Patrząc z boku widzimy trapez, którego dolna podstawa jest dwa razy dłuższa od górnej. Całkowita głębokość ESA Credo 3 to ponad 60-cm, co wraz z wysokością "tylko" 100-cm, określa niezwykłe proporcje, jak dla kolumny wolnostojącej.
Projektant musiał chyba zdawać sobie sprawę z obiekcji, jakie wywoła - przede wszystkim na skutek nadzwyczajnej głębokości, która wystraszy niejednego. Musiał w takim razie mieć mocne powody dla takiej formy, a także przekonanie, że bezkompromisowe i oryginalne kształty Credo 3 znajdą uznanie przynajmniej u niektórych...
Już z powodu samego wyglądu, Credo 3, podobnie zresztą jak Donna Prima, nie jest propozycją dla wszystkich. Popatrzmy jeszcze na trapez Credo 3. Nie jest on symetryczny - przednia ścianka został pochylona dwa razy bardziej niż tylna.
Front, ustawiony pod kątem ok. 15° (względem pionu) powoduje, że wobec słuchacza zajmującego normalną pozycję, głośnik wysokotonowy jest cofnięty względem głośnika średniotonowego - ale jego centrum akustyczne, leżące w pobliżu cewki, właśnie w takiej sytuacji, lokuje się w podobnej odległości od miejsca odsłuchu.
Podobny cel postawili sobie konstruktorzy Donna Prima, ale realizowali go innym sposobem - "uskokami" na przedniej ściance. Każde rozwiązanie tego problemu ma jednak swoje plusy i minusy. "Uskoki", jeżeli mają być efektywne, powinny być duże, a jak duże, to z dużymi wyprofilowaniami, a więc powodującymi zawsze niekorzystne odsuwanie od siebie głośników przetwarzających średnie i wysokie częstotliwości.
Niewykonanie wyprofilowań spowodowałoby z kolei odbicia fal od ostrych krawędzi i trudne do opanowania zaburzenia charakterystyki przetwarzania (podobne do tych, jakie widzimy przy pomiarach z maskownicą). Tak czy inaczej, uskoki komplikują też konstrukcję, a ponadto muszą zostać uwzględnione w koncepcji wzorniczej. Dlatego częściej spotyka się rozwiązanie prostsze - pochylenie.
Odpowiednio dużym pochyleniem można niemal dowolnie wyregulować odległość centrów akustycznych od miejsca odsłuchowego, ale tym razem kosztem charakterystyki w zakresie najwyższych częstotliwości - im bardziej pochylimy przednią ściankę, tym bardziej schodzimy z osi głównej głośnika wysokotonowego, na której skupiane jest ciśnienie w tym zakresie. Kąt 15° to jeszcze niewiele, a jaką spowodował stratę, zobaczymy w pomiarach.
Trzeba przyznać, że koncepcja ESA Credo 3 jest bardzo spójna - wyrównanie centrów jest nie tylko przeprowadzone do końca, ale i logicznie związanie z rodzajem zastosowanych filtrów. Można się już domyślać, że są to filtry pierwszego rzędu. A firma ESA wcale nie należy do klubu ich upartych promotorów.
Wręcz przeciwnie, jest to pierwsza konstrukcja ESA tego typu. Może nastąpiła zmiana sposobu myślenia i słyszenia? Chyba nie, ponieważ kolejne konstrukcje, które powstały już po Credo 3, wcale nie mają filtrów tego typu.
Może więc Credo 3 było eksperymentem nieudanym? Na wyrok przyjdzie czas, ale wyjaśnienie producenta wydaje się wiarygodne i jednak zgodne z jego dotychczasową filozofią. Każdego rodzaju filtry mają swoje zalety i wady.
Filtry pierwszego rzędu nie są łatwe, wymagają odpowiednich głośników i dodatkowych zabiegów konstrukcyjnych dla skorygowania charakterystyk fazowych, ostatecznie zawsze pozostają problemy z charakterystykami kierunkowymi w płaszczyźnie pionowej... w sumie, w większości sytuacji, bilans jest raczej niekorzystny.
W przypadku ESA Credo 3 pokusą były jednak nowe głośniki nisko-średniotonowe Scan-Speaka, z daleko sięgającymi charakterystykami przetwarzania, bardzo pożądanymi przy filtrach 1. rzędu.
Jak sobie konstruktorzy poradzili z zawsze niełatwą przy zastosowaniu tego rodzaju filtrów, integracją między głośnikami i wyrównaniem charakterystyki w zakresie częstotliwości podziału, nie można przesądzać bez pomocy systemu pomiarowego i oczywiście odsłuchu.
Obydwie cewki w zwrotnicy (większa - dla dolnego głośnika 18-cm, pracującego jako niskotonowy, mniejsza - dla górnego, nisko-średniotonowego) są powietrzne, ale to nie wszystko - zostały nawinięte nie drutem, lecz szeroką miedzianą taśmą. Tego rodzaju cewki charakteryzują się najmniejszymi rezonansami własnymi (występującymi zwłaszcza w zakresie średnich tonów).
