niedoskonałości rzeczywistej charakterystyki, i to niedoskonałości bardzo poważnej? Dźwięk był zbyt lekki, za jasny, basu w całej jego "masie" było za mało - najniższy odzywał się okazjonalnie i nawet spektakularnie, sejsmicznymi pomrukami, ale brakowało "wsparcia" dla średnicy.
Dłuższe rozpamiętywanie tego doświadczenia i analizowanie cech brzmienia z nim związanego nie jest celowe, bowiem chodzi tutaj o sytuację przypadkową, z jaką żaden użytkownik raczej się nie spotka... Ale po kolei. Szukając powodu takiej sytuacji, sprawdziłem kilka razy, czy na pewno wyłączony jest system ARC, zainstalowany w kolumnach i być może mający zapisaną jakąś charakterystykę, nieodpowiednią do panujących w tym teście warunków akustycznych.
W desperacji sprawdzałem, czy kolumny są prawidłowo podłączone - a że były podłączone bi-wiringowo, więc teoretycznie było więcej "szans", aby gdzieś pozamieniać fazy. Ale nie miałem wielkiej nadziei, że tutaj znajdę przyczynę, bo niezgodność faz obydwu kanałów rozpoznaję natychmiast (nie mówię o polaryzacji "absolutnej") i wiem, jak to "smakuje", a problem był też większy, niż gdyby wynikał ze złego zgrania sekcji niskotonowej i średniotonowej (basu brakowało w znacznie szerszym zakresie, a częstotliwość podziału jest dość wysoka), podłączenie okazało się prawidłowe, szukaliśmy też optymalnego miejsca odsłuchowego, przesuwając kanapę do przodu i do tyłu... też bez skutku.
Teraz pora na dodatkową informację - test był przeprowadzany na warunkach "występu gościnnego", w siedzibie dystrybutora, w jego sali odsłuchowej - może niezbyt wielkiej, około 30 m2, a testowanie takich kolumn może się kojarzyć z "salonami" z prawdziwego zdarzenia, jednak dla mnie osobiście to warunki wystarczające, a najczęściej nawet optymalne do testowania nawet bardzo dobrych kolumn. Ten wątek można by rozwinąć, ale mamy tutaj wiele innych...
Wspomniałem o tym przede wszystkim po to, aby wytłumaczyć obecność w systemie wzmacniacza Anthem STR, który okazał się sprawcą zamieszania. Zanim to się wyjaśniło, w zasadzie pogodziłem się z tą sytuacją zastanawiając się tylko, jak z tego potem wybrnę... Co napiszę? Słuchałem więc kolejnych kawałków, mając coraz mniejszą nadzieję, że dźwięk się wreszcie "wyprostuje", niechby to nawet złożyć na karb mojego przyzwyczajenia, ale nawet przyzwyczaić się nie mogłem...
Sam bym na to już nie wpadł, ale widząc moją konfuzję (i słysząc to, co ja słyszę), kolega Ireneusz, czyli opiekun marki Paradigm, zaczął sprawdzać ustawienia we wzmacniaczu i odkrył, że wbrew wcześniejszemu przekonaniu, był tam włączony system ARC (niezależny od podobnego systemu zainstalowanego w kolumnach, i tam wyłączonego).
Jaką dokładnie miał zadaną charakterystykę, już nie sprawdzałem, wystarczyła mi ulga, że po jego wyłączeniu dźwięk całkowicie ozdrowiał. Ale znowu konieczne jest wyjaśnienie do wyjaśnienia...
Proszę nie spisywać systemu ARC na straty. To duży atut zarówno wzmacniacza STR, jak i kolumn Paradigm Persona 9H, tyle że wymaga starannego zastosowania, zachowania procedur, a nie przypadkowego włączenia w warunkach innych, niż występujące podczas jego programowania.
System uwzględnia charakterystykę kolumn i "odpowiedź" pomieszczenia; zmiana jednego z tych elementów czyni ustawienia nieprawidłowymi. Podejrzewam, że ARC we wzmacniaczu zostało zaprogramowane w pomieszczeniu, w którym słuchaliśmy, ale z innymi kolumnami, o prawdopodobnie znacznie wyższym poziomie niskich częstotliwości.
