Z propozycją testu zwrócił się dystrybutor - też dla nas nowy - jednak działający już od wielu lat... tyle że na rynku sprzętu studyjnego. Czyżbyśmy zajęli się testowaniem urządzeń profesjonalnych, czy to Audiostacja wchodzi na rynek "domowego" hi-fi? Spotykamy się w pół drogi.
Firma Kii proponuje swój produkt zarówno audiofilom (czy też ogólniej - do domowych systemów audio), jak też do zastosowań profesjonalnych (w tym przypadku należy uszczegółowić: do różnego autoramentu studiów nagraniowych, bo jednak nie jest to sprzęt estradowy czy kinowy).
Decydują o tym nie tylko założenia marketingowe, ale cechy samego urządzenia, które faktycznie łączą obydwa światy. Do tej pory były one niemal odseparowane, zarówno z przyczyn obiektywnych, jak i utrwalonych przekonań; nawet bardziej tych drugich, niż pierwszych. Wzajemna niechęć, albo i szacunek, ale zawsze pogląd o trwałej odrębności, dotyczy zresztą obydwu grup odbiorców.
Tymczasem fakt, że głośniki studyjne są aktywne, nie przekreśla sensu ich stosowania w systemach domowych; utrudnia to jedynie silne audiofilskie przyzwyczajenie do budowania systemów wedle klasycznej konfiguracji - z odseparowanym wzmacniaczem, pełniącym rolę "centrali", ściągającej sygnały z różnych źródeł.
Stąd też nawet najznamienitsze firmy, które już wiele lat temu proponowały konstrukcje aktywne, zaprojektowane specjalnie pod kątem domowych systemów high-endowych, nie odniosły na tym polu sukcesu, więc większość innych w ogóle trzymało się od tego tematu z daleka.
Jednak zachodzące od kilku lat poważne zmiany w konstrukcji i funkcjonalności wzmacniaczy i źródeł, związane ze strumieniowaniem, systemami strefowymi itd., stwarzają głośnikom aktywnym nową szansę na popularyzację.
Zarówno dlatego, że zalety takiego rozwiązania zachowują swoją ważność, a nawet stają się jeszcze bardziej ewidentne (zwłaszcza w kontekście atrakcyjności transmisji bezprzewodowej, która nie może jednak służyć, przynajmniej na razie, do podania dużej mocy ze wzmacniacza do kolumn), jak też dlatego, że większa niż dawniej różnorodność urządzeń i konfiguracji przełamuje monopol konwencjonalnych systemów źródło-wzmacniacz-kolumny i otwiera głowy audiofilów, przynajmniej niektórych, na zupełnie nowe rozwiązania systemowe.
Nie apeluję, aby wszyscy przesiadali się na kolumny aktywne, ale by nie utożsamiać ich z techniką zastrzeżoną czy też najlepiej sprawdzającą się w studiu nagraniowym. Z obydwu stron (zarówno audiofilów, jak i ludzi studia) słychać też opinie, że samo brzmienie głośników studyjnych nie odpowiada potrzebom domowym, i vice versa.
Jednym z argumentów (obosiecznym) jest ten, że głośniki studyjne mają liniową charakterystykę, dzięki której neutralnie i dokładnie "monitorują", ale brakuje im barwy, klimatu... jakichś wysublimowanych walorów, na które są wrażliwi audiofile.
Jednak duża część kolumn domowych ma charakterystyki ładnie wyrównane, bo tego wielu z nas oczekuje, chociaż faktycznie jest na naszym podwórku również sporo głośników grających bardzo oryginalnie, bo i na takie jest popyt.
Czy im więcej oryginalności, tym więcej klimatu? Tak rzecz ujmując, firmy działające na rynku domowego audio oferują znacznie większe zróżnicowanie, natomiast konstruktorzy głośników do zastosowań studyjnych trzymają się jak najbliżej oczywistego (dla nich) kanonu neutralności, który ma z kolei zapewnić jak najlepszy wgląd w klimat... samego nagrania, a nie własną kreację.
Jest więc wspólna część obydwu zbiorów - liniowa charakterystyka interesuje zarówno profesjonalistów, jak i przynajmniej część audiofilów. Dlatego tylko taka opcja może być fundamentem produktu adresowanego do obydwu grup, ale to fundament bardzo mocny.
