Trio XD + 231 XD cz.1
Trio XD + 231 XD cz.2
Odsłuch
Czasami, a nawet zbyt często, wstępy do relacji odsłuchowych są jak lanie wody. Biję się w piersi swoje i nie tylko, ale i usprawiedliwiam. Jest w tym trochę taktyki służącej odroczeniu momentu, w którym zacznie się już strzelać ostrą amunicją, bo wtedy nie wypada przestać, a może się ona szybko skończyć - suche fakty są najcenniejsze, trzeba je oszczędzać, wałkować jak ciasto, żeby placuszek wyszedł jak największy...
Ale jest w tym "rozwlekaniu" też sporo słuszności i korzyści dla samego czytelnika, gdyż suche fakty, niepodlane sosem komentarzy przypominających kontekst, straciłyby dużo z walorów poznawczych. Wyobraźmy sobie, że w taki czysto "techniczny" sposób, tymi samymi beznamiętnymi stwierdzeniami i rutynowymi określeniami - np. o kontrolowanym basie, plastycznej średnicy, aksamitnej górze, cieple, miękkości i detaliczności - są opisywane urządzenia ze zupełnie różnych przedziałów cenowych, różnej jakości i rodzajów.
Opisy takie mogą być bardzo podobne i bez przygotowania "tła", bez perspektywy, mogą fałszywie odzwierciedlać realny wpływ kolumn niskobudżetowych i hi-endowych czy też kolumn w ogóle i kabli - niektórzy zresztą wpadają w taką pułapkę, próbując za pomocą kabli, nawet sieciowych, poskromić szalejący bas albo wyeksponowaną górę...
Porównaniem pokazującym właściwe proporcje, a zarazem nobilitującym audiofila do roli "artysty", współkreatora ostatecznego rezultatu brzmieniowego, określonego przez dobór komponentów, byłoby rzeźbienie. Zacznijmy dobitnie, a nawet wulgarnie, i będziemy to mieli za sobą: niewiele da się wyrzeźbić w g... chociaż niektórzy próbują, a ja nie napisałem, że się nie da - tylko że niewiele.
Czy w takich sytuacjach warto się w ogóle starać, czy nie, zależy od tego, jakim surowcem realnie możemy dysponować (niestety - kasa) i jak bardzo nam zależy, aby coś wyrzeźbić. Kiedy już jednak dysponujemy dobrym materiałem, powinniśmy wiedzieć, co z nim robić, jakimi narzędziami.
Nie ma sensu zaczynać od polerowania, najpierw potrzebny jest młotek i dłuto. A niektórzy próbują wydobyć pierwsze kształty pastą polerską. Ani z g..., ani z drewnianego pnia, ani z marmurowego bloku - nic taką techniką nie wyjdzie. Takimi pastami polerskimi są wszelkie kable, podstawki (również pod kable...), kolce itp. A co jest dłutem?
Tutaj gubię wątek, bo jeżeli stwierdzę, że jest nim np. sama kolumna głośnikowa, to co jest materiałem? Jeżeli materiałem jest kolumna głośnikowa, to dłutem może być akustyka pomieszczenia, znacznie ważniejsza niż wszelkie kablarskie "precjoza". W przypadku Avantgarde jest nim też wyregulowanie całego systemu.
Tyle tytułem wstępu... do wstępu. Spotkanie z Trio zdecydowanie wymaga wprowadzenia nie tylko ze względu na ich cenę i nasze oczekiwania, ale także z powodu wielowątkowości tematu i wcześniejszych doświadczeń. Są hi-endowe kolumny, które "po prostu" się podłącza, odsłuchuje i opisuje. Mogą być nawet bardzo skomplikowane - to jednak zwykle dotyczy tych aspektów konstrukcji, których użytkownik w ogóle nie musi znać, nie musi brać pod uwagę, jeżeli interesuje go tylko dźwięk.
Czytaj również: Jakie znaczenie ma moc, a jakie efektywność zespołów głośnikowych?
