Słuchając albumu "Themes From The Songbook", próbowałem sobie odpowiedzieć na pytanie, czemu służy muzyka. Odpowiedzi jest wiele, jak wielu słuchaczy i sytuacji, kiedy rozpoznajemy w dźwiękach melodię i rytm. Ale czemu to nasze słuchanie służy?
Może znalezieniu porządku w chaosie otaczającego nas świata? Bo muzyka zapisana w nutach jest jakimś uporządkowanym obrazem naszych wrażeń - myśli i odczuć. Tak widzi ją zapewne kompozytor, a słuchacz albo przyjmie jego wizję, albo nie. Ale bywa też muzyka poddająca nam tylko myśl, ideę, którą sami rozwiniemy w swej wyobraźni, czując się tak, jakbyśmy tę muzykę współtworzyli. Jest nawet na nią określenie - muzyka ilustracyjna, a odnosi się zwykle do filmowej i teatralnej.
Właśnie to słowo - ilustracyjna - najlepiej określa charakter płyty "Themes from the Songbook" zawierającej kompozycje gruzińskiego twórcy Giji Kanczelego. Ten album wymyślił Manfred Eicher, szef wytwórni ECM Records. To on odkrył Kanczelego w latach 70. i przybliżył jego muzykę Zachodowi. Teraz postanowił uczcić 75. urodziny kompozytora i przyjaciela, przygotowując mu prezent w postaci albumu. A ponieważ w ubiegłym roku ukazał się zbiór kompozycji zatytułowany "Simple Music for Piano", w podtytule "33 Miniatures for Piano" by Giya Kancheli, poprosił o zinterpretowanie ich argentyńskiego bandoneonistę Dino Saluzziego. I tak pewnie zrealizowano by solowy album. Ale kilka dni później z propozycją nagrania tematów Gruzina zwrócił się do Eichera łotewski skrzyilustracyjną pek Gidon Kremer. Tak powstał wspólny projekt czterech artystów, bo Kremer poprosił o napisanie aranżacji ukraińskiego wibrafonistę Andreja Puszkariewa, członka orkiestry kameralnej Kremerata Baltica. Duety Dino z Andrejem nagrano w Oslo, a Andreja z Gidonem w Rydze.
Z 33 miniatur wybrano 19. Temat "Herio Bichebo" z filmu Rewaza Czcheidze "Ziemio, oto twój syn" otwiera i zamyka album. Na zamknięcie Eicher wybrał oryginalne wykonanie z filmowego soundtracku, śpiewane przez przyjaciela Kanczelego Jansuga Kachidze, dyrygenta Orkiestry Symfonicznej Tbilisi. Co godne podkreślenia, Gija Kanczeli nie wiedział o przedsięwzięciu do chwili ukazania się płyty. To był prawdziwie zaskakujący prezent. Większość wybranych tematów pochodzi z lat 60. i 70. Gruziński kompozytor tak pisze o swojej twórczości: "Poświęcając się muzyce symfonicznej i kameralnej, pisałem jednocześnie dla filmu i na potrzeby sceny teatralnej. Tematy pisane dla filmu lub teatru w sposób naturalny przenikały do poważniejszych kompozycji. Większe formy zawierały również fragmenty przypominające muzykę skrzy ilustracyjną.
Nawet ja nie jestem już pewny, gdzie dany temat pojawił się po raz pierwszy. Nie powinno to dziwić, skoro większość z ponad stu filmów i sztuk, do których je napisałem, przeszło już do historii. Zdecydowałem się powrócić do tych zapomnianych miniatur. Czas oceni, czy bronią się one poza oryginalnym kontekstem. Ich prostota zachęca do swobodnych interpretacji. Nie trzeba się w nich trzymać ściśle określonych temp, dynamiki oraz instrukcji wykonawczych…"
Nagrania Saluzziego, Kremera i Puszkariewa urzeczywistniają najważniejszą ideę muzyki: "wolność interpretacji i improwizacji". Myślę, że ta idea przyświeca Manfredowi Eicherowi od początku działalności jego wytwórni ECM Records. Z trzech wymienionych wykonawców to Dino Saluzzi ma największe doświadczenie i predyspozycje do improwizowania, uczestniczył w tak wielu projektach z kręgu world music i jazzu. Ale wykonywał też muzykę współczesną, jest mu więc niejako po drodze z Andriejem Puszkariewem i Gidonem Kremerem. Ale o dziwo, dwaj pozostali muzycy, wywodzący się z muzyki poważnej, również improwizują.
Szczególnie podoba mi się wibrafonista i brzmienie jego instrumentu. Subtelne, delikatne, nienatarczywe, jakby zawieszone w czasie i przestrzeni, długo wybrzmiewające w powietrzu. Samo zestawienie bandoneonu z wibrafonem jest doskonałym posunięciem. Nie mam ulubionych utworów na tej płycie. W każdym jest ukryte piękno, które aż prosi się, by je odkryć. To album na długie, jesienne i zimowe wieczory. Myślę, że raczej do słuchania w samotności. Bo jeśli we dwoje, to w milczeniu. Nie warto przerywać słuchania, nie trzeba dodawać słów. Poddajmy swoją wyobraźnię tym prostym melodiom, trafiającym w najgłębsze pokłady naszych uczuć. Pozytywnych uczuć.
"Themes From The Songbook" opatrzono sentencją, która również daje do myślenia: "Kinematografia gruzińska to niezwykły fenomen. Wyjątkowa, lekka pod względem filozoficznym, wyrafinowana, a jednocześnie dziecinnie niewinna i czysta. Jest w niej wszystko, by doprowadzić do katharsis, a doprowadzić mnie do płaczu, wzruszyć jest niezwykle trudno" - Federico Fellini.
Marek Dusza
ECM / Universal