Wielką estymą cieszą się przecież brytyjskie konstrukcje, zaprojektowane niegdyś dla BBC, z małymi LS3/5 ma czele, i chociaż audiofile odkryli w nich jakieś cudowne właściwości, to ich obiektywnym walorem była neutralność; nie stoi więc ona w sprzeczności z tym, czego potrzebujemy w domowych systemach.
Na stronie internetowej firmy Kii (kiiaudio. com) już na samym wstępie pojawia się wiele obrazów, tytułów, a na górze pasek zawierający następujące hasła: kii.audio, for home, for studio, acoustics, electronics, Kii control, news, events, team, contact, dealers... Ale gdziekolwiek zajrzymy, pojawia się tylko Kii Three.
Kii Three - inżynierski dream team
Cała ta strona, wszystkie jej rozdziały, są poświęcone tylko jednemu produktowi, oferta firmy Kii sprowadza się wyłącznie do Three. Sytuacja bardzo rzadka, chociaż w historii audio takie się zdarzały - najbardziej zapadły mi w pamięć Eposy ES-14, pierwszy i najsłynniejszy model brytyjskiej firmy, który wyniósł ją na audiofilski piedestał; wraz z późniejszym rozwojem swojej oferty Epos systematycznie tracił na znaczeniu, bo tracił siłę argumentu, że jedna doskonale zaprojektowana konstrukcja może spełniać oczekiwania, jeżeli nie wszystkich, to bardzo wielu.
Takie "samoograniczenie" i koncentracja uwagi na jednym produkcie budzi przecież ciekawość i zaufanie - tym bardziej że w przypadku Kii Three nad tym jednym projektem, i nad niczym więcej, pracował cały team znanych inżynierów, z Bruno Putzeys na czele.
To ważna figura - projektant wzmacniaczy UcD i Ncore, a więc najdoskonalszych układów pracujących w klasie D, dzięki czemu technika ta wyszła z getta, w jakim wcześniej była zamknięta, i jest dzisiaj bez wstydu i zahamowań stosowana przez coraz większą liczbę firm.
Podajmy jeden fakt: nagrodzony w tym roku przez EISA, high-endowy wzmacniacz Marantza PM-10 bazuje właśnie na modułach Ncore. Bruno Putzeys miał też już wcześniej "epizod" głośnikowy - Grimm Audio LS1. Pozostałych czterech muszkieterów też nie wypadło sroce spod ogona, nie będę już wymieniał tutaj ich nazwisk i wcześniejszych dokonań, bo można o tym przeczytać na wspomnianej stronie, firma ma świadomość własnej wartości i możliwości takiego zespołu, chociaż tymczasem produkt jest tylko jeden.
Koncepcja jednego, uniwersalnego zespołu głośnikowego, który będzie pracował optymalnie zarówno w małych, jak i w dużych pomieszczeniach, w różnych ustawieniach (blisko lub daleko od ściany), w różnych warunkach akustycznych, wydaje się piękna, ale nierealistyczna.
Zwłaszcza na tle bardzo szerokich ofert większości producentów, które tym samym sugerują (a często piszą wprost), że dopasowanie kolumn do pomieszczenia to sprawa niełatwa, wymagająca przygotowania wielkiego wyboru. W praktyce kilka dobrze zaprojektowanych modeli mogłoby wystarczyć do większości sytuacji (abstrahując od ceny, i w ramach charakteru brzmienia preferowanego przez daną firmę).
Kii Three jest tylko jeden, mamy jednak do czynienia z konstrukcją specjalną nie tylko od strony marketingowej, ale przede wszystkim technicznej. Charakterystykę Kii Three można zmieniać, dopasowując do warunków, jednak kluczowe jest jeszcze co innego - ustalenie kardioidalnej charakterystyki kierunkowej w zakresie niskotonowym. Kto zna trochę akustykę, sposób działania typowych zespołów głośnikowych i promieniowania niskich częstotliwości, ten już w tym miejscu będzie zdziwiony.
