Wylot o średnicy 50 cm jest wciąż o wiele za duży, aby tubę zmieścić nawet w tak szerokiej skrzyni, więc musiała wyraźnie wyjść z obudowy, nie dając szans na "unormowanie" wyglądu do standardu, w którym wszystkie przetworniki można schować za maskownicą. Znacznie mniejszy, potencjalnie możliwy do schowania, jest głośnik wysokotonowy.
Ten również wystaje z obudowy, co w tym przypadku można uznać zarówno za wybór designera, jak i rezultat obliczeń-pomiarów najlepszego ustawienia obydwu tub względem siebie - drivery obydwu tub znajdujące się w ich wlotach wydają się być ustawione w jednej płaszczyźnie pionowej, czyli w jednakowej odległości od miejsca odsłuchowego.
Można to również osiągnąć poprzez cofnięcie - zagłębienie - obydwu tub właśnie o tyle, o ile wystaje teraz tuba wysokotonowa, czemu nie przeszkodziłby jeszcze profil tuby średniotonowej.
Realizując określone założenia akustyczne i wdrażając jednocześnie nową, bardziej zwartą formę konstrukcji, projektant z premedytacją wybrał wyeksponowanie nie jednej, co było koniecznością, ale obydwu tub, w celu zachowania większej części firmowego stylu. Zresztą komu będzie przeszkadzać tubka wysokotonowa, gdy poniżej przymocowano coś wielkości dużej umywalki?
Tuby inaczej
Nowością w Avantgardach Uno Picco jest też umieszczenie tuby wysokotonowej ponad średniotonową, czyli w układzie bardziej konwencjonalnym, jednak ze względu na ekspresyjny charakter samych tub nie przynosi to wizualnego "uspokojenia".
Nie wychodzą one bezpośrednio z przedniej ścianki zasadniczej skrzyni, ale mają swoje "adaptery" - grube panele polakierowane na kolor ciemnoszary, wprowadzające na front trochę surowego, technicznego klimatu; oprawa wysokotonowego jest okrągła, średniotonowego - prostokątna, co wygląda trochę prowizorycznie lub "funkcjonalistycznie", jednak elementy te pomagają osiągnąć minimum elegancji, gdy zakładamy typową osłonę na głośniki niskotonowe - wówczas należy jeszcze założyć quasi-maskownicę wokół głośnika wysokotonowego, aby uzyskać jednolitą powierzchnię frontu, na którym zaznaczać się będą tylko szczeliny podziałów między poszczególnymi sekcjami.
Skrzynia, nawet abstrahując od średniotonowej tuby, ze względu na swoją wielkość i proporcje jest nieodwołalnie potężna, o żadnej smukłości i delikatności nie może być mowy. Byłoby jednak jeszcze gorzej, gdyby producent pozostał przy prostopadłościanie, nie wprowadzając żadnych modyfikacji kształtu.
Miał on z gruntu dość prosty pomysł, ale pewnymi konotacjami dodał mu wyrafinowania - boczne ścianki nie są równoległe, lecz lekko zwężają obudowę ku tyłowi, dodatkowo w połowie głębokości załamują się - wygląda to po prostu przyjemnie i na pewno ratuje Picco przed upodobnieniem się do szafy.
Jeszcze pełniejszą satysfakcję mamy dowiadując się, że kształt ten został zapożyczony z większej konstrukcji Duo Primo, gdzie głośniki niskotonowe pracują w obudowie tubowej, narzucającej taki przekrój.
Mimo takiej niewinnej mistyfikacji trzeba przyznać, że sekcja niskotonowa Avantgarde Uno Picco jest nie mniej odjechana niż średnio-wysokotonowa, chociaż w zupełnie inny sposób - bez spektakularnych tub, również bez jakiegoś odkrywczego systemu obudowy czy efektownych membran hi-tech.
Prawdę mówiąc, o ile tuba jest ekstrawagancją i może wzbudzać różne reakcje, prowadząc przecież do uzyskania niezwykłych rezultatów brzmieniowych, to rozwiązania w zakresie basu są bezdyskusyjnie bezkompromisowe.
