Firma wcale nie trzyma się kurczowo tylko tradycyjnego, stereofonicznego nurtu, choć trzeba przyznać, że dla miłośników muzyki wciąż ma najwięcej serca i pomysłów.
Odważnie wdraża nowatorskie rozwiązania, nieraz będące zaprzeczeniem uznanych koncepcji, jednocześnie jest jednym z największych propagatorów różnego rodzaj u upgrade'ów, będących ważnym składnikiem audiofilskiej kultury.
Dobra kondycja, jaką Naim utrzymał w trudnych dla hi-fi latach, wynika z połączenia innowacyjności i rzetelności. Jest tu miejsce na oryginalność, ale nie ma miejsca na wygłupy, których nie dałoby się wytłumaczyć dbałością o jakość dźwięku.
Odtwarzacz Naim CDX2
Model Naim CDX2 zajmuje szczególne miejsce w ofercie Naima. To najlepszy odtwarzacz wśród urządzeń zintegrowanych. Naim oferuje ponadto dwa odtwarzacze dzielone, oczywiście znacznie droższe.
Naim CDX2 może być absolutnym wzorcem minimalizmu, choć przyjęte rozwiązania, zwłaszcza w ramach mechanizmu odczytującego, są co najmniej zaskakujące.
Niby wszystko wygląda zwyczajnie, w wyciętym w przedniej ściance "okienku" znajduje się szuflada, tyle tylko, że nigdzie nie znajdziemy przycisku "open". Znajdziemy za to uchwyt zamontowany po jednej stronie...
Ktoś, kto nigdy wcześniej nie widział cudów Naima, może być zaskoczony, cały mechanizm należy bowiem ręcznie wysunąć. Szuflada wysuwa się nie na wprost, ale po łuku. Szkielet mechanizmu jest ciężki i solidny, to nie pierwszy z brzegu czytnik DVD za kilka dolarów, a przygotowany pieczołowicie napęd.
Dodatkowo, tak jak w najwyższej klasy top-loaderach, nie ma tu ruchomego trzpienia ściskającego płytę, kładziemy na nią magnetyczny krążek dociskowy. To wszystko jest mało wygodne, ale jakże audiofilskie - dosłownie i w przenośni. Perełka. Nie dość, że odczyt danych będzie precyzyjniejszy, to ceremonia obsługi dostarczy dodatkowych wrażeń.
Wyświetlacz to prosta, rzekłbym nawet prymitywna matryca, której funkcje ograniczono do minimum (pokazuje albo numer ścieżki, albo czasy utworów), jest jednak doskonale czytelna i charakteryzuje się niskimi szumami. Trzeba było posłużyć się kilkoma dodatkowymi wskaźnikami diodowymi, aby poinformować o uaktywnieniu trybów czasowych, powtarzania czy obecności nośnika HDCD - odtwarzacz ma bowiem stosowny dekoder.
Wśród wyjść jest analogowa para RCA oraz preferowany przez producenta standard DIN, żeby dodatkowo zachęcić nas do jego użycia, w komplecie znajduje się odpowiedni kabelek.
Obok wyjść znajdziemy jeszcze bardzo duże, okrągłe gniazdo. Aby odtwarzacz w ogóle działał, należy... zaślepić je specjalnym wtykiem, uaktywniając w ten sposób wewnętrzny zasilacz. Gniazdo to będzie potrzebne, gdy zechcemy dokonać upgrade'u urządzenia, dokupując zasilacz zewnętrzny.
Zasilacz wewnętrzny Naima CDX2 nie wydaje się jednak ułomny, wręcz przeciwnie, na samą główną płytkę dostarczanych jest dwadzieścia niezależnych, stabilizowanych napięć, pochodzących z poważnego toroidalnego trafa.
Wszystkimi operacjami związanymi z pracą mechanizmu steruje napisany przez Naima program, zaszyty w jednej z kości nieopodal napędu. Sygnał odczytany z płyty podlega ośmiokrotnemu nadpróbkowaniu w układach filtrów, a następnie wysyłany jest niezależnie dla każdego kanału do przetworników C/A Burr-Browna. Pracą całego zespołu cyfrowego steruje wspólny zegar taktujący.
