Jeśli widzieliśmy urządzenia firmy Cambridge Audio, to wygląd "klocków" Music Hall będzie wydawać się już znajomy. Jednocześnie w wielu szczegółach, a nawet "ogółach" konstrukcyjnych, widać podobieństwo między urządzeniami Music Hall a Indiana Line. Niewykluczone, że wszystkie wymienione, i nie tylko one, są produkowane w tym samym miejscu... Oczywiście nie w Wielkiej Brytanii, nie w USA ani nie we Włoszech, za pomocą których to "siedzib" firmy po części tworzą swoje indywidualne wizerunki, choć urządzenia budują jakby wspólnie i zupełnie gdzie indziej.
Music Hall c-dac15.3
Z Firma podkreśla znaczenie różnych źródeł cyfrowego sygnału. Pojawiają się więc trzy wejścia cyfrowe - RCA oraz Toslink (łącza S/PDIF) i USB. To ostatnie pracuje z sygnałem do 24 bitów i 96 kHz, ale z pominięciem 88,2 kHz. Przez RCA prześlemy sygnał do 24/192 kHz, a Toslink - 24/96, tym razem wraz z 88,2 kHz. Dostajemy też wyjście cyfrowe i oczywiście wyjście analogowe - standardową parkę RCA.
Z materiałów firmowych dowiadujemy się, że napęd to produkt Sanyo - HD850. I może rzeczywiście tak jest, choć została wyprodukowana przez tajwańską firmę ASA Tech. Rama główna jest plastikowa, ale płyta z wózkiem optyki już metalowa i zwieszona na gumowych absorberach. Dno obudowy, w miejscu, w którym napęd jest przykręcony, usztywniono za pomocą dwóch aluminiowych "belek". Układ sterujący zamontowano pod napędem.
Płytka z układami audio w Music Hall c-dac15.3 została podzielona na dwie części, z osobnymi układami zasilającymi dla wejść cyfrowych i DAC-a. Wejście USB uzbrojono w dobrze znany układ Tenor Audio TL7022L. To jeszcze dobra kość, której kariera skończyła się z rosnącą presją rynku na dostęp do plików o częstotliwości próbkowania 192 kHz.
Sygnał ze wszystkich wejść jest prowadzony do kości odbiornika cyfrowego Wolfson Microelectronics WM8805, a następnie - także z napędu CD - do przetwornika C/A Burr Brown PCM1796. Ten ma klasyczne wyjście prądowe (ostatnio coraz częściej spotyka się tańsze w aplikacji, ale i gorsze, przetworniki z wyjściem napięciowym), a konwersję I/U prowadzi się w układach scalonych NE5532, po jednym na kanał. Sekcja cyfrowa została zmontowana za pomocą montażu powierzchniowego, sekcja analogowa w klasyczny sposób, z elementami przewlekanymi.
Music Hall a15.3
Brak układów regulujących barwę dźwięku i balansu między kanałami ma swoje korzenie w ideowych, purystycznych urządzeniach, których "rządy" przypadają przede wszystkim na lata 90. XX wieku, ale są one nadal popularne. Nie tylko dla idei... Wyeliminowanie wszelkich zbędnych układów oznacza nie tylko krótszą ścieżkę sygnału, ale też oszczędności. Doskonale rozumiem tych, którzy woleliby nieco zmienić brzmienie, ale sympatyzuję z tymi, którzy tego nie chcą robić.
Roy Hall połączył tanie z pożytecznym, w Music Hall a15.3 nie znajdziemy co prawda wspomnianych regulacji, lecz coś innego. Partnerujący mu odtwarzacz Music Hall c-dac15.3 ma wejścia cyfrowe, w tym USB, za to we wzmacniaczu daje się odczuć klimat winylu i słuchawek. Mamy tu bowiem przedwzmacniacz gramofonowy (dla wkładek MM) oraz wyjście słuchawkowe z gniazdem mini-jack (3,5 mm) - podobnie wygląda umieszczone obok wejście liniowe, przeznaczone dla przenośnych urządzeń audio i aktywowane osobnym przyciskiem.
Pozostałe wejścia włączamy przyciskami po drugiej stronie, umieszczonego centralnie pokrętła wzmocnienia, wokół którego ulokowano diody. Pokrętło jest sprzęgnięte ze scaloną drabinką rezystorową, dlatego było potrzebne zaznaczenie pozycji; pierścień diod wygląda efektownie, choć są one w dużych odstępach, więc nie wskazują głośności dokładnie.
Przyciski, którymi zmieniamy wejście, są opisane inaczej niż zwykle - zamiast "CD", "Aux" itp. mamy "One", "Two", aż do "Five". Wyjątkiem, z oczywistych powodów, jest wejście opisane jako "Phono", a także wspomniane "Line In" na przedniej ściance. Dodano jeszcze wyjście z przedwzmacniacza.
Cała elektronika znajduje się na jednej dużej płytce drukowanej. Wlutowano do niej wejścia RCA - takie same, jak w CD. Aktywne wejście jest wybierane w układach scalonych. Przedwzmacniacz, choć niewielki, wygląda porządnie. Zmontowano go blisko przedniej ścianki, na niewielkiej powierzchni, z użyciem tranzystorów i dobrze wyglądających elementów biernych.
