Takie przyzwyczajenia bywają mylące, bo brzmienia w obrębie poszczególnych firm nie są wcale stabilne, ewoluują w czasie, przypadkowo lub celowo różnią się między modelami, ale Dynaudio − trzeba to przyznać - trzyma stabilny kurs, wynikający w dużym stopniu z niewielkich zmian w obrębie samej techniki.
Spójrzmy bowiem na nasze Dynaudio DM 3/7 - taki widok znamy już przecież od ponad ćwierć wieku, zmieniają się w nim tylko detale. Podobna konfiguracja przetworników jest stosowana przez wielu producentów, ale tutaj mamy dalej idącą konsekwencję - same przetworniki są bliźniaczo podobne do tych, które Dynaudio opracowało jeszcze w latach osiemdziesiątych.
Z drugiej strony trzeba przyznać, że wciąż wyglądają one nowocześnie i poważnie - głównie za sprawą dużych, wypukłych centralnych części membran, których aż nie wypada rutynowo nazywać "nakładkami przeciwpyłowymi" - nic tu bowiem nie nałożono, cała membrana wyciskana jest z jednego kawałka firmowego materiału o nazwie MSP (polimer wzbogacany krzemem).
Na przejściu w centralną, wypukłą część membrany znajduje się łączenie z cewką - bardzo dużą, o średnicy 75 mm. Piszemy o tym po raz n-ty, tak jak Dynaudio, i po raz n-ty robi to dobre wrażenie...
Zresztą dobrze ujmuje to jedno zdanie z firmowej prezentacji: "Wysokotonowy zawiera renomowaną innowację Dynaudio" (już nieważne jaką) - renomowaną, czyli dobrze znaną, utrwaloną, a więc nie nową...innowację - bo jednak Dynaudio wprowadziło w swoim czasie sporo ważnych, oryginalnych rozwiązań.
Renomowane innowacje
Wraz z serią DM, Dynaudio chce zaoferować taką właśnie, korzenną firmową technikę, "renomowane innowacje" bez poważnych kompromisów, za umiarkowaną cenę - a ponieważ wszystko jednak ma swoją cenę, więc kompromis będzie, choć naprawdę niewielki - obudowa Dynaudio DM 3/7 nie jest wykończona tak szlachetnie jak w wyższych seriach (a jakość obudów to też tradycyjny atut Dynaudio), okleiną nie naturalną, lecz sztuczną, ale jakość tego laminatu, zgodnie z obietnicami, jest bardzo wysoka, wielu użytkowników nie odróżniłoby go od naturalnego forniru; w teście mieliśmy wersję palisandrową, dostępna jest też czarna.
Sam front Dynaudio DM 3/7 polakierowano na kolor grafitowy, z metalicznym połyskiem. Do tego dyskretny cokolik, służący nie tyle do ustabilizowania kolumny - bo nie jest większy od jej podstawy, a nawet ciut mniejszy - ale do wizualnego "oderwania" jej od podłoża, oraz cienka (choć minimalnie grubsza niż w Dali) maskownica, i jest naprawdę ładnie.
Bez luksusów, ze skandynawskim umiarem i w dobrym guście, a przede wszystkim w wyraźnym, oryginalnym firmowym stylu. Chociaż widzę to po raz n-ty, to zawsze mi się podoba - zwłaszcza "tłuste" przetworniki z dużymi centrami i szerokimi obrzeżami koszy.
Układ dwudrożny
Układ, który znowu wygląda na dwuipółdrożny, tym razem jest dwudrożny, bowiem w trochę uproszczony, ale dopuszczalny, i znany z innych konstrukcji Dynaudio, sposób obydwie 17-tki pracują jako niskośredniotonowe, tym samym pasmem, a częstotliwość podziału między nimi a wysokotonowym jest bardzo niska - 1800 Hz (według danych firmowych).
Obydwa głośniki pracują we wspólnej komorze bas-refleks, wentylowanej do tyłu długim (20-cm) tunelem, który zapewnia bardzo niską częstotliwość rezonansową (ok. 30 Hz); na wyposażeniu jest zatyczka, pozwalająca zmienić system w zamknięty (i obniżyć poziom basu).
Dawniej Dynaudio więcej pisało o swoich zwrotnicach (wywodzących się z filtrów 1. rzędu), teraz z materiałów firmowych niczego na ten temat się nie dowiadujemy, poza wspomnianą już częstotliwością podziału.