A jeżeli interesuje coś więcej - przeczyta o tym wcześniej w części dotyczącej techniki, wyglądu itd. Avantgarde wymykają się takiemu podziałowi, użytkownik powinien się wgryźć w temat, aby uzyskać najlepsze możliwe rezultaty. Ich potencjał jest wielki, a jednocześnie ryzyko spartolenia, czy choćby niedociągnięcia, relatywnie duże. Przestrzeń między rezultatami, jakie możemy uzyskać, jest znacznie większa niż przy "normalnych" kolumnach. Przy czym obszar wymagań jest zupełnie inny.
Często mówi się o tym, że jakieś kolumny są wymagające, mając na myśli ich związek ze wzmacniaczem, jego mocą, "wydajnością prądową", reakcją na "trudną" impedancję kolumn. Ta w przypadku Avantgarde`ów to ciastko z kremem, teoretycznie możemy do nich podłączyć najtańszy amplituner, co jednak brzmi obrazoburczo, i faktycznie... warto podłączyć coś znacznie lepszego, jednak nie z powodu konkretnych zależności parametrycznych, lecz po prostu dobrego brzmienia zarówno ze źródła, jak i potem - ze wzmacniacza.
To, że Avantgarde pokażą "wszystko", nie powinno nas jednak deprymować - nie tylko w muzyce, ale i w nagraniach, nawet technicznie niedoskonałych, a nawet w pewnym stopniu zniekształconych przez źródło i wzmacniacz, dominują dźwięki i emocje, które usłyszymy z przyjemnością.
Strach przed jakimiś brudami, wyostrzeniami itp., które ujawniają bardzo dobre kolumny, nie powinien być zbyt wielki i powstrzymywać nas przed ich słuchaniem, nawet gdy nie mamy pewności co do "odpowiedniości" sprzętu współpracującego - zaręczam, że pakiet dynamiki i innych zalet, oferowany przez Avantgarde, zdecydowanie przeważa szalę na korzyść, nawet w przypadkowych i tanich systemach. Średniej klasy kolumny podłączone do średniej klasy wzmacniacza zagrają... średnio, a myślicie, że Avantgarde podłączone do średniej klasy wzmacniacza zagrają źle, czyli gorzej?
To, co usłyszymy, będzie przesycone cechami tych kolumn, do których należy też transparentność, i wtedy się okaże, że im więcej, tym lepiej; że obarczając jakiś system wadą np. nadmiernej analityczności, tak naprawdę cierpimy z powodu jakiejś dysproporcji - w najprostszym przypadku: wyeksponowania wysokich tonów (co jednak w dosłownym znaczeniu nie może dotyczyć źródła i wzmacniacza); a najczęściej - odtwarzania sporej porcji detali przy ograniczonej skali dynamicznej, i przy słabym różnicowaniu, ale rozumianym nie jako zdolność "odseparowania", lecz umiejętność pokazania każdego dźwięku w całym bogactwie indywidualnej plastyczności, barwy, faktury.
Bo nawet najdelikatniejsze muśnięcia najwyższych częstotliwości mają tego znacznie więcej, niż słyszymy z przeciętnych kolumn, i niosą to również "brudne" nagrania. Bilans wciąż okazuje się korzystny - im więcej słyszymy, tym więcej dociera do nas samej muzyki. Pod warunkiem, że słuchamy Avantgarde...
Oczywiście sama nazwa firmy nie jest zaklęciem, niczego nie czaruje ani nie odczarowuje. Po prostu przyjęte rozwiązania techniczne - głównie tuby - otwierają znacznie szersze możliwości. Ale ich pełne wykorzystanie wymaga dalszych wysiłków.
Tuby to doskonały surowiec, lecz wspaniałe dzieło trzeba z nich dopiero wyrzeźbić. Nawet nie każda tuba jest dobra, tego też trzeba dopilnować... Ale koncepcja jest trafi ona, choć dalej wymaga specjalnych umiejętności i ostrożności. Sam konstruktor musi wszystko zestroić... Musi?
