Wzmacniacz Stello Ai500 przywędrował z Korei, jednak jego projekt plastyczny - niemal na pewno - powstał w Europie. Skądinąd wiadomo, że za wygląd urządzeń z siostrzanej linii Aura Note Premier odpowiedzialny jest znany brytyjski projektant Kenneth Grange.
Stello Ai500 jest jednym z ładniejszych urządzeń, z jakimi miałem ostatnimi czasy do czynienia. W jego projekcie nie ma specjalnie niczego odkrywczego, bo i obłe boki już były, i wyświetlacze z zaokrąglonymi bokami okienek itp. Wszystko jest jednak ze sobą harmonijnie poskładane i tworzy nową jakość.
Stello Ai500 jest duży, ciężki, ale wygląda bardzo nowocześnie i trudno się oprzeć pokusie, aby "coś takiego" postawić w widocznym miejscu i wszem i wobec się pochwalić. Częścią jego znakomitej prezencji jest sposób wykonania napisów - najpierw je delikatnie wyfrezowano, a potem zapuszczono czarną farbą.
Całą obudowę Stello Ai500 wykonano z grubych płatów aluminium, skręcanych ze sobą tak, żeby dawały sztywną skorupę. Z prawej strony pojawia się duże pokrętło wzmocnienia. Nie jest ono zwykłym wycinkiem walca, ale ma wyfrezowany przód, co nadaje mu szyku. Pośrodku umieszczono wyświetlacz, na którym odczytamy wybrane wejście oraz poziom siły głosu.
Stello Ai500 - przyłącza
Wyświetlacz w Stello Ai500 jest duży i czytelny, ponieważ wykonano go z modułów LED (w czerwonym kolorze). Pod nim umieszczono okrągłe przyciski wyboru źródła. Możemy wybrać wejście zbalansowane na gniazdach XLR, jedno z trzech niezbalansowanych źródeł liniowych lub wejście oznaczone jako "Bypass", pozwalające wpiąć wzmacniacz w system kina domowego. No i możemy wybrać jedno z wejść cyfrowych - optyczne, elektryczne (obydwa S/PDIF) lub USB.
Wszystkie akceptują sygnał do 24 bitów i 96 kHz. Idea nie jest nowa - już na początku lat 90., przez krótki czas popularne było wyposażanie wzmacniaczy (np. Akai, Technics) w wejścia cyfrowe i przetworniki C/A.
To były pierwsze tzw. "wzmacniacze cyfrowe", nie mające jednak nic wspólnego z realną amplifikacją cyfrową, ani z klasą D. Pomysł się nie przyjął, głównie dlatego, że problemem była bardzo niska jakość wbudowanych przetworników.
Teraz, w czasach odtwarzaczy plików audio, (tzw. sieciowych, streamerów itp.) pomysł został odgrzany i wydaje się, że ma szansę na drugie, lepsze życie... ale pozostanie w kręgu zainteresowań mniejszych, specjalistycznych producentów. O ile mnie pamięć nie myli, pierwszą tego typu firmą, która zaczęła wyposażać swoje wzmacniacze w przetworniki C/A, był brytyjski Musical Fidelity.
Tył Stello Ai500 pokazuje ciekawe wyposażenie: na dole mamy pojedynczy rząd gniazd RCA i parę XLR. Te ostatnie pochodzą ze szwajcarskiego Neutrika, jednak i RCA wyglądają znakomicie - są duże, złocone, wkręcane, z teflonowym dielektrykiem.
Oprócz wymienionych wejść mamy jeszcze wyjście z przedwzmacniacza i wyjście do nagrywania. Gniazda dla kanałów lewego i prawego ustawione są nie w pionie, ale w poziomie.
Ponad tym rządkiem znajdują się gniazda przeznaczone do podłączenia iPoda - zarówno USB (Type A), do którego firma dołącza specjalną przejściówkę, jak i analogowe RCA (też jest przejściówka). Obok jest drugie wejście USB (Type B) służące do podłączenia komputera PC.
Firma zwraca uwagę, aby kabel USB nie był dłuższy niż 3 m. Standardowo, jako górną granicę, przyjmuje się 5 m, ale często zdarza się, że odbiorniki USB nie radzą sobie z tak długimi połączeniami
Stello Ai500 - układ elektroniczny
Układ podzielono między kilka wysokiej jakości drukowanych płytek. Przy przedniej ściance umieszczono tę z "mózgiem" urządzenia - mikroprocesorem i układami sterującymi wyświetlaczem. Z tyłu mamy dwie płytki - większą z przedwzmacniaczem i zasilaczem oraz mniejszą z sekcją przetwornika.
Nad płytką przedwzmacniacza widać czarne pudełeczko, wpięte za pomocą pinów. Firma twierdzi, że przedwzmacniacz zbudowano przy użyciu specjalnych modułów A3, w których mamy tylko tranzystory (znowu coś na kształt modułów HDAM Marantza).
Końcówki przykręcono do radiatorów po dwóch stronach urządzenia. Wzmacniacz grzeje się dość mocno, bo choć tranzystory końcowe pracują w klasie AB, to ustalono wysoki punkt pracy, umożliwiając oddanie kilku pierwszych watów w klasie A.
W sekcji prądowej zastosowano po cztery pary (na kanał), pracujących w układzie push-pull par MOS-FET-ów Hitachi - 2SJ162+2SK1058. Sygnał z wyjścia tranzystorów prowadzony jest do wyjść głośnikowych, bardzo grubą skrętką ze srebrzonej miedzi.
