Dwadzieścia lat temu, kiedy Phonar pojawił się w Polsce, zresztą robiąc wtedy bardzo dobre wrażenie, nie miał w ofercie ani bardzo dużych, ani bardzo drogich konstrukcji (takie podejście było krótkie, poza tym producent posługiwał się specjalną marką Pentagon, gdzie wyżywał się hi-endowo).
Były to propozycje ze średniej półki i średniego kalibru, zdroworozsądkowe. Nie było w nich żadnego zacietrzewienia, ideowego zaślepienia jakąś skrajną koncepcją, lecz spokojne, raczej inżynierskie niż artystyczne podejście do tematu.
Dobór środków dopasowano do zamierzonego celu, którym był przede wszystkim porządny dźwięk w dobrej relacji do ceny, a nie spektakularne pierwsze wrażenie, wciągnięcie w odmęty jakiegoś wtajemniczenia i spotkania z siłą nadprzyrodzoną.
Żadnych bajek, mitów, historyjek, wspomnień, klimatów... Dobry głośnik w dobrej cenie tu i teraz. Są marki bardziej prestiżowe, brzmienia bardziej fantastyczne, obudowy bardziej luksusowe, ceny znacznie wyższe...
Ale jeżeli chcecie po prostu słyszeć muzykę prawidłowo - mamy coś, i to niejedno, co może się wam spodobać. A porządny dźwięk to przede wszystkim umiejętne strojenie nawet prostego układu głośnikowego, bez ryzykownych wycieczek dla samej oryginalności, bez voodoo z nieprzyzwoicie drogimi komponentami w zwrotnicy, z przetwornikami takimi, na jakie pozwala budżet.
Takie potraktowanie przecież wielowątkowej sprawy, jaką jest projektowanie kolumn głośnikowych, kreowania ich brzmienia, wyglądu, statusu wydaje się dla wielu audiofilów zbyt prozaiczne, aby mogło prowadzić do osiągnięcia pełnej naturalności i "muzykalności".
Mimo to Phonar zdobył uznanie w kręgach opiniotwórczych solidnością swoich konstrukcji i brzmienia również dlatego, że pozostał poza głównym nurtem dużych niemieckich producentów, oskarżanych wówczas o granie "komercyjne", z podbitymi skrajami pasma, podczas gdy o średnie tony potrafili zadbać jakoby tylko konstruktorzy brytyjscy... Okazało się, że nie tylko.
Czytaj również: Czy obudowa z membraną bierną to obudowa zamknięta?
Na taki profil firmy mogły mieć wpływ jej początki, które były związane z duńskimi głośnikami. Założyciel firmy, Klaus Henningsen, najpierw zajmował się ich importem, a więc można przyjąć, że był bardziej pod wpływem stylu duńskiego niż niemieckiego, co potem odzwierciedlił w swoich własnych projektach.
Firma wciąż ma swoją siedzibę w Tarp, niedaleko duńskiej granicy. Phonar trzyma się ściśle głośnikowej specjalizacji, nie jest zainteresowany sprzętem, takim jak słuchawki czy soundbary nie wchodzi też na rynek głośników instalacyjnych, za to odważnie rozszerza ofertę o konstrukcje aktywne.
Phonar i przetworniki
Seria Veritas Match Air obejmuje konstrukcje aktywne z bezprzewodową transmisją sygnału, seria Veritas Match – aktywne, podłączane konwencjonalnie kablem, a seria Veritas Next – już klasyczne konstrukcje pasywne, wśród których znajduje się testowany Phonar Veritas P9 Next. Wreszcie najtańszą serią jest Veritas Style. I w ten sposób wszystkie Phonary to Veritasy, od kiedy Phonar wycofał droższą serię Credo.
Veritas Next to grupa spójna wzorniczo i technicznie, na jej układach bazują też wersje aktywne. Zdecydowaną przewagę mają kolumny wolnostojące – są aż cztery: dwie dwuipółdrożne i dwie trójdrożne. Trójdrożne są do siebie podobne, ale na szerszym tle dość oryginalne, bowiem łączą układ symetryczny z pochyleniem przedniej ścianki.
Czytaj również: Dlaczego otwór bas-refleks nie promieniuje w fazie przeciwnej do fazy przedniej strony membrany?
Spotkaliśmy się z tym całkiem niedawno i spotkamy na następnych stronach – symetrię z pochyleniem stosuje też Scansonic, ale to szczególny zbieg okoliczności, bo to jednak egzotyka.
