Dźwięku niekoniecznie opartego na sile niskich częstotliwości i osiągającego wysokie poziomy głośności, ale dokładnego tonalnie i przestrzennie. Dla audiofilów znających tradycje i czujących klimat takich priorytetów. Wprowadzając bowiem z okazji 50-lecia firmy model LS50, KEF powoływał się na legendę LS3/5a, której nie będziemy tutaj po raz n-ty przypominać.
Sedno w tym, że LS50, reprezentując już zupełnie inną, współczesną generację przetworników stosowanych przez KEF-a, właśnie w ten sposób miały być godnym następcą LS3/5a, które na początku swojej kariery też były czymś nowoczesnym, a nie zabytkowym. Dopiero z upływem czasu stał się głośnikiem "kultowym", z którym wielu nie chce się rozstać.
Chociaż popularyzacja głośników aktywnych i bezprzewodowych wciąż się ślimaczy (nie mam na myśli tanich "Blutoothów") i w ofertach największych producentów nadal dominują pasywne kolumny głośnikowe, to jednak widać w tej sprawie więcej prób i KEF się do nich przyłącza.
Niedługo po pierwszych KEF-ach LS50 pojawiła się więc wersja aktywna i bezprzewodowa – KEF LS50 Wireless – a kilka lat później jeszcze nowocześniejsze, ale mniejsze KEF LSX.
W zeszłym roku dokonano modyfikacji wersji pasywnej (która wciąż pozostaje w ofercie), nazwanej LS50 Meta, a najnowszym modelem jest właśnie LS50 Wireless II, w którym skumulowano udoskonalenia Meta, dotyczące układu elektroakustycznego (przetworników i obudowy), z najnowszymi rozwiązaniami w elektronice, właściwymi dla układu aktywnego i bezprzewodowego.
To najlepsza dwudrożna, podstawkowa konstrukcja KEF-a, bowiem modele podstawkowe serii R i Reference są trójdrożne, a serii Q – tańsze i prostsze.
Układ dwudrożny ma swoje ograniczenia, ale jego możliwości mogą być wystarczające w małych pomieszczeniach (a nawet w dużych – to kwestia oczekiwań, a nie obiektywnie minimalnej wartości jakiegokolwiek parametru), a dzięki zastosowaniu układu koncentrycznego osiąga bardzo dobre charakterystyki kierunkowe.
Czytaj również testy kolumn głośnikowych KEF
Wynika to zarówno z ustawienia centrów akustycznych obydwu przetworników na tej samej osi i bardzo blisko siebie, jak też z wpływu stożka membrany nisko-średniotonowej na rozpraszanie, umieszczonej w jego wierzchołku kopułki wysokotonowej. Praktyczna korzyść jest taka, że możemy słuchać LS50 z dowolnie małej odległości i nie musimy ich "wycelować" dokładnie w miejsce odsłuchowe.
KEF LS50 - obudowa
Front obudowy jest wybrzuszony, co redukuje odbicia powstające na jego krawędziach, mimo że nie zostały one zaokrąglone. Wewnętrzne wzmocnienia (krzyżujące się wieńce) nie są przymocowane na sztywno do ścianek zewnętrznych, lecz za pośrednictwem materiału tłumiącego.
W ten sposób działają po części jako "pułapka" na wibracje, a nie tylko przestrajają obudowę do wyższych częstotliwości rezonansowych (samych ścianek). Lokalizacja portu bas-refleks została tak wybrana, aby jak najsłabiej transmitował on fale stojące powstające wewnątrz obudowy, chociaż wybór nie był zupełnie swobodny (środkową część obudowy zajmują wzmocnienia).
Z kolei aby zredukować rezonanse "piszczałkowe", powstające w samym tunelu, jego środkową część wykonano z pianki o optymalnej elastyczności – badania KEF-a pokazały, że to pomaga, chociaż wielu innych producentów stara się tunele uczynić maksymalnie sztywnymi (wykonując je np. z metalu).
Czytaj również test głośnika bezprzewodowego KEF Muo
Pełna zgoda panuje co do tego, że turbulencjom przeciwdziała wyprofilowanie zakończeń tunelu, ale nie wszyscy dbają o to, aby w ten sposób przygotować obydwa końce (często zaokrąglony jest tylko ten widoczny z zewnątrz).
