Diamenciki to prawdziwy klejnot Wharfedale, z którym wiążą się nawet konstrukcje produkowane w latach 80.
Obecnie w jej składzie znajduje się aż czternaście różnorodnych modeli, wśród których są konstrukcje wolnostojące, podstawkowe, ścienne, centralne i subwoofery, słowem - wszystko, aby stworzyć niejeden wielokanałowy system... liczba modeli inspiruje do tworzenia wielu kombinacji, sam producent prezentuje aż dziewięć systemów (5.1, 6.1 i 7.1).
Jednak taki wybór staje się znowu zbyt trudny dla wielu klientów, dlatego stworzono dodatkowo system nazwany po prostu Diamond HCP (Home Cinema Package).
W pudle, za którego przenoszenie nie warto zabierać się w pojedynkę, tak ze względu na monstrualne gabaryty, jak i sięgający 50 kg ciężar, spakowano prawie wszystko, co do wielokanałowego grania jest potrzebne... Nabywca HCP musi jeszcze wybrać subwoofer, lecz to zostawmy sobie na deser.
Duże wolnostojące kolumny przednie z ładną skrzynką, z efektownymi, "pękatymi" ścianami bocznymi zaopatrzono w trzy przetworniki. Tekstylna kopułka wysokotonowa ma średnicę 25 mm, asystują jej dwa 17-cm przetworniki o zróżnicowanej konstrukcji.
Membrana dolnego zaopatrzona jest w dużą, wklęsłą nakładkę przeciwpyłową, podczas gdy górny ma wklejony mały stożek. Wszystko wskazuje na to, że mamy klasyczny, a nawet zaawansowany (różne przetworniki niskotonowy i nisko-średniotonowy) układ dwuipółdrożny.
Wykręcenie głośników przynosi jednak niespodziankę - tylko górny przetwornik zaopatrzony jest w napęd, dolny jest jedynie membraną bierną. Sprawa o tyle nietypowa, że wszystko umieszczone jest w komorze z tunelem bas-refleks… Tworzą się więc dwa układy rezonansowe - niezwykły efekt ich działania można prześledzić w pomiarach.
Kosze, kolce i kopułki
Metalowe kosze głośników są ścięte po bokach, co pozwoliło zredukować szerokość przedniej ścianki kolumny. Dodatkowo front tweetera zmodyfikowano w taki sposób, by zbliżyć go do głośnika nisko-średniotonowego.
Dolna część kolumn odcięty małą dylatacją czarny cokół, w który możemy wkręcić kolce. Z tyłu zamontowano nietypowe, wąskie gniazdko przyłączeniowe z podwójnymi zaciskami; obok niego ulokował się duży (średnica 7 cm), wyprofilowany otwór bas-refleks.
Głośnik centralny zachowuje kształt frontów z wypukłymi bokami. Stają się one tutaj górną i dolną ścianką, stabilne ustawienie ułatwiają wklejone grube gumowe nóżki.
Front kopułki wysokotonowej ścięto tym razem z dwóch stron i "przytulono" do 13-cm przetworników nisko-średniotonowych. Bas-refleks znowu z tyłu, wraz z oryginalnymi podwójnymi gniazdkami. Głośniki efektowe to układ dwugłośnikowy, z 10-cm nisko-średniotonowym; bas-refleks przeniesiono na przednią ściankę.
Konstrukcja ta jest bardzo płytka, zaprojektowana z myślą o montażu naściennym, dlatego też odpowiednie do tego gniazdko i wieszak. Maskownice mocowane są za pomocą delikatnych plastikowych kołeczków.
Cały zestaw dostępny jest w pięciu wariantach kolorystycznych (okleiny drewnopodobne: czereśniowa, orzechowa palisandrowa, a także w wersji czarnej i srebrnej). Dedykowany subwoofer SW150 ma 10-calowy przetwornik, wysokie nóżki zapewniają swobodne promieniowanie umieszczonego z dołu otworu bas-refleks.