Rozpraszanie niskich częstotliwości jest przecież "zdeterminowane"; niektórzy dodadzą, że jest wszechkierunkowe, ale takie stwierdzenie, chociaż dotyczy 99% kolumn, nie jest ścisłe. Charakterystyka kierunkowa nawet niskich częstotliwości może być skupioną wiązką, może też być charakterystyką ósemkową, ale nie jest to łatwe i pozbawione ujemnych skutków ubocznych.
Niskie częstotliwości akustyczne nie mają innej natury niż częstotliwości średnie i wysokie; wszystkie rozchodzą się falami, jednak sposób ich rozprzestrzeniania się zależy od wymiarów źródła, które je promieniuje, i od wymiarów obiektów (przeszkód), jakie napotykają na swojej drodze (zakładając, że obiekty te nie mają właściwości pochłaniających, czyli tłumiących). Ujmując rzecz z grubsza, fale, które są dłuższe od wymiarów źródła lub przeszkody, mają zdolność ich "opływania" - a to oznacza promieniowanie wszechkierunkowe.
Ale nawet najniższe częstotliwości byłyby promieniowane kierunkowo, gdyby ich źródłem był hipotetyczny, ogromny głośnik o średnicy kilkunastu metrów. Z kolei charakterystykę ósemkową (największe ciśnienie skierowane do przodu i do tyłu, przy zerowym ciśnieniu z boku, a dokładnie w płaszczyźnie pionowej "przecinającej" konstrukcję), uzyskuje się z układów dipolowych, czyli otwartych odgród.
Te jednak mają bardzo niską efektywność, właśnie w zakresie niskich częstotliwości na skutek niemal całkowitego "zwarcia akustycznego" nawet na osi ósemki - ciśnienie na niej jest największe, ale i tak znacznie mniejsze niż przy promieniowaniu dookólnym (promieniowania przedniej i tylnej strony membrany, będące w niemal przeciwnych fazach, w dużym stopniu się znoszą).
Panel regulacyjno-przyłączeniowy zajmuje wąską listwę pomiędzy tylną a dolną ścianką. Sygnał dostarczymy do gniazda XLR (odpowiednie zarówno dla sygnałów analogowych, jak i cyfrowych), ewentualnie prześlemy z jednego do drugiego (przy połączeniu cyfrowym) kablem CAT5; takim kablem możemy też przesłać sygnał ze sterownika Kii Control.
Dlaczego jednak w ogóle sprzeciwiać się dookólnemu promieniowaniu niskich częstotliwości? Rozchodzące się wszechkierunkowo fale nie byłyby problemem na otwartej przestrzeni, ale w pomieszczeniu zamkniętym odbijają się od ścian, i dobiegają do nas z różnych stron, z różnymi opóźnieniami.
Uniemożliwia to lokalizację ich źródła (czy też źródła pozornego, zaplanowanego w stereofonii), rozmazuje też tzw. "atak" - zniekształca odpowiedź impulsową. W dużym stopniu problem ten rozwiązuje - albo inaczej: nie wywołuje go - instalacja głośników w ścianie.
Kii Three - ustawienie
Kolejne zaskoczenie dla audiofila, który jest "wychowany" w przeświadczeniu, że pod każdym względem najlepsze ustawienie kolumn polega na ich odsunięciu od ściany. Jednak właściwie zestrojona instalacja ścienna jest potencjalnie lepsza - zarówno pod względem wyższej efektywności, wyrównanej charakterystyki, jak też odpowiedzi impulsowej.
W materiałach Kii jest zupełnie bezpośrednie odniesienie do takiego układu, jako pożądanego, chociaż jeszcze nie idealnego - głośnik promieniujący ze ściany rozprasza w kącie bryłowym 2Pi (tzw. półprzestrzeni), wciąż generuje dużo odbić, ale przynajmniej nie powstaje przesunięcie w czasie fali biegnącej bezpośrednio i odbitej od ściany znajdującej się za głośnikami (znajduje się ona w płaszczyźnie głośników).
To przesunięcie jest zwykle najbardziej szkodliwe, ponieważ fala odbita dociera do słuchacza z opóźnieniem zbyt małym, aby została przez nasz mózg odebrana jako kolejny dźwięk (co byłoby już "mniejszym złem"), ale jako rozciągnięcie w czasie dźwięku dobiegającego bezpośrednio z głośnika.
