Odtwarzacz Cyrus CD 8 SE związany jest z nowym spojrzeniem Cyrusa na źródła cyfrowe. Najważniejszą zmianą, widoczną od razu po wypakowaniu urządzenia, jest brak klasycznej szuflady. W tym miejscu pojawiła się szczelina.
Taki sposób ładowania znany jest oczywiście z systemów samochodowych, w domowym audio wciąż należy do rzadkich rozwiązań, chociaż spotyka się go coraz częściej, także w produktach bardzo różnej jakości – od najtańszych mikrosystemów za kilkaset złotych po ultradrogie hi-endowe odtwarzacze (Classe). Rozwiązanie samo w sobie nie określa więc klasy urządzenia.
Napęd przygotowali inżynierowie Cyrusa – SE to tym razem skrót nie od Special Edition, ale od Servo Enchanced, chociaż trudno wykluczyć, że o taką zbieżność i skojarzenia Cyrusowi właśnie chodziło... Przede wszystkim skupiono się na oprogramowaniu.
Jak się dowiadujemy z wypowiedzi szefa biura konstrukcyjnego: system jest wyregulowany tak, aby w razie błędu odczytu jak najmniej danych było "dopisywanych".
Zazwyczaj odtwarzacze CD po prostu "zgadują", co powinno być w miejscach ubytku. Cyrus twierdzi, że jego mechanika jest na tyle dobra, iż poradzi sobie z gorzej wytłoczonymi dyskami, a zyskamy przez to lepszy dźwięk.
To się jeszcze zobaczy... ale już teraz można powiedzieć, że mechanizm jest nieco głośniejszy od klasycznego i trzeba się przyzwyczaić do jego obsługi - np. nauczyć się, jak mocno trzeba płytę nacisnąć. Poza tą zmianą, front odtwarzacza jest identyczny, jak w innych źródłach Cyrusa.
Cyrus CD 8 SE - przyłącza
Na pochylonej dolnej części ścianki przedniej Cyrusa CD 8 SE umieszczono rząd przycisków sterujących transportem. Nad slotem widać niewielkie okienko, a pod nim zielony, ciekłokrystaliczny wyświetlacz, który - mimo niewielkich rozmiarów - jest całkiem czytelny.
Całość dopełnia przycisk "standby" z diodą. Na niewielkiej tylnej ściance zmieściło się całkiem sporo: gniazdo sieciowe, podwójne wyjścia analogowe (podobnie jak w Arcamie), dwa wyjścia cyfrowe – elektryczne i optyczne - oraz gniazda do komunikacji systemowej pomiędzy poszczególnymi urządzeniami Cyrusa.
Jest też charakterystyczne dla tej marki, pięciopinowe gniazdo XLR dla zewnętrznego, opcjonalnego, zasilacza. Spód wykonano z plastiku, pokryto go metaliczną farbą z drobinkami miedzi, które ekranują wnętrze przed promieniowaniem RF. Nóżki są symboliczne – Cyrus nigdy nimi nie epatował.
Cyrus CD 8 SE - wnętrze
W środku Cyrusa CD 8 SE większość miejsca zajmuje duży napęd. Jego chassis jest plastikowe. Pod nim dopiero zawieszono metalowy element z wózkiem i optyką, odprzęgnięty od całości miękkimi przekładkami.
Brak szuflady znacznie upraszcza konstrukcję. Sterowanie zapisano w kości DSP na głównej płytce. Tam też znajdziemy dwa przetworniki Burr- Browna PCM1738, po jednym na kanał.
Sygnały z ich wyjść są sumowane, a błędy dekodowania dzięki temu uśredniane. W przetwarzaniu I/U oraz układzie wzmacniającym pracują układy scalone BB OPA22270 oraz OPA2134. Napięcie jest doprowadzane z dwóch niewielkich transformatorów toroidalnych umieszczonych pionowo obok napędu. Wychodzi z nich wiele uzwojeń wtórnych dla poszczególnych sekcji urządzenia.