Tył budzącym respekt radiatorem zdradza potencjał końcówki mocy (250 W), gniazda niskopoziomowe występują jako wejścia i wyjścia, są też wysokopoziomowe wejścia. Regulacja częstotliwości filtrowania nie jest płynna, lecz skokowa, w zakresie od 35 do 85 Hz ze skokiem co 10 Hz.
Jest także przełącznik fazy oraz układ automatycznego włączania. Subwoofer nie staje do konkursu piękności, ale konstrukcja jest bardzo solidna - niesłychanie ciężka (cięższa nawet od większego subwoofera Tagi); skądinąd maskownica, chowająca się w wyfrezowaniu i niemal licująca z frontem, wygląda elegancko.
Odsłuch
Koncepcja systemu Wharfedale HCP + SW150 jest podobna do Tagi, ale brzmienie jest wyraźnie inne, idzie trochę w kierunku poznanego przy odsłuchach Fergusona, chociaż nie ma to wyraźnego związku z różnicami konstrukcyjnymi - po prostu pozwolono wysokim tonom zgrać nieco głośniej, w sumie w sposób bardziej oczekiwany przez większość zainteresowanych, niż w przypadku Tagi, gdzie góra pasma została bardzo konsekwentnie podporządkowana zakresowi średnicy.
Ale różnica względem Fergusona jest w gruncie rzeczy jeszcze bardziej fundamentalna, ponieważ bas z kolumn przednich systemu Diamond to dominant absolutny, jakby starał się za wszelką cenę udowodnić, że żadna pomoc subwoofera nie jest mu potrzebna.
A jednak jest, co słychać po podłączeniu takowego, choć wymaga to wyjątkowo starannego wyregulowania. Kolumny główne mają więc dwoistą naturę - zakres średnio-wysokotonowy godny jest stopnia audiofilskiego, natomiast bas jest trochę komercyjny - dynamiczny, podkręcony.
Jest bardzo dobre wyjście: zamknięcie otworu bas-refleks porządkuje sytuację, nadal działa membrana bierna, dzięki której pasmo przetwarzania jest nisko rozciągnięte. W ten sposób, po redaktorskich przeróbkach (które każdy może łatwo powtórzyć na własną rękę), powstały kolumny o brzmieniu, za jakie zwykle trzeba wybulić tak ze dwa tysiaki, a tutaj za tę kwotę dostajemy cały system wielokanałowy.
Oto przewaga Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkanocy (bo test był przygotowywany w drugiej połowie grudnia 2009).
System Wharfedale HCP + SW150 jest wielokanałowy, ale nie obarcza żadnym kompromisem - poza tym w oczywisty sposób wynikającym z ceny - odtwarzania dwukanałowego; kolumny główne, po zamknięciu bas-refleksu, grają szerokopasmowo, z dobrą równowagą i przyzwoitą rozdzielczością, a ich szczególnym atutem (chociaż nie wszyscy to lubią) jest mocny, żywy, namacalny pierwszy plan - co zresztą procentuje również w kinie domowym.
Niezależnie od tego, jaki materiał będziemy odtwarzać, Wharfedale zapewni dźwięk uporządkowany, sklejony, w którym dynamika jest ważna, lecz nie najważniejsza i nie za wszelką cenę.
Dialogi są mocne, wyraziste, niepogrubione, jak też nie zapaskudzone zbyt głośnymi sybilantami. Potrafią odzywać się ciszej i subtelniej, choć największą wiarygodność osiągają w scenach sprzeczek małżeńskich. Słucha się tego zawsze z niekłamaną przyjemnością…
Wysokie tony mają wprawdzie drobne problemy z selektywnością, brzmią wyraźnie, ale dość jednobarwnie. Jednak dla tej klasy cenowej to żaden problem do wytykania, a pochwalić wypada sposób połączenia ze średnicą - przejście jest płynne i nie zdradza odmienności charakterów.
Konkretnie i poważnie wygląda także zakres tonów najniższych - miłośnicy niskotonowego "mięcha" znajdą tu dla siebie jego dużą porcję. Bas dobrze odnajduje się w różnych klimatach i sytuacjach, może poza wymagającymi najszybszego prowadzenia rytmu.