Zniwelowanie rezonansów, modów pomieszczenia i podbić na charakterystyce kolumny, ogólne "uspokojenie" basu, odpowiednie dla tych kolumn, było o wiele zbyt intensywne dla Persony 9H, która, jak za chwilę mogłem się przekonać, z basem wcale "nie szaleje" i nie potrzebuje koniecznie generalnej korekty.
Po wyłączeniu ARC we wzmacniaczu, nie poprawialiśmy jego ustawień pod kątem Persony 9H, a w niej też nie włączaliśmy tego systemu. Gdybyśmy się tak "pobawili", rezultaty może byłyby jeszcze lepsze, chociaż wcale nie zawsze są one pod każdym względem idealne. Szczerze mówiąc, zabawa z komputerem, koniecznym do przeprowadzenia pomiarów i ustawień, trochę wykraczała poza plan naszych działań... tym bardziej że brzmienie bez ARC okazało się bardziej niż satysfakcjonujące.
Tak, właśnie w takich warunkach - pomieszczenia o umiarkowanej wielkości - największe kolumny firmy, które też znane są z tego, że basu nie żałują, zagrały bez szaleństw. Wszystko było w najlepszym porządku i po wcześniejszym niedosycie niskich częstotliwości, teraz nawet nie przyszło mi do głowy, aby je wyrównywać, korygować, zmniejszać lub dodawać.
Szczęście było pełne, bas był bez zarzutu nie tylko pod względem poziomu, zawartości, udziału w całym pasmie, ale też spójności, płynności, integracji, a przede wszystkim - dynamiki, kontroli, selektywności.
Nawet doskonałe rozciągnięcie, które było faktem oczywistym, nie robiło takiego wrażenia, chociaż na pewno było ważnym składnikiem całościowego efektu; "masowanie" i pomruki nie wychodziły na pierwszy plan, zero efekciarstwa, "pompowania", jakiejkolwiek przesady czy syndromu "subwooferowego".
Nie było też zjawisk zupełnie innego rodzaju - przesadnie mocnych uderzeń, "wciskania w fotel", ani też zatykania uszu. I zadziwiająco niski poziom "brudu", dudnień, przymulenia. Aż trudno uwierzyć, że nie był włączony ARC (prawidłowo zestrojony...) - gdybym miał zgadywać, postawiłbym, że to brzmienie z dobrze przygotowaną korekcją. Same kolumny, tej klasy, można pod tym kątem przygotować i bez korekcji, doskonałe głośniki, solidna obudowa, w dodatku w systemie zamkniętym... Ale co z rezonansami pomieszczenia?
Nie wiem. Było super. Klarowność basu była coraz bardziej frapująca, a potem fascynująca - z nagrania na nagranie. Pierwsze wrażenie (po wyłączeniu nieodpowiednio przygotowanego ARC) było ulgą, że wszystko jest w porządku, bas się odnalazł, możemy już spokojnie słuchać dalej (a raczej możemy sesję zaczynać od nowa...), ale same niskie tony nie "wybuchły", nie zdominowały przekazu, ustawiły się w szeregu, było ich nie tyle "za mało", co mniej, niż spodziewałem się po takich kolumnach przed testem.
Ale rzecz znowu nie w tym, że duże i drogie kolumny powinny mieć wyeksponowany bas, lecz w tym, że zwykle... tak mają, bowiem musząc wybrać między dostrojeniem do pomieszczenia małego lub średniego, albo do dużego salonu, producenci poniekąd słusznie zakładają, że hi-end kupują ludzie mieszkający dość wygodnie, w luksusach również metrażowych. A w takich warunkach, aby bas nie stracił na sile, musi zostać przynajmniej trochę "podbity". Skądinąd wielu ludzi kupując duże kolumny, chce potężnego dźwięku, choćby obiektywnie "przewalonego".
Paradigm Persona 9H w ogóle nie pasuje do takich wyobrażeń. Nie będę długo spekulował, jak zachowywałaby się w dużym pomieszczeniu, wciąż pozostaje wiele zmiennych, ale ostrzegam i obiecuję, że raczej nie będzie grzmiała i wylewała basowych lawin. Utrzymanie basu w ryzach, na prawidłowym poziomie, nawet uzyskanie niskiej częstotliwości granicznej nie wymaga konstrukcji za grubo ponad sto tysięcy...