Avantgarde Uno Picco - tajemnice obudowy
W obudowie zamkniętej pracują dwa 30-cm głośniki niskotonowe, napędzane własnym wzmacniaczem. Sekcja niskotonowa Avantgarde Uno Picco jest więc aktywna, w związku z czym można ją nazwać subwooferem aktywnym i tak też w kilku miejscach nazywa ją sam producent, mimo że skojarzenia nie niosą ze sobą tylko pozytywów.
Potencjalne subwooferowe ułomności wynikają głównie z płynności parametrów determinujących prawidłowe zintegrowanie subwoofera z pozostałymi zespołami głośnikowymi systemu - klasyczny subwoofer jest z założenia urządzeniem fizycznie wyodrębnionym, który ustawiamy w różnych miejscach pomieszczenia, w różnych pozycjach względem pozostałych głośników, zresztą zazwyczaj wcale nie jest zaprojektowany do pracy z jednym konkretnym ich typem; więc musi zostać wyregulowany pod względem częstotliwości podziału, głośności i fazy przez samego użytkownika.
Jest to zadanie wcale niełatwe i do pewnego stopnia przypomina samodzielne konstruowanie zespołu głośnikowego przez laika. Porażki na tym polu, czyli niesatysfakcjonujące rezultaty dostrajania systemu, są częstą przyczyną oskarżania samego subwoofera o jego niską jakość.
Kiedy mamy do czynienia z kompletnym, zintegrowanym, "zafiksowanym" zespołem głośnikowym, najczęściej biernym, rozdziałem i wyregulowaniem sygnału dla każdego z przetworników zajmuje się zwrotnica bierna, czasami wzbogacona o obwody pozwalające w niewielkim stopniu zmieniać poziom częstotliwości wysokich i średnich.
Wprowadzenie do zespołu głośnikowego wzmacniaczy, do jakiejkolwiek sekcji, zgodnie z obowiązującą nomenklaturą, automatycznie oznacza jej "uaktywnienie", chociaż wcale nie musi oznaczać wprowadzenia jakichkolwiek regulacji; w danym zespole głośnikowym parametry pracy wzmacniacza, sterowanego tym samym sygnałem, co pozostałe bierne sekcje, mogłyby zostać z góry ustalone.
Korzyści z takiej aktywności też byłyby wyraźne. Po pierwsze, wzmacniacz wbudowany w kolumnę, zwykle w sekcji niskotonowej, odciąża wzmacniacz zewnętrzny, który może z mniejszymi zniekształceniami obsługiwać sekcję średnio-wysokotonową.
Po drugie, możliwe staje się łatwiejsze i skuteczniejsze filtrowanie sygnału w trybie aktywnym (sygnału niskopoziomowego, jeszcze przed wzmocnieniem) - filtry bierne, zwłaszcza w zakresie niskich częstotliwości, to duże cewki i duże kondensatory, wprowadzające straty, a do tego drogie, o ile wysokiej klasy.
Rynek nie rozumie
Mimo znanych zalet zintegrowanych układów wzmacniająco-głośnikowych, nie widać ich wokół wiele, nawet w hi-endzie; nie dlatego, że są trudne do zaprojektowania - są trudne do sprzedania. Rynek ich nie chce, bo nie rozumie; audiofil woli robić sobie problem z dopasowaniem wzmacniacza, niż załatwić sprawę jednym ruchem.
Musi mieć wzmacniacz na ołtarzyku, bo jak go nie widzi, to nie wie, za co zapłacił. Dlatego prawie wszyscy producenci, nawet najambitniejsi i najbardziej zaawansowani, machnęli ręką. Avantgarde nie mógł.
Żadna bierna sekcja niskotonowa nie jest w stanie "dogonić" efektywności jego tub, grubo przekraczającej 100 dB. A ich tłumienie, czyli "wyrównanie w dół", nie wchodziło w grę, bo zburzyłoby purystyczną koncepcję bezpośredniego podłączenia średniotonowego do wzmacniacza - zewnętrznego.
