To jednak sytuacja niejednoznaczna, bowiem jego premiera miała miejsce już 5 lat temu, a niedługo potem pojawiły się pierwsze testy. Były to jednak czasy pandemii, rozkręcenie produkcji szło opornie i dopiero później SR-X9000 stały się ogólnie dostępne.
A ponieważ nie są to "zwykłe" słuchawki, jakie producenci wymieniają w swoich ofertach co kilka lat, lecz referencyjne elektrostaty Staxa, więc na pewno będą z nami jeszcze długo; podobnie jak high-endowe kolumny głośnikowe.
Słuchawki duże, domowe, z kablem nie ustąpiły całkowicie pod naporem przenośnych słuchawek Bluetooth. Najbardziej wymagający wiedzą, że dla osiągnięcia wysokiej jakości wciąż najlepszym rozwiązaniem jest kabel łączący solidną konstrukcję samych słuchawek z dobrym wzmacniaczem.
A skoro w takiej sytuacji musimy siedzieć "przywiązani" do sprzętu stacjonarnego, to dla naszej wygody nie robi różnicy to, czy słuchawki są konwencjonalne, z przetwornikami dynamicznymi, czy z elektrostatycznymi, wymagającymi też specjalnego wzmacniacza. Takie atrakcje co prawda więcej kosztują, ale lepiej brzmią i przy okazji nobilitują. Jak już siadać ze słuchawkami w fotelu, to głęboko.
Może się wydawać, że słuchawki tego rodzaju i tej klasy to produkt niszowy, adresowany do miłośników firmy, i to – z oczywistego przecież powodu – tylko niektórych. Jednak mogą zainteresować się nimi również ci, dla których wcześniej dobre słuchawki nie były najważniejsze. I nadal nie muszą być.
Jednym coś się "odmieniło", może w życiu skomplikowało, i nie mogą słuchać systemu z kolumnami, więc szukają najlepszych słuchawek, aby w ten sposób zrekompensować sobie tę stratę. Inni wręcz przeciwnie – mają już prawie wszystko, i stać ich na takie kaprysy; potem może będą ze słuchawek korzystać często, może rzadko, może w ogóle.
Stax SR-X9000 nadają się do różnych scenariuszy. Najważniejsze kryterium jest finansowe – trzeba mieć 30 tysięcy złotych na SR-X9000, a i to nie wystarczy… Słuchawki elektrostatyczne ze względu na swoją technologię są kosztowne, a końcową cenę podbija też konieczność podłączenia ich do specjalnego wzmacniacza.
Większość dobrze wie dlaczego, ale na wszelki wypadek przypomnijmy, że nie chodzi tylko o ogólną jakość tego wzmacniacza, lecz o jego zasadniczo inne parametry; przetworniki elektrostatyczne wymagają zarówno wysokiego napięcia sygnału audio, jak i napięcia polaryzującego, które jest do nich dostarczane tym samym kablem.
Nie ma więc mowy o podłączeniu takich słuchawek do zwykłego gniazda, ani nawet o "przebieraniu" wśród wysokiej klasy wzmacniaczy słuchawkowych (współcześnie często połączonych z DAC-ami). Musimy zaopatrzyć się w jeden ze wzmacniaczy Staxa i cieszmy się, że przynajmniej tutaj mamy jakiś wybór. I nie próbujmy też podłączać innych słuchawek do wzmacniaczy Staxa…
Firma Stax zajmuje się słuchawkami elektrostatycznymi od początku swojej działalności i stała się jednym z kilku najwybitniejszych specjalistów w tej dziedzinie. Chociaż cena najlepszych modeli nigdy nawet nie zbliżała się do ceny systemu Orpheus HE-1, który Sennheiser wylansował jako elektrostatyczną superreferencję, nie obniża to wcale rangi i pozycji Staxa, w ofercie którego można znaleźć słuchawki z bardzo dużego i bardziej "praktycznego" zakresu cenowego.
