Gdy w grudniu 2012 r. główny autor tekstów i perkusista Nick Hodgson opuścił zespół, wiele osób zastanawiało się, czy Kaiser Chiefs powrócą do żywych. Wokalista Ricky Wilson starał się w dość desperacki sposób ratować renomę i został nawet jurorem w brytyjskiej edycji popularnego również w naszym kraju programu "The Voice".
Kiedy większość dotychczasowych fanów przestało wierzyć w reaktywację zespołu z Leeds, ten zatrudnił nowego perkusistę Vijay`a Mistry`ego (ex-Club Smith) i zapowiedział nagranie piątego w swojej karierze albumu.
"Education, Education, Education and War" - tak brzmi tytuł dumnie prezentowanego przez muzyków longplay`a, którego tematyka - jak łatwo można się domyśleć - miała dotyczyć sytuacji politycznej na świecie, a w szczególności w Anglii. Przyznam szczerze, że jak na zespół prezentujący dotychczas dość skoczny indie rock doceniany przez młodszych fanów, przemycanie to tego rodzaju grania takich akcentów wydaje się dość komiczne. Na szczęście na najnowszej płycie Brytyjczycy zaprezentowali swoją nieco ambitniejszą stronę, przez co liryki stają się bardziej adekwatne do wykonywanej muzyki.
W porównaniu jednak do takich hitów jak "Ruby" czy "Everyday I Love You Less and Less" w nowych kompozycjach zdecydowanie zabrakło przebojowości. Większość utworów ciągnie się w nieskończoność, przynudzając słuchacza swoją monotonną budową. Momentami Kaiser Chiefs starają się dodawać urozmaicenia jak w "Cannons", gdzie pod koniec usłyszymy przemówienie Tony`ego Blaira, aczkolwiek to wciąż za mało, żeby wyróżnić się z tłumu innych kapel indie rockowych zalewających w ostatnim czasie rynek muzyczny.
Kaiser Chiefs na najnowszej płycie chcieli pokazać, że zespół wyrósł już z oklepanych młodzieżowych hiciorów. Chciał udowodnić, że odejście głównego tekściarza, jakim był Nick Hodgson, również nie wpłynie negatywnie na pracę twórczą pozostałych muzyków. Wyszło zupełnie inaczej, przez co do naszych rąk trafił album co najwyżej średni, któremu wiele brakuje do ostatnich nagrań głównych konkurentów formacji, jakimi są Arctic Monkeys czy Franz Ferdinand .
Marcin Czostek
Mystic