Z tego punktu widzenia faktycznie lepsze jest znaczniejsze odsunięcie kolumn od ściany za nimi, co jednak będzie powodowało większe przesunięcia fazowe między falą bezpośrednią i falą odbitą, a to z kolei - zapadłości na charakterystyce przetwarzania. I tak źle, i tak niedobrze, ale przynajmniej wiemy, czego byśmy chcieli - aby energia niskich częstotliwości została skupiona przed głośnikiem (zresztą idąc śladem średnich i wysokich częstotliwości, które nie są rozpraszane dookólnie, ze względu na znacznie krótsze fale). Konstruktorzy Kii wiedzą, jak to zrobić.
Pomysł rozwiązania akustycznego jest znany od lat, otwartą odgrodę wystarczy zmodyfikować w prosty sposób: do frontowego panelu, w którym umieszczony jest głośnik, dodać boczne ścianki, biegnące do tyłu, albo w tego typu odgrodzie (w kształcie litery U w przekroju poziomym) umieścić głośniki na bocznych ściankach, blisko frontu.
Wówczas dla słuchacza znajdującego się z tyłu przesunięcie fazy między promieniowaniem z przedniej i tylnej strony membrany będzie największe (bliskie 180°), a z przodu - najmniejsze (chociaż wciąż duże dla najniższych częstotliwości, co oznacza duże straty, a więc niską efektywność w tym zakresie).
Określone wymiary takiej obudowy ostatecznie decydują o charakterystyce kierunkowej (dla określonej częstotliwości; wraz ze zmianą częstotliwości zmienia się jej kształt). Podstaw teoretycznych mamy chyba już dość...
Wygodniejszą obsługę, dostęp do pozostałych funkcji i większej liczby standardów przyłączeniowych zapewni sterownik Kii Control...
Charakterystyka kierunkowa niskich częstotliwości
Koncepcja charakterystyki Kii Three nawiązuje wprost do powyższych założeń, ale realizuje je w ultranowoczesny sposób - kształtuje charakterystykę kierunkową niskich częstotliwości (czyli postulowane ich skierowanie do przodu) za pomocą odpowiednich przesunięć fazowych między głośnikami niskotonowymi umieszczonymi w różnych częściach obudowy. Taki jest właśnie sens instalacji aż czterech głośników niskotonowych: dwóch na bocznych ściankach (blisko frontu) i dwóch na tylnej ściance.
Nie chodzi tylko o zwiększenie mocy i ciśnienia akustycznego, lecz o stworzenie pewnego układu geometrycznego źródeł niskich częstotliwości, który wraz z odpowiednimi przesunięciami fazowymi między głośnikami poszczególnych sekcji generuje inną, niż dookólna (kołowa), charakterystykę kierunkową (w przybliżeniu kardioidalną), kierując energię niskich częstotliwości do przodu.
Byłoby ideałem, gdyby się udało z przodu uzyskać pełną zgodność fazy promieniowania wszystkich przetworników (a więc maksymalne ciśnienie, będące sumą ciśnień z wszystkich przetworników), a z tyłu dokładnie przeciwną fazę (czyli ciśnienie zerowe).
Nawet przy zastosowaniu najnowocześniejszej elektroniki, ustalającej dowolne przesunięcie fazowe dowolnego głośnika, taka "zerojedynkowa" sytuacja jest możliwa tylko przy jednej częstotliwości (określonej przez odległość między głośnikami bocznymi a tylnymi).
Korygowanie fazy w funkcji częstotliwości może jednak skutecznie działać na rzecz optymalizacji, czyli uzyskania największej możliwej (przy danej częstotliwości) różnicy ciśnień między promieniowaniem do przodu i do tyłu; wraz z obniżaniem częstotliwości różnica ta musi, niestety, być coraz mniejsza, co oznacza, że jeżeli będziemy obstawać przy zerowym ciśnieniu z tyłu, to ciśnienie z przodu będzie maleć, a jeżeli ustalimy maksymalne ciśnienie z przodu, to ciśnienie z tyłu będzie rosnąć.