Niedawno wprowadzono model w cenie wręcz sensacyjnie niskiej, jak na technikę elektrostatyczną (Stax nie odstępuje od niej ani o krok) – za SR-X1 trzeba zapłacić 3000 zł. Co prawda musimy dokupić wzmacniacz… ale i w tym przypadku producent rozsądnie dopiął sprawę i przygotował SRM-270 kosztujący ok. 2500 zł.
Firma zaznacza wyjątkowość swoich konstrukcji, nazywając słuchawki (wszystkie) "earspeakers" (w wolnym tłumaczeniu – głośniki nauszne), a wzmacniacze – "drivers".
Stax SR-X9000 były podłączone w teście do SRM-700S. W rzeczywistości jest to więc test całego systemu słuchawkowego, jednak formalnie przedstawiamy go jako test SR-X9000.
Wzmacniacz SRM-700S nie jest jedynym wzmacniaczem, do jakiego można podłączyć SR-X9000, i pewnie w opinii wielu nie jest on najodpowiedniejszy – skoro jest jeszcze lepszy SRM-T8000 (nawet przez producenta do tej roli polecany, zestawiany z SR-X9000 właśnie w system). Dystrybutor zaproponował jednak SRM-700S i wcale nie oponowałem.
Zakładam, że wystarczy on do wydobycia załóżmy 90 procent walorów SR-X9000, do ujawnienia ich charakteru. Przy niczym się jednak nie upieram, piszę jak jest, a kto chce (i może) pójść na całość, oczywiście sięgnie po SRM-T8000 i wszystkim sprawi tym wielką radość.
Znamienne jest, że zarówno najtańsze SR-X1, jak i najlepsze SR-X9000, i tylko one, mają symbole zaczynające się od SR-X, odwołujące się do konstrukcji sprzed prawie pół wieku.
Stax systematycznie doskonalił technikę słuchawek elektrostatycznych, w połowie lat 90. skokiem naprzód był model Omega, z którego wywodzą się późniejsze najlepsze modele – SR-009, SR-009S – wreszcie SR-X9000 (które wcale nie zastępują SR-009S, tylko zajmują miejsce ponad nimi, z ceną ok. 40% wyższą).
Wszystkie wspomniane modele (a także SR-007S kosztujące ok. 12 000 zł) mają muszle okrągłe, jakie miały też najpierwsze słuchawki elektrostatyczne Staxa – SR-1. W ofercie zaznacza się jednak grupa słuchawek z muszlami prostokątnymi (modele SR-L500 mkII i SR-L700 mkII, które testowaliśmy), które producent określa wspólną nazwą Lambda.
Jednak od kiedy problemy okrągłych membran zostały rozwiązane, wszystkie nowe modele mają taka formę, co wydaje się też wychodzić naprzeciw gustom większości użytkowników. Prostokątne Lambdy wyglądają bardzo charakterystycznie i wyróżniają się spośród wielu słuchawek, podpowiadając z daleka, że mamy do czynienia ze Staxami, ale okrągłe muszle są bardziej eleganckie i wygodne.
Stax SR-X9000 - wykonanie
Stax SR-X9000 wyglądają jednak zupełnie inaczej niż SR-009S, które są przy nich dość zwyczajne, "grzeczne", przyjemne. Stax SR-X9000 są większe, bardziej "profesjonalne", a jednocześnie luksusowe.
Techniczny styl elegancko przełamuje kolorystyka łącząca czerń, metaliczną szarość, brąz (poduszek i paska) i ciemnożółty (membran). Biorąc je do ręki, od razu czujemy, że trzymamy coś wyjątkowego, a oglądanie ich perfekcyjnie wykonanych detali przynosi pełną satysfakcję.
