Firmę założyło dwóch weteranów sceny audiofilskiej: Jason Stoddard, zatrudniony wcześniej w znanej w USA firmie Sumo, oraz Mike Moffat, ważna postać w firmie Theta Digital.
Na ofertę składają się wyłącznie wzmacniacze słuchawkowe oraz przetworniki cyfrowo-analogowe. Wśród pierwszych znajdziemy zarówno konstrukcje z lampami, jak i półprzewodnikowe.
Schiit Bifrost może być wyposażony w moduł z wejściem USB, urządzenie kosztuje wówczas 1800 zł, albo bez niego - cena maleje do 1500 zł. Wymienny jest też moduł z przetwornikiem i układem wyjściowym. Urządzenia od A do Z są produkowane w Stanach Zjednoczonych.
Schiit Bifrost - układy cyfrowe i przyłącza
Układy cyfrowe wytwarzają bardzo dużo szumu wysokoczęstotliwościowego, który trzeba stłumić do akceptowalnego poziomu. W Schiit Bifrost zastosowano sztywną skorupę złożoną z wygiętego w kształt U aluminiowego modułu, tworzącego górę, front i dół, nasuwanego na właściwe chassis, wykonaną także z aluminium. Dzięki temu, a także dzięki wyczyszczeniu przedniej ścianki z przycisków i napisów, urządzenie wygląda niezwykle elegancko.
Poprowadzono to zresztą dalej, oznaczając poszczególne wejścia nie nazwami, ale symbolami. Są trzy: elektryczne RCA i USB, a także optyczne TOSLINK. Wybrane sygnalizowane jest mikrodiodą LED świecącą się pod danym symbolem. Nie ma nigdzie informacji o tym, jaki dochodzący sygnał ma parametry, ani czy transfer USB jest "bit perfect", czy nie.
Na tylnej ściance przetwornika Schiit Bifrost widać typowy dla tej klasy urządzeń zestaw wejść i wyjść. Urządzenie nie ma pełnych nóżek, tylko podklejone cztery kółka z filcu.
Schiit Bifrost - wnętrze i przetwornik
Schiit Bifrost jest większy niż inne "daki" z tego testu - wewnątrz znalazł się również zasilacz, solidny, liniowy. Przy gnieździe sieciowym umieszczono filtr szumów RF. Trafko wypuszcza pojedyncze napięcie, ale stabilizacja prowadzona jest osobno dla poszczególnych modułów.
W sumie na płytce znalazło się pięć stopni stabilizujących. Odbiornik cyfrowy to znany układ Cirrus Logic CS8416, tutaj w dużej wersji. Obecnie są stosowane niemal zawsze miniaturowe, przygotowane z myślą o systemach przenośnych i komputerowych (taki właśnie znajdziemy w DAC Box DS Pro-Jecta). Przyjmuje on sygnał PCM do 24 bitów/192 kHz.
Z kolei kość przetwornika - sygnał do 32 bitów. To znakomity AKM AK4399 Audio4Pro 32/192 (Asahi Kasei Microdevices Corporation). Jest on flagowym produktem tej japońskiej firmy i przyjmuje sygnał PCM do 32 bitów i 768 kHz (32 bitów/768 kHz) oraz DSD do 5,6 MHz.
Zmontowano go na osobnej płytce, wpinanej do głównej za pośrednictwem złoconych pinów. Układ analogowy jest w całości dyskretny, montowany powierzchniowo. Zastosowano w nim, pracujące w klasie A, tranzystory polowe typu J-FET bez sprzężenia zwrotnego.
Osobną płytkę otrzymał odbiornik i dekoder USB. W wersji v1.40, z którą mamy do czynienia, jest to układ CMEDIA CM6631 przyjmujący sygnał do 32 bitów/192 kHz (USB 2.0 Audio).
Schiit Bifrost nie akceptuje sygnału DSD, ale to może się zmienić, o ile firma przygotuje apgrejd. Atutem konstrukcji jest bowiem modułowość, z wymiennymi płytkami DAC-a i odbiornika/dekodera USB. W momencie pisania tego testu było wiadomo, że będzie dostępna nowa wersja DAC-a z poprawionym stopniem wyjściowym, w którym zrezygnowano z kondensatorów sprzęgających na rzecz układu DC-Servo.
W materiałach firmowych przeczytamy również, że specjalnie nie zastosowano układu upsamplera, stawiając na jak najbardziej precyzyjne taktowanie sygnału wejściowego, zachowując go w niezmienionej postaci aż do DAC-a.
Odsłuch
Niedrogie, nieduże urządzenia grają najczęściej tak, jak wyglądają - małym dźwiękiem. To cena, jaką płaci się chociażby za nie dość wydajne zasilacze. Schiit Bifrost gra inaczej. Jego dźwięk wydaje się rozciągnięty w całym pasmie, sięgając naprawdę niskiego basu i wchodząc na bardzo wysokie tony. Tym sposobem stara się zdobyć uznanie słuchacza już od pierwszego utworu.
Przymila się też miękkością i aksamitnością, nie ma w jego brzmieniu ostrych krawędzi - zgoda, że amerykański DAC modyfikuje brzmienie, i to dość wyraźnie. Wydaje się jednak, że jego konstruktorzy zdecydowali się pokazać mniej, ale przyjemniej. Inaczej niż chociażby Arcam irDAC.
Odpalając dowolne nagranie, w którym jest sporo basu - a może to być ostatnia płyta Alison Moyet, Daft Punk albo gitarowe duo z wydanej przez Naima płyty Dominica Millera i Neila Stanceya "New Down" - usłyszymy lekkie podkreślenie kilkuset herców.
Powiększa to wolumen, kontruje krzykliwość wyższej średnicy lub samej góry pasma. Wysokie tony są nośne, ale bez metaliczności. Otwarcie samej góry daje efekt w postaci lekkiego rozjaśnienia sybilantów.
Nagrania z płyty "Sleepwalkers" Davida Sylviana, byłego wokalisty grupy Japan, którego głos jest bardzo głęboki i nie ma w nim mocnej góry, były więc ukazane "optymalnie", wokal został doświetlony, ale nie było mowy o przejaskrawieniu.
Wolumen wokali i elementów postawionych na wprost jest duży i mocny. Rozdzielczość urządzenia jest wysoka, otrzymujemy więc mnóstwo informacji, choć w swoisty sposób zmodyfikowanych.
Porównanie wejść RCA i USB ujawnia lekką przewagę tego pierwszego, otwierającego większe wyrafinowanie. Wejście USB jest dynamiczne, jeśli jednak mamy do dyspozycji przyzwoity napęd CD albo odtwarzacz plików z dobrym wyjściem RCA, będzie lepiej niż z komputera.
Wojciech Pacuła