Tutaj jest pies pogrzebany - projekty Avantgarde od dawna zakładają, że w ostatecznym zestrojeniu będzie uczestniczył sam użytkownik, właśnie po to, aby uzyskać najlepsze rezultaty. Podobna dewiza mogłaby dotyczyć wszystkich kolumn, jednak prawie wszyscy godzą się z tym, że charakterystyki zostają "sfinalizowane" przez konstruktora. Oczywiście nie ma takiej charakterystyki, która byłaby idealna dla każdego użytkownika i do każdego pomieszczenia. Zostawmy nawet na boku nasze osobiste upodobania, które nie muszą być zgodne z liniowością, neutralnością itd.
Sama akustyka pomieszczenia w dużym stopniu wpływa na brzmienie, i chociaż nie wszystkie problemy, jakie powoduje, możemy rozwiązać za pomocą modyfikowania charakterystyk kolumn, to niektóre, do pewnego stopnia - tak. Avantgarde daje taką możliwość, a nawet konieczność - wyregulowania zakresu niskotonowego, dopasowania jego charakterystyki do warunków, poprzez wprowadzenie korekcji, w zasadzie dowolnie dokładnych, trafiających w rezonanse pomieszczenia, ewentualnie także w nasze upodobania. To jednak wiąże się z pewnym ryzykiem, a nawet z kilkoma.
Użytkownik musi się w ten proces włączyć i wejść w rolę "rzeźbiarza dźwięku". I nie chodzi o polerowanie, które można by sobie odpuścić, ale o poważne decyzje. Może to zadanie przekazać dystrybutorowi, który jest przeszkolony i powołany do tego, aby cały system przygotować, lecz im dalej w las, tym więcej drzew...
Bezwzględnie trzeba ustawić fi ltrowanie dolnoprzepustowe - dopasować charakterystykę sekcji subwooferowej do sekcji tub, bo nie jest to z góry narzucone. Należy wybrać sobie "na ucho", jakie połączenie najbardziej nam odpowiada (różne częstotliwości filtrowania, różne nachylenia zbocza), a także, jaki ma być sam poziom basu.
Charakterystyki sekcji tubowej w ogóle nie ruszamy. Wprowadzane zmiany możemy, a nawet... znowu musimy - obserwować na ekranie laptopa, jednak ich obraz jest teoretyczny, bowiem dotyczy charakterystyki filtrowania, a nie charakterystyki ciśnienia z głośnika, nawet w warunkach idealnych (otwartej przestrzeni, komory bezechowej), nie mówiąc o tym, że poważnie zniekształcają ją rezonanse pomieszczenia.
Ale system XD jest sposobem i na to, i to doskonałym, pod pewnymi wszakże warunkami. Możemy wprowadzać niemalże dowolne korekty charakterystyki, z dokładnością do 1 Hz i 1 dB, z regulacją kształtu (dobroci) osłabienia lub wzmocnienia, ale jak to robić skutecznie, nie znając rzeczywistej charakterystyki kolumny w danym pomieszczeniu? "Na ucho" - nie ma szans. Żeby tego precyzyjnego narzędzia użyć, trzeba równie dokładnie widzieć obszar, który się "operuje".
Bez systemu pomiarowego, wykorzystującego mikrofon, ani rusz. Rezonanse pomieszczenia oczywiście słychać (dlatego chcemy je usunąć i charakterystykę wyrównać), ale jako pogorszenie czytelności i czystości basu, a nie wprost jako pojawienie się lub zniknięcie dźwięków o konkretnych częstotliwościach i amplitudach.
Użytkownik może użyć zewnętrznego systemu pomiarowego, jakoś zapisać uzyskane wyniki, a potem ręcznie wprowadzić korekty w systemie Avantgarde, lecz jest też procedura bardziej zaawansowana - niestety, dla samego użytkownika niedostępna.
