Firma "miewała" kiedyś coś podłogowego w tym zakresie ceny (zakresie też wcale nie niskobudżetowym), ale w ciągu ostatnich kilku lat pułap, powyżej którego w ofercie Triangle`a pojawia się wybór konstrukcji niewymagających podparcia standem, półką czy parapetem, podniósł się na tyle wysoko, że z pewnością nie przysporzyło to marce Triangle szerszej popularności.
Niemal wszystkie firmy występujące w tym teście otwierają dostęp do swoich kolumn wolnostojących znacznie wcześniej; tylko Dynaudio i Triangle każą tak się wspinać... a i tak powinniśmy się cieszyć, że cel ten możemy teraz osiągnąć wraz z Triangle za niespełna 5000 zł, bo wcześniej było drożej.
Dla całego współczesnego rynku głośnikowego znamienne jest, że nawet najtańsze (w ofercie danego producenta) kolumny wolnostojące nie są najprostszymi układami dwugłośnikowymi - a to dlatego, że takie można zrobić znacznie taniej w postaci monitorów podstawkowych, natomiast większe obudowy wolnostojące - same obudowy, bez względu na jakość ich wykonania - są na tyle drogie (również w transporcie, a ceny paliw ciągle rosną!), że lepiej dołożyć jeszcze jeden głośnik i przy niewielkim już zwiększeniu kosztów stworzyć znacznie atrakcyjniejszą konstrukcję - zwykle dwuipółdrożną, taką jak Triangle Color.
Intrygująca zmiana
Intrygujący jest fakt, że w projekcie tym Triangle porzuciło jeden ze swoich najbardziej charakterystycznych elementów - tubowy głośnik wysokotonowy, który zastąpiło "zwykłą" metalową kopułką.
To posunięcie podyktowane albo oszczędnościami (ale czy taki tubowy wysokotonowy, jaki montowany jest w konstrukcjach serii Ex, byłby tu zbyt drogi?), albo był to "taktyczny odwrót", wymuszony nieufnością wielu klientów do tubowych wysokotonowych - kopułkowy jest "bezpieczniejszy", lecz z drugiej strony rezygnacja ze "specialite de la maison" jest ruchem dość ryzykownym. Bo po czym tu poznać Triangle?
Eksperci poznają po innych detalach, lecz normalny klient ma przede wszystkim ucieszyć się z niekonwencjonalnych wersji kolorystycznych: zamiast typowej drewnopodobnej okleiny, a nawet zamiast jakichkolwiek naturalnych fornirów, dostępne są tylko (i aż) trzy wersje lakierowane na wysoki połysk: biała, czarna i czerwona.
Czarna nie jest wynalazkiem, lecz jest bardzo modna, biała powoli zdobywa popularność, czerwona adresowana - rzecz jasna - dla najodważniejszych, stąd rzadko spotykana w produktach popularnych, i tą wersją Triangle wyróżnia się najbardziej.
Teraz nie może być skuchy, jakość wykonania zostaje postawiona na pierwszym planie i nie tylko lakierowanie, ale też wszystkie detale, są smakowicie dopracowane, co pokazujemy na kilku zdjęciach. Oprócz kopułki wysokotonowej, w układzie dwuipółdrożnym uczestniczą głośniki 18-cm - tutaj poznamy firmową technikę, przede wszystkim w "pofałdowanym" zawieszeniu przetwornika nisko-średniotonowego.
Seria Color jest krótka, ale treściwa - zawiera jeszcze podstawkowy monitor i głośnik centralny - wszystkie nazywają się po prostu Color.
Odsłuch
Nawet bez tubowego wysokotonowego Triangle Color radzi sobie doskonale; i to nie tylko w kategoriach obiektywnych, ale też - trochę nieoczekiwanie - w kontekście specjalnego firmowego brzmienia, lubianego przez wielu klientów kierujących swe kroki ku produktom tej marki.
Triangle to przecież firma o bardzo charakterystycznym profilu brzmieniowym, który wydawał się nierozerwalnie związany z tubowym wysokotonowym.
Trudno więc było o pewność, że poradzi sobie z zadaniem wykreowania znanego brzmienia bez tego elementu swojej techniki, chociaż było niemal pewne, że będzie próbować. Według mnie, udało się w stu procentach.
Nie po raz pierwszy okazało się, że dla ostatecznego rezultatu - przynajmniej w zakresie charakterystyki częstotliwościowej, określającej przecież zasadnicze ogólne wrażenie - bardzo ważne jest samo strojenie układu, a nie tylko typy zastosowanych przetworników.