Dużą część obudowy zajmuje ogromny mechanizm zawieszony na łożysku. Magnes zapożyczony wprost z szafki kuchennej utrzymuje szufladę napędu w pozycji zamkniętej. No, po prostu odjazd!
Wzmacniacz Naim SuperNait
W katalogu Naima od zawsze była tylko jedna integra - słynny Nait. SuperNait swoją nazwą sugeruje, że będzie czymś znacznie lepszym. Rzeczywiście, już pobieżny przegląd cech wskazuje na znacznie wyższą moc i wprowadzenie do gry sekcji cyfrowej.
Naim SuperNait nie pretenduje do miana wzmacniacza cyfrowego, które to określenie (niesłusznie) przylgnęło do coraz bardziej popularnych wzmacniaczy pracujących w klasie D.
Podobnie jak w Musicalu AI008, wejścia cyfrowe służą podłączeniu źródeł z takim sygnałem. Pojawia się coraz więcej muzycznych odtwarzaczy sieciowych.
Niektóre firmy, takie jak np. Linn, oferują na swoich stronach internetowych muzykę w nieskompresowanym formacie PCM 24 bit/192 kHz. Niewykluczona jest także współpraca z przenośnymi odtwarzaczami, choć tylko takimi, które potrafią podać cyfrowy sygnał w odpowiedniej postaci (modulacja PCM).
Mimo tych innowacji Naim SuperNait z wyglądu pozostaje dobrym, poczciwym Naimem. Oznacza to wyciosaną, niemal kaleczącą dłonie ostrymi narożnikami obudowę, wykonaną z naprawdę solidnych blach.
Klasyczne już zielone logo zajęło wyeksponowane miejsce. Wieloprzyciskowy selektor źródeł z miękko działającymi, reagującymi niemal na dotyk klawiszami jest dla użytkownika korzystny.
Puryści mogą się krzywić na pokrętło balansu, ale nie burzy ono wizerunku, podobnie jak dwa miniaturowe gniazdka - jedno dla słuchawek , drugie to wejście podręczne, zaprojektowane zresztą bardzo sprytnie, gdyż akceptuje sygnały analogowe i cyfrowe.
Obecność gniazd cyfrowych (elektrycznych i optycznych) już nas nie zdziwi, podobnie jak rząd prehistorycznych gniazd typu DIN. Naim pozostaje im wierny, wręcz rekomenduje ten typ podłączeń, chociaż na szczęście dubluje je wysokiej klasy złoconymi RCA.
Komplet wyjść głośnikowych jest jeden (Naim nie uznaje połączeń typu bi-wire), przystosowany do wtyków bananowych (nie da się zakręcić gołych przewodów ani tym bardziej widełek). Producent dodaje odpowiednie wtyki, choć i tak trzeba się będzie nagimnastykować, by zarobić w nich nasze ulubione przewody.
Jest jeszcze kilka dodatków: wyjście do subwoofera, pętla łącząca sekcję przedwzmacniacza i końcówki mocy, niezależne wyjście dla dodatkowego wzmacniacza.
Tutaj dochodzimy do możliwości rozbudowy układu, a opcji jest przynajmniej kilka - pierwsza i oczywista to dodatkowy, dwukanałowy wzmacniacz, czyli system bi-amping, ale Naim propaguje mocno także ideę zewnętrznych zasilaczy. Korzystając ze specjalnego złącza, można zasilić SuperNaita prądem z FlatCapa albo z droższych modułów HiCap czy SuperCap.
W naszym egzemplarzu zaślepiono gniazdo komunikacji RS232, ale można je uaktywnić, instalując specjalny moduł wewnątrz obudowy. Ścieżka cyfrowego sygnału rozpoczyna się odbiornikiem Crystal Semiconductors CS84I6, akceptującym dane 24 bit / 192 kHz, które konwertowane są w przetworniku PCMI79I Burr-Browna.
Wewnątrz widać bardzo staranne ułożenie płytek, wykonanych w technologii SMD. Transformator toroidalny jest duży, radiator końcówek już nie tak imponujący, przykręcono do niego jednak pary świetnych tranzystorów Sankena 2SAI2I6/2SC2922, spotykane w wielu jeszcze droższych urządzeniach.