Producent nie dostarcza ani w pakiecie, ani w opcji, żadnego systemu pomiarowego, lecz dysponuje takim dystrybutor, który oferuje dodatkowo płatną (ok. 1000 euro) usługę profesjonalnego skorygowania charakterystyki. Wyniki pomiarów przesyła elektronicznie do Avantgarde, a stamtąd wracają ustalone korekty.
Można więc system XD wykorzystywać lepiej lub gorzej, bez pomiarów i mikrofonu będzie gorzej, a bez laptopa - nie będzie w ogóle.
Dystrybutor przygotował nam do testu system Trio XD od A do Z; wyręczył nas we wszystkim, kolumny przywiózł, ustawił, podłączył do systemu, który też dostarczył - był to wzmacniacz dzielony XA-Pre/XA-Power, do tego jeden z najlepszych odtwarzaczy Ayona i cały pęk kabli, głośnikowych i sieciowych, grubych jak rura od odkurzacza, których bliższą prezentację tutaj pominę.
Czytaj również: Czy długość przewodów ma wpływ na pracę kolumn?
Kable głośnikowe leżały na "mostkach". Nawet gdy mają tak potężną izolację, z założenia również tłumiącą wibracje, muszą być jeszcze odsunięte od podłogi, na której leży dywan? Może pytam jak nuworysz, ale wciąż wolę pytać o to, czego nie rozumiem, niż udawać, że rozumiem... Dlaczego dwa plus dwa czasami równa się pięć. I jak bym posłuchał, to też by mi wyszło pięć... No dobrze, miał być koniec wstępu.
Wszystko było nawet włączone, aby można było od razu przystąpić do odsłuchów. Żadnego laptopa w pobliżu nie zauważyłem, więc wszystko zostało wyregulowane. Teoretycznie jest dostęp do presetów, w których mogą być zapisane różne charakterystyki, ale ponieważ nie było też instrukcji... Od pierwszych dźwięków było to brzmienie wspaniałe. Obszerne, bliskie, a przy tym świetnie uporządkowane.
Detaliczność nie miała w sobie najmniejszej nerwowości. Żadne dźwięki "nie wyskakiwały", wokal nie krzyczał ani nie ryczał, nie był pogrubiony w dolnym podzakresie, chociaż gdyby został tam trochę "dopalony", też nie miałbym zastrzeżeń. W końcu słuchając takich tub, jestem gotów usłyszeć, a nawet poczuć coś specjalnego, czego nie mam szans spotkać na co dzień.
Takim efektem, który uwiódł mnie w Pico, było powiększenie pozornych źródeł dźwięku, a zwłaszcza - wokali. Trio generowały potężną scenę, fenomenalną plastyczność, ale nie wprowadzały podobnego efektu - efekt może był nawet większy, lecz już inny.
Wokaliści nie sapali jak lokomotywy, nie wychodzili "brzuchem" do przodu, tonacja i generalnie środek pasma zostały ustawione neutralnie, a wszystko było przecież pięknie nasycone, w doskonałej równowadze gęstości i artykulacji.
Słychać było najdelikatniejsze akcenty, westchnienia, w idealnych proporcjach z "głównymi" dźwiękami. Takie rozróżnianie staje się kulawe, bo płynność i integracja wszystkich wydarzeń, wybrzmień, pogłosów były idealne. W tym sensie przekaz był absolutnie homogeniczny, a jednocześnie wielowarstwowy, przejrzysty, precyzyjny.
Zadziwiająca, a przy tym bardzo przyjemna była symbioza gładkości i faktur. Przy całym swoim bogactwie i różnicowaniu dźwięk wyraźnie unikał chropowatości i ostrości.