Aktywna sekcja to w Avantgarde Uno Picco konieczność. A skoro wraz z tym jest już aktywne filtrowanie, przed konstruktorem pojawia się pokusa, aby je rozwinąć o regulacje, które również można przygotować bez wielkich kosztów. Tylko po co, skoro wszystkie pozostałe parametry układu głośnikowego są ustalone?
Wiadomo, że na charakter basu, a w związku z tym na równowagę tonalną całości, wpływa ustawienie kolumn, zwłaszcza odległość od ściany znajdującej się za nimi, dlatego też trudno konstruktorowi dostroić bas tak, aby leżał idealnie w każdych warunkach akustycznych.
W kolumnach biernych najczęściej nie ma żadnych regulacji basu, gdyż ich przygotowanie na bazie filtrów biernych jest trudne i kosztowne, natomiast w układzie aktywnym - hulaj dusza. Taki zestaw regulacji, jaki zaserwowano w Avantgarde Uno Picco (i w wielu innych konstrukcjach Avantgarde) może każdemu dać tyle frajdy, ile zmartwień.
Mamy - tylko - dwa potencjometry (na każdym z nich oznaczono jedenaście pozycji, ale działają one płynnie, nie skokowo) i dwa przełączniki trójpozycyjne - wystarczy, aby możliwych kombinacji ich ustawień było... policzcie sami.
Założę się, że w praktyce nikt nie sprawdzi wszystkich z (rzetelnym odsłuchem co najmniej kilku próbek muzycznych), a jednocześnie audiofilskie dążenie do ideału będzie ciągle niepokoić i często kierować nasze kroki do tylnego panelu.
Regulacja regulacji
Możliwe byłoby ograniczenie zakresu regulacji - w skrajnych pozycjach wyznaczają one tak oddalone od siebie wartości, że trudno uwierzyć, aby w jakichkolwiek warunkach były prawidłowe.
Najniższa pozycja potencjometru wzmocnienia (wyskalowanego od 0 do 10) oznacza całkowite wyłączenie sekcji niskotonowej, a przy najwyższej mamy lawinę basu; producent podaje w katalogu, że regulacja częstotliwości filtrowania (wyskalowana umownie od 1 do 11) rozciąga się w zakresie 60 - 350 Hz! Po co?
Raczej dlaczego: moduł ten został opracowany pod kątem kilku konstrukcji Avantgarde różniących się parametrami, w tym częstotliwością podziału między sekcją niskotonową a tubową.
Na tym jednak nie kończy się praca elektroniki; zaaplikowano układ, który w czasie rzeczywistym porównuje sygnał z wychyleniem membrany (ze specjalnym czujnikiem do niej przymocowanym) i wprowadza kompensację; tego typu sprzężenie zwrotne w ogólnych założeniach jest znane od dawna, chociaż w praktyce stosowane bardzo rzadko, bo trudne do idealnego wykonania.
Poprawia ono działanie systemu niskotonowego w dwóch obszarach. Po pierwsze, koryguje kształt charakterystyki przetwarzania, zapewniając jej liniowość aż do ustalonej dolnej częstotliwości.
Takie zadanie mogłaby dość dobrze wykonać korekcja bez sprzężenia zwrotnego, określona przez charakterystykę danego głośnika w danej obudowie i na stałe "wpisana" w działanie wzmacniacza - tak jak w wielu subwooferach aktywnych z obudową zamkniętą.
Korekcja prowadzona w czasie rzeczywistym pozwala na coś więcej - korekcję nie tylko w skali częstotliwości, ale i w skali dynamicznej. Najsłabsze sygnały są gubione przez duże głośniki niskotonowe, których ciężkie układy drgające mają bezwładność i pewien próg zadziałania; czujnik odpowiada więc, że mimo dostarczenia sygnału, głośnik nie zareagował proporcjonalnie, a wzmacniacz zwiększa poziom sygnału aż do uzyskania reakcji właściwej dla poziomu oryginalnego sygnału. Same głośniki niskotonowe są rewelacyjne - pięknie łączą ekstremalną solidność z bardzo klasycznymi rozwiązaniami.