Meta, czyli metamateriały
Nazwa Meta odnosi się do metamateriałów, w tym przypadku rzecz sprowadza się do specjalnej formy "puszki" (małej komory) wytłumiającej ciśnienie od tylnej strony kopułki wysokotonowej.
Taka komora, mająca z zewnątrz zwykle formę spodeczka, małego kubeczka itd., jest często stosowana przy głośnikach wysokotonowych wyższej klasy (w tańszych przestrzeń za kopułką zamyka sam układ magnetyczny), po pierwsze – zwiększając objętość powietrza, na której kopułka jest "zawieszona" (co korzystnie obniża częstotliwość i dobroć układu rezonansowego); po drugie – dając szansę na poprawę warunków, w jakich ta fala jest wytłumiana.
Czytaj również testy słuchawek KEF
Meta nie jest niczym innym, z tym że labirynt, jaki zaprojektowano, faktycznie jest niezwykle skomplikowany i jak pokazuje KEF w obszernej dokumentacji technicznej ("white paper") – prawie stuprocentowo skuteczny.
Opracowany we współpracy z AMG (Acoustic Metamaterials Group) jest fizyczną realizacją matematycznych obliczeń, prowadzących do utworzenia aż 60 tuneli zwiniętych na dwóch "piętrach" puszki, dostrojonych do różnych częstotliwości, w zakresie od 600 Hz do 5 kHz, tak że ich sumaryczne tłumienie składa się w niemal doskonałe tłumienie tego zakresu częstotliwości.
Dlaczego nie do 20 kHz albo nawet wyżej? Tego KEF nie wyjaśnia, być może tłumienie częstotliwości wyższych (od 5 kHz), których fale są krótkie i niosą mniejszą energię, jest już dostatecznie dobre dzięki klasycznemu, porowatemu materiałowi wytłumiającemu, wypełniającemu kanał, który prowadzi do puszki "Meta" znajdującej się za układem magnetycznym przetwornika nisko-średniotonowego.
W wersji Meta poprawiono też kilka innych detali przetwornika wysokotonowego, w tym te, które pojawiły się już w aktualnej (od 2 lat) serii R, doprowadzając w ten sposób cały moduł Uni-Q do 12. generacji w całej jego historii.
Czytaj również: Stojaki KEF S2
W przetworniku nisko-średniotonowym zmodyfikowano układ magnetyczny, co brzmi eufemistycznie, ale KEF przedstawia we wspomnianej dokumentacji bardzo solidną porcję szczegółów technicznych, których w całości nie będziemy tutaj przytaczać.
Ważne, że potrafi "po inżyniersku" przekonać o jakości swojej pracy. Bardzo szczegółowo przedstawiono zmiany w zwrotnicy (pasywnej wersji Meta), które nie dotyczą Wireless II, więc wątek ten pominiemy.
KEF LS50 i LS50 Wireless II - zmiany w obudowie i wykończenie
Zmiany w obudowie nowych wersji (Meta i Wireless II) są kosmetyczne; wylot bas-refleksu ma inny przekrój – zamiast elipsy przybrał kształt stadionu, na tylnej ściance nie widać już zaślepek w miejscu mocowania prętów wiążących ją z przednią ścianką (może ich też już nie ma?), tylna ścianka jest "wciśnięta" między krawędzie bocznych, dolnej i górnej.
W wersji Wireless większa część tylnej ścianki jest jednak zajęta przez radiator wzmacniacza (przez który przechodzi tunel bas-refleks), a pod nim umieszczono zestaw gniazd i regulatorów.
Czytaj również: Kolumny KEF z serii R
Niezależnie od techniki, funkcjonalności i brzmienia, wykonanie detali jest perfekcyjne, nie ma sensu pisać o każdym z nich oddzielnie – dużo widać na zdjęciach, ale najlepiej wziąć LS50 Wireless II w swoje ręce.