Wyraźnie, a zarazem subtelnie. W głosach i instrumentach akustycznych było przecież słychać o wiele więcej niż z innych kolumn; ale wraz z tym przemycana była odrobina słodkości, zaokrąglenia, oleistości, która nie tłumiła, lecz "oswajała" szorstkości i suchości. Porównać z Blumenhoferami Gran Gioia? Kolumnami znacznie tańszymi od Trio, ale mimo to warto, bo różnice w stylu, w barwie są na tyle wyraziste, że pokazują, jak odmienne może być brzmienie wspaniałych tub (nie wspominając już tych, które wspaniałe nie są).
Gran Gioie miały w swoim dźwięku "drewno", wyraźną sygnaturę, która dodawała autentyczności niektórym instrumentom, a niektóre dodatkowo "ubarwiała". Miały więcej szorstkości, żywiołowości, impulsywności.
Trio grają łagodniej, bardziej płynnie, dźwięk jest jednocześnie potężny i elegancki, a szybkie uderzenia są wkomponowane w akustyczną aurę. W tym brzmieniu, przynajmniej w zakresie średnio-wysokotonowym, nie ma śladu twardości i mechaniczności; wspaniałą dynamikę możemy łatwo obserwować, ale Trio nie będą nas okładały, szarpały i szczypały.
Do pewnego stopnia grają tak, jak wyglądają - imponująco, nowocześnie, ale bardziej arystokratycznie niż ekscentrycznie. Grają raczej wspaniale niż potężnie, są jak wielki "pałac dźwięku", a nie jak masywne zamczysko. Nie atakują estradową brutalnością, z którą tuby mogą się kojarzyć...
Tak, jakby konstruktor zrobił wszystko, aby takie związki zerwać, zaprzeczyć komentarzom, że tuby "muszą" podbarwiać i hałasować, bo jest to naturalna cena za ich dynamikę i żywość. Odstąpił od ekstremalnej emocjonalności, ale przecież nie stracił ewidentnych zalet, a połączył je z "ucywilizowaniem".
Fantastyczna i może najbardziej nieoczekiwana jest spójność przestrzenna; już w odległości ok. 3 m dźwięk był kompletnie zintegrowany i ostatecznie zorganizowany.
Z zamkniętymi oczami trudno byłoby zgadnąć, że pracuje tak "rozłożysta" konstrukcja, z wyraźnie odsuniętymi przetwornikami. Scena rozpostarła się na prawidłowej wysokości, pozycje pozornych źródeł były bardzo stabilne, chociaż nie "punktowe", obraz był malowany większymi dźwiękami, a przez to bardziej naturalny; to, co z innych kolumn jest tylko "szczegółem", tutaj nabierało soczystości, nie tracąc wyrazistości.
Specjalna była bliskość dźwięków, która jednak w dużym stopniu była uzależniona od dystansu dzielącego kolumny i miejsce odsłuchowe, a będzie też funkcją odległości od bocznych ścian (i ich wytłumienia). To stwierdzenie niby uniwersalne, ale tutaj zmienność efektu była większa, niż zachodzi zarówno w przypadku kolumn konwencjonalnych, jak i tubowych, jakby w pewnym momencie (w pewnej odległości od kolumn) zmieniała się zasada ich działania - a to odbicia fal od ścian bocznych, wcześniej niewielkie, włączały się do akcji, bardziej zdecydowanie niż zwykle.
W niewielkiej odległości dominowała specyfika tubowa - skupienie, zagęszczenie, bliski kontakt. Na "dłuższych dystansach" było podobnie jak z "normalnych" - szeroko, swobodnie, "na luzie". Można z tego wyciągnąć pewne wnioski co do charakterystyk kierunkowych, które potwierdziły również inne efekty; nie trzeba siedzieć dokładnie na osi głównej, aby dźwięk trzymał fason i nie tracił wysokich tonów. Nie należy jednak ustawiać kolumn równolegle, jeżeli równocześnie nie odsuniemy się na odległość wyraźnie większą niż baza stereo; pod większymi kątami (względem osi głównej), niż ok. 30º, wysokie tony dość gwałtownie zanikają.