Membrana na fałdzie
Celulozowa membrana z koncentrycznymi przetłoczeniami została zawieszona na "fałdzie" – rzadko spotykanej w głośnikach hi-fi, bo określającej mniejszą podatność i wyższą częstotliwość rezonansową niż częściej stosowane zawieszenie gumowe, choć lepiej zabezpiecza głośnik przed przesterowaniem zbyt wysoką amplitudą.
W Avantgarde Uno Picco elektroniczna korekcja i duża moc wzmacniacza "przełamuje" barierę częstotliwości rezonansowej i będzie wywoływać duże amplitudy, ale widocznie tym bardziej ważne jest, aby relatywnie sztywne zawieszenie "stało na straży" i trzymało membranę w zakresie subsonicznym. Ponadto tego typu zawieszenia chwalone są za mniejsze tłumienie słabych sygnałów.
Głośnik jest zdolny przyjmować duże porcje mocy również dzięki potężnej cewce drgającej o średnicy 10 cm; producent deklaruje, że wytrzymuje on 600 W RMS! Magnesior ma średnicę 23 cm i masę 10 kg - przy wyjmowaniu urywa ręce. Zachowanie sztywności takiego głośnika wymaga oczywiście zastosowania masywnego odlewanego kosza, który przykręcono do frontu o grubości 4 cm.
Obudowa zamknięta to też wartość sama w sobie - zapewnia lepszą niż bas-refleks odpowiedź impulsową, a jest rzadko stosowana, bo w kolumnie biernej ogranicza efektywność basu i rozciągnięcie charakterystyki; tutaj problemy te zostały całkowicie rozwiązane poprzez aktywne sterowanie, które dostarcza i korekcję, i bardzo wysoką moc - a same głośniki potrafią ją przyjąć.
Moduł wzmacniający w jednej kolumnie składa się z dwóch sekcji o mocy 250 W każda, zasilanych ze wspólnego transformatora 540 VA, któremu towarzyszy pojemność 80 000 μF. Teraz wyobraźmy sobie, że ktoś proponuje nam zainstalowanie pary subwooferów o takim potencjale, jaki pojawia się wraz z parą Avantgarde Uno Picco - w sumie z czterema 30-cm garami i amplifikacją 1000 W... to chyba dobrze ilustruje, do jakich zadań stworzono Uno Picco, jakie są ich ambicje basowe i dynamiczne.
A może po prostu muszą dotrzymać kroku możliwościom sekcji tubowej... Ta ma charakteryzować się efektywnością w okolicach100 dB, co nawet przy jej relatywnie skromnej mocy 70 W będzie skutkować znacznie wyższym maksymalnym poziomem ciśnienia niż w kombinacji trzykrotnie wyższej mocy z efektywnością poniżej 90 dB, jaką mamy w większości dużych zespołów głośnikowych.
Większy driver
Mniejsza powierzchnia wylotu tuby średniotonowej - w stosunku do modeli serii Duo - została skompensowana większą powierzchnią samego drivera.
Wydaje się to paradoksalne, bo w ten sposób stosunek powierzchni wylotu do powierzchni wlotu tym bardziej uległ zmniejszeniu, ale tak musi być - mniejsza powierzchnia wylotu tuby ogranicza pasmo od dołu, choć lepiej powiedzieć - powoduje spadek ciśnienia w dolnym zakresie pasma, które ma przetwarzać, co można nadrobić zwiększając efektywność samego źródła (drivera) w tym zakresie częstotliwości.
W przypadku głośników konwencjonalnych wiemy, że im większa powierzchnia membrany, tym lepsze przetwarzanie niskich częstotliwości.
Wylot tuby ma średnicę 50 cm, a wlot 7,5 cm; można w nim zobaczyć, a nawet dotknąć i przekonać się, z czego wykonano niezwykłą membranę; to wielka kopułka z… celulozy. Co takiego niezwykłego w celulozie, materiale tak często spotykanym w głośnikach, również średniotonowych?