Jakiego wyboru dokonali konstruktorzy Kii - zobaczymy w naszym laboratorium, ale choćby częściowy sukces jest tutaj bardzo dużym sukcesem, w porównaniu do dookólnego promieniowania niskich częstotliwości przez konwencjonalny zespół głośnikowy. System działający w powyżej opisany sposób, czyli za pomocą układu głośników niskotonowych o odpowiednio skoordynowanych charakterystykach fazowych, nie jest jednak czymś całkowicie nowym.
Kilkanaście lat temu wprowadziła go firma Martin Logan, najpierw w modelu Prodigy (testowanym w "Audio"), nazywając Powered Force Forward (bass technology). Tam jednak określone relacje fazowe zostały ustalone działaniem filtrów biernych; charakterystyki fazowe są związane z nachyleniem zbocza: im wyższy jego rząd, tym przesunięcie fazowe większe.
Przy starannym doborze filtrów dla głośników umieszczonych z przodu i z tyłu możliwe jest więc uzyskanie opisanego efektu, jednak ze znacznie mniejszą dokładnością i kontrolą nad charakterystykami niż w przypadku zastosowania najnowocześniejszej techniki cyfrowej w ramach systemu aktywnego, czyli właśnie zespołu głośnikowego wyposażonego we własne wzmacniacze.
...przy zastosowaniu Kii Three w domowym systemie bardzo pożądany, jednak niebędący w standardowym wyposażeniu - trzeba go dokupić.
W takim podejściu do tematu, Kii Three to projekt unikalny. Mimo wszystko system, który redukuje ciśnienie za pomocą przesunięć fazowych, tym samym redukuje efektywność; im niższe częstotliwości mają być poddane takiej operacji, tym większe straty; można je zmniejszyć, zwiększając fizyczną odległość między głośnikami przednimi a tylnymi, jednak trudno zaakceptować obudowę o kilkumetrowej głębokości.
To podobna zależność, jak przy otwartych odgrodach, w których ważnym parametrem jest ich szerokość. Wiemy też, że otwarte odgrody posługują się dla utrzymania przyzwoitej efektywności całymi bateriami dużych głośników niskotonowych.
Tymczasem Kii Three, konstrukcja dość duża jak na monitor, jest jednak niewielka w skali bezwzględnej; niech nie zmylą nas aż cztery niskotonowe - mają umiarkowaną średnicę, a ważna dla fazowych manipulacji odległość między głośnikami bocznymi i tylnymi też nie jest bardzo duża.
Znaczna głębokość obudowy, wraz z faktem zainstalowania dwóch głośników na tylnej ściance, na pewno skłoni wielu użytkowników do wniosku, że są to monitory dość kłopotliwe do ustawienia. Jednak dalsza redukcja głębokości obudowy już zbyt poważnie pogarszałaby parametry (skuteczność działania systemu "ukierunkowania basu", albo dolną częstotliwość graniczną, albo maksymalne ciśnienie akustyczne, albo wszystkiego po trochu, w zależności od zestrojenia układu). Dokonano też racjonalnego wyboru, ograniczając zakres kształtowania charakterystyki kardioidalnej do ok. 40 Hz - częstotliwości niższe promieniowane są wszechkierunkowo.
Skupienie energii tak niskich częstotliwości, co już zostało wspomniane, wiązałoby się z bardzo niską efektywnością; co prawda Kii Three to układ aktywny, więc użytkownik nie odczułby tego jako konieczności dostarczenia większej mocy, ale i tak skończyłoby się to ograniczeniem maksymalnego ciśnienia akustycznego (maksymalnej głośności), przecież nawet mając na pokładzie setki watów, nie można przeforsować samych głośników.
Szczęście w nieszczęściu, że największe problemy z rezonansami pomieszczenia, które redukować ma charakterystyka kardioidalna, występują w zakresie średniego i wyższego basu; można powiedzieć, że system "odpuszcza" walkę o charakterystykę kardioidalną tam, gdzie jest ona najbardziej kosztowna i przynosi najmniejsze korzyści.