Samo to, że bas nie sprawia kłopotu, jeszcze nie jest wielką sensacją ani sukcesem. Jednak jego czystość, dokładność, a przy tym komunikatywność, płynność, łatwość każdego dźwięku, swoista łagodność, wykluczająca napastliwość i męczącą pryncypialność, jest wręcz odkryciem.
Zwykle poruszamy się w opisach podążających przecież za wrażeniami (a może zbytnio za rutyną?...) na osi wyznaczonej między dwoma skrajnościami - basem obfitym, miękkim, przyjemnym, ale słabo zdefiniowanym, a rysowaniem wyraźnych konturów, twardymi uderzeniami, dyscypliną i bezwzględnością.
Oczywiście możliwe są różne warianty "pośrednie", jednak to, co pokazuje Persona 9H, trudno uznać za jakikolwiek kompromis. Sama twardość raczej nie jest zaletą, ale potrafimy ją cenić jako przejaw dokładności, konieczną cenę osiągnięcia wysokiej dynamiki i rytmiczności. Niskie tony Persony nie są jednostajne ani skrajne w żaden sposób - ani "na miękko", ani "na twardo".
Wraz z kolejnymi nagraniami obserwowałem, z jaką swobodą, gracją, a jednocześnie chłodną precyzją pokazywane są wszystkie basowe pochody, pasaże, niuanse, podkłady, szarpnięcia, uderzenia... Można się tym delektować zarówno pod względem techniki grania, rejestracji, odtworzenia, jak i samej muzyki - słychać było to, nad czym artyści ciężko pracują, a co ginie w słabszych, najogólniej rzecz ujmując, systemach. Czy to kontrabas, czy bas elektryczny - był naturalny i perfekcyjny. I powtórzę: nie męczył charakterem ani nadmiarem, nie podporządkowywał sobie pozostałych składowych, nie tonął ani sam niczego nie zatapiał.
Paradigm Persona 9H dobrze pokazuje, na czym może polegać różnica między graniem bezwzględnym, siłowym, a zdecydowanym i kulturalnym. Między potęgą kreowaną przez masywność i obfitość, a podporządkowaną prawdziwej dynamice.
Już przez pryzmat basu można powiedzieć, że Persony 9H nie zapewnią brzmienia "klimatycznego", ciepłego, otulającego, ani też estradowego, żywiołowego, rozwibrowanego i rozkrzyczanego. Chociaż bliżej im do chłodnej analityczności, profesjonalizmu, monitorowania, to po pierwsze - omijają problem męczącej dobitności, a metaliczność pojawia się w wydaniu najbardziej muzykalnym, lepiej niż znośnym, bo pożądanym, wzbogacającym przekaz o jak najbardziej naturalne wybrzmienia.
Kiedy spojrzałem na charakterystykę przetwarzania, byłem znowu zdziwiony - zakres kilku kHz, który zagraża agresywnością nawet wtedy, gdy jest prowadzony liniowo, i dla zapobieżenia takiemu wrażeniu można go lekko cofnąć (widzimy to na większości charakterystyk), jest tym razem prowadzony równiutko, bez zawahania, można by pomyśleć, że może konstruktor nawet nie słuchał, tylko poszedł na łatwiznę i oparł się wyłącznie na pomiarach...
Ale to już jego sprawa, jak to zrobił; ważne, że jest dobrze - nie tylko w pomiarach, ale i brzmieniu, średnica jest bliska, wszystkie informacje jak na dłoni, ale nic nie dzwoni, nie wkrada się nerwowość i nadpobudliwość. Pewien chłód nie jest przykry, nie "ścina" muzyki, nie odbiera jej energii, lecz wprowadza spokój, który pozwala jej nawet lepiej zbliżyć się do nas. A że kolumnom nie brakuje "pary", przekonamy się nieraz, gdy tylko nagranie da odpowiedni impuls.