Konstrukcja jest ażurowa, widać poszczególne warstwy, delikatne siatki elektrod, wreszcie membranę. Jej powierzchnia jest o 20% większa, a jednocześnie lżejsza, co oczywiście ma się przekładać na szybkość odtworzenia transjentów.
Elektrody są wykonane w najnowszej technologii MLER-3 (Multi-Layer Electrodes, czyli elektrody wielowarstwowe w trzeciej wersji, w SR-009 jest poprzednia, druga wersja – MLER 2). Zgrzewaniem termicznym połączono metalową siateczkę z warstwą wytrawioną fotochemicznie; taka struktura prawdopodobnie osiąga wyższą sztywność i jest wolna od rezonansów. Jednocześnie siatka musi być akustycznie transparentna, aby fala od membrany biegła przez nią bez zakłóceń.
Elektrody znajdują się po obydwu stronach membrany, stąd nazwa push-pull. Z zewnątrz jest jeszcze dodatkowa siatka ochronna objęta pierścieniem, a ten z kolei jest przykręcony do sześciu wysięgników będących już integralną częścią obudowy muszli.
Solidna, sztywna i precyzyjna musi być cała konstrukcja, najmniejsze wygięcie pierścieni, do których zamocowane są elektrody i membrana, może spowodować ich poważne odkształcenie. Wszystkie części "odpowiedzialne" mechanicznie są aluminiowe. Konstrukcja musi być zarazem lekka, aby słuchawki były wygodne, a przecież są duże… więc masa 432 g to naprawdę sukces, ale najważniejsze, że w ogóle jej nie czuć!
Stax SR-X9000 - ergonomia
To słuchawki bardzo wygodne, na głowy małe i duże. Regulacja odbywa się podobnie jak we wszystkich słuchawkach Staxa 9 (z wyjątkiem SR-X1) – za pomocą przesuwanego paska.
System jest "zapadkowy", ma dosyć pozycji w dużym zakresie, a po ustaleniu odpowiedniej nie ma tendencji do przesuwania (więc trzeba użyć sporej siły, aby słuchawki dopasować, ale przecież nie robi się tego co chwila).
Wygodzie służy też bardzo szeroki pasek, a wygoda to dla mnie warunek wstępny i podstawowy, aby słuchawki rekomendować. SR-X9000 spełniają go w 98%, a te dwa "brakujące" procenty dotyczą w tym przypadku zastrzeżeń zupełnie oczywistych.
Po pierwsze, to nie są słuchawki przenośnie, co odczuwa się również przez ich dość lekkie, luźne trzymanie na głowie; bez względu na ustawienie paska, nacisk z boku jest niewielki, duże muszle otaczają małżowiny z zapasem, co też nie blokuje ich ruchu.
To optymalne, gdy siedzimy; nie musimy zastygać w bezruchu, słuchawki nie spadną, a jeżeli odrobinę się przesuną, to je poprawimy. Po drugie, to słuchawki otwarte i wszystko, czego słuchamy, będą też słyszeć inni znajdujący się pobliżu.
Nie przypominam sobie innych, które miałbym na głowie praktycznie bez przerwy przez kilka godzin. Poduszki z owczej skóry są milusińskie, a cały układ jest "przewiewny". Można ich słuchać w nieskończoność.
Jednego wieczoru usiadłem, aby jeszcze coś sprawdzić… i przesłuchałem w całości kilka ważnych dla mnie albumów. Oczywiście jest w tym też zasługa charakteru brzmienia, przecież nikt nie siedzi w słuchawkach tylko po to, aby cieszyć się, że nie uciskają…
Stax SR-X9000 są zapakowane w drewniane pudełko, w którym znajdują się też dwa kable – obydwa z takimi samymi wtykami, różniące się tylko długością (1,5 m i 2,5 m); przewodzą zarówno sygnał audio, jak i wysokie napięcie polaryzujące, niezależnie do każdej słuchawki. Są do nich wpinane (a nie zamontowane na stałe), końcówki są solidne, mocowanie pewne, nic się łatwo nie wyłamie.