Wszystkie głośniki niskotonowe pracują w systemie zamkniętym, którego charakterystykę współkształtują procesory; w ten sposób system aktywny pozwala ustalić niską częstotliwość graniczną, ale nic nie dzieje się za darmo, do tego potrzebna jest wysoka moc i wzmacniaczy, i głośników.
Nowoczesna elektronika pozwala natomiast, bez żadnego obciążania głośników, wyregulować minimalne przesunięcia fazowe wypadkowej charakterystyki przetwarzania w całym pasmie, co w zasadzie leży poza zasięgiem filtrów biernych i nie jest też wcale oczywistością w systemach aktywnych.
System jest też wyposażony w układ zabezpieczający przed przeciążeniem, przy tym działający elastycznie - modyfikuje charakterystykę (podnosi dolną częstotliwość graniczną) w miarę, gdy wzrasta zagrożenie ze strony zbyt dużych amplitud, jakie się z nimi wiążą.
Głośnik wysokotonowy to 25-mm metalowa kopułka, chroniona metalową siatką; wyprofilowany ("krótka tubka") front jest coraz częściej stosowany w konstrukcjach zarówno studyjnych, jak i domowych, pozwala dopieścić charakterystyki kierunkowe, które przecież w koncepcji Kii Three są bardzo kluczowe.
Z tym "procesowaniem" sygnału związany jest jeden problem, który w zastosowaniach domowych nie ma praktycznego znaczenia, ale w studyjnych - może mieć. Otóż sekcja cyfrowa musi dane buforować, co wprowadza opóźnienie 90 milisekund, które przy montażu materiału w studio nie jest dopuszczalne; można jednak sekcję korekcji fazy (i zabezpieczenia) wyłączyć, z jakąś szkodą dla jakości brzmienia, ale zapewniając działanie niemal bez opóźnienia (1 ms), co w pewnych sytuacjach może być najważniejsze.
Każdy z sześciu głośników ma swój własny wzmacniacz - 250 W, oczywiście typu Ncore (klasa D). System jest uzupełniony przez obwód działający wg zasady "current drive" - mierząc napięcie na szeregowym rezystorze (o niskiej wartości), monitoruje prąd na wyjściu i porównując to napięcie do napięcia wejściowego (z którym powinno być w ściśle określonej zależności), dokonuje korekt.
System taki nie jest tylko sprzężeniem zwrotnym kontrolującym działanie samego wzmacniacza, lecz pozwala wyeliminować część zniekształceń powstających w samych głośnikach na skutek nieliniowości działania ich układu napędowego (modulowania wielkości przepływającego przez cewkę prądu przez zmieniającą się w funkcji mocy impedancję).
Wszystkie sygnały wejściowe, jak wynika wprost z topologii całej elektroniki, muszą być zamienione na postać cyfrową; Kii Three przyjmie też analogowe, przetworzy je na cyfrowe, a cyfrowe upsampluje i przetaktuje, aby zredukować zniekształcenia jitter. Panel regulacji i gniazd przyłączeniowych zdradza profesjonalne pochodzenie Kii Three, chociaż nie stoi na przeszkodzie wykorzystaniu ich w domu - tyle że po pewnych przygotowaniach.
Wyposażenie
Wyposażenie jest zgodne z opisaną funkcjonalnością, obejmuje opcje zwykle niestosowane z zespołach głośnikowych hi-fi, nie ma za to żadnego luksusu, zwyczajnego w "naszych" produktach high-endowych. Nie ma wielkich zacisków głośnikowych ani nawet złoconych gniazd RCA; są za to mikroprzełączniki, malutkie oznaczenia, wszystko skrojone pod kątem upakowania na wąskiej listewce, we wnęce między tylną a dolną ścianką, której użytkownik nawet nie będzie widział.
Jedno gniazdko - XLR - pełni podwójną rolę: wejścia dla sygnału analogowego (jednego kanału) i dla sygnału cyfrowego (AES- 3); wówczas do jednego zespołu dostarczamy sygnał stereofoniczny ze wzmacniacza, a do drugiego przesyłamy już tylko sygnał wybranego kanału, kablem CAT5.
