Sukces jest podwójny, a może nawet potrójny: po pierwsze, zaproponowany design jest bardzo oryginalny; po drugie, dla w większości atrakcyjny; po trzecie, ma związek z firmową tradycją, eksponuje bowiem znamienny dla "prawdziwego" JBL-a wątek tuby.
Wprowadzanie nowoczesnego i jednocześnie silnie identyfikującego wzornictwa w produktach nisko- i średniobudżetowych rozpoczęło się w JBL-u w zeszłym roku, wraz z serią Studio 1 (testowano już w "Audio" modele Studio 180 i Studio 190). Tamże pomysł jest może jeszcze odważniejszy ("poszatkowany" front), ale nie tak silnie skojarzony z firmową techniką.
W droższej serii Studio 5 pojawienie się dużej tuby, wokół której toczy się cała "designerska akcja", zawdzięczamy oczywiście większemu budżetowi. Jednocześnie JBL podkreśla, że nigdy wcześniej tak zaawansowany przetwornik (wysokotonowy) nie był stosowany w kolumnach z tego zakresu cenowego.
W gruncie rzeczy trudno mi przypomnieć sobie jakiekolwiek kolumny JBL na tej "półce cenowej" w ciągu ostatnich kilkunastu lat - zatem serią Studio 5 firma wypełnia poważną lukę w swojej ofercie, a robi to w świetnym stylu.
Projekt wzorniczy jest tak udany, że aż szkoda, iż nie jest zwieńczony wykończeniem wyższej klasy. Trudno jednak robić z tego uczciwy zarzut produktowi, który na inne sposoby udowadnia swoją dobrą relację do ceny. Ścianki oklejono folią winylową, a nie naturalnym fornirem - JBL Studio 580 okazuje się być w tym teście jedynym takim (winylowym) przypadkiem.
Z drugiej strony, jak zobaczymy już za miesiąc, w teście jeszcze trochę droższych kolumn, też trafią się takie okazy. Gdyby były one wykończone okleiną naturalną bądź zostały polakierowane na wysoki połysk, ich cena musiałaby pewnie zbliżyć się do pułapu 10 000 zł; jedni byliby gotowi dopłacić za taki luksus, inni wolą skromniej, ale taniej.
Kolumny serii Studio 5 dostępne są (tylko) w dwóch wariantach kolorystycznych - imitacji czereśni i czarnym (z rysunkiem drewna - czyli "black ash"). Zawsze można powiedzieć, że wybór między tymi opcjami jest "kwestią gustu", ale tym razem nie mam wątpliwości, iż ze względu na bardzo techniczne, kanciaste, quasi-profesjonalne kształty, kolor czarny - czy go lubimy, czy nie - pasuje o wiele bardziej niż mydłkowaty czereśniowy, w dodatku tylko udający drewno.
Maskownica i co dalej
Myślę, że na kilku zdjęciach, jakie zamieściliśmy obok, widać dobrze, na czym polega oryginalność formy JBL Studio 580. Dodam tylko, że maskownicę zdejmuje się dość łatwo, trzyma się na kilku parach klasycznych kołków i wygiętym zaczepie wchodzącym w szczelinę pod przetwornikiem wysokotonowym.
Z maskownicami zwykle jest taki kłopot, że choć kolumny wyglądają ciekawiej i grają bez nich lepiej, to oczywiście głośniki są wówczas bardziej narażone na uszkodzenie.
Z maskownicą JBL Studio 580 jest inaczej. Ponieważ nie zakrywa ona głośnika wysokotonowego, na działanie którego ma zwykle największy wpływ, a w dodatku jest bardzo cienka, więc bez szkody dla dźwięku może pozostawać założona.
Jednocześnie kolumna wygląda z nią bardziej elegancko i wcale nie nazbyt grzecznie, jej kształt skomponowany z profilem tuby zupełnie wystarczy dla doskonałego efektu, a pokazywanie głośników niskośredniotonowych wręcz psuje ten obraz.
