Nowa linia Grado ma wiele usprawnień, jedno z nich widać już na sklepowej półce - nie ma już dużych, nieco przaśnych opakowań, słuchawki są dostarczane teraz w znacznie mniejszych i bardziej eleganckich kartonikach.
Okrągłe, niezbyt duże obudowy muszli są wykonane z poliwęglanu. Wygląd się jednak nie zmienił, w tylnej części muszli wciąż pojawia się siateczka osłaniająca przetworniki, ozdobiona tylko środkowym pierścieniem z symbolem modelu.
Czytaj również nasze testy słuchawek bezprzewodowych
Obudowa słuchawek Grado SR125e jest otwarta i wyróżnia te słuchawki na tle konkurencji. Firma nie sili się na wyrafinowany kształt poduszek, to dość zwykłe, elastyczne gąbki z niecką w środkowej części; w dopasowaniu się do ucha pomaga prosty, ale skuteczny mechanizm.
Muszle zainstalowano za pomocą pojedynczego pręta, który możemy wyciągać obracać wokół osi; pracują też wahliwe widelce, a sam pałąk wygięto z obleczonej miękkim materiałem blachy. Słuchawki dość mocno ściskają głowę, ale łatwo ten problem wyeliminować, rozginając delikatnie pałąk.
Nitki przewodu sygnałowego wyprowadzono z każdej słuchawki i połączono kostką w główny, dość długi (2 m) kabel. W odsłonie "e" pojawiły się nowe przetworniki (przeprojektowano cewki, magnesy) oraz przewody sygnałowe i wtyki (rodowane powierzchnie).
Odsłuch
Na wyjątkowość słuchawek Grado SR125e składa się nie tylko styl, wygląd i materiały, ale również konstrukcja otwarta i brzmienie. SR125e łatwo odróżnić od wszystkich innych słuchawek. Słychać to już w pierwszych chwilach w postaci wyjątkowej lekkości, dźwięczności, a do tego sprężystości brzmienia.
Jesteśmy blisko muzyki, blisko jej pulsu, wszystkich jej elementów. Wszystko jest świeże, soczyste, wręcz ociekające detalami. Powrót do wielu innych słuchawek przypomina próby zrozumienia kogoś przez zamknięte drzwi.
Grado SR125e nie cierpią też na słabość basu - niskich tonów jest wręcz więcej niż z wielu słuchawek zamkniętych tego testu; bas jest krępy, zwarty, zawsze gotowy do dynamicznej akcji.