I nie ma się czym martwić, bo seria Focal Chorus 700 była i jest bardzo udaną propozycją, ale przynajmniej odświeżenie było jej potrzebne; nawet nie po to, aby kolumny jeszcze lepiej czy inaczej grały, lecz żeby można było o nich przypomnieć w testach. Zmienia się też moda, wzornictwo i po ładnych kilku latach na pewno wypada przeprowadzić "face-lifting", podobnie jak w przemyśle motoryzacyjnym.
Patrząc na symbol nowej konstrukcji, nie od razu zauważyłem, gdzie jest różnica... Przecież kolumny Focal Chorus 726 były już wcześniej, czyżby symbole pozostały niezmienione?
Zwykle w nowych modelach mają one albo wyższe "numerki", albo jakiś dodatek... Tym razem jest odwrotnie - z symbolu zniknęła kończąca go wcześniej literka "V", mająca związek z charakterystycznym elementem wzorniczym, który w nowej wersji został usunięty.
Nowy projekt nie jest już tak wyrazisty, aby zasługiwał na jakiś symbol, dlatego poprzestano na numerach. Przypomnijmy, że "V" nawiązywało do kształtów obudowy i maskownicy, wybrzuszonej w osi symetrii i "wyciętej" z góry w taki sposób, aby odsłaniać głośnik wysokotonowy.
Pomysł był odważny i nowoczesny, zwracał na siebie uwagę; nowy wzór jest znacznie spokojniejszy, krawędzie obudowy i maskownicy, która pokrywa całą przednią ściankę, zostały zaokrąglone.
Nową atrakcją jest specjalna wersja wykończenia; oprócz dwóch konwencjonalnych, wykorzystujących imitację palisandru lub orzecha (ta druga wersja na zdjęciach, organoleptycznie bardzo przyjemna), jest też nieco droższa opcja "Black Style", łącząca lakierowane na "piano black" boki z pokryciem pozostałych ścianek imitacją skóry - podobnie jak w Bostonach serii M. Zmiany w technice, mogące mieć związek z brzmieniem, dotyczą przetwornika wysokotonowego, w którym zastosowano nowy materiał zawieszenia - Poron.
Ważniejsze wydają się zasadnicze cechy tej konstrukcji. To po części klasyczny, po części nowoczesny, wydajny, racjonalny i elegancki układ trójdrożny, z dwoma 18-cm niskotonowymi i takiego samego kalibru średniotonowym.
Otwór bas-refleks, wyprowadzony ze wspólnej komory obydwu niskotonowych, widzimy na froncie, głośnik średniotonowy jest oczywiście zamknięty we własnej, niewielkiej komorze. Głośniki i obudowa muszą być solidne, skoro konstrukcja osiągnęła masę 23,5 kg.
Odsłuch
Tym razem od razu do sedna sprawy - a więc są rzeczy, które Focale potrafią, a konkurenci nie, i są rzeczy, których Focale nie potrafią, a konkurenci... To już bardziej złożona sprawa, więc zajmijmy się samymi Chorusami.
Słuchając ich, przypomina mi się "pomysł na brzmienie", jaki ponoć zdradził kiedyś ktoś z samej firmy; jego sens był mniej więcej następujący: Kolumn grających neutralnie jest wokół w bród i to dzisiaj nie wystarczy, kiedy konkurencja jest tak liczna, a wielu ludzi podejmuje decyzje na podstawie pierwszych, krótkich wrażeń; trzeba więc zwrócić na siebie uwagę czymś specjalnym.
Focal robi to skutecznie na tle kolumn grających równo i beznamiętnie, choć przecież wielu innych producentów też stosuje podobną ogólną receptę. Ale z drugiej strony, jeżeli kolumny Focal Chorus 726 nie grają bardzo odmiennie... to chyba też dobra wiadomość?
Oczywiście brzmienie Focala nie jest ani dziełem przypadku, ani antytezą neutralności, ale świadomym wyborem i kombinacją dobrej ogólnej równowagi i atrakcyjnych "dodatków". Nie są one bardzo wyrafinowane, lecz na pewno oczekiwane przez wielu słuchaczy - w końcu nie wszystko, co pożywne, smaczne, a nawet zdrowe, musi być skończenie subtelne.
Przedstawienie (a w każdym razie mój odbiór) zaczyna się od tego, co zasadnicze dla konkretnego i efektownego brzmienia - czyli od basu. Na pewno jest najmocniejszy w całej testowanej grupie, determinuje wrażenie energetycznego, rytmicznego przekazu, w którym mniej ważne są niuanse, a bardziej bit, atak, tempo, i wszystkie pochodne temu emocje.
Nie jest to jednak brzmienie ciężkie ani tym bardziej ciemne - "drugą nogą", na której ono stoi, są wysokie tony, o których też można by pisać już w pierwszym zdaniu relacji, a o basie dopiero w drugim - co zdobędzie prymat, zależy od nagrania, ale w ogólnym bilansie podzakresy te są w dobrej równowadze, za to zostawiają o pół kroku z tyłu średnie tony.
Gdy jednak spuścimy z tonu i włączymy muzykę spokojniejszą, w której bas i blachy nie są najważniejsze, usłyszymy dźwięk gładki, uporządkowany, nieagresywny - trzeba bowiem dodać, że błyszcząca góra pasma nie jest ostra - jest wręcz grzeczna w sposobie prezentowania gwałtowniejszych dźwięków, które gdzie indziej mogłyby zakłuć.
Wysokie tony wyraźnie i zarazem przyjemnie szurają i ćwierkają, nie pozwalając mocnemu basowi jednoznacznie dominować, dają światło, swoim uprzejmym wybrzmieniem całość raczej uspokajają, "normalizują" niż elektryzują. Są jednak nagrania, w których podążają one w stronę szklistości, co nie jest już tak pożądane, chociaż wciąż nie jest bolesne.
To brzmienie ma więc swoje niespodzianki, choć od początku słychać większość tego, co i jak ma do zaoferowania. Mocny bas i ciekawa góra pasma w ramach dużego zakresu dynamiki to cechy, które doceni wielu klientów, docenią oni również i to, że nowe Chorusy nie zrywają z tradycją tej serii.
Andrzej Kisiel