Cewka dla niskotonowego jest naprawdę potężna - ma średnicę 10cm, wysokość 5 cm i masę ok. 2-3kg (większą od masy samego głośnika, też przecież nie ułomka). Wszystkie kondensatory to polipropyleny. Okablowanie wykonano plecionym Kimberem 4VS. Nie jest to jeszcze przewód z najwyższej półki, ale z wyższej niż ta, na którą zwykle sięgają producenci zespołów głośnikowych, nawet tych najdroższych.
Potem niektórzy wydają majątek na kable zewnętrzne, a w środku superkolumny bida piszczy. Terminal przyłączeniowy składa się z dwóch par trzpieni WBT, które mogą być połączone zworami wykonanymi z krótkich przewodów.
Na tylnej ściance znajdują się dwa duże otwory bas-refleks - wyprowadzone z dwóch komór, odrębnych dla każdego z głośników 18-cm. Tunele są długie (ponad 20-cm), wyprofilowane przy wylocie, mają dużą średnicę (7-cm - jak na obsługę głośnika 18-cm, bardzo komfortowo).
18-centymetrowe Revelatory mają kosze "aerodynamiczne", aby fala od tylnej strony membrany przechodziła do obudowy z jak najmniejszymi zaburzeniami. Membrana jest celulozowa, z nacięciami ręcznie powlekanymi z obydwu stron.
Nakładka przeciwpyłowa jest wypukła i ma średnicę dopasowaną do średnicy cewki (38-mm) - właśnie w celu rozszerzenia pasma przetwarzania i utrzymania dobrych charakterystyki kierunkowych.
Układ magnetyczny typu Symmetric Drive ma średnicę 112-mm i napędza długą cewkę, nawiniętą na karkasie z włókna szklanego. Bardzo niska częstotliwość rezonansowa (ok. 26Hz) i dobroć na poziomie 0,35, wraz z dużą dopuszczalną amplitudą, daje możliwość efektywnego stosowania głośnika zarówno w obudowie zamkniętej, jak i bas-refleks, ale w tym drugim przypadku potrzebna jest duża objętość.
I stąd właśnie ostatecznie taka głębokość Credo 3 - przy standardowej wysokości 1 metra, szerokości 20 cm, wraz z pochyleniem frontu, dla wymaganej objętości netto 50 litrów "wyszła" głębokość 60 cm.
Chociaż wyjść jednak nie musiała... można było tylną ścianę ustawić pionowo, albo równolegle do przedniej. ESA wykorzystała jednak z premedytacją duże pochylenie przedniej ścianki, aby dodając "przeciwnie skierowane" pochylenie tylnej, jak najbardziej odejść od ich równoległości, wiadomo w jakim celu - poskromienia fal stojących.
A ponieważ doszła do tego jeszcze ustawiona pod odpowiednim kątem przegroda wewnętrzna, dzieląca obudowę ESA Credo 3 na dwie (identycznej objętości) komory, więc tym razem fale stojące mają szansę wzbudzać się tylko między ścianami bocznymi.
Ponieważ jednak jest to dystans niewielki, dotyczy więc fal relatywnie krótkich, które łatwiej wytłumiać. Ale i w temacie wytłumienia ESA postawiła na rozwiązanie rzadko spotykane - do wszystkich ścianek przyszyto ok. 1,5-cm grubości filc.
Ścianki boczne, dolna, tylna, a także wszystkie wewnętrzne wzmocnienia (poza przegrodą ukośną - dwa poziome i dwa pionowe wieńce) wykonano z płyty mdf 25mm. Tylna ściana ma grubość 3 cm, a front aż 6 cm. Ale w tej sytuacji nie zapomniano, aby w otworze głośnika niskośredniotonowego wykonać sfazowanie (pod kątem 45°).
Obudowa Credo 3 wraz z całą jej zawartością wywołuje masę, którą trudno bezpiecznie przemieszczać jednej osobie - grubo ponad 50kg (producent nie podaje tej wartości, my w systemie pomiarowym jeszcze wagi nie zainstalowaliśmy, ale Credo 3 są znacznie cięższe od Donna Prima, przy której w katalogu widnieje poważne 43kg).
Dochodzi jeszcze cokół o grubości 3 cm, o kształcie również nietypowym - ośmiokąta. Wraz z nim ciężka bryła optycznie odrywa się od podłogi i nabiera dynamiki. Front i tył wykonano podobną techniką - pokryto stalowo-szarym lakierem. Wszystkie pozostałe ścianki oklejono naturalnym fornirem - wybór gatunku i koloru pozostaje do ustalenia z producentem.