Stax SR-X9000 - odsłuch
W tym momencie nie jestem obstawiony innymi referencyjnymi słuchawkami, z którymi mógłbym Staxy SR-X9000 bezpośrednio porównać, ale niektóre dobrze pamiętam, słuchałem poprzedniej referencji Staxa – SR-009S, testowałem też kilka innych Staxów. Nie będę się wysilał na szczegółowe wymienianie różnic, lecz w opisie SR-X9000 pojawią się stwierdzenia mające oczywisty kontekst.
Od pierwszych chwil i dźwięków możemy wiedzieć o nich bardzo wiele, ale nie wszystko. Najpierw pojawia się wrażenie bliskości, komunikatywności, łatwości odbioru, "rozsupłania" muzyki, która w innych słuchawkach jednocześnie grzęźnie, jak też próbuje się przebić wysokotonowymi detalami czy potężnym basem.
Ich działanie jest skupione na doskonałym środku pasma. Nie oznacza to słabości skrajów, a raczej zbliżenie się do bardziej naturalnego profilu, jaki znam z dobrze zestrojonych kolumn głośnikowych.
Nie obiecuję, że Staxy grają jak para kolumn – zwłaszcza pod względem przestrzennym to po prostu niemożliwe i nawet najlepsze słuchawki nie robią w tej dziedzinie rewolucji. Ale nie było monotonnego, czasami nieznośnego "cykania" ujednolicającego sybilanty wokali i blachy perkusji, które obciąża wiele nawet bardzo dobrych słuchawek.
Wysokie tony są płynnie połączone, a nawet wtopione w średnicę, są jej oczywistą kontynuacją. Blachy perkusji nie nabierają masy, ale nie zamieniają się w piasek. Jest oddech, świeżość, lekkość.
Wysokie tony są więc delikatne, czyściutkie i wyrafinowane, a przy tym podporządkowane w najbardziej właściwy sposób, aby nie było ich ani za mało, ani za dużo. SR-X9000 pozwalają u słyszeć praktycznie wszystko, lecz nie sypią jak z rękawa informacyjną drobnicą.
Powiedzieć, że średnica jest w tym brzmieniu ważna, to o wiele za mało. Prawidłowa (w intencji bliska neutralnej) charakterystyka częstotliwościowa słuchawek, mierzona "sztuczną głową", w odróżnieniu od charakterystyki zespołów głośnikowych jest daleka od liniowości. Wynika to ze zmian, jakie wprowadza słuchanie źródła umieszczonego przy samym uchu w stosunku do źródła odsuniętego choćby o metr (na skutek skomplikowanych odbić fal od małżowiny), a przecież chcemy słyszeć instrumenty i głosy w takiej formie, w jakiej słyszymy je w "normalny" sposób, z pewnej odległości, dlatego charakterystyka słuchawek musi wprowadzać odpowiednią korektę, abyśmy ostatecznie słyszeli dźwięk tonalnie naturalny.
Problem w tym, że zmiana wprowadzana przez nasze uszy przy odsłuchu słuchawkowym jest w pewnym stopniu indywidualna, więc i korekcja powinna być do niej dopasowana, czyli – najlepsza charakterystyka jest różna dla różnych użytkowników i podkreślmy, że w tym przypadku nie rozważamy subiektywnych upodobań, ale dążenie do obiektywnie neutralnego dźwięku!
Może to niełatwe do ogarnięcia, i dlatego wielu nawet bardzo doświadczonych użytkowników słuchawek, a nawet recenzentów, niepotrzebnie spiera się o to, czy określone słuchawki brzmią np. zbyt jasno czy nie. Jak to się ma do średnich tonów SR-X9000? Nie wpadam w pułapkę wniosku, że wyzwoliły się z jakichś błędnych założeń, jednak mają więcej tego, czego w słuchawkach często brakuje.