Odpowiem pytaniem: A widzieliście już gdzieś kopułkowe i jednocześnie celulozowe? W sumie te nieliczne kopułkowe średniotonowe są tekstylne albo metalowe; to ciekawe, bo przecież tekstylne są miękkie, metalowe - sztywne, a celulozowe byłyby "pomiędzy".
A jednak widzę taką po raz pierwszy. Jednocześnie producent podaje, że średnica "midrendża" wynosi 13 cm; patrząc od frontu nie można wykluczyć, że zewnętrzna część kopułki wychodzi poza obwód wlotu tuby - mielibyśmy dodatkowo taką atrakcję? Kopułek o średnicy 13 cm też nie spotykaliśmy, największe miały właśnie 7,5 cm.
Mamy jednak zdjęcie układu magnetycznego tego głośnika z fragmentem kosza - jego konstrukcja jest podobna do typowych głośników, a widoczna od przodu kopułka została prawdopodobnie doklejona do stożka membrany, bo cewka drgająca posiada z pewnością umiarkowaną średnicę.
Układ magnetyczny - bardzo szlachetny - typu Alnico (aluminium-nikiel-kobalt), zapewnia bardzo homogeniczne pole, a tym samym niskie zniekształcenia.
Średniotonowy niefiltrowany
Współcześnie wiele wysokiej klasy głośników wyposażanych jest w miedziane pierścienie i nakładki, aplikowane po wewnętrznej stronie szczeliny magnetycznej, korygujące przebieg strumienia, zmniejszające indukcyjność cewki drgającej i stabilizujące przebieg impedancji w funkcji wychylenia, co w rezultacie prowadzi do redukcji zniekształceń.
Efektem ubocznym zmniejszenia indukcyjności jest jednak zwykle lekko wznosząca się charakterystyka przetwarzania w zakresie tonów średnich.
Właśnie dlatego projektant Uno Picco zrezygnował z tych dodatków… To znaczy dlaczego, czy tak jak inni nie mógł zastosować adekwatnego filtrowania? Dotarliśmy do kolejnej fascynującej niespodzianki – głośnik średniotonowy w Avantgarde Uno Picco W OGÓLE NIE JEST FILTROWANY. Nawet filtrami 1. rzędu. Ani od góry, ani od dołu.
Dlatego ważne było, aby nie zmniejszona indukcyjność samej cewki drgającej przetwornika spowodowała "naturalny" spadek jego charakterystyki przetwarzania – ok. 6 dB/okt. - w zakresie drugiej częstotliwości podziału (3000 Hz), na który nakłada się kolejne 6 dB/okt. wywoływane przez akustyczny filtr dolnoprzepustowy, który tworzy komora sprzęgająca pomiędzy membraną a wlotem tuby; ostatecznie pojawia się zbocze ok. 12 dB/okt. bez żadnego filtrowania elektrycznego. Jeszcze bardziej frapujący jest brak filtrowania górnoprzepustowego.
Ale skoro wzmacniające działanie tuby kończy się przy pewnej częstotliwości granicznej, wyznaczonej przez jej wymiary, to wraz z dobrze dobraną częstotliwością rezonansową samego przetwornika, uzyskanie szybkiego spadku charakterystyki - ok. 18 dB/okt. - nie jest trudne; z tego punktu widzenia można się pozbyć filtra, jednak niewielka cewka głośnika wciąż będzie przyjmowała potężne porcje mocy, również w zakresie niskotonowym. Jak sobie z tym poradzić?
Po pierwsze, dostatecznie wysoka częstotliwość rezonansowa "trzyma" układ drgający, nie pozwalając mu na rozbujanie się do niebezpiecznych dla niego amplitud. Po drugie, wysoka efektywność wnoszona przez tubę pozwala osiągać wysokie poziomy ciśnienia przy niewielkim poborze mocy.
Szczególne rozwiązanie, możliwe tylko dzięki zastosowaniu tuby, mające na celu bezpośrednie podłączenie głośnika średniotonowego do wzmacniacza – czyli realizację idei krótkiej ścieżki sygnału w najbardziej ekstremalnej postaci.