Im lepszy materiał, tym bardziej spektakularne rezultaty. Niby tak być powinno, ale nie jest zawsze - Persony 9H specjalnie premiują dobre nagrania, wydobywają z nich wszystkie wątki, a dla mnie osobiście szczególnie atrakcyjne były popisy sekcji rytmicznej.
Bas i perkusja - dynamika w uderzeniach i niuansach, kontrola, bogactwo harmonicznych, zróżnicowanie wybrzmień blach na górze i tom-tomów na dole, naturalistyczna szorstkość, ale i soczystość werbla, wyraźne pudło kontrabasu, świszczące pociągnięcia po strunach - wszystko było tym, czym być powinno, uderzenie w stopę perkusji miało wolumen większy niż w kocioł, a blachy też nie były takie same. Persona lubi technikę.
Pomyślałem sobie, chociaż żadnej płyty zespołu Rush akurat ze sobą nie miałem, że są to kolumny stworzone dla takiej muzyki, co nie znaczy, że z inną sobie nie poradzą - tyle, że prostsze kawałki nie wymagają aż takiej dynamiki, szybkości i rozdzielczości, jak perkusja Neila Pearta.
Muszę więc również stwierdzić, żeby wszystko się zgadzało i składało w logiczną całość: wokale nie były przejmująco obecne, "jak żywe", cudownie barwne i plastyczne. W ogóle do tego brzmienia nie pasuje taka egzaltacja.
Kolumny Paradigm Persona 9H są tak dokładne i prawdziwe w swoim działaniu, że nie ma mowy, aby "wyczarowały" nam muzykę na żywo, aby zdawało się, że muzycy weszli do naszego pokoju, bo przecież technika na to nie pozwala, nie ma takich nagrań...
Jednak nawet muzyka "zwyczajna" brzmi nadzwyczajnie - nie przez jej oswajanie, nasycanie i dodawanie klimatu, lecz wciąż przez pokazanie zawartości nagrania "od podszewki". Wtedy okazuje się, że nawet niedociągnięcia, szumy i przestery, których wielu audiofilów się boi, gdy wspomina o przesadnej analityczności, odrywającej słuchacza od głównego nurtu muzyki, tworzą wartościową, oryginalną i ciekawą warstwę zarówno muzyki, jak nagrania. Zresztą nie ma sensu tych rzeczy rozdzielać, są więc integralną częścią tego, czego słuchamy, bo chcemy słuchać. Czy Persona czegoś jednak nie przejaskrawia, nie fałszuje?...
Nie napiszę, że jest to brzmienie idealnie liniowe i neutralne, i to wcale nie dlatego, że żadne nie jest neutralne, bo możemy się przecież umówić, że te bliskie liniowości w ten sposób określamy, wiedząc co i jak. Paradigm Persona 9H ma własny charakter, nie jest beznamiętna i wolna od wszelkich skłonności. Pora więc przejść do zakresu wysokich częstotliwości... To odrębny rozdział, ale sporo już na ten temat napisałem w teście Persony 5F.
Warto też spojrzeć na wyniki pomiarów - pokazują one rzeczywistą sytuację, która nie umknie naszej uwadze (w trakcie odsłuchów), ale nie należy wyciągać pochopnych wniosków... przed odsłuchem. Wzmocnienie, i to spore, 6-decybelowe, okolic 10 kHz, słychać wyraźnie, tyle że w sposób jakby pośredni... Jest ono tak zręcznie i harmonijnie wpisane w cały obraz, że wydaje się naturalne i szkoda byłoby cokolwiek zmieniać, aby nie tracić owej fantastycznej przejrzystości. Wysokie tony są porażająco czyste i wyraziste.
Ów zakres ani nie wyskakuje z tła w tak gwałtowny sposób, abyśmy odebrali to jako podbarwienie, monotonne wyostrzenie, ani też nie zaczyna się tak wcześnie, aby ingerując już w średnicę, spowodować definitywne rozjaśnienie. Wszystkie te określenia są niestety umowne - co jest rozjaśnieniem, co wyostrzeniem... każdy może sobie tłumaczyć po swojemu, można też więc to brzmienie nazwać rozjaśnionym, ale pewne jest, że to co innego niż w przypadku np...