Pomiędzy końcówkami znajduje się zasilacz, a jego podstawą jest bardzo duży transformator toroidalny o mocy 800 W, z którego wyprowadzono osobne uzwojenia dla różnych sekcji. Filtrację zapewnia sześć dużych kondensatorów o łącznej pojemności 90 000 mikrofaradów.
Z wejść optycznego i elektrycznego (S/PDIF) sygnał trafia do odbiornika cyfrowego - Cirrus Logic CS8416. Jest to układ akceptujący sygnał do 24 bitów i 192 kHz. Dalej trafiamy do właściwego przetwornika C/A - to układ AKM AK4395, 24/192 o wysokiej dynamice na poziomie 120 dB, a więc ekwiwalencie 20 bitów.
Odsłuch
Stello Ai500 - to nie tylko wzmacniacz zintegrowany, ale także - nomen omen - zintegrowany z nim przetwornik C/A. Został on przetestowany przy użyciu trzech dodatkowych komponentów: do wejścia RCA podłączony był napęd CD Pro-2 lub odtwarzacz plików (24/192), a do wejścia USB laptop HP Pavilion dv7 (Vista, 320 HDD, 2 GB RAM, Foobar2000). Żeby jednak pozostać w konwencji, zacznijmy od tego, jak Stello radzi sobie z sygnałem analogowym i płytami CD.
Przypomniał mi się Musical Fidelity A1. To nie jest taki sam dźwięk, ale ciepło, płynność i coś w rodzaju przekonania o "słuszności" tego, co słyszymy, towarzyszy nam przez większość czasu obcowania z Ai500. Jest to związane w dużej mierze z wewnętrzną spójnością dźwięku.
Nie oznacza ona uniwersalnej doskonałości, ale raz usłyszana będzie za człowiekiem chodziła, bo coś takiego rzadko się zdarza. Urządzenie potrafi wydobyć poszczególne instrumenty, a przede wszystkim wokale, z większej całości. Pokazuje je z dużym wolumenem, nadając im przy tym gładkie, jedwabiste faktury. Góra jest delikatna, blachy trochę schowane za resztą instrumentów i raczej "perliste" niż jasne.
Głosy są mocne, ale bez dokładnie rysowanych brył, nacisk położony jest na pokazanie różnych elementów we współdziałaniu, kosztem znaczenia szczegółu. Dlatego też detale będą trochę ujednolicone, ale główne wydarzenia staną się nawet wyraźniejsze niż w znacznie bardziej rozdzielczych urządzeniach, które często nie potrafią wykreować naturalnych barw instrumentów.
Bas jest obfity, okrągły, nie można mu zarzucić słabej kontroli, choć chwalić go za nią też byłoby przesadą. Tak czy inaczej wejścia analogowe oferują przyjemny, trochę ciepły, ale w barwie wyrafinowany i poukładany dźwięk. Umiejętność wyodrębniania najważniejszych elementów z tła sprawiają, że można tego wzmacniacza słuchać godzinami.
Po podłączeniu do Stello Ai500 równolegle - analogiem i cyfrą - wysokiej klasy odtwarzacza CD, różnice między obydwoma wejściami będą słyszalne, ale nie będzie to przepaść.
Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że jeśli podoba nam się opisana już prezentacja wzmacniacza, można sobie darować kupno bardzo drogiego CD i skupić się na dobrym napędzie i zewnętrznym odtwarzaczu plików (ew. komputerze). Tak czy inaczej brzmienie w 90% definiuje analogowa część wzmacniacza, która przecież jest zawsze aktywna.
Wysokiej próby wejście USB przynosi pewną modyfikację. Brzmienie wciąż jest gęste i raczej ciepłe, ale jest też suchsze... i dzięki temu, o dziwo, bas wydaje się bardziej zdyscyplinowany, choć już nie tak soczysty i energiczny.
Mam jedną uwagę dotyczącą oprogramowania - przy przejściu na wejście cyfrowe przydałby się jakiś znacznik pokazujący, że napęd zsynchronizował się z przetwornikiem. Byłoby też miło, gdyby na wyświetlaczu pojawił się komunikat o długości słowa i częstotliwości próbkowania.
USB 24/96
Wzmacniacz Stello Ai500 został wyposażony w wejście USB. Odbiornikiem USB oraz konwerterem na I2S i S/PDIF jest w nim układ DSP Tenor TE7022. Pozwala on na odbiór i dekodowanie sygnału cyfrowego do 24 bitów i 96 kHz.
Jak się okazało, bez problemu współpracował z wysokiej klasy kablem USB o długości 5 m, gdzie osobno poprowadzono kabel z zasilaniem i osobny z sygnałem. Co ciekawe, po podłączeniu kabla do komputera w okienku dialogowym wyświetlił się napis, że oto połączyłem się z: "Ayon Audio CD- 2s”.
Jak się okazuje, cała płytka "daka" przygotowywana jest dla tej austriackiej firmy i nie została zmieniona etykieta oprogramowania... Układy takie są dobre i w większości przypadków wystarczą.
Tyle że... pliki wysokiej rozdzielczości to pliki do 192 kHz i jest ich na rynku już sporo. To granica, którą powinny osiągać wszystkie wejścia USB. Większość tego jednak nie robi. Dlaczego?
Kupienie kości z softwarem 24/96 jest proste, natomiast poszerzenie pasma do 192 kHz albo 384 kHz (częstotliwość próbkowania archiwizacyjnego formatu DXD) wymaga napisania własnego drivera, a to sprawia duże problemy – jak dotychczas potrafi coś takiego tylko kilku producentów. Widząc, w jakich bólach zachodzi przejście z 16/48 na 24/96, mam duże wątpliwości co do tego, czy będą w stanie się przełamać i pójść dalej.
Wojciech Pacuła