Korpus wykonano z płyty MDF, a nie z tworzywa, co bardziej upodabnia ten produkt do kolumn głośnikowych, ze wszystkimi pozytywnymi konsekwencjami akustycznymi. Philips Soundstage HTL4111B jest przeznaczony pod telewizory o przekątnej 32-55 cali, ale nie cięższe niż 22 kg.
Za tekstylną siateczką ukrywa się dwudrożny system stereofoniczny (kopułka + owalny średniotonowiec) oraz podświetlane pokrętło będące włącznikiem i regulatorem głośności oraz krótki, pokazujący skróty komunikatów wyświetlacz. Powyżej umieszczono przycisk wyboru źródła, a w prawym górnym narożniku wbudowano pole automatycznego łączenia Bluetooth - NFC.
Czytaj również: Linia produktów Philips Fidelio wróciła na rynek i ma się dobrze
Dopóki nie zacznie się korzystać z tej funkcjonalności, człowiek nie zdaje sobie sprawy z wygody, jaka się za nią kryje. W części centralnej, od spodu, promieniuje głośnik subwoofera, działający wraz z wyprowadzonym do tyłu tunelem bas-refleksu.
Przyłącza cyfrowe: wyjście HDMI (z ARC i CEC), optyczne, koaksjalne, USB (z boku obudowy), analogowe: RCA i 3,5 mm (z boku obudowy) oraz bezprzewodowy Bluetooth z NFC.
Port USB obsługuje tylko pliki MP3 i WMA, ale nie ma co kręcić nosem, bo mówimy tu cały czas o głośniku pod telewizor, a nie o rozbudowanym odtwarzaczu. Jest więc sporo możliwości podłączeniowych.
Dzięki możliwości podłączenia telewizora kanałem zwrotnym z ARC, przekierowujemy sygnał na podstawkę, a dzięki funkcjonalności CEC (pisałem o tym więcej w zeszłym miesiącu przy okazji głośników firmy KEF) możemy się posługiwać jednym pilotem (telewizyjnym), ponieważ podstawka wybudza się automatycznie i przejmuje kontrolę nad strumieniem audio.
Wypada pochwalić jeszcze Philipsa Soundstage HTL4111B za pilot - tu są dedykowane przyciski chyba do wszystkiego: osobno przełącza się sygnały cyfrowe, analogowe, bezprzewodowe, jest też sterowanie ścieżkami, gdy korzystamy z odtwarzania przez Bluetooth lub USB, jest regulacja brzmienia basów i sopranów, ściemniacz wyświetlacza, tryb nocny i stereo/wirtualny tryb dookólny. Produkowany jest również model siostrzany HTB4150B wzbogacony odtwarzaczem 3D Blu-ray.
Brzmienie
Philips Soundstage HTL4111B potrafi sporo, wziąwszy pod uwagę umiarkowane rozmiary i cenę (najniższą w tym teście). Powtórzę - to nie jest kino domowe, ale rozwiązanie przywracające porządny dźwięk z telewizora, z którym mieliśmy do czynienia w epoce kineskopowych skrzynek.
Może to autosugestia, ale wydaje się, że mająca więcej wspólnego właśnie z tradycyjną "skrzynką" obudowa z MDF-u, wraz ze skromnym, ale dobrze zestrojonym układem głośnikowym zapewnia brzmienie o ładniejszej barwie, z całkiem gęstym i dobrze kontrolowanym basem i ładną porcją detali wysokotonowych.
Wśród predefiniowanych ustawień mamy: Auto, Balanced, Power, Bright, Clear, Warm, Auto i Użytkownika. W żadnym z nich potężnie nie zagra, ale przyjemnie, i owszem.
Waldemar Pegaz Nowak