Każdy egzemplarz Kii Three jest wyposażony tak samo, każdy może pracować w obydwu rolach, jednak tylko jedno wejście... Rzecz nie w tym, aby do głośników aktywnych podłączać wiele źródeł, tę rolę ("centrali") powinno pełnić jakieś urządzenie zewnętrzne, ale w ograniczeniu się do formatu XLR/AES.
Głośnik średniotonowy jest najbardziej tajemniczy – na stałe zasłonięty maskownicą z tkaniny, nie zdradza nawet materiału membrany.
Sterownik Kii Control
Rozwiązanie problemu jest już gotowe, chociaż za dodatkową opłatą, w postaci sterownika Kii Control. Przyjmuje on sygnały cyfrowe przez szerszy wachlarz wejść, znanych nam lepiej z systemów domowych - Toslink (optyczny), S/PDIF (elektryczny koaksjalny), wreszcie USB, które chyba ucieszy najbardziej, jako że może przyjąć sygnały PCM do 24 bit/384 kHz i DSD64/128; wejście S/PDIF też jest niezłe, akceptujące 24/192. Sterownik pozwala wybrać między tymi wejściami a także wejściem XLR (w samych monitorach).
Samemu wysyła zarówno sygnał audio, jak i sygnały sterujące (a także przyjmuje tą drogą zasilanie z Kii Three), kablem CAT5 - do jednego, wybranego monitora (do drugiego sygnał będzie przerzucony przez wspomniany już wcześniej CAT5).
Kii Control daje nam też do ręki, dosłownie, regulację głośności - klasycznym, obrotowym pokrętłem, które jest też włącznikiem Kii Three (budzą się one ze stanu stand-by po otrzymaniu sygnału, same nie mają żadnego włącznika, tylko gniazdo sieciowe).
Trudno jednak nie zauważyć, że podłączenie Kii Control zwiększa "okablowanie" systemu; aktualne funkcjonowanie Kii Three, z pomocą Kii Control (lub bez), nie uwzględnia żadnych sposobów transmisji bezprzewodowej.
Kii Control nie jest więc, na co można by mieć nadzieję, sterownikiem, który wygodnie położymy na stoliku lub na oparciu naszego fotela odsłuchowego (w takim przypadku przez salon będzie biegł kabel, a może nawet kilka).
O ile transmisja Bluetooth nie spełniałaby założeń jakościowych (mimo to, coraz więcej high-endowych wzmacniaczy jest w nią wyposażonych), to Wi-fi(a tym standardem posługuje się w swojej "wewnętrznej" komunikacji np. rodzina Heos) byłoby tutaj jak najbardziej na miejscu.
Chociaż transmisja bezprzewodowa nie jest dla audiofila najważniejsza, to wobec coraz większego jej znaczenia na rynku, i coraz częstszej obecności również w high-endowych urządzeniach, jej brak będzie przez wielu uznany za dość dotkliwy, zwłaszcza że tym samym utrudnia wykorzystanie w roli źródła urządzeń przenośnych. Kii Three nie jest też polem do popisu dla różnych aplikacji sterujących - jest systemem "zamkniętym", o ściśle zdefiniowanych parametrach i sposobach działania.
Regulacja Kii Three
Wróćmy jeszcze do regulacji Kii Three. Dotyczą one oczywiście charakterystyki przetwarzania i są podzielone między dwa przełączniki; jeden nazywa się Boundary, drugi Contour. Ten pierwszy dotyczy wyregulowania poziomu najniższych częstotliwości, w zależności od ustawienia monitorów - daleko od ścian (free), pod ścianą (wall) i w narożniku (corner); tego typu regulacja byłaby świetnym rozwiązaniem dla wszystkich konwencjonalnych kolumn, promieniujących niskie częstotliwości dookólnie (i w gruncie rzeczy taką rolę pełni np. zamykanie bas-refleksu), ale po co taka opcja w konstrukcji, która kierując energię niskich częstotliwości do przodu, eliminuje tym sposobem wpływ odbić od ściany za głośnikami? Wszystko się zgadza; regulacja działa tylko w zakresie najniższych częstotliwości, poniżej ok. 40 Hz, gdzie Kii Three promieniuje już dookólnie, z powodów wyjaśnionych wcześniej.
