Interpretacje filmowych kompozycji Wojciecha Kilara ukazały się na początku lata, ale nastrojem lepiej pasują do długich wieczorów. Stąd i recenzja polecająca album ukazuje się u progu jesieni, czas już wspominać wakacyjne dni przy nastrojowej muzyce.
Na znane, jak sądzę, wszystkim melomanom melodie swoje dłonie położył Kuba Stankiewicz. Pianista nie miał łatwego zadania, bo jak tematy znane to i ograne. Ale dla artysty tak wrażliwego na brzmienie i harmonie, a przy tym jazzowego erudytę, przełożenie Kilara na osobisty język stało się przygodą, do przeżycia której zachęcam wszystkich słuchaczy.
Jest to jedna z nielicznych płyt, której nie można zaszufladkować. Oczywiście słychać tu jazzowe frazy, wszak gra pianista nominowany do jazzowego Fryderyka za poprzedni album "Spaces", ale są tak łagodne, że zaakceptuje je każdy, nawet miłośnik popularnych piosenek. A znawcy kina i filmów z łatwością rozpoznają tytuły, z których Kuba Stankiewicz zaczerpnął motywy do swoich improwizacji.
Album "Kilar" otwiera romantyczny "Portret damy", następnie mroczne wizje roztacza "Zazdrość i medycyna". Dwa tematy z "Trędowatej" wcale nie są ckliwe. Trudniej będzie rozpoznać "Przygody Pana Michała", bo pianista spowolnił tempo, by delektować się każdą nutą. Z "Bram Stoker’s Dracula" wybrał liryczny temat. Ten album nigdy się nie zestarzeje.
Marek Dusza
VERTIGO / UNIVERSAL