W 2007 roku Luxman wpadł na pomysł wzmacniacza lampowego innego niż wszystkie. Znacznie mniejszego, w kompaktowej, a przy tym eleganckiej formie. Był to należący do serii NeoClassic model SQ-N100. Testowany SQ-N150 jest jego następcą.
Japońska firma obchodzi 100. urodziny, więc przez długi czas zajmowała się wyłącznie techniką lampową. Półprzewodniki zaczęły robić karierę w latach 60. i wtedy też Luxman poszedł z duchem czasu, jednak lamp całkowicie nie porzucił, tak jak nie porzucili ich audiofile.
Luxman SQ-N150 - wzornictwo
Luxman SQ-N150 prezentuje się uroczo, jest znacznie mniejszy od pozostałych wzmacniaczy tego testu, ale solidny i dopieszczony. Dwa wskaźniki wychyłowe są najprawdziwsze z prawdziwych (a nie tylko udawane przez animacje na wyświetlaczach), podświetlone na pomarańczowo.
Z przodu – oprócz dużego pokrętła głośności, włącznika zasilania i trybu Direct – jest wyjście słuchawkowe, nieczęsto spotykane w urządzeniach lampowych. Ponieważ jednak zostało podłączone niemal wprost do lampowej końcówki, więc zachowuje jej brzmieniową specyfikę, ale ma wysoką impedancję wyjściową (230 Ω) wprowadzoną przez tłumik; nawet słuchawki kilkusetomowe mogą brzmieć inaczej niż zwykle (co nie znaczy, że źle).
Kolejne pokrętła przeniesiono na górną ściankę. Nie dlatego, że na froncie brakuje miejsca, ale w celu podkreślenia stylu retro i dla… wygody. Okrągły przełącznik źródeł jest zawsze doskonale czytelny, a w obsłudze pomaga jeszcze oryginalna "wajcha".
Luxman SQ-N150 - złącza
Luxman SQ-N150 ma trzy wejścia liniowe oraz jedno gramofonowe. W jednym przełączniku zintegrowano także przełączanie trybów korekcji gramofonowej MM lub MC. Są też klasyczne pokrętła barwy oraz zrównoważenia kanałów.
Bardzo uniwersalnie prezentuje się tryb MM; w przypadku wkładek MC warto zweryfikować ich parametry i skonfrontować z parametrami wejścia (czułość 0,33 mV, impedancja 100 Ω). Sprostają wymaganiom wielu wkładek – z wyjątkiem najbardziej egzotycznych modeli o ekstremalnie niskim napięciu (0,25 mV i mniej).
Luxman SQ-N150 - lampy
Lampy zajmują miejsce na górnej "półce", w otoczeniu prostopadłościennych obudów transformatorów. Największe trafo zasilacza przesunięto na bok; taka asymetryczna architektura wygląda oryginalnie i znowu trochę retro.

W stopniu wyjściowym pracują dwie pary EL84. Są to lampy o znakomitej reputacji, chociaż w hajfajowych wzmacniaczach stosowane stosunkowo rzadko z uwagi na ograniczoną moc. Według firmowych danych, SQ-N150 osiąga 10 W (ile naprawdę, zmierzymy w Laboratorium). To wartość, która raczej nie pozwoli rozkręcić imprezy, wymaga rozważnej decyzji, sprzyjających warunków i doboru kolumn głośnikowych.
W domowych wzmacniaczach Hi-Fi częściej spotkamy EL34 głównie dlatego, że są bardziej praktyczne, pozwalają uzyskać wyższą moc. EL84 to z kolei jedne z ulubionych lamp producentów wzmacniaczy gitarowych. Przykłady mogą być dosłownie i przenośni elektryzujące.
Dokładnie taki sam kwartet, jak ten z SQ-N150 (choć w nieco innej konfiguracji), był stosowany w jednym z najsłynniejszych "piecyków" gitarowych – VOX AC30. W latach 1963–1966 nagrywali na takich Harrison i Lennon.

EL84 w Luxmanie SQ-N150 (ale i w innych wzmacniaczach hifi) mają jednak pewien feler estetyczny – to lampy o skromnej aparycji, bańki nie są okazałe i emitują stosunkowo niewiele światła.
W sekcji przedwzmacniacza Luxman użył nie mniej znanych lamp ECC83 (które są już bardzo często spotykane w takiej roli). Układ jest przede wszystkim zmontowany na jednej dużej płytce drukowanej – z kilkoma dodatkowymi, mniejszymi modułami. Należy się taki między innymi sekcji przedwzmacniacza gramofonowego.
Luxman nie szarżował i zastosował tutaj racjonalny układ półprzewodnikowy. Osiągnięcie wzmocnienia dla sekcji phono – zwłaszcza w trybie MC – byłoby z użyciem samych lamp niezwykle trudne, wręcz irracjonalne. Wystarczy przecież, że główna część wzmocnienia jest realizowana na lampach.