Konstrukcyjnie perfekcyjny układ dwuipółdrożny. Wzorniczo bardzo odważny, ale przez to niebezpieczny. Wygląda tak, jakby ktoś go zaprojektował i wykonał na swoje potrzeby, a nie na sprzedaż...
A.K.
Odsłuch
Kolumny ESA Credo 3 odsłuchiwane były bezpośrednio po konstrukcjach Acoustique Quality. Naturalną koleją rzeczy, pojawią się więc porównania. Podobnie jak wrażenia wzrokowe, tak i dźwięk obydwu konstrukcji mocno się różni.
Credo są precyzyjniejsze, bardziej analityczne, a przede wszystkim lepiej zrównoważone tonalnie. Żaden z zakresów nie wyskakuje przed "szereg", nie stara się przyciągnąć do siebie uwagi. W przypadku płyty Rollinsa, gdzie AQ zapraszały do niezwykłego świata, Credo pokazywały, że jest to świat w pewnej mierze wykreowany przez Donny, a nie przez muzyków.
Credo sprowadziły wszystko na ziemię, ale w zamian dawały wyraźniejszy rysunek instrumentów i dobrze pokazywały zależności dynamiczne. Już od pierwszych minut utworu Depeche Mode słychać było również, że chociaż bas AQ był mięsisty i dynamiczny, to Credo również potrafią zejść bardzo nisko.
Wyjątkową klasę w kreśleniu sceny dźwiękowej i pokazywaniu subtelności dynamiki pokazały Credo przy płycie z madrygałami Monteverdiego. Bez trudu można było śledzić tekst (oczywiście, nie znając włoskiego, z książeczką), artykulację poszczególnych wykonawców i ich umiejscowienie w przestrzeni.
Szczególnie dobrze spisały się w przypadku, będącego dla mnie głównym utworem testowym z tej płyty, Perchè t’en fuggi, o Fillide?, gdzie cztery głosy, ustawione w półokręgu zabrzmiały jak jeden organizm, z bardzo dobrą artykulacją i dykcją. Na szczególne uznanie zasłużyło prowadzenie basu, który nie dość, że dobrze wypełniony, nie gubił się w wybrzmieniach.
Ale... nie zawsze neutralna charakterystyka gwarantuje bezwzględne pierwszeństwo. Wszystko co wcześniej napisałem jest prawdą, może nie "świętą"... Mamy jednak w tym przypadku do czynienia ze szczególnym zestawieniem dwóch "szkół" jazdy, z których każda, tak mi się przynajmniej wydaje, została wybrana świadomie i z pełną odpowiedzialnością.
Na tle Donny, Credo wydają się grać nieco sucho i beznamiętnie. W przypadku Rollinsa daje to nieco wyższy i nieznacznie "cieńszy" saksofon - wprawdzie o rząd wielkości precyzyjniejszy, jednak już nie tak przyjemny.
Również wypełnienie basu w Esach jest nieco tamowane, na rzecz - jak podejrzewam - jego niższego zejścia. Nie ma więc tej feerii uderzeń basówki i wyraźnego pudła rezonansowego w kontrabasie, a raczej wychodzą na pierwszy plan takie elementy gry, jak uderzenia o strunę, jej wybrzmienie i pojęcie o wolumenie instrumentu.
Jak powiadam - tak jest bardziej neutralnie, bardziej po "audiofilsku". Jednak to AQ dawały mi ze słuchania muzyki rockowej i jazzowej więcej uciechy.
Weźmy dla przykładu płytę Dylana. Credo pokazały dokładnie, jak on śpiewa, przekazały szczegóły harmonijki i po prostu dostarczyły sporo informacji o technice, zarówno gry, jak i nagrania. W tych samych próbkach Donny zabrzmiały nie tak dokładnie, nieco upodabniając do siebie barwę w kolejnych utworach, poprzez manipulację charakterystyką przetwarzania "dopaliły" głos piosenkarza, harmonijkę i gitary.
I dało to w efekcie porywający, pełen życia przekaz. Jeżeli miałbym dać jakąś analogię, to powiedziałbym, iż Esy zagrały jak bardzo dobry odtwarzacz solid-state, zaś AQ podążają za wzorcem lampowym. Pierwsze były dla mnie zawsze bardziej wiarygodne, ale drugie często ciekawsze.
Credo, mimo że dzielą z AQ tę samą znakomitą kopułkę, mają wysokie tony pozbawione eufonii i ocieplenia, co było udziałem Donny. Było to wyraźne za każdym razem, jednak najlepiej pokazała to przywoływana płyta Ottavo Libro..., gdzie, pełniący rolę basso continuo klawesyn, zawsze był przez kolumny "zza miedzy" poddawany obróbce, sprawiającej, iż był perlisty, miał więcej "ciała" i w ogóle przypominał instrument większy niż w rzeczywistości. Tutaj ESA za każ- dym razem pokazywała precyzyjnie, jaka jest jego wielkość i gdzie jest jego miejsce na scenie.
W.P.