Czytaj dalej: Cyrus Pre 2VS + 6 Power
Odsłuch
System Cyrus CD 8 SE odsłuchiwałem w tym samym czasie co wzmacniacz 6 vs2 Cyrusa. Miałem więc możliwość porównania i stwierdzenia, co daje rozdzielenie przedwzmacniacza i końcówki mocy.
A zmiany idą raczej w głąb niż wszerz. Nie zmienia się struktura dźwięku – to wciąż to samo radosne, otwarte granie, jednak teraz ma wyraźnie lepszą rozdzielczość. Wszystkie elementy na scenie zyskały lepszą trójwymiarowość.
Kiedy na płycie Wesa Montgomery`ego "Incredible Jazz Guitar of Wes Montgomery" uderzały blachy, to choć ich poziom wciąż był taki sam, były znacznie "treściwsze", bardziej widoczne, lepiej ukazywały pracę sekcji rytmicznej.
Brzmienie Cyrusa pozostaje wciąż bardziej otwartym niż solidnie opartym, klarowność wszystkich podzakresów jest bardzo dobra. I na to wszystko wchodzi teraz odtwarzacz Cyrus CD 8 SE. To jeden z tych przypadków, w których mieszanie różnych marek nie miałoby sensu system Cyrusa świetnie łączy nieco różne style jego komponentów.
Odtwarzacz gra pełnym, skupionym dźwiękiem. Pozwala to systemowi zabrzmieć w "solidniejszy", bardzo dojrzały sposób. Nie ma dynamiki Arcama w skali makro, ani też lampowej płynności Musicala, jest jednak wcale nie gorszy, własny "patent" na dźwięk.
Niższa średnica i wyższy bas są mocne, podobnie jak w Musicalu, ale nie dokładnie tak samo – tym razem nie opiera się to na podgrzaniu, lecz na uderzeniu. Utwór rozpoczynający płytę "Loverly" Cassandry Wilson miał wielką energetyczność. Woofer dużych kolumn podłogowych pracował mocno i ze świetnym rytmem.
Blachy były ładnie wypełnione, choć sam najwyższy skraj pasma - lekko zaokrąglony. Nie przeszkadzało to różnicować wybrzmień. Więcej – zniekształcenia, z którymi wokal Wilson jest prezentowany, w systemie Cyrusa nigdzie nie giną i są komunikowane wprost.
Oznacza to, że płyty rozjaśnione mogą zabrzmieć nieco agresywnie. Wprawdzie dobre wypełnienie środka utrzyma niezły balans tonalny, jednak do końca nie uchroni nas przed ostrzejszymi szpileczkami.
Sytuacja się zmienia, kiedy "nakarmimy" odtwarzacz lepiej zrealizowaną muzyką. Wówczas może zostać ukazana głęboka barwa, dobra podstawa basowa i pełny środek – jednak nie na jedno kopyto.
W utworze "Four Wild Horses" Davida Munyona z samplera Stockfischa "Closer To The Music. Vol 2" towarzyszące mu gitary akustyczne, zwykle nieco rozjaśniane, były dźwięczne, metaliczne, lecz bez podkreślania ataku i ostrości.
To samo było zresztą przy klasyce jazzu, płycie "Lonesome Traveler" Raya Byanta, gdzie rytm był dobrze trzymany, a instrumenty otrzymały szlachetną, nieco nawet nobliwą oprawę.
To, czego Cyrus CD 8 SE nie potrafi, wynika wprost z jego ograniczeń mocowych i pośrednio z innych wyborów. Urządzenie potrafi zagrać naprawdę głośno, jednak po przekroczeniu pewnej granicy dość szybko staje się agresywne, wskazując na przesterowanie końcówki.
Dynamika jest niezła, chociaż nie wybija się ponad inne urządzenia z tego przedziału cenowego. Można by wprawdzie powiedzieć, że jest nieco uspokajana, ale nie odbiera się tego jako błędu, lecz jako właściwość.
Scena nie jest specjalnie rozbudowana w głąb, co również nie wywołuje dyskomfortu i wrażenia "płaskości", dominacja wydarzeń z pierwszego planu wręcz nadaje muzyce intymności i namacalności. I jeszcze jedno – charakterystyczne dla Cyrusa - wzmacniacz słuchawkowy jest znakomity!