Ukrywający się pod pseudonimem artystycznym dj, producent i kompozytor Simon Green nie próżnuje i ponownie prezentuje swoim fanom nowe dźwięki. Wydana pod koniec ubiegłego roku EP - "The Flashlight", będąca owocem prac artysty w czasie trasy koncertowej, pokazuje jego obecne, mocno eksperymentalne oblicze, choć oczywiście utrzymane w duchu Bonobo jakiego znamy i lubimy.
Nie bez kozery wspominam o tym, że ep-ka powstała między kolejnymi koncertami. Wpływ podróży, obcowania ze słuchawkami w samotności i w drodze - nota bene inspirującej samej w sobie - stały się głównym paliwem twórczym Greena. Rezultat, dość zaskakujący zwłaszcza w utworze tytułowym zakorzenionym w down tempo, z którym Anglik miał niejeden kontakt, jest mocno frapujący, i nie pozostawia złudzeń co do geniuszu wybitnie cenionego przez naszych rodaków muzyka z Brighton.
O dobijającym czterdziestki Bonobo powiedzieć, że lubuje się w połamanych dźwiękach i pięknych, leniwie rozkręcających się melodiach - to za mało. Numerek dwa, najdziwniejszy z całej trójki, stanowiący przejście między otwarciem a zamknięciem EP, to trwający ponad pięć minut potworek, można by rzec, że naszpikowany zwrotami elektronicznej akcji.
Dość niepokojący klimat, nietypowe, delikatne wręcz wykorzystanie syntezatorów, bardzo eksperymentalne potraktowanie wokalu jako dodatkowego instrumentu, a przede wszystkim, połamany groove`ujący rytm, stawiają ten utwór w dorobku najlepszych w ostatnich latach kariery Brytyjczyka. Moim zdaniem spokojnie mógłby się znaleźć na wydanym w 2013 roku, ostatnim jak dotąd pełnym wydawnictwie pod szyldem Bonobo.
Na koniec "Thin Air", najbardziej... relaksujący z całej trójki. Ten ciepły, stonowany numer sprawdzi się jako pożegnanie z fanami na koncertach, a w domowym zaciszu jako wspomagacz całej palety wrażeń jakie sukcesywnie dostarcza nam Bonobo.
Dla wielu "The Flashlight" może okazać się zbyt przystępną zapowiedzią kolejnej dużej rzeczy, jaka wyjdzie spod palców Anglika. Sądzę, że to błąd, ponieważ - jak wiadomo - najczęściej to w prostocie tkwi siła, i nawet jeżeli producent pozornie gmatwa swoje utwory, sposób w jaki to robi jest naprawdę bardzo prosty, choć wymaga znajomości arkan aranżu i produkcji. Tym na całe szczęście nie muszą się przejmować fani. Wystarczy, że słuchają swojego ulubieńca i go wielbią. Jest za co.
Grzegorz "Chain" Pindor