Coleman Hawkins jest do dziś wzorem do naśladowania dla młodych adeptów jazzu. Ciepły ton jego saksofonu tenorowego jest nie do podrobienia, nieustająco wzrusza i rozczula. Pewien muzyk stwierdził: "Z całym szacunkiem do Adolfa Saxa, ale to Coleman Hawkins wynalazł saksofon".
Jest w tym zdaniu największy hołd, jaki można złożyć Hawkinsowi. Jego kariera zaczęła się w złotych latach swingu, ale rozwijała się wraz z historią jazzu. Był muzykiem be-bopowym, a następnie hard-bopowym. Cechowała go lakoniczność wypowiedzi, nie grał więcej dźwięków niż trzeba, a każda nuta była zalążkiem ujmującej melodii.
Kiedy dziś słuchamy klasycznego albumu "The Hawk In Hi Fi" nagranego z orkiestrą Billy’ego Byersa w 1956 roku, wydaje się, że nagrania pokryły się patyną czasu. A jednak ile w tej muzyce wigoru, elegancji i wirtuozerii. Do dwunastu standardów, w tym słynnego "Body and Soul", który stał się sztandarowym tematem Hawka, dodano dziewięć wersji alternatywnych. Trudno powiedzieć dlaczego je odrzucono, mogły ukazać się na innej płycie. Hawkinsowi towarzyszą również: Zoot Sims, Al Cohn i Urbie Green. Każdy miłośnik jazzu powinien mieć ten album.
Marek Dusza
Columbia/Legacy/Sony