W kinie lubi uderzyć, nie snując się potem nazbyt długo, muzyce daje sprężystość, a czasami nawet twarde kontury. Potencjał głośników przednich pozwala wprawdzie zrezygnować z pomocy subwoofera w trakcie seansów muzycznych, jednak w środowisku filmowym przyda się najniższe tąpnięcie generowane przez specjalnie powołaną do tego skrzynię.
Jak dzielić, jak łączyć?
Systemy wielokanałowe takiego typu i w takiej cenie, jak w tym teście, będą najczęściej podłączane do amplitunerów wielokanałowych, i to tych tańszych; z kolei do większości z nich zdecydowanie rekomendowane są zespoły głośnikowe 8-omowe, a podłączenie niższej impedancji ma grozić różnymi konsekwencjami - pogorszeniem parametrów, wyłączeniem przeciążonego amplitunera, a może nawet jego uszkodzeniem…
Od lat teoria swoje, a praktyka swoje; nie tylko większość "normalnych" kolumn, ale również niskobudżetowych systemów wielokanałowych reprezentuje impedancję 4 omy, a dym z amplitunerów wcale nie idzie…
W tym teście pomiarom poddaliśmy kolumny przednie (lewą i prawą) oraz subwoofery; kwestia impedancji obciążającej amplituner nie dotyczy subwoofera, bo ten jest aktywny, ale impedancja kolumn przednich jest dostatecznie miarodajna i decydująca, bo tutaj zapotrzebowanie na moc jest największe.
Sprawa komplikuje się jednak nieco, gdy weźmiemy pod uwagę, że w systemach wielokanałowych, korzystając z odpowiednich trybów procesora (amplitunera), dokonujemy często przekierowania basu, czyli odciążamy wszystkie kanały - również przednie - od niskich częstotliwości (obciążając nimi tylko subwoofer, który niezależnie od tego, przy odtwarzaniu ścieżek filmowych przetwarza informacje specjalnego kanału subsonicznego LFE); oznacza to nie tylko odciążenie głośników od dużych amplitud niskich częstotliwości, ale też odciążenie końcówek amplitunera od dostarczania dużej mocy basu.
W takiej sytuacji impedancja w zakresie najniższych częstotliwości (poniżej 100 Hz) przestaje mieć znaczenie, a nawet niska impedancja w zakresie kilkuset Hz będzie już mniej groźna - choć trzeba pamiętać, że największa moc w spektrum przeciętnego sygnału akustycznego skupia się właśnie w przedziale100-200 Hz.
Dążenie do jak najniższej częstotliwości podziału między kolumnami głównymi a subwooferem ma swoje uzasadnienie - ewentualne problemy łączenia odsuwamy dalej od zakresu średnich częstotliwości, a ponadto fazowa synchronizacja jest tym stabilniejsza (między oddalonymi od siebie źródłami), im dłuższe są fale (a więc im niższe częstotliwości); trzeba jednak pamiętać, że obciążanie kolumn głównych, zwłaszcza gdy mają typowo "satelitarną" konstrukcję (jak w systemie Fergusona), nawet jeżeli nie prowadzi do ich uszkodzenia, to wcale nie zawsze poprawi przetwarzanie "górnego basu" - czasami lepiej rejony 100 Hz zostawić subwooferowi, niż męczyć nimi delikatne kolumny przednie.
Inny kompromis polega na pozostawieniu tego zakresu osłabionego, pomiędzy rejonami efektywnego przetwarzania subwoofera i satelitów, co prowadzi do pojawienia się tzw. "basu subwooferowego", nie mającego płynnego przejścia i dynamicznego uderzenia w wyższym podzakresie.
Na szczęście żaden z testowanych systemów nie skazuje nas na taką ułomność, bo wszystkie subwoofery wyglądają i działają bardzo poważnie, a kolumny Tagi i Wharfedale też mają basu pod dostatkiem.