I tutaj muszę przyznać, że wśród kolumn tej klasy w ogóle niewiele jest obecnie charakterystyk ewidentnie rozjaśnionych, a ów "dowód pośredni" na wyeksponowanie wysokich tonów w Personie 9H wynika z porównania np.do Reference KEF-a, a nawet do współczesnych Utopii Focala. Te mają mniej góry (prowadzonej równo), za to więcej basu (wzmocnionego) - kto więc szuka brzmienia potężniejszego, obfitszego, dostojniejszego, większego obrazu dźwiękowego - znajdzie tutaj... wskazówkę.
Z kolei Avantgarde w tej cenie będą grały obszerniej i bliżej, z większym rozmachem. Warto też wspomnieć o Sonusach tej klasy - Il Cremonese, ale także testowanych przez nas Lilium i Aida; co może wielu zaskoczyć, właśnie Sonusy nowej generacji mają podobny schemat tonalny - niski, ale nierozpasany bas i elegancko podkreślony skraj pasma. Dalej już same różnice... Sonusy mają cieplejszą barwę, aksamitną górę, plastyczność i lekkość - wszystko pięknie, ale Persona 9F mają swoje argumenty - basowe mistrzostwo, ekspresję wysokich tonów, przejrzystość średnicy, "szybkość" w całym pasmie.
Spójność jest bez zarzutu, a związana z tak wybujałą dynamiką robi wrażenie, że stoją przed nami i pracują dwie maszyny, które nigdy się nie zatną, nie zachwieją, nie zgubią w najtrudniejszym nagraniu, nie zmiękną pod najmocniejszym ciosem. Nie udają instrumentów muzycznych, są urządzeniami do profesjonalnego przetwarzania sygnału elektrycznego na falę akustyczną. Żadnych czarów. Ale mogę tak spokojnie podkreślać ich "techniczny styl" grania, gdyż na końcu powtórzę - są w tym stylu tak kulturalne i wyrafinowane, że niczym nie zmęczą. Grają efektownie i komfortowo.
O ile taka pierwszoplanowość i wyrazistość wysokich tonów nie musi być oczekiwana przez wszystkich (ale proszę spróbować... czasami zmieniamy upodobania pod wpływem nowych doświadczeń), o tyle byłbym bardzo zdziwiony, gdyby ktokolwiek narzekał na bas.
Narzekanie zacznie się później, gdy będziemy słuchać innych kolumn, mając już w pamięci basowe popisy Persony 9H. Nie jest to też propozycja trafiająca w gusta "lampowo-winylowe". Niektórzy są wyczuleni na szczególny aspekt - nasycenie "dolnej średnicy". Tutaj dźwięk nie jest "dopalony", bo nie jest "pogrubiony".
Gdyby w tym zakresie tak odrobinkę dołożyć... dałoby to przyjemną kontrę dla najwyższych częstotliwości. Ale pewnie było to trudne z powodów technicznych - jeden średniotonowy współpracuje tutaj z ekstremalnie mocną sekcją niskotonową i nie można go było przeciążyć zbyt niską częstotliwością podziału ani zbyt wysokim poziomem w jej okolicach.
Nie oznacza to jednak ułomności ani słabości, lecz pewien wybór w ramach wciąż dobrego zrównoważenia - kolumny Paradigm Persona 9H nie robią "wszystkich sztuczek", jakie można usłyszeć z innych kolumn, są profesjonalnie wszechstronne, ale mają specjalności swojej "kuchni", niektóre wręcz zjawiskowe.
Na końcu warto wziąć pod uwagę, że taki pakiet pojawia się z kolumn bardzo drogich, ale wcale nie bardzo dużych. Dla niektórych nie będzie to zachęta... Wielu klientów, również całkiem dobrze zorientowanych w technice audiofilów, chce widzieć, za co płaci. Ale nie wszyscy - są i tacy, którzy chcą jak najwięcej usłyszeć, "nie zawalając" sobie salonu wielkimi grającymi szafami, tubami i innymi instrumentami...
To najbardziej wydajna kolumna tej wielkości, nic podobnego kubaturą nie zagra tak nisko, dynamicznie, dokładnie, czysto, detalicznie, i to przy bardzo wysokich poziomach głośności. I właśnie za to się tutaj płaci.