Avantgarde Uno Picco - niekonwencjonalne
Z głośnikiem wysokotonowym nie dało się już tak pograć, chociaż konstruktor wyznaje, że bardzo by chciał; króciutka cewka jednocalowej kopułki nawet przy wysokiej impedancji szybko uległaby spaleniu mocą zawartą w zakresie nisko-średniotonowym.
W związku z koniecznością elektrycznego filtrowania, konstruktor czuł się zobowiązany do przygotowania również na tym polu bardzo ekskluzywnego rozwiązania. Elementy składające się na filtr 2. rzędu są z najwyższej półki - cewka taśmowa i duży polipropylen na napięcie 800 V, wyglądający jak Mundorf "Silver-Oil", ale oznaczony logiem Avantgarde.
Okazuje się jednak, że i taki kondensator jest w swoim działaniu daleki od doskonałości, a poprawę zapewnią nie dalsze udoskonalenia jego budowy, lecz specjalna aplikacja. Obok znajduje się moduł z napisem CPC, który dostarcza do kondensatora napięcie polaryzujące.
Zmienne napięcie przyłożone do okładek kondensatora wpływa na pole w rozdzielającym je dielektryku; zmiany kierunku tego pola, następujące w momencie, gdy sygnał sterujący przechodzi przez zero, wywołują zniekształcenia (analogiczne jak we wzmacniaczach klasy AB).
Rozwiązaniem jest praca kondensatora przy ustalonym kierunku pola, które sterowane zmiennym napięciem okładek, będzie tylko zmieniało wartość. Wymaga to przyłożenia tak dużego stałego napięcia polaryzującego, aby wszelkie zmiany napięcia sterującego (sygnału muzycznego) mieściły się w jego granicach.
Pracuje nad tym moduł CPC, czerpiący energię z samego sygnału muzycznego - jest swoistym miniakumulatorem, zbudowanym z wielu diod i kondensatorów, dostarczającym do jednej z okładek właściwego kondensatora filtrującego napięcie 100V.
Układ polaryzacji spotkaliśmy już w testowanych w "Audio" Xindakach Compass 1.6; jednak tam napięcie polaryzujące pochodziło z zakładanej na zewnątrz bateryjki - "pastylki"… czuję się rozgrzeszony, że nie słyszałem wówczas żadnej różnicy. Zresztą teraz też jej nie słyszałem, a to dlatego, że Avantgarde nie bawi się tutaj w żadne opcje dostępne dla użytkownika - układ CPC jest włączony na stałe.
Kolumny Avantgarde Acoustic Uno Picco są fantastyczne pod każdym względem - pełne niekonwencjonalnych rozwiązań, przygotowane bezkompromisowo solidnie i perfekcyjnie, a pod względem akustycznym to logiczna całość.
Można je podziwiać za techniczne bogactwo i oryginalność, a kiedy się je usłyszy… Prawie 100 000 zł wydaje się wykluczać pochwały dla relacji jakości do ceny, jednak sytuacja jest naprawdę wyjątkowa.
Jedyne co - według mnie - nie do końca się udało, ale może nie mogło się udać, to zaprojektowanie ciekawej i miłej dla oka architektury. Picco są mniej ekstrawaganckie od innych konstrukcji Avantgarde, pięknie wykonaną obudową próbują wcisnąć się w szereg bardziej konwencjonalnych kolumn, lecz wciąż daleko im do "normalności". Tuba robi swoje!
Odsłuch
To kolumny i brzmienie wstrząsające – w pewnych wymiarach tak daleko odbiegające od normy (ale normy nie jako normalności, lecz przeciętności), że próby znalezienia czegoś podobnego są skazane na niepowodzenie. Jeżeli takie brzmienie uwiedzie, to trzeba zgodzić się z tym, że cała konkurencja nie ma żadnych szans, nie dostarczy nawet połowy tej frajdy, jaką dają Avantgarde Uno Picco.