Cały układ magnetyczny głośnika wysokotonowego zamknięto w puszce, tworzącej prawdopodobnie też komorę wytłumiającą (falę od tylnej strony membrany). Membrana jest niewielka - jednocalowa - dzięki czemu utrzymuje zdolność przetwarzania najwyższych częstotliwości, a jednocześnie, dzięki dużej (jak na głośnik wysokotonowy) tubie, zostaje rozszerzone pasmo przetwarzania w kierunku częstotliwości średnich, stąd bardzo niska częstotliwość podziału - 1,5 kHz.
Wykonana z ABS-u tuba ma firmowy profil Bi- Radial, zapewniający stabilne charakterystyki kierunkowe. Obydwie "18-tki" są podłączone przez wspólny filtr (mamy więc do czynienia z układem dwudrożnym, choć w niektórych materiałach firmowych można przeczytać, że to układ dwuipółdrożny - pewnie kogoś zwiodła intuicja, bo patrząc na taką konfiguracją przetworników, faktycznie spodziewamy się dwuipółdrożnego) i pracują we wspólnym układzie bas-refleks, z otworem wyprowadzonym - typowo dla współczesnych JBL-i - z tyłu, niedaleko gniazdka.
Do poprawki
Do poprawki jest jeden element konstrukcji. Odstające nóżki mogą wyłamać mocującymi je wkrętami fragmenty dolnej ścianki, zwłaszcza gdy nieświadomi tego problemu będziemy kolumnę przestawiać, opierając ją na dwóch nóżkach jednego boku.
Coś z tym trzeba zrobić. Najlepiej pozbyć się tych nóżek (łatwo je zdemontować) i zainstalować gwinty na kolce bezpośrednio w dolnej ściance (albo w ogóle je sobie darować - podstawa ma wystarczające wymiary, aby zapewnić przyzwoitą stabilność) lub dorobić regularny cokół.
Drugim (znacznie większym) wolnostojącym modelem serii Studio 5 jest Studio 590 z parą 20-cm nisko-średniotonowych i proporcjonalnie większą tubą (chociaż częstotliwość podziału pozostaje niezmieniona). Od strony akustycznej kolumny zaprojektował szef inżynierów JBL-a - Greg Timbers.
Odsłuch
Pierwsze trzy kolumny testu (mam na myśli te, których opis, ze względu na kolejność alfabetyczną, znajduje się na poprzednich stronach) pokazały, w jak różny sposób można dostroić układy dość konwencjonalnych przetworników.
Zastosowanie różnych materiałów w membranach ma tam wpływ na brzmienie wcale nie większy niż samo strojenie zwrotnicy, które powoduje albo poważne nierównomierności charakterystyki (bałagan wprowadzany przez filtry 1. rzędu), albo obniżenie poziomu wysokich tonów (zbyt duże tłumienie przetwornika wysokotonowego), albo... w zasadzie każda sytuacja jest możliwa i z każdego z tych zestawów głośnikowych, za pomocą innej zwrotnicy, można by wykreować zupełnie inne brzmienie.
To samo dotyczy JBL-a, ale w innym stopniu. Przy strojeniu JBL Studio 580 (już z takim zestawem przetworników, jakie w nich widzimy), dostępne były wciąż różne opcje, lecz i pewne punkty programu zostały przesądzone - częstotliwość podziału musiała być niska, a grająca dość szerokim pasmem tuba wymaga rozbudowanego, korygującego filtrowania i z pewnością narzuca brzmieniu swój charakter w stopniu większym niż jakakolwiek kopułka.
O ile np. B&W wcale nie musiałyby grać tak specyficznie (jak jednak grają) tylko z powodu rodzaju zastosowanych przetworników, o tyle JBL-e wydają się skazane na sporą dawkę indywidualizmu. I co? I okazuje się, że nawet z takiej sytuacji można wyjść zwycięsko. I to nie w handlu "coś za coś".
