Po włączeniu amplitunera Pioneer VSX-527 niebieski wyświetlacz "wrzeszczy" przewijanymi napisami, reklamującymi zastosowane systemy i układy. Na szczęście po zgłębieniu menu, da się to szaleństwo usunąć, przywracając wyświetlaczowi typowe działanie. Trochę ponarzekałem, ale teraz czas na w pełni zasłużone zachwyty. Arsenał układów w wielu dziedzinach zbliża się do tego, co w ogóle w amplitunerach A/V dzisiaj wymyślono, niezależnie od ceny.
Pod brzydką klapką kryje się wejście dla systemu automatycznej kalibracji MCACC, port USB i sąsiadujące z nim wejście kompozyt. Tę "dwójkę" Pioneer traktuje jako całość, bowiem gniazdo kompozytowe nie jest klasycznym wejściem wideo, a dodatkiem dla USB, pozwalającym w pełni wykorzystać możliwości sprzętu Apple.
Telefony iPhone i iPody można oczywiście podłączyć klasycznym kabelkiem, jednak korzystając z rozwiązania Pioneera (kabel USB spleciony z wyjściem kompozyt) prześlemy nie tylko dźwięk, ale i obraz (oczywiście w formie analogowej).
Oprócz obsługi odtwarzaczy Apple, Pioneer VSX-527 odczytuje także materiał z nośników pamięci. Na różnorodność plików nikt nie może narzekać: poza MP3, WAV, WMA i AAC amplituner czyta także Flac i to z maksymalnymi (nie licząc skrajnie rzadkich przypadków plików 32-bitowych) parametrami - aż 24 bitów/192 kHz. Problemu nie stanowią zdjęcia JPEG.
Pioneer VSX-527 ma także komplet funkcji sieciowych (złącze przewodowe LAN) i wszystkie pliki mogą być także przesyłane w ten sposób. Urządzenie pracuje z serwerami DLNA (programowe lub NAS), ma wbudowaną aplikację dla radia internetowego a także protokół AirPlay. Dla użytkowników sprzętu Apple, Pioneer ma wirtualny sterownik wykorzystujący zalety ekranów dotykowych.
Z tyłu pojawia się aż sześć wejść HDMI i jedno wyjście kompatybilne z dodatkiem ARC. Wszystkie porty pozwalają przesłać sygnały Full HD 3D (ale nie 4K). Analogowe dodatki ograniczają się już do dwóch wejść kompozyt i jednego wyjścia. Dla dźwięku przygotowano też tylko trzy pary RCA, sygnały cyfrowe muszą zadowolić się jednym wejściem optycznym i współosiowym.
Pioneer VSX-527 nie ma konwertera sygnałów wizyjnych ani skalera, dlatego źródła podłączone do gniazd kompozyt w ten sam sposób muszą być przesyłane do telewizora. Po układzie i liczbie gniazd widać jednak wyraźnie, że Pioneer powoli zapomina o wszystkim innym niż HDMI.
Poniekąd słusznie, gdyż większość dostępnych dzisiaj urządzeń i systemów A/V da się w ten sposób skonfigurować. Jest pięć końcówek mocy, jednak przewidziano niskopoziomowe wyjścia dla zewnętrznych wzmacniaczy, aby umożliwić konfigurację 7.1. Wszystkie dekodery HD są oczywiście na miejscu.
Odsłuch
Brzmienie Pioneera VSX-527 jest w tym teście najodważniejsze. Urządzenie może zagrać głośno, a nawet jak nie podkręcimy gałki daleko w prawo, to przebija się swoista swoboda, a nawet odrobina drapieżności, dźwięk jest szybki i bezpośredni.
Nie udało się wpleść w to precyzji i wyrafinowania wysokich tonów, bo takie połączenie to już coś, za co trzeba płacić o wiele więcej, dlatego czasami coś błyszczy za długo albo ginie przykryte mocniejszym dźwiękiem. Ale można się cieszyć z wyjątkowej witalności, która wiele nagrań, wcześniej nudnych i suchych, nasyca i ożywia.
Byłem tym bardziej ciekaw, jaki bas - bez subwoofera - serwuje Pioneer, jaki jest jego udział w tym energetyzującym przedstawieniu. Wyższy bas brzmi zamaszyście, niższy - trochę tłustawo, ale w sumie generuje to wrażenie mocnego, czasami potężnego dźwięku, mającego problemy tylko w najtrudniejszych fragmentach, gdzie najważniejsza jest punktualność.
Co nietypowe, siła średnicy idzie w parze z jej dość chłodnym charakterem, dźwięk jest tutaj wyrazisty, nie stara się być ani ciepły, ani gładki. Pobudzone i radosne granie VSX-527 może się szczególnie spodobać w filmach akcji. Dialogi są emocjonalne, efekty specjalne - przerażające.
Moc Apple
Nietrudno zauważyć, że wysiłki konstruktorów amplitunerów (i nie tylko) koncentrują się w dużym stopniu na użytkownikach sprzętu Apple. Posiadacze wszelkiej maści iPodów, iPhone- ów czy iPadów będą mogli w łatwy sposób podłączyć swoje urządzenia i przesłać dźwięk wprost do systemu A/V.
Już nawet niedrogie amplitunery mają funkcje sieciowe, a coraz częściej także moduł AirPlay, którym szczycą się w tym teście Pioneer oraz Yamaha. To zdecydowanie najwygodniejsza forma odtwarzania zasobów muzycznych odtwarzacza przenośnego, niewymagająca podłączenia kablowego, a dzięki transmisji Wi-Fi charakteryzująca się świetną stabilnością. Urządzenia można również podłączyć do portu USB, wówczas równolegle z odtwarzaniem odbywa się ładowanie akumulatorów.
Użytkownikom sprzętu innych marek, niż Apple, pozostaje bezprzewodowa transmisja Bluetooth, wymagająca dokupienia specjalnych adapterów podłączanych do amplitunera. Harman Kardon ma w ofercie uniwersalny odbiornik Bluetooth w postaci małej skrzyneczki z tradycyjnymi wyjściami RCA. Może ona pracować z każdym amplitunerem (a nawet wzmacniaczem stereo) - nie tylko Harmana.