Do tej pory sprawdziliśmy dwa modele podstawkowe z dwóch biegunów oferty - referencyjne Sonnety i niemal najtańsze w katalogu Silhouette 200. Z serii Silhouette pochodzą też testowane teraz 100T (T jak Tower - większość modeli wolnostojących namierzymy po tym oznaczeniu), które wreszcie pokażą nam najciekawsze oblicze Chario.
Najbardziej charakterystyczne cechy konstrukcyjne dotyczą bowiem właśnie kolumn wolnostojących.
Nie będzie tu jednak żadnych wynalazków XXI wieku - seria Silhouette wywodzi się z serii Syntar, która rządziła niskobudżetową częścią oferty już w ostatniej dekadzie XX wieku.
Testowaliśmy wówczas model Syntar 100T, w ogólnym schemacie bardzo podobny do Sihouette 100T. Sytuacja jest więc bardzo podobna, jak w przypadku starych i nowych Tobago Cabasse.
Chario Silhouete 100T - głośniki
Na pierwszy rzut oka Chario Silhouete 100T wygląda na prosty układ dwudrożny i to z małym, piętnastocentymetrowym głośnikiem niskośredniotonowym. W rzeczywistości nie jest aż tak biednie.
Prawie wszystkie wolnostojące kolumny Chario ze wszystkich serii operują trójdrożną konfiguracją głośnikową - i to niekonwencjonalną, z przetwornikiem niskotonowym zainstalowanym na dolnej ściance.
Brak takiego głośnika i pracę typowego układu dwudrożnego namierzyłem tylko w kolumnie Premium 1000 Tower. Z kolei flagowe Serendipity to układ aż pięciodrożny (z dwoma subniskotonowymi w dolnej ściance), dziesięć pozostałych kolumn wolnostojących Chario z pięciu różnych serii wpisuje się w taki schemat, jaki widzimy w Silhouette 100T.
Wszędzie powtarza się też jeszcze jeden motyw - głośnik niskotonowy ma taką samą średnicę jak średniotonowy, co pewnie wynika z dążenia do maksymalnego wyszczuplenia kolumny - Silhouette 100T mają szerokość tylko 16,5 cm. A głośnik niskotonowy jest jeden.
Po pierwszym zachłyśnięciu się faktem, że kolumna skrywa w sobie specjalny głośnik niskotonowy, dochodzimy do wniosku, że wcale nie zwiększy to jej możliwości w zakresie niskich tonów, gdyż bas przetwarzany jest tylko przez jeden - i to niewielki - głośnik.
W kolumnie siedzą dwa takie głośniki, ale drugi pracuje jako średniotonowy. Można powiedzieć, że to nieracjonalna fanaberia, gdyż z takim zestawem głośników można by złożyć wydajniejszy układ dwuipółdrożny, jednak ponieważ robi tak większość producentów, Chario postanowiło pójść własną drogą.
I może coś z tego wyjdzie. Pewne korzyści, nie tylko marketingowe, też widać: po pierwsze - głośnik średniotonowy nie obciążony dużą mocą i amplitudą basu będzie wprowadzał mniejsze zniekształcenia.
Po drugie - producent deklaruje łatwe dopasowanie kolumn do warunków akustycznych, co prawdopodobnie ma wynikać z położenia i sposobu promieniowania niskich częstotliwości. W dolnej ściance, obok głośnika, znajduje się otwór bas-refleksu, a ciśnienie od obydwu źródeł rozchodzi się wszechkierunkowo.
Wbrew audiofilskiej intuicji taka konfiguracja nie musi powodować wzbudzenia się i "oderwania" basu, a jego natężenie i charakter może być nawet mniej uzależniony od odległości kolumny od ścian pomieszczenia.
Konstrukcja taka wymaga tylko precyzyjnego dostrojenia metodą prób i błędów, trudno ją zaprojektować w oparciu o symulacje, bo ustrój rezonansowy tworzy nie tylko tunel bas-refleksu, ale też cały cokół.
Komora głośnika niskotonowego zajmuje ok. dwie trzecie całej kolumny, jej górna część jest wytłumiona, okolice głośnika i tunelu pozostają wolne. Zamknięta komora głośnika średniotonowego jest wytłumiona całkowicie.
Obydwa piętnastocentymetrowe głośniki wyglądają tak samo, z zewnątrz nie widać oznak wyspecjalizowania do pracy w różnych zakresach, może to mieć miejsce w obrębie cewki drgającej (różne długości), ale wcale nie musi.
Częstotliwość podziału leży dość nisko - przy 260 Hz - co zrozumiałe zarówno ze względu na relatywnie duży głośnik średniotonowy (względem niskotonowego!) jak też ich rozsunięcie.
Jednak już częstotliwość podziału między średniotonowym a wysokotonowym jest zaskakująco niska - 1600 Hz. Tweeter to przecież kopułka tekstylna o standardowej średnicy 25 mm, w dodatku z małym magnesem neodymowym - a taki nie lubi się przegrzewać.
