Urządzenie jest mniejsze; jakby typową dla iFi Audio skrzyneczkę przeciąć mniej więcej w połowie. W opakowaniu znajdziemy też gruby, porządny kabel USB oraz bardzo apetyczny interkonekt RCA z logo iFi Audio. Jest też miękki woreczek oraz komplet gumowych opasek umożliwiających "podczepienie" przetwornika np. do smartfona.
ifi Audio iDSD LE wykonano bardzo starannie z aluminiowego odlewu, ma grube ścianki i nawet cztery gumowe nóżki. To jednak urządzenie znacznie większe od przetworników - pendrajwów takich jak Dragonfly Red czy Naos.
Nie ma więc sensu przekonywać, że można je równie łatwo przenosić w kieszeni, jednak wielkość paczki papierosów, do której porównałbym iDSD LE, wciąż nie dyskwalifikuje go ze środowiska mobilnego. Waży tyle, ile nowoczesny smartfon z ekranem ok. 5-55 cala, czyli około 160 g.
Standardowo dla iFi Audio, gniazdka i regulatory ulokowano na dwóch przeciwległych ściankach. Z jednej strony mamy wejście USB w nowoczesnym standardzie 3.0 (i taki właśnie przewód znajduje się w komplecie), z drugiej - klasyczne (to ewenement) pokrętło regulacji głośności zintegrowane z włącznikiem zasilania, wyjście słuchawkowe (3,5 mm) oraz wyjście RCA.
To znakomite wyposażenie, dzięki któremu iDSD LE pojawi się na biurku obok komputera, albo nawet na półce ze sprzętem, podłączony do wzmacniacza. Uwaga, uwaga! - regulacja poziomu wyjściowego działa również na wyjściach RCA, można więc z łatwością podłączyć iDSD LE do końcówki mocy.
iDSD LE ma nie tylko wyjście słuchawkowe, ale również parę RCA - obydwa z regulacją poziomu wyjściowego.
Źródłem sygnału cyfrowego może być dla iDSD LE komputer, ale także sprzęt mobilny, smartfony, tablety, zarówno Apple (potrzebna przejściówka typu CCK), jak i te z systemem Android (tryb OTG). Kiedy korzystałem z dostarczonego kabla USB (3.0), nie udało mi się zmusić urządzenia do pracy z telefonem ani tabletem, musiałem zmienić przewód (wtyk 2.0).
Częstotliwość próbkowania, typ sygnału i stan pracy wskazuje wielokolorowa, miniaturowa dioda umieszczona na górnej ściance. iDSD LE ma wbudowany akumulator, który pozwala na 8 godzin pracy, ale można także zasilać przetwornik z podłączonego źródła.
Producent deklaruje imponujące możliwości, iDSD LE ma przyjmować sygnały PCM aż do 32 bit/384 kHz, a także DSD128 (każdy dekodowany jest w natywnej postaci).
ifi Audio iDSD LE zbudowano w oparciu o konwerter Burr Brown DSD1793, co rodzi pewne wątpliwości, gdyż układ ten oficjalnie obsługuje "tylko" sygnały 24/192 (oraz DSD128).
Jak utrzymują konstruktorzy iFi Audio, w scalaku drzemią jednak znacznie większe możliwości, które trzeba "odblokować" i wydobyć specjalną aplikacją układową. Pewne jest jedno - interfejs USB przepuszcza wszystkie sygnały zgodnie ze specyfikacją producenta, a co się dzieje z nimi dalej, to już trudniej sprawdzić.
Firma AMR (właściciel marki iFi Audio) zaprojektowała precyzyjne układy zegara taktującego. Na wyjściu przetwornika pracują układy typu DirectDrive (bez kondensatorów sprzęgających), czemu mamy zawdzięczać doskonałą szczegółowość brzmienia.
Gniazdo wejściowe USB przygotowano w standardzie 3.0, jednak do pracy ze sprzętem mobilnym będzie potrzebny "stary" przewód USB 2.0.
Odsłuch
Niestety, albo stety, ifi Audio iDSD LE okazuje się mistrzem przejrzystości i dokładności. Działa precyzyjnie i bezwzględnie. Nie wpada ani w zbytnie emocje, nie dolewa oliwy do ognia, nie pozwala sobie na efektowne szaleństwa, ani też nie zmiękcza, nie zaokrągla.
Konsekwencje w sferze naszej satysfakcji, a tym bardziej przyjemności, mogą być różne, lecz także nie ma się co straszyć, bo wyostrzenia nie są drastyczne, a detaliczność łatwiej utemperować innymi elementami systemu, niż wydobyć ją na powierzchnię z dźwiękowej substancji, w której już zatonęły.
ifi Audio iDSD LE wykazuje się też wysoką dynamiką, rozciągając ją między drobnicą a mocnymi uderzeniami.
To dźwięk bardzo "szybki", zdecydowany, otwarty, co może wywoływać wrażenie rozjaśnienia - nasza uwaga jest bardziej absorbowana szczegółami wysokich tonów (chociaż nie tylko), niż brana w okowy potężnego basu; w tym zakresie iDSD LE gra bardziej szczupło od pozostałych przetworników, chociaż nie można odmówić mu sprawności w dyktowaniu tempa i rysowaniu konturów.
Coś za coś, więc można przyczepić się do niedostatku soczystości, co sugeruje też pewne spłaszczenie. Prawdziwe "problemy" zaczynają się jednak, gdy iDSD LE połączymy ze źródłem niskiej jakości.
Za przykład może służyć internetowe radio czy jeden z popularnych serwisów strumieniujących, który podaje muzykę w formie dość mocno skompresowanej (tak działa w tej chwili np. Spotify czy Apple Music) - wtedy wychodzą na wierzch wszystkie brudy.
Wystarczy sięgnąć po płytę CD (czy pliki uzyskane z takiego formatu), aby było znacznie lepiej. Na swój sposób brzmienie modeluje wyjście słuchawkowe; przy zachowaniu dobrej rozdzielczości wprowadza trochę miękkości i subtelności, więcej "wybacza"; niskie tony wciąż pozostają po stronie dynamiki, ale pojawia się więcej plastyczności i płynności.
Przez niewielki otwór w obudowie widać wielobarwną diodę, która informuje o trybie zasilania oraz parametrach sygnału cyfrowego.
Radosław Łabanowski