Chociaż teoretycznie Musical Fidelity M6500i jest modelem nieco starszym względem obecnego M6si, to jego forma, zalety, ale także cena (o ponad 50 % wyższa) sprawiają, że nie ma tu wewnętrznego konfliktu. To wzmacniacz spełniający inne zadania.
Cel, jaki przyświecał twórcom M6500i, wydaje się jasny już przez pryzmat podstawowego parametru każdego wzmacniacza - mianowicie mocy. Właśnie M6500i jest tym, który zostawia konkurencję w tyle, potrafi nawet (pod tym względem) więcej od topowych modeli z gamy Nu-Vista.
Co dodatkowo ciekawe, w uzyskaniu takiej mocy nie pomaga klasa D - M6500i to klasyka w klasie AB. Stąd urządzenie jest potężne, waży niemal 30 kg i ma słuszne gabaryty. M6500i jest dostępny w dwóch wariantach kolorystycznych - ciemnografitowym i srebrnym.
Musical Fidelity M6500i - front
Takiej postury nie spotyka się dzisiaj często, skrzynka (czy może raczej skrzynia) jest wysoka, "ozdobiona" groźnymi radiatorami pokrywającymi boczne ścianki.
Front wzmacniacza Musical Fidelity M6500ijest poważny, podobnie jak w innych urządzeniach z gamy M, delikatnie ścięty w górnej i dolnej części. Sześć niewielkich, okrągłych przycisków pełni rolę selektora wejść, kolejny włącza i wyłącza urządzenie.
Centralną część przodu zajmuje wielkie pokrętło regulacji głośności, sprzężone z mikroprocesorowym sterowaniem oraz prostym (trzy segmenty) wyświetlaczem. Świeci on czerwonym, jaskrawym kolorem i wyraźnie odcina się od subtelnych, niebieskich wskaźników źródeł.
Czytaj również: Jakie są i czym się charakteryzują klasy pracy wzmacniacza?
Regulację wzmocnienia zaprojektowano w taki sposób, aby możliwe było za pomocą cyfrowego zarządzania bardzo precyzyjne ustawienie, wycyzelowanie wręcz pożądanego poziomu. Ponieważ narasta on stosunkowo powoli, trzeba się gałką trochę nakręcić. Na szczęście, po wyłączeniu i ponownym włączeniu wzmacniacz zapamiętuje ostatnio wybrany poziom.
Musical Fidelity M6500i - złącza
Firma już w zeszłej dekadzie budował odtwarzacze pełne cyfrowych wejść, jeszcze daleko przed pojawieniem się mody na USB i komputery. Cyfrowy świat jest jednak zupełnie obcy dla Musical Fidelity M6500i, który trzyma się wyłącznie źródeł analogowych.
Wzmacniacz ma cztery wejścia liniowe RCA, jedno XLR oraz dwa niskopoziomowe wyjścia - jedno ze stałym poziomem napięcia, określone klasycznie jako wyjście dla rejestratora; drugim można wyprowadzić sygnał z przedwzmacniacza i podać do zewnętrznej końcówki mocy.
Czytaj również: Czy wejście XLR oznacza, że urządzenie jest zbalansowane?
Jedno z wejść liniowych można przełączyć w tryb integracji z procesorem wielokanałowym, wchodząc wówczas bezpośrednio na końcówki mocy.
Jedno z wejść RCA pracuje w dwóch trybach - jako typowe wejście liniowe lub prowadzące sygnał z pominięciem przedwzmacniacza i regulacji głośności do sekcji wzmacniaczy mocy.
Potężne gniazda RCA z grubymi, obszernymi kołnierzami będą w stanie utrzymać nawet najcięższe interkonekty. Podwójne terminale głośnikowe też robią wrażenie.
Musical Fidelity M6500i - wnętrze
Wnętrze zostało zaaranżowane na kilku różnych poziomach i strefach. Okazały zasilacz pracuje w bezkompromisowej konwencji dual-mono. Mamy więc dwa identyczne, potężne transformatory toroidalne. Do płytek ulokowanych w pobliżu bocznych ścianek przykręcono metalowe bloczki, a te z kolei przytwierdzono do radiatorów.
W każdej końcówce pracuje aż sześć par STD03P/STD03N (Sankena). Takie same elementy zainstalowano w najnowszej integrze M6si, jednak tam w skromniejszej liczbie.
Płytka z sekcją przedwzmacniacza została przykręcona równolegle do tylnej ścianki obudowy, co pozwala skrócić ścieżkę sygnału. Wejścia są przełączane za pomocą układu scalonego, do regulacji wzmocnienia wybrano nowoczesny, elektronicznie sterowany scalak Burr Brown PGA23201.
Rozbudowany pilot rodzi nadzieję na nowoczesne, wszechstronne wyposażenie wzmacniacza. Jednak jego obszerność wynika z tego, że jest on systemowy i przyporządkowany do kilku urządzeń.