Chario Silhouete 100T - obudowa
Wszystkie małe kolumny tego testu są naprawdę ładne, dopieszczone, ale i między nimi Chario potrafiło się wyróżnić. Taka jest zresztą rola włoskich produktów, na ich wyjątkową urodę liczymy nie tylko w przypadku sprzętu audio.
Obudowę Silhouette oklejono naturalnym fornirem. W dostarczonej do testu parze był to ciemny orzech - znowu dzisiaj modny, a zawsze wpisujący się we włoski styl. Dostępne są też inne wersje kolorystyczne - jasny orzech, czereśnia i czarny."Nasza" wersja orzechowa jest dla mnie faworytem, chociaż ostateczny efekt estetyczny psuje trochę jasnoczerwona, błyszcząca membrana głośnika niskośredniotonowego. Czarna obudowa będzie dla niej lepszym tłem, ale całość straci specyficzny włoski koloryt.
Większość klientów, z całym szacunkiem i zrozumieniem ich problemu, i tak będzie patrzeć nie na same kolumny, a na to, jak im się komponują z podłogą, meblami i portretem przodka.
Do tego przodka to chyba orzech... Ciemny orzech jest bardzo włoski, ale sama forma skrzynki, bezwzględnie prosta (nie biorąc pod uwagę cokołu), ze wszystkimi krawędziami "na ostro", bez żadnych dylatacji i śladów łączenia ścianek, bardzo przypomina (niektóre) brytyjskie skrzynki, np. ProAca. Takie skojarzenie ujmy przecież nie przynosi, a wolnostojącego ProAca w cenie 3200 zł za parę nikt jeszcze nie widział.
Silhouette 100T - odsłuch
To dopiero (i już) trzeci test Chario po kilkuletniej przerwie, poznajemy się więc w zasadzie od nowa. I po raz trzeci Chario grają w ogólnych zarysach podobnie - uwzględniając oczywiste różnice w klasie produktów za kilka i kilkanaście tysięcy złotych.
Czy ze względu na pozycję lidera wśród producentów włoskich (przynajmniej biorąc pod uwagę skalę produkcji), moglibyśmy z czasem zacząć nazywać brzmienie Chario "brzmieniem włoskim"? Byłoby to chyba błędem, jest to brzmienie o wyraźnym profilu, które prawie na pewno nie przystaje do innych włoskich produktów.Styl Chario nie jest jednak czymś w ogóle nieznanym u innych producentów w skali całego głośnikowego świata, wzmocnione skraje pasma to cecha czytelna na każdym materiale muzycznym.
To, co wyróżnia Chario Silhouette 100T w rodzinie takich brzmień, to nie umiarkowanie tego zjawiska - nie ma co udawać, jest ono bardzo wyraźne; rutynowe, politycznie poprawne zdanie o "lekko uwypuklonych wysokich tonach" byłoby prawdziwe dopiero od wyrazu "uwypuklonych".
Umiejętności Chario polegają na nadaniu takiemu brzmieniu rysów subtelności i wyrafinowania, a nie ostrości, brutalności i prymitywizmu.
Może się to wydawać łączeniem ognia z wodą, ale jak słychać, udało się, chociaż jest to jazda po bandzie. Nie będzie się podobać ani tym, którzy szukają przede wszystkim neutralności ani oczywiście tym, którzy odczytują muzykę w treści średnich tonów.
Przy całym kunszcie kompozycji Chario Silhouette 100T, w której udało się połączyć mocne niskie i wysokie tony z delikatnością i plastycznością, średnica pozostaje na drugim planie, nie ma drapieżności w wyższym podzakresie i wypełnienia niższych partii.
To jednak wcale nie deprecjonuje żywości i swobody Silhouette, właśnie takie będą pierwsze pozytywne wrażenia wielu słuchaczy, nie wdających się w punktowanie poszczególnych podzakresów - dobre naświetlenie, wydobycie detali, lekkość, rozmach, łatwość emisji emocji.
Bas potrafi odezwać się nie tylko głośno, ale też zrozumiale wyartykułować, co ma w danej chwili do powiedzenia. Nie jest to jeszcze wzór precyzji i szybkości, dynamika nie wspiera rytmu tak bezpośrednio jak w Cabasse, basik Chario jest trochę zmiękczony i zaokrąglony, w sumie jednak całkiem przyjemny i uniwersalny.
Odważna, swobodnie rozpraszana góra pasma w dużym stopniu wywołuje efekt "oderwania" dźwięku od kolumn i kreślenia dużej sceny, z mniejszym naciskiem na lokalizacje. Styl stereofonii Chario Silhouette 100T jest wyraźnie odmienny od bardziej skupionej prezentacji Tobago. Efektowne, radosne, słoneczne brzmienie bez kompleksów.
Andrzej Kisiel