Nie należy pochopnie oceniać, że błędna czy genialna; sens takiego rozwiązania wiąże się z jeszcze jednym faktem (przynajmniej u Phonara) – umieszczeniem głośnika wysokotonowego, a więc centrum układu, poniżej wysokości, na jakiej znajduje się głowa słuchacza.
Dzięki pochyleniu oś główna układu zmierza w jej kierunku, a nawet jeżeli oś przejdzie znacznie ponad głową (gdy słuchacz znajduje się daleko), to ostatecznie umiarkowany kąt, jaki wówczas tworzy oś układu i linia łącząca jego centrum z głową, będzie oznaczać wciąż co najmniej dobrą charakterystykę.
Zwykle układy symetryczne nie mają pochylonej przedniej ścianki; nie jest to pożądane, gdy głośnik wysokotonowy znajduje się na optymalnej wysokości, ale jeżeli jest niżej - co zwykle dyktuje wysokość całej konstrukcji - może to być uzasadnione.
Tak też jest w kolumnach Phonar P9 Next, mających tylko 110 cm wysokości: wysokotonowy znajduje się na wysokości 75 cm, natomiast w P10 Next już na zupełnie "normalnej" wysokości 90 cm. Mimo to kolumna jest i tak pochylona, już nie w celu poprawy charakterystyk w miejscu odsłuchowym, ale zachowania spójności całej serii.
Dlatego ostatecznie to mniejsze Phonary P9 Next okazują się bardziej "prawidłowe", tutaj wszystkie typowe i nietypowe cechy układu składają się w całość nie tylko oryginalną, ale też akustycznie słuszną.
Wysoka obudowa, dwa odsunięte od siebie niskotonowe i dwa otwory bas-refleks, które dzieli jeszcze większa odległość, zdają się sugerować, że obudowę (po wydzieleniu niewielkiej objętości dla średniotonowych) podzielono na dwie komory. Jest jednak wspólna dla obydwu niskotonowych, tworząca jeden układ rezonansowy, tyle że promieniujący za pomocą dwóch otworów.
Każdy ma średnicę 6 cm i duże wyprofilowanie - w stosunku do "napędzających" układ rezonansowych głośników to warunki do pracy z niewielką kompresją i bez słyszalnych turbulencji. Właściwe dostrojenie zapewniają 14-cm tunele i oczywiście objętość (też relatywnie duża jak na dwie 18-tki).
Phonar pozostał producentem na tyle niewielkim, że nie produkuje samodzielnie przetworników, ani nawet nie zamawia u dostawców wersji mocno zmodyfikowanych. Dlatego łatwo poznamy, jakie przetworniki stosuje: od wielu lat takie same albo podobne. Ze względu na historię i lokalizację firmy wydawałoby się wręcz dziwne, gdyby nie były to przetworniki od specjalistów skandynawskich.
Czytaj również: Czy wąska obudowa kolumny jest akustycznie najkorzystniejsza?
Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana i przy tej okazji można wyjaśnić kilka nieporozumień. Dwadzieścia lat temu z okładem duńska firma Peerless, mająca wówczas fabrykę pod Kopenhagą, wprowadziła do oferty m.in. serię Nomex – głośników nisko-średniotonowych z membranami celulozowo-nomexowymi, z odlewanymi, profilowanymi koszami nieco wcześniej wprowadzonej serii HDS.
Tak powstały przetworniki solidne, nowoczesne i przystępne cenowo, więc zdobyły dużą popularność. Były stosowane m.in. w tak znanych (w swoim czasie) kolumnach, jak Audio Physic Tempo 3.
W skład serii wchodziły trzy modele – 22, 18 i 15 cm – przy czym z własnej inicjatywy podaję maksymalne średnice koszy, bo ich cechą szczególną były "ścięcia", które określały szerokość odpowiednio: 205, 164 i 134 mm, i takie też symbole miały te przetworniki.
Nie było jednak wśród nich przetwornika 12-cm (między "ścięciami" – 105 mm), jednak był taki w serii z membranami polipropylenowymi (HDS PPB). On właśnie został wybrany jako przetwornik średniotonowy do kolumn Phonar Veritas P9 Next, aby wraz z 18-cm niskotonowym HDS Nomex utrzymać określone proporcje, podobne jak w P10 Next, gdzie 22-cm niskotonowym towarzyszą 15-cm średniotonowe (tutaj w obydwu przypadkach HDS Nomex).
