Front wzmacniacza NAD C355BEE polakierowano na czarno, ale mimo odejścia od firmowej szarości główne rysy firmowej linii stylistycznej pozostały bez zmian. Na ten widok kobiety niezawodnie wywracają oczami. Przyciskami zgromadzonymi po lewej stronie uaktywniamy dwie pary wyjść głośnikowych (A i B) oraz wejścia liniowe (aż siedem), z których dwa to pętle magnetofonowe.
Pośrodku ulokowano z kolei coś, bez czego współczesny wzmacniacz obyć się nie może: stereofoniczne gniazdo minijack, do którego wpinamy urządzenia przenośne (MP3). Jest też gniazdo słuchawkowe - duży jack. Z prawej strony mamy pokrętła regulacji barwy (sygnał może je ominąć), balansu oraz wzmocnienia.
Minijack sygnalizował, że żyjemy w XXI wieku. Na tylnej ściance przypomina o tym gniazdo RS232, pozwalające wpiąć NAD-a w systemy kierowane sterownikami komputerowymi (np. Crestron), czego dotąd w tak tanich produktach nie stosowano. Jest również wejście dla zewnętrznego czujnika podczerwieni oraz dwa triggery, np. dla zewnętrznej końcówki mocy.
NAD C355BEE - przyłącza i wnętrze
Obok rzędu gniazd RCA dla siedmiu źródeł jest wyjście z przedwzmacniacza i wejście na końcówkę, połączone opcjonalną zworą. W gniazdach głośnikowych można zamocować banany, widełki lub gołe kable.
Chassis urządzenia jest naprawdę sztywne, a to dlatego, że za ścianką przednią jest druga, stalowa płyta, odgradzająca układy audio od DSP zarządzających wzmacniaczem. A mają co robić, ponieważ wzmacniacz wyposażono w układy zabezpieczające oraz w odłączalny układ Soft Clipping, który nie dopuszcza do przesterowania wzmacniacza.
Wewnątrz NAD C355BEE mamy typowy dla NAD-a montaż, z jedną dużą płytką drukowaną o charakterystycznym, niebieskim kolorze. Wejścia przełączane są w hermetycznych przekaźnikach, po których sygnał trafia do przedwzmacniacza - to układ z tranzystorami na wejściu, pracującymi w klasie A.
Z czarnego potencjometru Alpsa sygnał trafia do układu końcówki mocy z dwoma komplementarnymi parami tranzystorów. Ich radiator chroni jednocześnie przed promieniowaniem elektromagnetycznym z zasilacza, który oparto o średniej wielkości transformator toroidalny. Partnerują mu dwa duże kondensatory (po 22 000 mikro) z logo NAD-a.
Odsłuch
Najnowszy wzmacniacz NAD-a nie zmienia firmowego kursu. Wyraźnie postawiono na aspekt dynamiczny, na umiejętność radzenia sobie z trudnym obciążeniem, unikanie kompresji, utrzymanie rozmachu i oddechu.
Bez wątpienia ten wzmacniaczyk, przecież niedrogi, napędzi w zasadzie dowolne kolumny, byle miały więcej niż 80 dB efektywności a ich impedancja nie schodziła poniżej 2 Ω.
Słuchałem elektronicznej muzyki z najnowszej płyty Téo&Téa Jeana Michela Jarre'a, gdzie dynamika jest bardzo dobra a zjazdy na basie bardzo efektowne, o ile wzmacniacz i kolumny dają sobie z nimi radę. W wydaniu NAD-a mamy jeszcze mocne uderzenia blach i wielowarstwowość dźwięków tła. Chyba jeszcze nigdy wcześniej moc nie była tak tania, jak tutaj.
Dobra moc, bo oprócz brutalnej siły, co jest nieco akcentowane mocniejszym wyższym basem, mamy w brzmieniu tego urządzenia wiele naturalnej energii i rozmachu.
Energia to "znak towarowy" NAD-a, stawiany na każdym rodzaju muzyki. Świetnie zgrało się to z luzem, z jakim Rudy Van Gelder zarejestrował krążek Califormia Dreaming Wesa Montgomery'ego. NAD pokazał ten kierunek bez zadyszki, momentalnie wpasowując się w klimat takiego grania.
NAD znany jest z tego, że gra dobrze właściwie ze wszystkim, co do niego podepniemy. Z NAD C355BEE jest jednak trochę inaczej. Żeby w pełni wykorzystać jego zalety, a słabsze strony zmarginalizować, trzeba się trochę rozejrzeć. Wynika to z mocnej góry i wyższej średnicy.
Są kolumny głośnikowe, które dołożą tu drugie tyle od siebie i w sumie będzie już za wiele tego dobrego, wspaniała energetyczność NAD-a pokaże swoje mniej przyjazne oblicze. Ale ponieważ pod względem elektrycznym NAD poradzi sobie praktycznie z każdymi głośnikami, więc mamy w czym wybierać.
Scena dźwiękowa jest dość szeroka, jednak nie można mówić o specjalnej głębi czy separacji poszczególnych planów. Pod tym względem nie gorzej radził sobie model C315BEE.
Wokale pokazywane są mocno, w pierwszej linii a mimo to dobrze brzmią z NAD-em płyty komercyjne. Too Madity czy Courage Pauli Cole to było po prostu wspaniałe, mocne granie. Energia wygrała.
Wojciech Pacuła