Dzięki ukierunkowanemu promieniowaniu w większej części zakresu niskich częstotliwości, brzmienie Kii Three podlega znacznie mniejszym zmianom niż konwencjonalnych kolumn (wraz ze zmianą odległości względem ścian), ale tutaj kłania się profesjonalne podejście do tematu - nawet najniższa oktawa nie może pozostać poza jakąkolwiek kontrolą systemu; swoją drogą jest imponujące, że monitory tak umiarkowanej wielkości są zdolne do przetwarzania aż do 20 Hz, co oczywiście ma ścisły związek z układem aktywnym (podobnie jak możliwość precyzyjnej regulacji najniższych częstotliwości).
Z kolei głośniki niskotonowe są odsłonięte; ich metalowe membrany wytrzymają kontakt np. z palcami, ale mimo to jakaś ochrona by im nie zaszkodziła.
Producent podpowiada, że w związku z osiągniętą charakterystyką i ową regulacją, wręcz najlepsze efekty mogą zostać osiągnięte przy ustawieniu pod ścianą, bowiem wiąże się to z korekcją idącą w stronę mniejszego obciążenia mocą głośników niskotonowych (w celu uzyskania dobrze zrównoważonej charakterystyki), a w konsekwencji zmniejszeniem zniekształceń, jak też podniesieniem pułapu maksymalnego ciśnienia akustycznego.
Pamiętajmy, że Kii Three nie są kolumnami o wielkiej mocy, więc taki zysk może poważnie zwiększyć ich możliwości i poszerzyć zakres wykorzystania, np. w większych pomieszczeniach. Drugi przełącznik ma więcej pozycji; reguluje poziom w szerszym zakresie niskich częstotliwości (poniżej 300 Hz), a także w zakresie wysokich (powyżej 3 kHz) i najwyższych (powyżej 10 kHz). Wszystkie możliwe opcje zmierzyliśmy i pokazujemy w części laboratoryjnej testu.
Obydwa przełączniki są malutkie i niewygodne do operowania, ale nieprzeznaczone do codziennego manipulowania, a do opisanych regulacji mamy o wiele przyjemniejszy dostęp za pomocą sterownika Kii Control.
Do dyspozycji użytkownika nie pozostają żadne zdejmowane maskownice; głośniki niskotonowe są odsłonięte (producent pewnie wyszedł z założenia, że ich metalowe membrany są dostatecznie odporne na przypadkowy kontakt), kopułka wysokotonowa jest chroniona metalową siatką (być może pełni rolę dyfuzora), a głośnik średniotonowy całkowicie zasłonięty tkaniną (co trochę rozczarowuje, bo nie można go zobaczyć, ale staranny sposób jej instalacji może być rozwiązaniem najlepszym dla charakterystyki, bowiem zdejmowana ramka zawsze wprowadza na niej nierównomiermości).
Kii Three - obudowa
Obudowa swoją formą i wielkością przypomina duży komputer PC; jej skorupa składa się z dwóch głównych elementów - profili w kształcie U, ustawionych w dwóch płaszczyznach. W materiałach źródłowych znalazłem informację, że obydwa są wykonane z twardej pianki poliuretanowej, ale wykończone inaczej: profil tworzący ścianki górną, dolną i tylną jest pokryty szczotkowaną blachą aluminiową, a profil boków i frontu - polakierowany (z aluminiowymi wstawkami, będącymi "tłem" dla głośników.
Standardowa kolorystyka (lakierowania) to wybór między kolorami białym i grafitowym, na zamówienie (za dopłatą 2000 zł) paleta kolorów jest znacznie szersza; elementy aluminiowe są zawsze czarne. Biorąc pod uwagę standardy sprzętu profesjonalnego (studyjnego), obudowa jest wykonana odlotowo, ale jak na to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni w domowym high-endzie - przyzwoicie, bez wodotrysków.
To jednak produkt bardziej techniczny i użytkowy niż designerski i prestiżowy. Wszystkie warunki, jakie stawiamy przed solidnie wykonaną konstrukcją, są spełnione, a zaokrąglone, pionowe boczne krawędzie na pewno mają pozytywny wpływ na liniowość charakterystyki. Producent oferuje też dedykowane Kii Three podstawki (o wysokości 70 cm).