Na ten temat wypada przekazać więcej ustaleń i uwag, ale rozwinięcie tego wątku przeniosłem już do laboratorium. Nie napisałem jeszcze ani słowa o niskich tonach, chociaż niektóre powyżej przedstawione wrażenia mają z nimi związek.
Bas świetnie pasował do tego obrazu, ale w ten sposób można mieszać przyczynę ze skutkiem... On go współtworzył. Był zarówno wszechmocny, jak i delikatny. W pomieszczeniu ok. 50 m trudno byłoby uchwycić ograniczenia dynamiczne, a pewnie i do znacznie większych wystarczy. Zejścia były nielimitowane - najniższe częstotliwości pojawiały się często, swobodnie, ale i w sposób zdyscyplinowany.
Charakterystyka sięga bardzo nisko, żaden dźwięk nie umknie, żaden nie ulegnie kompresji, ale też nie zostanie "przeciągnięty" lub wyeksponowany. To wystarczy, aby bas imponował siłą i czytelnością, do soczystości i plastyczności dodając sporo zdrowych wibracji. Nie ma mowy o "przewaleniu", pogrubieniu czy dudnieniu. Bas nie był w żadnym momencie, nawet we fragmentach na to "rokujących", dominujący i morderczy. Pojawiając się bardzo nisko, nawet z dźwiękami dłuższymi, nie dominował i nie "zalewał" muzyki, a uderzając wyżej - był szybki i czysty.
Nie wchodził na średnicę, oszczędnie wzmacniał wokale, miał wyraźnie inną charakterystykę, niż z "normalnych" dużych kolumn, gdzie nawet przy ładnych zejściach dominuje zwykle zakres "średniego" basu, generujący potęgę nawet częściej niż najniższe rejestry, które nie pojawiają się w każdym nagraniu.
Trio XD nie udowadnia więc na siłę, jakie są jego możliwości w tym zakresie, na niektórych materiałach bas był skromny, co tylko zwiększało frajdę, gdy się rozwijał. Wysokie tony były komfortowe, czyste i gładziutko połączone ze średnicą; nie zmieniałbym tam nic, ani o jotę, ani o pół decybela, podczas gdy słuchając wielu kolumn, nawet najlepszych, często przychodzi mi to do głowy: tutaj trochę dodać, tam trochę ująć...
Tutaj lepiej niczego nie ruszać, nie tylko ze względu na dobre zrównoważenie tonalne, ale przede wszystkim - na ogólną naturalność, i to odbieraną natychmiast, bez żadnej akomodacji. Wszystko było oczywiste, komunikatywne, w pewnym sensie spokojne, znajome i przyjazne. Skala dźwięku jest zupełnie wyjątkowa, ale jego charakter nie przytłacza.
To dźwięk bardzo audiofilski, w najlepszym tego słowa znaczeniu (które nabrało też znaczeń pejoratywnych). Ucieka od kojarzenia z tubową nadpobudliwością i jak na swoje pochodzenie (z całego zespołu tub) jest wręcz egzotycznie spójny i klarowny. W porównaniu do wcześniej testowanych, też wyśmienitych, jednak tańszych Avantgarde, Trio zaznaczyło swoją przewagę w sposób nieoczekiwany, nie większymi muskułami, ale większą kulturą, lepszym wyrównaniem, połączeniem siły i subtelności.
Czytaj również: Po co w zespołach głośnikowych jest zwrotnica?
I to by było na tyle, ale nie jest. Etap pomiarów, które tym razem wykonywaliśmy po odsłuchach, skłonił mnie do dopisania jeszcze komentarza. Aby być uczciwym wobec własnych wrażeń, naprawdę starałem się tego, co ustaliliśmy w pomiarach, nie przenosić na relację z odsłuchu, jednak zbieżność pewnych wątków nie jest przecież przypadkowa, a naturalna. Na podstawie naszych pomiarów wygląda na to, że częstotliwość podziału powinna leżeć teoretycznie w okolicach 200 Hz, a nie 100 Hz.