Podobnie jak LS50 Meta, KEF LS50 Wireless II są dostępne w czterech wersjach kolorystycznych: "karbonowej" czerni, "tytanowej" szarości, "mineralnej" bieli i "karmazynowwej" czerwieni.
Kolor ten obejmuje całą obudowę, włącznie z frontem, ale bez tylnego panelu z radiatorem, który jest zawsze czarny (jednak wkomponowany w radiator wylot bas-refleksu ma kolor obudowy) i modułu Uni-Q (a dokładnie – membrany nisko-średniotowego i profilu przed kopułką wysokotonową), który jest tak dobrany, aby kontrastował z obudową; w wersjach czarnej i białej jest "miedziany", w wersji szarej – czerwony, a w czerwonej – szary.
KEF LS50 Wireless II - zmiany w elektronice i funkcjonalności
Oprócz modyfikacji w sferze akustycznej nowe LS50 Wireless II doczekały się szeroko zakrojonych zmian w elektronice i funkcjonalności. Podstawowe zasady są jednak podobne jak wcześniej.
System składa się z dwóch jednostek, z których jedna nosi miano głównej (Primary), a druga – dodatkowej (Secondary), chociaż obydwie są absolutnie konieczne. Która ma być lewa, a która prawa – wybieramy sami w sterowniku mobilnym.
Każda jest aktywna (zawiera wzmacniacze), więc do każdej podłączamy zasilanie. Primary zawiera dodatkowe wejścia cyfrowe i analogowe, w Secondary mamy systemowe złącze komunikacyjne; w każdej jest wyjście subwooferowe.
Każdy z przetworników modułu Uni-Q ma własny wzmacniacz, ale nie są to wzmacniacze takie same – dla nisko-średniotonowego to układ w klasie D o mocy 280 W, a dla wysokotonowego – w klasie AB o mocy 100 W. To wystarczy z dużym zapasem (moce obydwu zwiększono w stosunku do poprzedniej wersji).
Zwrotnica kształtująca charakterystyki obydwu sekcji jest cyfrowa, zamiana na sygnały analogowe następuje dopiero pomiędzy zwrotnicą a wzmacniaczami, w niezależnych DAC-ach. Z kolei cyfrową zwrotnicę poprzedza equalizacja, a tę – cyfrowy przedwzmacniacz.
Taka organizacja dotyczy zarówno Primary, jak i Secondary, ale w tych drugich sygnał do przedwzmacniacza jest dostarczany przewodowo lub bezprzewodowo z Primary, a do Primary – z różnych źródeł cyfrowych i... analogowych za pośrednictwem przetwornika A/C (nie ma więc opcji, aby sygnał analogowy dotarł do wzmacniaczy i przetworników bez zamiany na cyfrowy i "z powrotem").
KEF LS50 Wireless II - funkcje sieciowe
Pod względem umiejętności sieciowych nowe KEF-y LS50 Wireless II można porównywać do najnowszych amplitunerów, soundbarów czy streamerów.
- Platforma cyfrowa W2
W wersji II wprowadzono ulepszoną platformę cyfrową W2, która jest odpowiedzialna głównie za funkcje strumieniowe. Dzięki niej LS50 Wireless II potrafią obecnie niemal wszystko, a będą potrafiły jeszcze więcej. KEF pracuje nad aktualizacjami, a potężne procesory cyfrowe obsłużą nowe systemy i funkcje; w kolejce czeka już Tidal Connect.
Korzyści wynikające z uruchomienia nowej platformy W2 rozciągają się na wiele sfer działania. Jest obsługa sygnałów PCM 24 bit/384 kHz oraz DSD256 (najwyższe parametry są dostępne w przypadku źródeł sieciowych) i dekodowanie MQA (co przyda się głównie w przypadku serwisu Tidal).
Trzeba to skojarzyć z parametrami komunikacji pomiędzy Primary a Secondary. Może ona być bezprzewodowa albo przewodowa (LAN). W trybie bezprzewodowym transmisja odbywa się z rozdzielczością 24 bit i częstotliwością próbkowania 96 kHz, a w konfiguracji przewodowej – 24 bit/192 kHz. Przyjmowany standard 24/384 ulegnie więc redukcji.
