Jazzująca Barbra Streisand? Nawet bym nie przypuszczał, że taka płyta może kiedykolwiek powstać. Ale jeśli wielka wokalistka nagrała ją z kwartetem Diany Krall, a sama Krall jest producentką płyty, można przewidzieć rezultat. Nastrój albumu "Love Is The Answer" jest bardzo bliski orkiestrowym płytom Diany, a szczególnie tej najnowszej "Quiet Nights".
Barbra Streisand nagrała trzynaście piosenek, standardów znanych przede wszystkim z licznych wykonań jazzowych wokalistów i wokalistek. Na aranżera swoich interpretacji wybrała Johnny’ego Mandela, który współpracował już z nią w 1993 r. przy płycie "Back to Broadway", a z Krall przy albumie "When I Look In Your Eyes".
Barbra Streisand jest rekordzistką wśród śpiewających dam, bo sprzedała największą liczbę płyt, znajdując się w gronie takich ikon muzyki, jak Elvis Presley, The Beatles i The Rolling Stones. Jest laureatką dwóch Oscarów i dziesięciu nagród Grammy. Pierwsze estradowe kroki stawiała w 1959 r. w klubach Nowego Jorku. Jeden z pierwszych angażów dostała w słynnym już wówczas klubie Village Vanguard. Pomógł jej Rick Edelstein, który pracował tam jako kelner. Właśnie dlatego Barbra wybrała Village Vanguard na miejsce specjalnego, darmowego koncertu. Odbył się on 26 września, a gośćmi byli jej fani z całego świata, wybrani spośród kilkudziesięciu tysięcy zgłoszeń poprzez jej stronę internetową. Była też rodzina Clintonów, Nicole Kidman i osoby, które pomogły jej na początku kariery i wspierają nadal, m.in. wspomniany Rick Edelstein i długoletni manager (od 1961 r.) Marty Erlichman.
To on pomógł jej zdobyć kontrakt w Columbia Records, z którą związana jest do dziś. Już za pierwszą płytę "The Barbra Streisand Album" dostała dwie nagrody Grammy. Sławę zdobyła w broadwayowskich przed stawieniach, telewizji CBS i wreszcie w Hollywood. Za znakomity debiut w "Funny Girl" otrzymała Oscara dla najlepszej aktorki. To złożyło się na rosnącą w lawinowym tempie popularność. Absolutny rekord sprzedaży pobił soundtrack z filmu "Narodziny gwiazdy". Natomiast za największy jej sukces filmowy, reżyserski i wokalny uważa się film "Yentl". Swój filmowy i kompozytorski talent potwierdziła w filmie "Książę przypływów", otrzymując Oscara za muzykę oryginalną.
Dlaczego największa gwiazda wokalistyki wybrała mały klub na koncert piosenek z wydanego właśnie albumu? Z pewnością chodziło jej o intymny i wyjątkowy charakter spotkania. Taki, jaki znajdziemy na płycie "Love Is The Aswer". Słyszałem wiele interpretacji amerykańskich standardów, ale te zatrzymały mnie przy głośnikach na dłużej. Przede wszystkim Barbra Streisand śpiewa je tak, jakby robiła to tylko dla mnie. Nie wiem, jak ona to osiągnęła, ale nie przesadzam. Przebiła w intymności przekazu moje faworytki: Dianę Krall, Melody Gardot, a z klasycznych wykonań przychodzi mi do głowy tylko Peggy Lee.
To z damskich głosów, bo z męskich nie do pokonania jest Frank Sintara. Ale i jemu zrobiła konkurencję, śpiewając "In the Wee Small Hours of the Morning" z taką słodyczą w głosie, jakiej Sinatra mieć nie mógł, bo był facetem. Błogo robi się na sercu podczas słuchania "Gentle Rain", "Make Someone Happy" czy "Smoke Gets in Your Eyes". Rzeczywiście oczy zachodzą mi dymem, przymykam je z rozkoszy i zatapiam się w muzykę głosu Barbry, subtelne smyczki i cudowne akordy fortepianu Diany Krall. Zamiast kolęd będę słuchał przy choince tej właśnie płyty. Czego i Państwu życzę z przekonaniem, że będą to miłe chwile.
COLUMBIA/SONY MUSIC
Marek Dusza