Wzmocnienie reguluje się jednak w układzie scalonym - drabince rezystorowej, gwarantującej bezproblemową pracę przez długie lata i dokładne śledzenie obydwu kanałów. Sekcja gramofonowa jest dość prosta, na pojedynczym scalaku NE5532. W całości tranzystorowa jest końcówka mocy.
W każdym kanale sekcji prądowej pracuje para komplementarna tranzystorów mocy 2SA1186 oraz 2SC2837 Sankena. To sprawdzona, dobra klasyka, która niestety zanika. Radiator pełni też rolę ekranu minimalizującego wpływ generowanego przez transformator pola elektromagnetycznego na układy audio. Trafo jest sporej wielkości i ma kilka uzwojeń wtórnych - dla końcówki mocy, dla przedwzmacniacza i dla układów sterujących; zasilacze znalazły się tuż przy sekcjach, z którymi są związane.
Odsłuch
Słuchając wzmacniacza Music Halla, miałem wrażenie, że przeniosłem się wstecz o kilkanaście lat i słucham NAD-a 302. Urządzenie to było produkowane w latach 1993-1995, ja miałem je (przez jakiś czas) nieco później, kiedy na rynku był już jego następca. Potem go sprzedałem, czego żałuję. Doskonale pamiętam ekscytację, z jaką wyjmowałem go z pudełka, a także emocje towarzyszące mi podczas słuchania muzyki. Pamięć dźwięków jest podobno ulotna... Ale kiedy spotykam się z czymś podobnym do tego, co słyszałem w przeszłości, momentalnie otwierają się w pamięci szuadki.
Music Hall a15.3, niezależnie od tego, czy moje wspomnienia są prawdziwe, czy nie, wprowadził mnie w dobry nastrój. Jego dźwięk jest nieco ciepły, ale nie zamknięty. Dodatkowo dobra jest selektywność, co słychać na przykład przy gitarze Pata Metheny’ego z płyty "What’s It All About". Niby nic, pojedynczy instrument w dość ciepłej, ciemnej przestrzeni, a jednak często sprawia spore trudności. A to dlatego, że powinien być oddany zarówno wyraźnie, jak i bez wyostrzenia. Wzmacniacz Roya Halla bardzo ładnie połączył dźwięk bezpośredni z akustyką, nie zapominając o wglądzie w nagranie, w drobne detale, smaczki. To był duży, gęsty i bogaty dźwięk.
Duża w tym zasługa dobrze prowadzonych niskich tonów. Nie chodzi o sam bas, ale o cały zakres do kilkuset herców. Bez utwardzenia i bez buczenia, kulturalnie, płynnie i naturalnie, a kiedy pojawiają się "zejścia" - są efektowne i proporcjonalne. Najważniejsza jest tu właśnie "proporcjonalność" i spójność. Wysokie tony czasem, bardzo okazjonalnie, zagrają mocniej, lecz generalnie ten dźwięk odbieram jako ciepły i przyjemny, więc "incydenty" na górze pasma nawet są wskazane dla jego ożywienia. To, czego z Music Hall a15.3 nie dostaniemy, to dynamika. Wydarzenia toczą się spokojnie, dostojnie, elementy są zaznaczane raczej delikatnie niż dobitnie.
Organiczność i spójność to również przymioty odtwarzacza Music Hall c-dac15.3. Nie będziemy się czuli, jakbyśmy siadali do przesłuchania, jakby elektronika była podejrzanym, z którego trzeba wydrzeć jakąś tajemnicę. To raczej jest spotkanie z lubianym, starym znajomym, z którym zawsze mieliśmy dobre porozumienie.
Odtwarzacz Music Hall c-dac15.3 gra trochę wyżej, to nie tutaj bas ulega zagęszczeniu, za to góra pasma jest aktywna, a potem trochę uspokajana przez wzmacniacz. Wejście cyfrowe RCA w odtwarzaczu świetnie posłużyło do poprawy dźwięku z TV i odtwarzacza Blu-ray/ odtwarzacza plików.
Wreszcie dźwięk nie był zduszony i zgaszony. W niewymuszony, swobodny sposób zabrzmiały także nagrania przesyłane kablem USB. Wydawały się cieplejsze niż grane z płyty CD, ale różnice nie były duże. Nie zauważyłem różnic w brzmieniu przy włączonym i wyłączonym wyświetlaczu, traktowałbym to więc jako opcję estetyczną, a nie soniczną. Na wyjściu słuchawkowym dźwięk jest jaśniejszy niż przez kolumny i pozbawiony czaru.
I wreszcie wejście mini-jack na przedniej ściance - zwykle zapewnia brzmienie trochę gorsze niż gniazda RCA z tyłu, ponieważ do ścieżki sygnału dochodzi długi kabel i dodatkowe luty, nie mówiąc o gorszym gnieździe, Tutaj, po podłączeniu przenośnego odtwarzacza plików, nie słyszałem dodatkowych problemów, kiedy był wpięty do gniazda na przedniej ściance. Ponieważ do porównania użyłem identycznych kabli (jednego z mini-jackiem na końcu, a drugiego z dwoma wtykami RCA), miałem pewność, że słucham wejścia, a nie kabla... A w ogóle to chyba słuchałem muzyki.
Wojciech Pacuła