Luxman SQ-N150 - tylna ścianka
Tylna ścianka SQ-N150 jest, jak przystało na japońskie urządzenie, wzorowo uporządkowana. Wyjścia głośnikowe to tylko jedna para zacisków na kanał, podłączone są więc do pojedynczych odczepów transformatorów głośnikowych.
Pozwala to zoptymalizować pracę układu tylko do jednej impedancji obciążenia, w tym przypadku jest to "pośrednie" 6 Ω, chociaż do wzmacniacza można bezpiecznie podłączyć zarówno kolumny 8-, jak i 4-omowe (teoretycznie nawet 16-omowe), co potwierdzają nasze pomiary. Gniazda RCA są bardzo porządne, oczywiście parze gramofonowej towarzyszy trzpień uziemiający.
Luxman SQ-N150 - odsłuch
Najbardziej wrażliwą kwestią w przypadku Luxmana SQ-N150 jest moc. Trudno jednak ustalić jednoznaczną wartość i granicę, poza którą wzmacniacz jest "słaby", w domyśle – za słaby. To zależy od wielu czynników i zmiennych w całym systemie audio, włącznie z wielkością pomieszczenia i dystansem między słuchaczem a kolumnami.
Ogromne znaczenie ma ich efektywność, czyli sprawność, z jaką zamieniają dostarczoną moc elektryczną na akustyczną. Ale tak czy inaczej, ok. 10 W to niewiele niemal w każdych warunkach, więc nie należy mieć nadmiernych oczekiwań co do dynamiki i maksymalnej głośności.
W ślad za tym kompetencje w odtwarzaniu niektórych gatunków muzycznych mogą być bardziej ograniczone niż innych, ale z tego chyba zdaje sobie sprawę każdy, kto w ogóle przymierza się do takiego wzmacniacza.
Przypominam więc o tym dlatego, że mały Luxmanik gra całkiem dziarsko. Nie zmienia to zasadniczych parametrów i obiektywnych możliwości, jednak podkreślam, że niska moc nie daje tutaj alibi dla brzmienia kluchowatego i ślamazarnego, nie jest też konsekwencją brzmienia o wyjątkowym klimacie, dla lampowych czarów i eufonii.
Ktoś może spytać: po co w takim razie w ogóle zajmować się wzmacniaczem lampowym, który nie oferuje ani wysokiej mocy, ani nadzwyczajnego ciepła i "muzykalności"… Każdy musi sobie na to odpowiedzieć indywidualnie, ja tylko stwierdzam, że SQ-N150 "po prostu" gra dobrze i dobrze się go słucha.
Średnica jest ważna również tutaj, lecz ma inny charakter niż w Ayonie Audio Scorpio III i w lampowym stereotypie. Bez zmiękczania i nadmiernego dobarwiania, Luxman SQ-N150 gra równo, rześko i czysto.
Wokale są mocne, ale nieprzechylone w stronę niskich rejestrów, emocjonujące wyrazistością i zróżnicowaniem. SQ-N150 nie pożałuje nawet szorstkości, które wydobędzie z nagrania, a nie ze spektrum własnych zniekształceń.
Luxman SQ-N150 gra klarownie i schludnie, uczciwie i elegancko. Częścią takiej prezentacji jest przejrzysta, wręcz precyzyjna góra pasma. Nie wieje z niej chłodem, jak z wielu tranzystorów, ale jest powiew świeżości.
Niczego zbyt wiele, detale są na swoich miejscach, procentuje dobra spójność i równowaga. Bas jest już bardziej lampowy, schodzi nisko, próbuje być potężny, ale wielkiego autorytetu nie ma, za to będzie nas bawić dłuższymi wybrzmieniami.
Wejście gramofonowe charakteryzuje się niskim poziomem szumu, zachowuje się jak wysokiej klasy phono-stage, ale uwaga – tutaj również dostaniemy brzmienie raczej czyste i dokładne niż analogowo pogłębione i ocieplone. Usłyszymy wszystkie cechy gramofonu, ramienia, wkładki.
Lampa funkcjonalna
Większość wzmacniaczy lampowych to urządzenia funkcjonalnie ubogie. Obowiązkowa jest regulacja głośności, wybór źródeł… i na tym często koniec. Dwa, trzy wejścia, przeważnie tylko liniowe. Tymczasem wśród wzmacniaczy tranzystorowych już połowa ma przetworniki C/A, a większość – wejścia gramofonowe i wyjścia słuchawkowe.
To, że do sprzętu lampowego wprowadzają się opieszale funkcje cyfrowe, jeszcze można zrozumieć, ale niedostatek wyposażenia analogowego już trudniej racjonalnie uzasadnić. Linia obrony jest taka, że delikatnym obwodom lampowym przeszkadza wszystko (a one wszystkiemu…). Dlatego warto podkreślić wyjątkową na tym tle uniwersalność SQ-N150.
W SQ-N150 jest przedwzmacniacz gramofonowy, i to obsługujący zarówno wkładki MM, jak i MC. Jest również wyjście słuchawkowe. Tradycyjne regulatory barwy dźwięku i zrównoważenia kanałów to dla większości zbędne, ale przecież nieszkodliwe (jest też tryb Direct), sentymentalne gadżety.