Wszystkie te typy (od 12-tki do 22-ki), jeżeli pozostają standardowymi, oryginalnymi wersjami, są przetwornikami potencjalnie nisko-średniotonowymi, tylko przefiltrowanymi do odpowiednich zakresów częstotliwości.
18-cm HDS nie jest tak mocnym przetwornikiem niskotonowym, jak niektóre podobnej wielkości, ale wyspecjalizowane w tym kierunku jednostki; za to 12-tka, dzięki swojej umiarkowanej średnicy, zapewnia co najmniej dobre przetwarzanie średnich częstotliwości, a odpowiednią moc gwarantuje zdublowanie całego układu. Z jedną 18-tką i jedną 12-tką niewiele byśmy zwojowali.
Konfiguracja d`Appolito jest "wartością dodaną". Zasadniczym powodem przygotowania tak rozbudowanego układu jest osiągnięcie odpowiednich wartości podstawowych parametrów. Głośnik wysokotonowy wygląda jeszcze bardziej znajomo, bowiem jest stosowany od równie dawna i do dzisiaj bardzo często.
Czytaj również: Na czym polega niesfazowanie kolumn i jaki jest jego wpływ na charakter brzmienia?
To pierścieniowo-kopułkowy... Scan-Speak? Peerless? Vifa? Tymphany? Jego historia jest jeszcze bardziej skomplikowana niż Nomeksów. Opracowany w czasach bliskiej współpracy projektantów Vify i Scan-Speaka, wprowadzony do oferty Vify, kupionej później w pakiecie z pozostałymi duńskimi markami przez Tymphany, następnie oznaczany marką Peerless lub Tymphany z powodu sprzedania marki Vifa...jest obecnie produkowany zarówno w fabryce Tymphany w Chinach, jak i przez Scan-Speaka w Danii.
Phonar twierdzi, że stosuje Scan-Speaka, chociaż i tak musi od Tymphany sprowadzać HDS-y. Przypomnijmy, że w przetworniku kopułkowo-pierścieniowym efektywnie promieniuje zarówno główna, kopułkowa część membrany, jak i zewnętrzny pierścień (a dokładnie połowa pierścienia).
Pierścień na zewnątrz cewki występuje w większości kopułek, pełniąc funkcję zawieszenia, ale przy okazji promieniuje najwyższe częstotliwości; pogrubienie pierścienia i dopracowanie optymalnych proporcji z samą kopułką podnosi efektywność i przesuwa górną częstotliwość graniczną, a tych dwóch korzyści nie można uzyskać jednocześnie przez powiększenie samej kopułki.
Pomysł okazał się tak dobry i niedrogi, że dzisiaj duża część kopułek wysokotonowych wygląda podobnie, chociaż nie jest przedstawiana jako kopułkowo-pierścieniowa.
Front ma wyraźne ścięcia przy głośnikach niskotonowych, wizualnie wyszczuplające sylwetkę, ale nie będą one miały dużego wpływu na charakterystyki - dla lepszych rezultatów akustycznych bardziej przydałyby się w okolicy sekcji średnio-wysokotonowej, tak jak w mniejszych modelach, ale konfiguracja symetryczna utrudnia takie zabiegi (chociaż nie uniemożliwia).
Krawędź maskownicy nabiera kształtu wrzeciona, co wygląda ładnie, więc trochę szkoda, że chyba będziemy rekomendować jej zdjęcie – jest dość gruba, a jej wewnętrzne krawędzie nie zostały wyprofilowane i będą powodować wyraźne odbicia, a to z kolei odbije się na charakterystyce przetwarzania, którą zobaczymy w Laboratorium.
Kiedy jednak zdejmiemy maskownicę, nie zobaczymy na froncie uchwytów na kołki, chociaż tym razem nie zastosowano mocowania magnetycznego – kołkami są jednocześnie niektóre wkręty mocujące głośniki niskotonowe. Do wyboru pozostają trzy wersje kolorystyczne - czarna, biała i wykończona naturalnym orzechem amerykańskim - wszystkie na wysoki połysk.
Cokół jest klasyczny – to duża platforma, wyraźnie wychodząca poza powierzchnię podstawy właściwej obudowy (po 3 cm z każdej strony), polakierowana na czarno, na wysoki połysk (w każdej wersji kolorystycznej obudowy).
Co ciekawe, w wersjach aktywnych - Match i Match Air - taki "meblowy" cokół zostaje zastąpiony nowocześniej wyglądającymi, metalowymi podporami z dużymi stożkami. Szkoda, że nie ma już takich w wersji pasywnej. Są za to znakomite zaciski - dwie pary WBT.