Potężna paszcza głośnika średniotonowego zapowiada najwyższą intensywność tubowych wrażeń. Słuchałem różnych kolumn z udziałem tub, najczęściej wysokotonowych, i nie tylko; zastosowanie tubowego średniotonowego prowadzi zwykle do nielubianych przeze mnie rezultatów - podbarwień, nerwowości, braku otwartości. Są wyjątki, o których mówi się i pisze, że zredukowały problemy, a pokazały zalety... mało to obiecujące. Kolumny Avantgarde Uno Picco zupełnie odrywają się od takiego tubowego schematu.
Tak jak rakieta odrywająca się wreszcie od ziemi. Paszcza głośnika średniotonowego zamienia się w równie niezwykłą, imponującą "paszczę" samego brzmienia. Można wiodącą rolę przypisać średnim tonom, jednak przekonywanie o ich przewadze, wyeksponowaniu itp. w klasycznym rozumieniu takich pojęć, w tym przypadku nie oddawałoby istoty sprawy. Moc, potęga, swoboda, rozmach, wolumen dźwięków, a wraz z tym ich "obecność", plastyczność, wyjście z głośnika.
Dźwięk jest najdalszy od suchości, szczupłości, mechaniczności; wysoką temperaturą w ogóle nie przypomina zwykle dość chłodnej barwy emitowanej przez tuby, żywość i namacalność nie mają w sobie niczego irytującego, agresywnego, choć nie można liczyć na liryczność, delikatność i dystans - wszystko robi się duże i bliskie, nawet gdy słuchamy cicho, pozostajemy we władaniu wciąż potężnego, soczystego brzmienia.
Możemy też zagrać głośno, bardzo głośno, praktycznie bez żadnej kompresji, spłaszczenia, utraty kontroli, bałaganu. Wtedy imponuje połączenie potęgi i swoistego spokoju, kolumny ani trochę nie irytują się, że żądamy od nich tak wiele - proszę bardzo...
Z drugiej strony takie pojęcia jak: zaokrąglenie, zmiękczenie, ocieplenie, nie mają tutaj zastosowania - Avantgarde Uno Picco grają szybko, konkretnie, uderzeniowo; to niezwykłe połączenie dynamiki i dużej masy. Stąd właśnie niesamowita energia, jakiej nie doświadczamy w innych kolumnach.
Zrównoważenie tonalne, o którym dotąd nie było słowa, mogłoby wydawać się jakąś banalną i nieistotną cechą wobec takich sensacji, choć gdyby nie było co najmniej poprawne, ostateczny efekt nie byłby pewnie tak kompletny. Owszem, można powiedzieć, że Avantgarde Uno Picco "ryczą" – ale jak ryczą... Połowa takiej dawki znakomicie poprawiłaby żywość wielu precyzyjnych, ale sucholcowatych, beznamiętnych kolumn.
Oddzielnym rozdziałem jest bas. Mniej efektowny niż średnica, lecz doskonale zintegrowany (pod warunkiem właściwego zestrojenia - o czym na końcu), dotrzymujący kroku wspaniałej dynamice, a pod względem dokładności - wzorcowy.
Pomiary wskazują, że rozciągniecie jest również imponujące. Przy bardzo dobrej kontroli staje na przeszkodzie spektakularnemu napęcznieniu najniższych tonów, będącemu zwykle efektem przeciągniętego wybrzmienia; tym razem tąpnięcia są krótkie, zwarte, rzeczowe.
Tonalny profil basu zależy od jego ustawienia - przypominam, że sekcja niskotonowa jest aktywna i wyposażona w kilka regulacji, lecz charakter w sferze dyscypliny, konturowości i autorytetu pozostaje podobny, właściwy obudowie zamkniętej i głośnikom z silnymi układami magnetycznymi, trzymającymi doskonałą odpowiedź impulsową.
Według wszelkich kryteriów to bas jest bliski ideałowi, choć nie jest wodzirejem. Wysokie tony również nie próbują licytować się z główną częścią pasma - nadążają z wystarczającą mocą i dobrą rozdzielczością.
Stosowanie tuby w tym zakresie nie przejawia się także w konwencjonalny sposób - Avantgarde Uno Picco gra górę bez wyraźnych podbarwień, bez dzwonienia i sztucznej połyskliwości. Jakie są ich słabsze strony?