- Strumieniowanie
Tidal Connect to jedna z najbardziej gorących nowości. Stworzono go na wzór funkcjonującego już od lat Spotify Connect. Głośniki łączą się z serwerem i pobierają muzykę bezpośrednio z tzw. chmury – czyli od usługodawcy – Spotify lub Tidal.
KEF LS50 Wireless II obsługują także strumieniowanie DLNA, najważniejsze serwisy internetowe, radio internetowe, a także Google Chromecast, Apple AirPlay 2 oraz certyfikat dla usługi Roon. Jest też Bluetooth.
- Aplikacja mobilna
Konieczna jest wciąż aplikacja mobilna do obsługi całego systemu. Za jej pomocą wertujemy muzyczne biblioteki, ale telefon funkcjonuje wyłącznie jako sterownik – swego rodzaju pilot przekazujący do głośników wyłącznie sygnały sterujące.
Pozwala to oszczędzać energię, przyspiesza działanie, zmniejsza obciążenie sieci (istotne w przypadku rozwiązań bezprzewodowych). Bezpośrednia komunikacja pomiędzy głośnikami a "dostawcą" muzyki może też potencjalnie poprawić samo brzmienie.
Aplikacja mobilna jest przejrzysta i sprawna. Przygotowano w niej kilka zakładek, począwszy od startowego przeglądu najważniejszych funkcji (układ wirtualnych przycisków i funkcji możemy w dużym zakresie zmieniać), przez ekran symulujący typowy nadajnik zdalnego sterowania, aż po rozbudowane menu ustawień.
Wśród nich np. dostrajanie poziomu wysokich częstotliwości (w zakresie +/-3 dB), natomiast dla niskich częstotliwości rekomendowane zmiany są związane z ustawieniem (odległością od ścian). Trafiłem też na parametry wytłumienia pokoju czy ustawienia opcjonalnego subwoofera.
Wszystkie funkcje zostały podpięte pod tzw. presety grupujące szereg parametrów. Można więc tworzyć kompleksowe konfiguracje na różne okazje, np. dla różnych użytkowników, w zależności od ich gustów czy miejsca użytkowania głośników.
Chociaż trudno wyobrazić sobie sprawne funkcjonowanie KEF LS50 Wireless II bez aplikacji, to podstawowe funkcje obsłużymy także tradycyjnym pilotem (jest w zestawie). Głośnik Primary ma też wbudowany w górną ściankę niewielki panel z przyciskami dotykowymi.
- Połączenia przewodowe
Klasyczne połączenia przewodowe możemy wykonać w domenie cyfrowej i analogowej, wśród tych pierwszych są wejścia optyczne i elektryczne współosiowe, a do tych drugich należy stereofoniczne wejście mini-jack i zdobywające coraz większą popularność HDMI z dodatkiem ARC.
Tutaj jeszcze bezprzewodowość nie rządzi, co nie jest związane z trudnościami przesyłania sygnału pomiędzy głośnikami a znajdującym się przecież tuż obok telewizorem – obciążeniem jest wciąż nierozwiązana kwestia opóźnień, których źródłem jest transmisja bezprzewodowa. O ile systemy ograniczone do dźwięku można synchronizować, to z obrazem sprawa nieco trudniejsza.
Uruchomienie pary KEF-ów LS50 Wireless II należy do zadań stosunkowo szybkich. Tryb przewodowy (LAN) procentuje najwyższą przepływnością, a więc i jakością sygnału. Wystarczy podłączyć LS50 do gniazdka sieci (komputerowej), spiąć ze sobą głośniki, a po kilku chwilach wszystko będzie gotowe do pracy.
Włączenie do domowej sieci Wi-Fi również odbywa się bezstresowo, a przez cały proces przeprowadzi nas wspomniana aplikacja mobilna. Pewien kłopot polega na tym, że bez komunikacji sieciowej głośniki w ogóle nie ruszą, nawet przy podłączeniu analogowego źródła dźwięku.
