Krótka historia o tym, jak instrument może zainspirować do powstania płyty. Sprawa wygląda następująco: w ręce skrzypka Tomasza Gołębiewskiego trafia instrument wykonany przez lutnika Gustave Vuillaume, członka słynnej rodziny parającej się wyrobem skrzypiec, która szczególną sławę zdobyła w XIX wieku. Zakochuje się w jego brzmieniu i postanawia nagrać album. Angażuje więc swojego przyjaciela Macieja Latalskiego, by ten skomponował dziesięć utworów, a później zaprasza znajomych muzyków do gościnnego występu.
Tak powstaje płyta "Corazon de Paloma" sygnowana nazwą QLaGo, na której oprócz głównych bohaterów (czy to solo, czy w kwartecie) usłyszymy trąbkę, pianino, akordeon i gitarę. Sama inicjatywa może - i powinna - się podobać, wszak to właśnie naturalność, miłość do muzyki powinna być katalizatorem działań każdego instrumentalisty. Jeśli zaś chodzi o efekt końcowy... W tym wypadku o wielkim entuzjazmie ciężko mówić.
Owszem, całość jest bardzo ładnie nagrana, wyprodukowana, zmiksowana i zmasterowana, tyle że przytłacza słodyczą. Gdy słyszę "popującą" klasykę, tak jak w utworze "Francamente", nóż w kieszeni mi się otwiera. Na kilometr wyczuwa się tu pewien rodzaj przegięcia, bo kompozycja ta jest jak chluśnięcie gorącym lukrem w twarz - mdła i nieprzyjemna. Szkoda, że takich numerów jest tu więcej: "Gotita", "T.T.T.T.", "Tristeza"...Gdzieś pewnie istnieją miłośnicy tego typu rozwiązań, ale mnie - wbrew zapowiedzi wewnątrz płyty – nie będzie się przy nich ani przyjemnie czytało książki, ani piło wina.
Co innego, gdy do głosu zaczynają dochodzić tematy jazzowe. Przykłady? "QLaGo Chilli" to zwiewne, chilloutowe granie, z lekką nutką melancholii uzyskaną za sprawą dodatku z dźwięków trąbki, gitary elektrycznej i klawiszy. Podoba mi się pierwsza część "FanThomas", rozmyta, smutna, pięknie pokolorowana przez kwartet smyczkowy i - kolejny raz - trąbkę. Sympatyczny śniadaniowy charakter ma "Equilibrio optimo" ze smoothjazzową partią fortepianu.
Gdy tak zbieram powyższe uwagi do kupy to - o zgrozo - zauważam pewną prawidłowość. Im mniej w danym kawałku solowych, melodycznych partii Gołębiewskiego, tym numer przyjemniejszy do słuchania. Nie chodzi o techniczne wykonanie czy interpretację, po prostu momenty, w których skrzypce stają się "wokalistą", brzmią nad wyraz kiczowato.
Na szczęście na "Corazon de paloma" są one w mniejszości, więc fani muzycznej lekkości śmiało mogą sobie pozwolić na romans z QLaGo.
Jurek Gibadło
Q4Q Records