Bardzo duże obrazy pozornych źródeł dźwięku można czasami uznać za ponadnaturalne; o ile fortepian brzmi fenomenalnie prawdziwie, to głosy żeńskie są zbyt mocne - nawet przy niskich poziomach głośności mają specjalną wewnętrzną siłę.
W przypadku większości zespołów głośnikowych znajdujemy się po drugiej stronie granicy - w obszarze, w którym muzyka odtwarzana, mówiąc skrótowo jest "mniejsza" niż muzyka żywa.
Avantgarde Uno Picco z łatwością pokonuje to i łatwo radzi sobie z wiernym oddaniem dużych instrumentów, dlatego też orkiestra gra z nieosiągalnym gdzie indziej rozmachem i soczystością, chociaż równocześnie pojawia się pewne ograniczenie, czy raczej zmiana proporcji - dynamika i obfitość góruje nad precyzją rysunku i wiernym oddaniem przestrzeni; dominują elementy pierwszego planu, efektownie powiększane i często wypychane w kierunku słuchacza.
Nie można powiedzieć, że Avantgarde Uno Picco są niedokładne, ale nie wykazują się skrajnie analitycznym podejściem do materiału. Cały czas fascynują tymi cechami, w których konkurenci nie dorastają im do pięt.
Po przełączeniu z Avantgarde Uno Picco na jakiekolwiek inne kolumny pierwsze wrażenie jest takie, że po prostu coś się popsuło! Wszystko, co powyżej napisałem, może sugerować, że grając z takim temperamentem, wymagają też od słuchacza pełnego zaangażowania, skupienia, oddania się słuchaniu muzyki. Jest wprost przeciwnie.
Z przyjemnością słuchałem Picco podczas różnych zajęć w naszym studio fotograficznym, czując jakbym został podłączony do źródła pozytywnej energii, która daje siłę i ochotę do pracy, a nie tylko do samego "odsłuchiwania".
W dodatku praktycznie każde nagranie zabrzmiało żywo, świeżo i strawnie, nie było alergii na słabsze realizacje. A najbardziej imponująco grały małe składy jazzowe, których instrumenty były oddawane w skali jeden do jednego, z kapitalną plastycznością i dobrą separacją.
W 40-metrowym pomieszczeniu, przy ustawieniu kolumn ok. półtora metra od ściany, najlepsze rezultaty uzyskałem przy następujących nastawach przełączników: 6,5/mid/11 (np. pozycja pierwszego przełącznika na 10 wywołała dudnienie basu, a pozycja trzeciego na 5 i drugiego "high" dała dźwięk chudszy, jaśniejszy, bez takiej potęgi, jak w ustawieniu preferowanym).
Emocjonująca relacja wymaga nie tyle eksperta, który dobrze słyszy, ale przede wszystkim talentu z lekkim piórem. Recenzje rozpalające wyobraźnię są najbardziej cenione zarówno przez czytelników, jak i dystrybutorów. Nie potrafię i nie chcę systematycznie zaspokajać takiego zapotrzebowania, jednak tym razem bardzo się starałem napisać rzetelnie i przekonująco.
Jestem raczej konserwatystą, wymagam od sprzętu wykonania najpierw programu obowiązkowego, nie daję się zwodzić "wynalazkom", nie zmieniam upodobań co miesiąc... a jednak Picco przekabaciły mnie całkowicie, i to brzmieniem zaskakującym, a nie rutynowo zrównoważonym, neutralnym, dokładnym itp.
To wreszcie brzmienie, które przełamuje dotychczasowe bariery, wprowadza tak nieskrępowaną dynamikę i skalę dźwięku, że trudno pozostać obojętnym, chociaż "normalne" kolumny nauczyły nas pokory oraz tego, jak cieszyć się z innych zalet.
Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Czasami już nie wiadomo, co się lubi. Ale czasami się tego dowiadujemy dość niespodzianie. Wtedy wszystko słychać jak na dłoni. Wtedy wszystko gra. A reszta jest popsuta.
Andrzej Kisiel