KEF LS50 Wireless - odsłuch
Ustawione na podstawkach, nawet dość daleko od ściany, KEF LS50 WII zagrały mocno, kompletnie, z basem zwartym i nasyconym. To już niemal stała cecha KEF-ów w ostatnich latach, czasami nawet kłopotliwa, gdy ich bas – przygotowany "z zapasem", aby nie zgasł również w dużych pomieszczeniach – okazuje się w pewnych sytuacjach nadmierny.
W kolumnach pasywnych możemy się wtedy ratować przestrajaniem systemu bas-refleks, a tutaj – regulacją poziomu na poziomie elektroniki za pomocą aplikacji sterującej. Tutaj jednak niczego nie ruszałem. O ile taki bas będzie dla kogoś niespodzianką, to raczej przyjemną. Niewielkie głośniki, a potrafią...
Może nie jest to wprost dźwięk jak z dużych kolumn, ale z pasywnych monitorków takiego dźwięku nie dostaniemy często. Znam przypadki bardziej wyeksponowanego basu (również z podstawkowców), ale wówczas podbicie to następuje w wyższym podzakresie, wiąże się z podbarwieniem i słabszą kontrolą.
Bas z LS50 WII nie wpada w pułapki, niczego nie poświęca dla "efektu", chociaż musi być wynikiem kompromisu – układ aktywny nie zmienia praw fizyki i nie zwiększa maksymalnej wydajności określonego przetwornika, tylko ją w optymalny sposób wykorzystuje. Dzięki temu LS50 WII grają równo, czysto, rozciągają bas niżej, ale w pewnym miejscu się zatrzymują – naj-najniższe dźwięki są im (i nam...) darowane. Czekają na subwoofer KC62.
Oczywista granica – w skali bezwzględnej – dotyczy też maksymalnego natężenia dźwięku. Setki watów (maksymalnej mocy wg informacji producenta) z czterech końcówek mocy, jakie są do dyspozycji czterech przetworników pary monitorów, nie mają aż takiego oczywistego przełożenia na maksymalne ciśnienie akustyczne, jakiego moglibyśmy się spodziewać po podłączeniu tylu watów do dużej konstrukcji wolnostojącej... Co wcale nie podważa idei kolumn aktywnych.
Tutaj można było sobie pozwolić na przygotowanie zapasu mocy, który wraz z zabezpieczeniem przed przesterowaniem głośników (zakładam, że takie jest, chociaż producent nic o nim nie wspomina) pozwala pracować całemu systemowi komfortowo. Słychać to w brzmieniu silnym i swobodnym, ale nie zamaszystym – na straży naturalnego spokoju stoją zrównoważenie tonalne i porządek przestrzenny.
Mikrodynamika jest bardzo dobra, dokładna i opanowana, detaliczność nie kłuje w uszy, czystość wysokich tonów nie jest obciążona ostrością, a delikatna dawka metaliczności okazuje się nawet korzystna.
Średnica jest dokładna i raczej chłodna, ale spieszę z pocieszeniem, że nie chodzi o rozjaśnienie i osłabienie jej niższego podzakresu – tutaj LS50 WII zachowuje się bez zarzutu, wokale są pełne, gęste, stabilne.
Nie zawsze wyjdą na pierwszy plan (bo nie zawsze są tak nagrane), czasami będą suche i płaskie – KEF nie dodaje plastyczności, zachowuje się bardzo neutralnie, ale czy w zamian najlepsze realizacje odda idealnie? To nie jest hi-endowy system za 100 tysięcy albo więcej, chociaż nie twierdzę, że koniecznie tyle trzeba wydać, aby mieć bardzo dobry dźwięk.
KEF LS50 WII ani nie czarują, ani nie "powalają", za to odtwarzają, zapewniając dokładne lokalizacje, właściwe proporcje selektywności i płynności, akustyczną spójność.
Nie jest to dźwięk obfity, bliski, otaczający, o przebogatej barwie i fantastycznym klimacie. Nie jest to też dźwięk bezapelacyjnie lepszy niż z LS50 Meta, które słyszałem (chociaż nie w bezpośrednim porównaniu, lecz znacznie wcześniej, "nieoficjalnie") podłączone do bardzo dobrego systemu, gdzie grały na pewno inaczej, ale nie gorzej...