Dla integry przeznaczono osiem przycisków zupełnie podstawowych funkcji - wyboru źródeł, regulacji wzmocnienia oraz szybkiego wyciszenia.
Czytaj również: Na czym polega bi-amping i jakie są jego warianty?
Wzmacniacz nie jest konstrukcją zbalansowaną, wejście XLR prowadzi sygnał do układów desymetryzujących.
Odsłuch
Ten sympatyczny olbrzym przypomina mi brzmienie znacznie mniejszych (i starszych) wzmacniaczy Musical Fidelity. Jego możliwości mocowe, a w związku z tym i dynamiczne, są znacznie większe. To jednak dobry znak, gdy w dźwięku tak wydajnych wzmacniaczy odnajdujemy takie tropy. Coś za coś, i bardzo trudno jest pogodzić ze sobą wszystkie cechy, które moglibyśmy uznać za pożądane - niektóre z nich są wręcz ze sobą sprzeczne.
Zdarza się jednak wypracowanie kombinacji zalet specyficznych dla różnych technik. Musical Fidelity M6500i trzyma się mocnego, gęstego środka, często prowadzącego dźwięk lub co najmniej zaznaczającego swoją ważność.
Trudno przecież znaleźć nagranie, w którym nie byłoby średnich tonów... Średnica Musicala jest fantastyczna, bo zarówno osłodzona, jak i dynamiczna, delikatność nie zmierza do wycieniowania wszystkich dźwięków, ale do ich gradacji, z oddaniem pełnych kształtów i wszystkich detali.
Mamy całą paletę ciepłych, przyjaznych klimatów, lekką oleistość, w której nie giną wybrzmienia, lecz zdobywają płynność, nie latają w próżni, mają akustyczną otoczkę, czuć atmosferę nagrania albo jej brak - gdy jest to spreparowany miks; ale nawet wtedy przez wszelkie dźwięki, nawet najbardziej elektryczne, syntetyczne i skomputeryzowane, przebijają się zamiary twórcy "dzieła", lepszego lub gorszego artysty, ale człowieka.
Czytaj również: Co to jest konstrukcja dual-mono? Jakie są jej wady i zalety?
Bezkompromisowe konstrukcje dual-mono widuje się dzisiaj coraz rzadziej, każdy z kanałów ma swój własny, dedykowany zasilacz. "Elektrownię" tworzą klasyczne układy liniowe, tranzystory Sankena od dawna gwarantują świetne rezultaty.
Muzyka jawi się jako przejaw ludzkiej twórczości, a nie jako zjawisko fizyczne. Oczywiście jest jednym i drugim, a nie wszystkie dźwięki są muzyką... Nie ma co szukać dziury w całym, słuchanie Musical Fidelity M6500i to słuchanie muzyki, a nie dźwięków.
Trzeba tylko mieć choć odrobinę sympatii dla takiego stylu, bo dla zwolenników szybkiego, wyrazistego grania, a zwłaszcza przejrzystych, ekscytujących szczegółowością wysokich tonów, M6500i ma do zaoferowania mniej niż Arcam A49, i nie tylko.
Góra pasma jest gładka i relaksująca - oczywiście chodzi o tendencję, a nie obowiązujące ramy. Z materiałem ostrym będzie ostrzej, jednak zawsze spokojniej niż w "referencji", jakkolwiek by ją definiować.
Zapas mocy i dynamiki ujawnia się nie tylko w zakresie średnich tonów, ale, co spodziewane, głównie na basie. To najpotężniejszy bas tego testu; żadnemu z pozostałych wzmacniaczy nie brakuje siły, ale Musical ma wyjątkowo dużo "mięcha". Trochę tłuszczyku nie zaszkodzi, bas jest swobodny w każdym wymiarze, uderzenia potrafi ą być twarde, a wybrzmienia soczyste i przeciągłe.
Czytaj również: Jakie są podstawowe typy tranzystorów, ich charakterystyka i zastosowanie?
Zbalansowany na zewnątrz
Wejścia XLR nie są niczym specjalnym w urządzeniach profesjonalnych, nie tylko tych najdroższych. W sprzęcie domowym zwiastują obecność wyższej klasy układów, dodają prestiżu, otwierają drogę do zbalansowanych połączeń, a czasem także zbalansowanej konstrukcji całego urządzenia.
M6500i ma jedno wejście typu XLR, sama konstrukcja stopnia przedwzmacniającego jest już jednak niesymetryczna. Oznacza to, że tuż po wejściu, sygnał zbalansowany z wejścia XLR jest konwertowany na postać niezbalansowaną.
Nie przekreśla to jednak sensu całej koncepcji i takiego połączenia ze źródłem sygnału, chociaż profi ty z przesyłania sygnałów zbalansowanych są mniejsze niż w przypadku działania wzmacniacza w pełni zbalansowanego.
Radosław Łabanowski