W roku 1989 produkcję przeniesiono do Holandii, do miejscowości Hertogenbosch, a pieczę nad nią objął właśnie Kwaytaal i od tego właśnie momentu wszystkie produkty sprzedawane są pod marką Aaron. Skąd taka nazwa?
Nie chodzi tylko o skojarzenia narodowościowe… Thomas chciał, aby jego wzmacniacze zawsze znajdowały się na szczytach różnych list i zestawień, które najczęściej przygotowywane są alfabetycznie - z dwoma "a" na początku trudno konkurować. Pierwszym urządzeniem z nowym logo na przedniej ściance był wzmacniacz zintegrowany No.1, poprzednik wzmacniacza XX 20th Anniversary Limited Edition.
Wzmacniacz Aaron XX nie jest bardzo duży, w czasie pracy nie grzeje się nadzwyczajnie, będzie więc stosunkowo łatwy do umieszczenia w domowym systemie audio. Dzięki kilku charakterystycznym elementom urządzenie nie jest anonimowe.
Najważniejsze są stożkowe, aluminiowe gałki. Pełnią one podwójną rolę - pokrętła i przycisku. Lewą wybieramy aktywne wejście i wchodzimy do menu, w którym możemy zmienić czułość wybranego wejścia w zakresie 6 dB. Prawą regulujemy siłę głosu i przechodzimy w tryb stand-by.
Obydwie gałki kręcą się dookoła, bez punktu początkowego i końcowego, a to dlatego, że za nimi znajdują się enkodery sterujące odpowiednimi układami. Pomiędzy gałkami umieszczono wyświetlacz ciekłokrystaliczny (niebieski), na którym odczytamy siłę głosu, wybrane wejście a także, po naciśnięciu gałki, czułość wejściową.
Wybór wejścia i siłę głosu można zmienić też z elsnckiego, metalowego pilota zdalnego sterowania. Wszystkie napisy na przedniej ściance, a także na pilocie, są grawerowane, zaś na górnej ściance przykręcono aluminiowa płytkę z nazwą firmy i dedykacją: "Handcrafted for the Friends of the Music".
Czytaj również: Co to znaczy zmostkować wzmacniacz?
Aaron XX - przyłącza
Mamy 6 wejść liniowych, jest też wyjście do nagrywania (ze stałym poziomem) i wyjście z przedwzmacniacza. Gniazda głośnikowe są pojedyncze. Umieszczenie ich razem z jednej strony obudowy "podpowiada", jak wewnątrz rozlokowano poszczególne sekcje urządzenia.
Obydwa kanały końcówki mocy znajdują się na jednej płytce. Cały układ zbudowany jest na bazie tranzystorów, z parą bipolarnych Motoroli MJL3201+ MJL1302 na kanał. Są one przykręcone wraz z tranzystorami sterującymi do grubego aluminiowego bloku, a ten do niewielkiego aluminiowego radiatora.
Przedwzmacniacz zmontowano na jednej płytce razem z zasilaczem. Gniazda RCA są zwykłe, lutowane do płytki, ale złocone. Wejścia są zmieniane w przekaźnikach, a wyjścia buforowane układami scalonymi NE5532.
Sygnał jest prowadzony z przedwzmacniacza do końcówki ekranowanymi kabelkami 50 ?. Toroidalny transformator zamknięto w puszcze i wytłumiono, wychodzi z niego kilka uzwojeń wtórnych, połączonych z osobnymi zasilaczami - dla końcówki, dla przedwzmacniacza i dla części cyfrowej z wyświetlaczem.
Czytaj również: Jakie są i czym się charakteryzują klasy pracy wzmacniacza?
Odsłuch
Aaron XX - to szybka i sprawna bestia, która niczego i nikogo się nie boi. Przy pierwszym kontakcie, zestawiając go chociażby z Regą Elicit, powiemy, że te wzmacniacze różnią się między sobą niczym dzień i noc - Rega jest ciepła, okrągła i z fluidem między wykonawcami, zaś Aaron XX - szybki, otwarty, bezkompromisowy. Jego dźwięk jest niezwykle dynamiczny.
To część większej całości, dynamika wpisuje się w szerszy obraz, ale właśnie ten aspekt "poruszył" mnie jako pierwszy. Znakomita większość wzmacniaczy za te pieniądze brzmi przy Aaronie znacznie wolniej, ospale, wręcz ślamazarnie.
Słychać, że czystość tego dźwięku jest ponadprzeciętna, że atak i uderzenie były priorytetowe. Może po prostu mamy niskie zniekształcenia, albo szerokie pasmo, albo wydajność prądową, albo wszystko naraz - i wszystko to daje właśnie dynamikę. Idzie przy tym ręka w rękę z fantastycznym przetwarzaniem basu, co tylko owo pierwsze wrażenie podkreśla.
Przy płycie Donalda Byrda "The Cat Walk" z wybitną realizacją i remasteringiem, która np. kompresję od razu "wypluwa", czułem się niemal tak, jakbym siedział przed referencyjnym systemem. Podobnie było przy japońskim samplerze "Stereo Sound Reference Record. Jazz&Vocal", gdzie utwory "Symmetry" i "Zone" są pod tym względem wyjątkowe.
Posłuchajmy pierwszego utworu z ostatniej płyty Norah Jones "…Featuring" - wokal Jones jest mocno skompresowany i po prostu przesterowany. Zróbmy to samo z płytą "Close-Up Vol 1, Love Songs" Suzanne Vegi i usłyszymy to samo. Tak, jakby przy zgrywaniu ktoś starał się je jak najmocniej "podkręcić", pokazać duży, wielki głos.
Ciepłe, nasycone wzmacniacze odciągają uwagę od tego typu zniekształceń poprzez podkreślenie niższej średnicy, wycofanie góry i jej zaokrąglenie - także przez kompresję dynamiki.
Jednak przy lepszych realizacjach otrzymamy coś ujednoliconego, bez wystarczającego różnicowania, co będzie nie tylko znaczącą ingerencją w artystyczną integralność utworu (czyli w trójcę: wykonawca- realizator-odtworzenie), ale stanie się po prostu nudne…
Aaron XX jest pod tym względem dość bezkompromisowy, bo przesterowanie, o którym mówię, pokazuje od razu - bez taryfy ulgowej. Aaron podaje mocny dźwięk, bez żadnych zahamowań, bez ocieplenia i rozjaśnienia, więc rysunek instrumentów i głosów też jest duży.
Przyzwyczailiśmy się, że jeśli wzmacniacz jest detaliczny i "niezamknięty", to jest "chudy", bez wypełnienia. Nie tutaj - Aaron potrafi pokazać mięsisty i gęsty dźwięk, ale pod warunkiem, że ten został wcześniej w ten sposób zarejestrowany.
Świetny przykład na to otrzymaliśmy z nowej płyty Cassandry Wilson "Silver Pony", przede wszystkim nagrania "If It’s Magic" - co za głos!!! Aaron śledził go z pewnością siebie, znaną ze znacznie droższych urządzeń.
Zaraz potem podobne wrażenia miałem przy płycie "Homeland" Laurie Anderson, której brzmienie przykuje uwagę niezwykle niskim, a przy tym krótkim basem. Był on szybko gaszony, ale też pełny, mocny, dynamiczny. Trzeba tylko pomyśleć o kolumnach, które nie eksponują wysokich tonów, chyba, że grają je w rasowy sposób.