Wejścia rozlokowano na dwóch płytkach; na dolnej, będącej jednocześnie bazą dla większości układów wzmacniacza, zainstalowano konektory DIN, widać więc, że producent preferuje ten typ podłączeń, gdyż alternatywne RCA przeniesiono już na drugi moduł podpięty taśmą.
Naim CDX2 + Supernait - odsłuch
Przez dłuższy czas używałem zintegrowanych wzmacniaczy Naima, stąd firmowy dźwięk urządzeń tej firmy wbił mi się dobrze w pamięć i miałem co do kompletu SuperNait/CDX2 określone oczekiwania.
Naim SuperNait to już jednak nie tania integra. Dźwięk napędzany przez SuperNaita idzie nieco dalej, utrzymując wprawdzie najważniejsze dla konstrukcji brytyjskich cechy, jednak oferujący większe wyrafinowanie.
Charakter brzmienia zestawu jest w dużej mierze determinowany sposobem prezentacji najwyższych częstotliwości. Są one w tym przypadku nieco złagodzone, dezaktualizują wszelkie zarzuty o cyfrowości czy to urządzeń czy nagrań, jakby dezynfekują dźwięk skaleczony wskutek resztek niedoskonałości zapisu CD.
Jednocześnie widać starania, aby wydobyć z zapisu odpowiednio dużo informacji, choćby na wierzchu miały się znaleźć wręcz lampowe klimaty. Góra jest więc rzetelna, nieprzerysowana, ma swój styl, pozwala poczuć nieco z charakteru analogu - tego z wysokiej półki.
Ale co z dynamiką, szybkością i uderzeniem, co z cechami, które były tak silnie zaznaczone w poprzednich wzmacniaczach Naima? Uspokajam - wszystko jest na swoim miejscu, słyszalne natychmiast i bez szukania po kątach. Naim wyciągnie rytm z nawet najbardziej niemrawego utworu.
Bas odgrywa w tym rolę najważniejszą, przygotowano mu dużą rozpiętość i zróżnicowanie wybrzmień, w których dominuje jednak konturowość i wyższy podzakres.
Wybitna czytelność osiągnięta po części przez "odtłuszczenie" najniższego basu jest tu bardzo istotna. Średnica został ustawiona w jednym rzędzie z górą, zakresy te bardzo mocno ze sobą związano, może lekko podkreślając przejście między nimi, co dodaje wigoru i natychmiastowości.
Naim SuperNait dość delikatnie rozprawia się z przestrzenią, tu nie wszystko podano dosłownie i wymagana jest pewna atencja słuchacza, któremu pozostawiono zabawę w odkrywanie dźwięków na dalszych planach. Najbardziej gęstą, ale też doskonale uporządkowaną zabudową może pochwalić się mocna pierwsza linia.
Za szybkość, energię i nawet nieco szaleństwa odpowiada w tym zestawieniu przede wszystkim wzmacniacz Naim SuperNait , to on wnosi do brzmienia systemu najwięcej firmowej dynamiki, jest jednoznaczny, dosłowny, bezwzględny i krzepki na basie.
Wysokie tony dawkuje dość oszczędnie, unika błyskotliwości, a tym bardziej eteryczności, przez co tym bardziej skupia naszą uwagę na zasadniczych dźwiękach.
Naim CDX2 gra z kolei znacznie chętniej górą pasma, jest bardziej otwarty, potrafi chwilami być nawet ostry, ale też kreować bardziej zróżnicowane klimaty i dostarczać muzyce powietrze. Tutaj zakres niskotonowy jest mniej rozbudowany, ale też nie zubożony. Neutralność środka jest chyba nawet lepsza niż we wzmacniaczu, a to za sprawą skrupulatnej liniowości, analityczności, choć też pewnego chłodu.
Naim CDX2 dąży do prezentacji obiektywnej, wolnej od nalotów i własnych rysów urządzenia, dostarcza dźwięk, który potem można wyprofilować w zasadzie dowolnie za pomocą wzmacniacza - takiego właśnie jak Naim SuperNait - lub zupełnie innego, o odmiennym charakterze. I oczywiście za pomocą kolumn, które jak zwykle mają bardzo duży udział w ostatecznym rezultacie.
Radosław Łabanowski