Veritas P9 Next - odsłuch
Na brzmieniu Phonarów zawsze można było polegać - rzetelne, solidne, spójne i zrównoważone. Z odpowiednią dynamiką, z dobrze rozciągniętym basem - proporcjonalnie do wielkości konstrukcji - bez skrajności, eksperymentów, popisów.
Raczej ostrożnie, zawsze "przepisowo", czasami udawało się to połączyć z graniem żywym i swobodnym, jednak nie spontanicznym i błyskotliwym. Czy znacznie większe i trójdrożne Phonary Veritas P9 Next przyniosą jakąś odmianę, czy będą konsekwentną kontynuacją?... A co może oznaczać kontynuacja? Wejście na wyższą "orbitę energetyczną"?
Lepsze rozciągnięcie basu? Bo raczej nie lepsze wyrównanie charakterystyki - nie dlatego, że układy trójdrożne muszą mieć z tym kłopot, ale dlatego, że małe konstrukcje, nie tylko Phonara, kłopotu z tym też nie mają i już od dawna za dobre zrównoważenie nie musimy dużo płacić.
Z kolei systemy symetryczne są znane - teoretycznie i praktycznie - z dźwięku dobrze skupionego, plastycznego, zdolnego do wiernego odtworzenia przestrzeni, o ile słuchacz usiądzie (w miarę dokładnie) na osi głównej. Pasowałoby to do poznanego stylu Phonara.
Czytaj również: Czy wąska obudowa kolumny jest akustycznie najkorzystniejsza?
Wszystko się zgadza, konstruktor kolumn Phonar Veritas P9 Next zrealizował dawną firmową i jednocześnie uniwersalną receptę. Wykorzystał rozbudowany układ głośnikowy w sposób przewidywalny, można powiedzieć, że mało odkrywczy i mało pomysłowy, ale nie można po raz drugi wymyślić prochu.
Głośniki zastosowane w kolumnach Phonar Veritas P9 Next (i innych konstrukcjach tej serii) są znane z brzmienia "normalnego", spokojnego, nawet nie szczególnie precyzyjnego, ale trzymającego poziom w każdej dziedzinie.
Traktując taki surowiec z inżynierską uczciwością, a nie z artystycznymi wizjami, sprawnie strojąc obudowę i zwrotnicę, w ramach poprawnej (tylko odrobinę oryginalnej) konfiguracji, otrzymujemy taki też rezultat końcowy.
Zdając sobie sprawę z tych uwarunkowań i wyborów, nie będziemy tym brzmieniem zdziwieni, chociaż ani doświadczeni audiofile, ani tym bardziej przypadkowi słuchacze, niż muszą być oczarowani, ani nawet - przynajmniej w pierwszej chwili - całkowicie usatysfakcjonowani.
To dźwięk wymagający akomodacji, chociaż trochę paradoksalnej - właśnie do neutralnej barwy, mniejszych kontrastów, przeciętnej analityczności. Nie jest to dźwięk szczególnie angażujący ani barwą, ani detalicznością, ani dynamiką.
Czytaj również: Co jest układ dwuipółdrożny?
W zamian dobre wykonanie "programu obowiązkowego" zapewnia, że nie będzie większych potknięć, a tym bardziej upadków. Phonar Veritas P9 Next nie proponują ani dodatkowej porcji ciepła, ani "powietrza". Dźwięki są konkretne, raczej twarde, całość zebrana, uporządkowana, lecz bez nadzwyczajnej namacalności.
Muzycy nie wchodzili do pomieszczenia jeden po drugim, nie pojawiali się na wyciągnięcie ręki. Każde kolejne nagranie przynosiło znajome treści i emocje, bez wielkiej ich intensywności i wydobywania szczegółów.
Bez porywczości i wirtuozerii, Phonar Veritas P9 Next podobnie radzą sobie z każdym materiałem. Nie tworzą imponująco głębokiej sceny, jest za to dobra szerokość i niezłe lokalizacje, naturalna obszerność, bez "zjawiskowości".
Odnotowałem lekkie podbarwienia na dolnym środku, jednak można się też zgodzić na uznanie, że P9 Next dobrze "monitorują", starając się dodać jak najmniej własnych interpretacji.
Trochę brakuje im "mięcha" na dole, soczystości na środku i eteryczności na górze. Zawsze chciałoby się więcej i lepiej, tym bardziej że wygląd P9 Next obiecuje coś specjalnego.