Tylko że cały taki system z LS50 Meta kosztował znacznie więcej niż LS50 WII, i więcej niż warte było to brzmienie. Podsumowując, KEF LS50 WII to bardzo dobra relacja jakości do ceny – musimy przecież brać pod uwagę, że za ok. 10 tys. zł kupujemy cały system.
Wielu audiofilów posiadających już wzmacniacz albo chcących samodzielnie zestawić system wedle własnych potrzeb, wybierze LS50 Meta i nie można kwestionować sensu tego rozwiązania.
Do LS50 WII nie podłączymy gramofonu (o ile nie ma korekcji phono) ani słuchawek, za to podłączymy subwoofer lub nawet parę (najlepiej KC62) i zestroimy taki system znacznie łatwiej i lepiej niż zwykle, znacznie przesuwając w ten sposób granicę możliwości nie tylko pod względem rozciągnięcia niskich częstotliwości, ale i maksymalnego natężenia dźwięku.
Nie jest to "system marzeń" każdego audiofila, a może nawet typowego audiofila, który musi skomplikować życie sobie i innym dłuższymi poszukiwaniami synergii między komponentami, dobrać akcesoria, ale to bardzo praktyczna propozycja dla tych, którzy chcą osiągnąć brzmienie kolosalnie lepsze niż z najbardziej luksusowego "pojedynczego" głośnika Bluetooth, zdobyć prawdziwe stereo, wysoką jakość pod każdym względem (oprócz imprezowych natężeń dźwięku – chyba że z subwooferem), w nowoczesnej formie i ze współczesnymi funkcjami strumieniowymi, sterującymi i regulacyjnymi.
Na mecie?
Metamateriał – to brzmi dumnie. Ogólna definicja metamateriału mówi o materiale mającym szczególne właściwości dzięki specyficznej strukturze w skali większej niż skala cząsteczkowa (do metamateriałów nie będą więc należeć "same z siebie" żadne związki chemiczne czy też stopy).
Jednocześnie chodzi o materiały niewystępujące w naturze, a więc struktury tworzone przez człowieka w celu konkretnych zastosowań; głównie w dziedzinach, w których mamy do czynienia z falami, np. w optyce, gdzie odpowiednia struktura materiału pozwala na polaryzację światła.
Aby jednak osiągnąć zamierzony efekt, odpowiednie zmiany struktury muszą mieć długość mniejszą od długości fal, na które mają oddziaływać. Światło widzialne to 400–700 nm, więc chodzi o zmiany niewidzialne gołym okiem, ale w przypadku fali dźwiękowej...
Nawet najkrótsza fala pasma akustycznego (20 kHz) jest znacznie dłuższa – około 17 mm. Przyjmując długość jednej czwartej fali jako konieczną dla osiągnięcia zamierzonego wpływu, mamy ok. 4 mm. Dla niższych częstotliwości wymiary będą proporcjonalnie większe.
Wykonanie ustroju spełniającego taką definicję "metamateriału" dla oddziaływania na fale akustyczne jest więc dość proste i nie wymaga bardzo zaawansowanych technologii. Idąc tym tropem, popularne ustroje akustyczne są "metamateriałami".
Nasuwa się tylko pytanie: w jakim stopniu spełniają postawione przed nimi zadania w konkretnym przypadku? Można na ścianie powiesić np. dyfuzor Schroedera i stwierdzić, że do adaptacji akustycznej stosujemy metamateriał.
Wydaje się to naciągane, ale... ostatecznie ważny jest zarówno sposób, jak i efekt. Gdy na ścianie powiesimy tylko mały kawałek gąbki piramidkowej, nie nazywajmy jej metamateriałem, ale nie z powodu "niewłaściwej", mało zaawansowanej struktury, lecz dlatego, że w takiej ilości niemal nie będzie miała wpływu na akustykę pomieszczenia.
Metamateriał staje się nim dopiero przy osiągnięciu zamierzonego celu, ale cel ten może być określony na różnym poziomie... Ustrój rozpraszająco-absorbcyjny zastosowany w nowych LS50 (Meta i Wireless II) spełnia wszystkie te warunki, chociaż jest czymś zupełnie innym, niż wielu się spodziewa.