Monitorowy raj
Same Dynaudio DM 3/7 nie wyglądają zaskakująco, za to cała seria DM - już tak, i dlatego trzeba poświęcić jej kilka zdań. Po pierwsze, DM 3/7 są w niej jedynym modelem wolnostojącym! Po drugie, towarzyszą mu aż cztery modele podstawkowe! Monitorowy raj! Ale czym się one różnią? Oczywiście wielkością nisko-średniotonowych, lecz w jaki sposób wystarczyło to do stworzenia tak licznej grupy?
Po kolei: w najmniejszych DM 2/6 mamy przetwornik 14-cm - czyli w sumie minimonitor; w DM 2/7 - najpopularniejszy 17-cm (taki jak w DM 3/7), a więc powstaje monitor "regularny"; w DM 2/8 - 20-cm, co jest już bardzo rzadko spotykane, ale to jeszcze nic, skoro jest też monitor DM 2/10 z 24-cm nisko-średniotonowym!
Tym bardziej zaciekawi konstruktorów to, że wraz ze zwiększaniem średnicy głośnika nisko-średniotonowego, projektant tych konstrukcji nie obniżał konsekwentnie częstotliwości podziału - w dużych DM 2/8 i DM 2/10 wynosi ona odpowiednio 2300 Hz i 2200 Hz, ale w najmniejszych DM 2/6 jest najniższa - 1800 Hz.
Odsłuch
Na przestrzeni prawie dwudziestu lat ich testowania, odniosłem wrażenie, że Dynaudio powoli, metodą dwa kroki do przodu - jeden do tyłu, zmieniają brzmienie w stronę bardziej detalicznego, szybszego, świeższego (na górze pasma) i dynamiczniejszego (na basie), trochę kosztem wcześniejszej nadzwyczajnej spójności, której spoiwem było charyzmatyczne, bardzo plastyczne brzmienie średnicy.
Dynaudio DM 3/7 raczej nie kontynuuje tej ewolucji, lecz wraca do dawnych zasad i priorytetów. Oczywiście nie można wejść drugi raz do tej samej rzeki i Dynaudio DM 3/7 nie jest kopią jakiegoś wcześniejszego modelu.
Dominuje spokojna, rzetelna równowaga tonalna, tym razem nie doświadczyłem specjalnej roli średnich tonów, które są naturalne i sprawnie obsługują całą gamę instrumentów akustycznych i głosów, lecz nie są zjawiskowe, nie generują szczególnego klimatu, nie czarują ciepłem i słodyczą, zarazem nie towarzyszy im wspaniały blask i analityczność - to już kwestia wysokich tonów, jedwabistych, selektywnych, bardzo czystych, ale powstrzymujących się przed ostatecznym zdefiniowaniem wszystkich detali i hojnym rozsypaniem ich przed nami.
Zdecydowane wyhamowanie wszelkich zapędów do wyostrzania będzie oczywiście dla wielu słuchaczy zaletą, sprawdza się przy dobrze zrealizowanych nagraniach, a przy słabszych...to zależy - jeżeli same były rozjaśnione, będzie dobrze, Dynaudio nie zareaguje nerwowo, a jeżeli brakowało góry pasma, to Dynaudio DM 3/7 niewiele pomogą - będzie jej brakować, brzmienie nie dostanie skrzydeł.
To nie zarzut, tylko stwierdzenie wysokiej neutralności DM 3/7, tożsamej z wysoką klasą wedle tradycyjnej audiofilskiej miary. I można stwierdzić, że Dynaudio są pod tym względem najbardziej zaawansowane nie tylko w grupie duńskiej, ale i w całym teście.
W recenzjach Dynaudio często powtarzają się też pochwały dla przestrzenności. Ta jest znowu normalna - wcale nie tak efektowna, jak w Dali, za to pozorne źródła mają mocniejsze fundamenty, stabilność i plastyczność.
To też pochodna równowagi i spójności. Jest jeszcze coś innego, co zrobi większe wrażenie - bas. Niskie tony są nadzwyczaj zdrowe, szybkie i pełne, mają dobry rysunek i "tchnienie" najniższego basu.
Dynaudio DM 3/7 to nie jest ciepła klucha, jaką zdarzało się słyszeć, nie ma też twardości ani dudnienia. Jest płynnie, elegancko i z przekonującą siłą.
Tym razem to wcale nie góra pasma, brzmiąca trochę nieśmiało, ani nawet nie średnica, która jest "w porządku", lecz właśnie aktywny bas wydawał mi się najbardziej atrakcyjnym zakresem całego pasma, dającym dynamikę i autorytet, chociaż nie mniejszą obiektywną wartość ma doskonałe zrównoważenie i spójność - czyli to, czego po Dynaudio oczekujemy.
To dobrze, że firma trzyma się swojego stylu, i że potrafi go teraz zaoferować za tak umiarkowaną cenę.
Andrzej Kisiel