Na wstępie muszę jeszcze wspomnieć o firmowym opisie konstrukcji, jaki przygotował producent, a przetłumaczył polski dystrybutor. Niezależnie od tego, czy są w nim jakieś błędy i trochę marketingowych przechwałek, tekst jest godny szacunku ze względu na swoją objętość, ogólną poprawność merytoryczną i dobry język.
Dobre firmowe opisy (a tym bardziej ich polskie tłumaczenia) wcale nie są częste, przez co wyraża się lenistwo i niekompetencja usprawiedliwiana dewizą: "a kto tam Panie dzisiaj coś czyta". No pewnie, trudno coś czytać, jak nic mądrego nie ma do czytania.
W końcu jednak dystrybutorzy powinni robić coś więcej, niż tylko wystawiać faktury, więc niech wezmą przykład z Polpaku - w jaki sposób kreuje się markę, aby potem ją dobrze sprzedawać.
W tej sytuacji nie pójdę na łatwiznę i nie będę przepisywał, ani nawet przeredagowywał tego tekstu - w czasach internetu każdy może się z nim zapoznać, a recenzje w dobrym magazynie powinny wnosić coś nowego. Przede wszystkim "badania" odsłuchowe i pomiary, ale też własne wnioski odnośnie techniki i wyglądu.
Taga Platinum F60SE to konstrukcja dość niekonwencjonalna z trzech powodów: zasadniczego układu, bowiem we współczesnych systemach trójdrożnych pracują zwykle więcej niż jeden 18-cm głośnik niskotonowy (proszę spojrzeć na wszystkie inne trójdrożne tego dwuodcinkowego testu), dużego zbioru różnych elementów i rozwiązań, czasami kojarzonych z innymi markami, wreszcie wrażenia luksusu (nie piszę - elegancji), niespotykanego na tym pułapie cenowym, niezależnie od tego, czy zaproponowany styl przypadnie nam do gustu, czy nie.
To styl odległy od minimalizmu, funkcjonalizmu itp, czego tłumaczyć nie trzeba, wystarczy tylko popatrzeć na zdjęcia. Nie ma jednak zupełnie zbytecznych ozdobników, wszystko składa się w dość logiczną całość.
Czasami spotykamy kolumny, w których "coś jest bez sensu", głównie z powodu nadmiaru i dodania do siebie elementów z założenia alternatywnych, a nie komplementarnych. Tutaj jest bogato, ale od strony układowej nie ma kolizji.
Powtórzę tylko, że na basie pracuje jedna "18-tka", więc kolumna ta nie może mieć wysokiej mocy (90 procent mocy idzie w zakres niskotonowy, więc specjalny średniotonowy niewiele w tej sprawie zmienia), są pod tym względem bliskie układom dwudrożnym.
W zamian, dysponując dużą objętością prawie całej obudowy (z wyjątkiem małej zamkniętej komory średniotonowego), jedna "18-tka" może swobodniej rozciągnąć swoją charakterystykę. Inne kwestie przedstawiam w podpisach do zdjęć.
Odsłuch
Koniec wieńczy dzieło... Albo koniuszek wieńczy dziełko. Dziesięć kolumn (pamiętajmy o pierwszych pięciu z września) roztoczyło szeroką panoramę brzmień i okazuje się, że ostatnia z nich (ze względu na przyjętą kolejność alfabetyczną) też ma coś do zaproponowania - wyraźnie coś innego.
Czy "ostatni będą pierwszymi", to już kwestia gustu, lecz na pewno kolumny Tagi nie powinny zostać zlekceważone - jeżeli tylko w poniższym opisie znajdujemy wątki, które nas interesują, znajdźmy też czas, aby poznać je osobiście.
W pewnym uproszczeniu, ale uprawnionym, brzmienie tych kolumn jest negatywem brzmienia Chorusów 726 - mam na myśli charakterystykę częstotliwościową, która w największym stopniu określa nasz odbiór barwy, a nawet przestrzenności, nie mówiąc o klimacie, stylu itp.
Zanim jednak zaczniemy fakty interpretować, przedstawmy je; nie mam też wątpliwości co do zbieżności między tym, co słyszę, a tym, co zmierzymy w laboratorium. Kolumny Taga Platinum F60E grają środkiem pasma - mocnym i radosnym, gęstym, ale nie przyciężkim; najbliżej im do Castle Stirling 3 sprzed miesiąca, przy czym Tagi grają lżej, ale jeszcze bardziej "do przodu".
Największa aktywność jest przesunięta nieco wyżej na skali częstotliwości; brzmienie ma jeszcze więcej życia, jest bezpośrednie i - co w tej sytuacji najważniejsze - wciąż nie pojawia się przykra natarczywość; brzmienie jest jednoznaczne w swoim stylu.
Projektant poszedł na całość, po bandzie, ale się udało - procentuje spójność, dynamika, do przodu wychodzi po kolei wszystko, co jest na pierwszym planie: gitary, wokale, werbel... Taga Platinum F60SE grają naprawdę wyjątkowo i przecież zaskakująco - wcale nie skrajami pasma, co jest popularną receptą na dźwięk efektowny.
Czasami ich brzmienie przypominało mi nawet działanie pojedynczego przetwornika... szerokopasmowego, ale proszę w tym odczytać komplement, tylko "dobrodziejstwo inwentarza" - szybkość, zadziorność, emocjonalność. I na tym przykładzie można się przekonać, że wbrew powszechnemu mniemaniu, muzyce rockowej służy nie tylko bas i wysokie.
Najwyższa góra jest wycofana. Kolumny Taga Platinum F60SE nie grają "powietrznie" i orzeźwiająco, mimo to są "otwarte", a raczej, jak już napisałem, "wychodzące", uwalniające muzykę, ich brzmienie nie ma w sobie żadnego uwikłania, zachwiania, nieśmiałości i nieporadności - a czasami kolumny nawet bardzo dobrze wyrównane grają bez przekonania, jakby się wstydziły.
Kolumny Taga Platinum F60SE wręcz przeciwnie - grają chętnie i bez komplikacji. Basem przesadnie nie szarżują i w wielu nagraniach, o ile ustawimy je daleko od ściany, niskie tony będą trochę cofnięte, lecz niekoniecznie pogorszy to naturalność muzyki, czasami odchudzi wokale, a czasami nawet pomoże - kilka przebasowionych nagrań zabrzmiało "akuratnie".
Niekonwencjonalne, dalekie od ortodoksyjnej neutralności i odchodzące od niej w zaskakującym kierunku, z zaskakująco satysfakcjonującym rezultatem... Grają i grzeją jak "czysta żywa wełna".
Andrzje Kisiel