Tymczasem sekcja subwooferowa została zestrojona na spadek -6 dB przy ok. 100 Hz, więc na wypadkowej charakterystyce systemu, zakres 100-200 Hz byłby osłabiony. Nie oznacza to, że po jego wyrównaniu byłoby bezwzględnie lepiej, tym bardziej, że osoby instalujące system w naszym pomieszczeniu zapewniły, że zestroiły system - chociaż bez pomocy systemu pomiarowego, "na ucho". Opisane powyżej brzmienie, z tak sugestywnym niskim basem, ale oszczędnym wyższym, wolne (pozbawione?) "podgrzania" wokali, nie kłóci się z takimi wynikami pomiarów.
Koncepcja XD pozbawia użytkownika łatwego dostępu do regulacji w szerokim zakresie, które we wcześniejszych konstrukcjach były pod ręką, przez potencjometry na tylnej płycie subwoofera. Ma to swoje plusy i minusy.
Uważam, że albo system powinien zostać zestrojony z zastosowaniem systemu pomiarowego, a tym samym z korektą akustyki pomieszczenia - taka możliwość to przecież duży atut systemu XD - w sposób obiektywny, a nie pozostawiając wątpliwości, czy strojącemu "na ucho", podoba się takie samo brzmienie, jak nam, czy będzie to brzmienie neutralne, czy może jakieś trochę inne; albo użytkownikowi/testującemu jest oddawany do dyspozycji co najmniej ów laptop (a byłoby jeszcze lepiej - z całym systemem pomiarowym), z czytelną instrukcją, jak postępować przy zestrajaniu systemu wedle własnego gustu.
Jednocześnie przyznaję: gdybym usłyszał takie brzmienie z "zamkniętego" systemu, który nie zaprasza użytkownika do żadnej "współpracy" przy ustaleniu jego charakterystyki i brzmienia, nie miałbym zastrzeżeń, bo również obserwacja, że wyższy bas jest relatywnie szczupły, wcale nie prowadziła natychmiast do wniosku, że jest osłabiony.
I może wcale nie był, bo rezonanse pomieszczenia, silne właśnie w tym zakresie, o ile nie zostały "wyczyszczone" przez precyzyjne ustawienie korekcji, to mogły przynajmniej zostać osłabione generalnym obniżeniem tego zakresu, a całkowita energia, jaka z tego zakresu dociera, jest po takim "zgrubnym" zabiegu optymalna.
Oczywiście, wciąż wolałbym się o tym przekonać na własne uszy, niż wywodzić to teoretycznie, ale nie mogę wykluczyć, że swoje próby zakończyłbym na podobnym ustawieniu. Może przesunąłbym podział tylko odrobinę... W teście Duo XD, przed dwoma laty, dylemat był podobny, i ustawienie bardzo "wrażliwie" - przy takim zestrojeniu, jak teraz, dźwięk był czysty, bezpośredni, ale bez ostatecznego "wypełnienia".
Wyrównanie charakterystyki, wymuszające wyższe filtrowanie sekcji niskotonowej, wprowadzało z kolei "zabrudzenie", prawdopodobnie rezonansami samej obudowy subwooferów (jest ona dość wysoka; i o ile częstotliwości najniższe mają fale znacznie dłuższe od jej wysokości, o tyle wyższe od 100 Hz mogą już "się mieścić" ze swoimi rezonansami ćwierćfalowymi). Wtedy ustalenie najlepszego możliwego brzmienia wymagało cierpliwości.
To, co usłyszałem z Trio ustawionych przez dystrybutora, bardzo mi się podobało. Gdybym miał czas i sprzęt, próbowałbym osiągnąć jeszcze więcej, czemu nie? Gdyby to się udało, byłoby lepiej niż super. A tak było super. Tylko super czy aż super? Sam przedstawiciel dystrybutora przyznał, że może być lepiej. Ale nie miał na myśli dokładniejszego czy innego dostrojenia, lecz inne subwoofery - Basshorny i Short Basshorny.