Wokale nie wpadają w nosowość, brzmią odważnie i emocjonalnie. Tutaj właśnie jest klucz do czytelności, płynności i spójności. Zapoznałem się z testem, którego autor przyznał, że SR-X9000 miały dla niego zbyt mocno podany zakres 3 kHz, więc wprowadził (za pomocą urządzenia źródłowego) odpowiednią (-3 dB) equalizację i wtedy było już super.
Gdybym to przeczytał nie słuchając wcześniej Staxy SR-X9000, byłbym nieźle przestraszony, bo czego jak czego, ale nadmiaru "wyższego środka" chyba wszyscy boimy się jak diabeł święconej wody. I słusznie, bo dźwięk staje się wówczas natarczywy.
Jednak SR-X9000 wcale taki nie jest i chociaż też miałem do dyspozycji podobne narzędzia korekcyjne, to nawet nie byłem ciekaw, jakie przyniosłyby efekty; „natywne" brzmienie nie zmęczyło mnie w ciągu długiej sesji. W tych słuchawkach podoba mi się właśnie to, że ich dźwięk jest otwarty, "szczery", nieskomplikowany… a zarazem klarowny, precyzyjny, elegancki.
Stax R-X9000 ani nie syczą, ani nie krzyczą, ani nie buczą; grają równo, pewnie i bezpiecznie. Mimo że wysokie tony specjalnie nie błyszczą i nie iskrzą, dźwięk nie jest ciężki i ciemny właśnie dlatego, że średnica jest mocna, nasycona i swobodna, a basu… na pewno nie jest za dużo.
Dość było nagrań, które pokazały wspaniałą rozdzielczość i "szybkość", przejawiającą się naturalnymi wibracjami, chrapliwością, szorstkością – w odróżnieniu od wygładzenia i jednobarwności większości słuchawek. Ale co ciekawe, technicznie słabsze materiały czy źródła nie zabolą. W całym spektrum różnego rodzaju kłopotliwych sytuacji dźwięk rzadko stawał się napastliwy i wyostrzony.
Staxy są jednocześnie żywe i bezpośrednie, jak też wytrawne i neutralne. Ich klasę usłyszymy w sposobie pokazania szczegółów, których może być mnóstwo, ale nasze uszy nie zostają w nich skąpane; często są na drugim planie – tam gdzie być powinny – subtelne i czyste.
Tak jak góra pasma jest wolna od dzwonienia i nabłyszczenia, tak na dole nie ma gęstego, tłustego sosu. Bas jest sprężysty, soczysty, nie dudni, nie ciągnie się, jest dobrze prowadzony, trzyma puls muzyki nie ocieplając średnicy. W porównaniu do większości słuchawek jest go mniej i generalnie to dobra wiadomość.
Na części nagrań życzyłbym sobie trochę więcej "mocy", lecz nie jestem pewien, czy wówczas średnica nie straciłaby na znaczeniu, a ona jest tutaj "przewodnikiem". Dzięki niej muzyka płynie zdrowo, wyraźnie, wszystko jest na wierzchu, a przy tym w dobrych proporcjach.
Dobrze znamy wrażenie płynące z działania dużych, dobrych kolumn, gdy pozorne źródła dźwięków nabierają właściwej skali. Niestety, z większości słyszymy "miniaturki" instrumentów, nawet gdy są tonalnie dobrze zrównoważone i nie brakuje im niskich rejestrów. Dźwięk słuchawek trudno do tego w ogóle porównać… ale SR-X9000 tworzą właśnie większy obraz.
Perspektywa nie jest odsunięta czy rozszerzona, lecz swobodniejsza, bardziej przestrzenna, z lepszą atmosferą akustyczną. Miłośnicy Staxów mają prawo być dumni z najlepszego dzieła tej firmy, a ci, których stać na SR-X9000, mogą być szczęśliwi.