Czesław Mozil tym razem nie nagrał albumu jako Czesław Śpiewa, a podpisał go własnym imieniem i nazwiskiem. Po raz pierwszy sam napisał wszystkie teksty, w których dzieli się swoimi spostrzeżeniami na naszą rzeczywistość.
Robi to oczami zatroskanego duńskiego emigranta, który zdecydował się na powrót do kraju swojego urodzenia. Choć firmuje dzieło samodzielnie, to zaprosił do nagrań liczne grono gości. Ich dobór był świadomy, a nie na zasadzie: mam fajnych i znanych kumpli, zaproszę ich, żeby zaśpiewali chórki.
W antytotalitarnym "Dzień, w którym uśmiech znikł" pojawia się światowej sławy kontratenor Michał Sławecki. W utworze "Z miłości" partię fortepianu w neoklasycznym stylu zagrała Hani Rani.
W okraszonym mocną sekcją blachy (jak w szlagierach Gorana Bregovica) "Pan tu nie stał", Czesław porusza problem nietolerancji starszego pokolenia. W rolę moralizującego "boomera" wcielił się Stanisław Soyka.
Rockowa gitara napędza "To nasze coś", złamany przez liryczną partię smyczków. Takich zabaw konwencją, dynamiką i strukturą utworów jest na płycie #IDEOLOGIAMOZILA sporo.
Elekctropopowy "Mama zawsze mówiła" przywołuje lata 80. i Papa Dance, a "Korsaka" może się kojarzyć z Gotyem. W "Autorytecie" gwiazda disco polo Czadoman śpiewa o krytykach muzycznych, którzy "nie wyczuli ściemy"?
Grzegorz Dusza
MYSTIC