Zwycięstwo JBL Studio 580 nie jest pyrrusowe z żadnego punktu widzenia (słyszenia). Najpierw bowiem wypracowano dobrze zrównoważoną, spójną charakterystykę przetwarzania, która nie wprowadza w zakresie średnich tonów żadnych niepokojów, zmuszających do naginania słuchu i tłumaczenia sobie, że skoro tak grają kolumny renomowanej marki, to tak pewnie to powinno brzmieć, a nasze obiekcje wynikają z naszego niewyrobienia...
Brzmienie JBL Studio 580 jest od początku przyjazne, lekkostrawne, a jednocześnie bardzo efektowne! Wysokotonowa tuba sprawdza się doskonale, o żadnej natarczywości, ostrości czy metaliczności nie ma mowy, dopiero gdzieś na trzecim planie można "dosłyszeć" inną barwę, inny klimat niż z tradycyjnych kopułek - ale też nie jest to jakakolwiek strata - po prostu inny smak.
Owszem, JBL pozwolił sobie na lekkie rozjaśnienie, dzięki temu JBL Studio 580 grają w sposób bardziej bezpośredni i jednocześnie otwarty niż wszystkie inne kolumny tego testu.
W zasadzie moje notatki z odsłuchu JBL Studio 580 są równie proste i komunikatywne jak samo ich brzmienie - to po prostu lista przymiotników. Tutaj muszę jednak przedstawić je w zdaniach bardziej złożonych... tego wymaga przyjęta konwencja i trochę miejsca do zagospodarowania.
JBL Studio 580 oferują detaliczne, a przy tym naturalne, niemęczące brzmienie. Swoboda ma wyraźne wsparcie w dynamice, ta nie prowadzi jednak do "wyciosania" mocnych, twardych uderzeń basu - niskie tony są sprężyste, soczyste, witalne, lecz wcale nie żylaste i nie tak zdyscyplinowane jak z B&W i ESA.
Mają dłuższe wybrzmienie, lecz kolejne dźwięki nie gubią się we wcześniejszych, obraz basowych wydarzeń jest klarowny, a jednocześnie wydarzenia te są pełne zdrowej siły, na sycone oraz muzycznie przekonujące. Żadnej mechaniczności i suchości w imię jak najlepszej kontroli.
Siła basu jest proporcjonalna do aktywności góry pasma i choć środek jest lekko wycofany, to nie traci na tym ogólna naturalność czy plastyczność. Castle miały "dolny środek" lepiej wykształcony i na nim zbudowały muzyczne emocje; JBL zastosował nieco inny przepis, osiągając podobny rezultat - brzmienie żywe i komunikatywne.
Jest tu nawet porcja ciepła (lekko zmiękczonego basu), która nie poprowadzi brzmienia do misiowatości, bo nie pozwoli na to szczegółowa, szybka góra pasma.
Można wytknąć brak stuprocentowej zbieżności charakterów wszystkich podzakresów, lecz mimo to całość nabiera rumieńców, JBL-e grają odważnie, angażująco, radośnie - potrafi ą też bardziej intymnie, zawsze bezpośrednio, z wyczuciem. Nie ma w tym brzmieniu nadmiernej wytrawności, wytworności i wyniosłości, zasupłania i zdystansowania, "przerostów" ani niedorozwoju jakiegokolwiek elementu.
To brzmienie wcale nie jest wyspecjalizowane pod kątem jakiegoś gatunku muzyki czy sposobu jej słuchania (w domyśle - nie jest estradowo- rockowe) - wręcz przeciwnie, wydaje się bardzo uniwersalne.
JBL Studio 580 mają jeszcze jeden atut - w konfrontacji z innymi kolumnami wyraźnie słychać ich wyższą efektywność, co przy całkiem sporej mocy pozwala zagrać głośno, nawet bardzo głośno. Ale nie tylko o to tutaj chodzi.
Andrzej Kisiel