Gdy konstruktor zmierza do liniowości, brzmienia neutralnego, wówczas wychodzą na wierzch inne sprawy, gdy jednak narzuca ostrzejszy kurs z wyeksponowanymi skrajami pasma, wówczas ma to największy wpływ na styl i nasze wrażenia.
Oczywiście dalej mamy wybór - w ramach tego stylu - różnych kolumn i brzmień. Również Focal wzmocnił górę pasma, lecz wyraźnie inaczej - i już to może być różnicą polaryzującą opinie.
Triangle Color grają nawet ostrzej na samym skraju pasma, dając definitywne wykończenie detali, jednocześnie bardziej sypko i... subtelniej - nie mają w sobie tyle dzwoniącej metaliczności, czasami jednak fatygującej, co konkurent.
W następstwie brzmienie kolumn Triangle Color nie jest klasycznie rozjaśnione, chociaż bardzo selektywne i dynamiczne. To walor nie do przecenienia - żywość, radość grania jest imponująca, nie sprowadza się do wzmocnienia basu i góry, w całym pasmie słychać kontury, szybkość, a przy tym soczyste barwy.
Zapowiedziałem wzmocnienie basu, lecz jego zwinność i klarowność nie dają miejsca na pogrubienie i spowolnienie, nie ma też molestowania górnym basem, wszystko trzyma się koncepcji brzmienia sprawnego i szybkiego, ale nie potężnego i nie agresywnego. Owszem, środek pasma jest o pół kroku do tyłu, można by powiedzieć polubownie - coś za coś - ale w sumie co?
Również średnica jest czytelna, swobodna, naturalna, bez żadnej syntetyczności jak i bez manierycznego ocieplenia. Wokal nie jest "przejmująco obecny", lecz - oczywisty, zrozumiały.
Cały dźwięk jest jednocześnie efektowny, łatwo przyswajalny; nawet jeżeli nie jest to dźwięk stuprocentowo audiofilski - bo na pewno wcale nie miał takim być w zamierzeniach konstruktorów - to warto go poznać, niezależnie od swoich dotychczasowych poglądów i gustu, gdyż obrazuje doskonałą kompozycję w swoim gatunku.
Dynamika z Francji
Podsumowanie do duńskich kolumn zatytułowałem "Smaki", a przecież z dobrej kuchni bardziej słynie Francja... Jednak w tym przypadku kluczowym słowem wydaje mi się dynamika (choć zgodnie z tym kodem, podsumowanie dla kolumn niemieckich powinno brzmieć "Zrównoważenie").
Jeżeli już smaki - głośnikowe - z Francji, to nie są one wcale subtelne i zniuansowane, lecz wyraziste i pikantne. Nie jest to sytuacja nowa, i choć zdarzają się tu klimaty bardziej delikatne, to wciąż dominuje dynamika, a skraje pasma są nierzadko mocno wyeksponowane (wciąż podejrzewa się o to kolumny niemieckie, ale już generalnie niesłusznie).
Brzmienie francuskie trochę się uspokoiło w związku z wypłynięciem największych francuskich firm (właśnie tych występujących w tym teście) na szersze wody, poza rynek francuski, lecz bezpośrednie porównanie z kolumnami duńskimi i niemieckimi pokazało, że Francuzi wciąż nie stracili wigoru - i dobrze, bo właśnie za to francuskie kolumny są lubiane na całym świecie.
Ma to swoje źródła w wyborach konstrukcyjnych - Francuzi, odwrotnie niż Duńczycy, nie lubią kopułek jedwabnych, zdecydowanie wolą metalowe, często też stosują wysokotonowe tubowe, co kojarzy się jednoznacznie - może nawet zbyt jednoznacznie, bo to tylko pierwszy krok; drugim jest odpowiednia aplikacja.
Patrząc na trójkę z tego testu, od razu zauważymy, że każda z kolumn ma bas-refleks z przodu, co ucieszy wielu klientów, obawiających się wzbudzenia basu przy ustawieniu blisko ściany; ale uwaga - francuskie kolumny i bez takiego wspomagania wygenerują mocny bas!
Jeżeli więc szukamy brzmienia neutralnego, wyważonego, to tutaj go nie znajdziemy, jeżeli jednak cieszy nas sugestywna, obszerna przestrzeń, uderzenie, duża skala dźwięku i śmiały detal - to jak najbardziej.
W estetyce nie widać już jakichś rysów szczególnych i jednocześnie wspólnych dla całej grupy, tylko indywidualne - każdej firmy z osobna. Przedstawiona trójka w zasadzie wyczerpuje zasoby dużych francuskich firm głośnikowych, pozostałe są znacznie mniejsze i liczą się głównie na rodzimym rynku.
Andrzej Kisiel