Każdy nowy album amerykańskiego saksofonisty, kompozytora i bandleadera Roscoe Mitchella wzbudza słuszne poruszenie w gronie krytyków i sensację w świecie free-jazzu. Kto śledzi karierę 77-letniego muzyka z obowiązku lub dla przyjemności, wysłucha nowego albumu z zaciekawieniem, może nawet z nabożeństwem, mając w pamięci wielkie dokonania artysty.
Już pod koniec lat 50. Roscoe Mitchell występował razem z Albertem Aylerem. Był jednym z założycieli stowarzyszenia AACM, z którego wyłoniła się legendarna grupa Art Ensemble of Chicago. Mitchell łączy bezkompromisowy styl improwizacji z wizjonerskimi kompozycjami otwierającymi nowe możliwości przed muzykami.
Areną jego nowego przedsięwzięcia było Muzeum Sztuki Współczesnej w Chicago, gdzie z okazji 50-lecia AACM wystąpiły cztery tria saksofonisty. Muzycy improwizowali na różnych instrumentach, zaskakując słuchaczy w każdej minucie koncertu, tworząc napięcia i rozładowując je.
Dramaturgia spektaklu muzycznego nie wynikała ze scenariusza, zapisu nutowego (nie było nut!) czy aranżacji. Była tworzona spontanicznie. Nie ma też tytułów utworów, chyba że za takie uznać nazwiska muzyków: Roscoe Mitchell, James Fei, William Winant, Hough Ragin, Tyshawn Sorey, Craig Taborn, Kikanju Baku, Jaribu Shahid, Tani Tabbal. Fascynujące, choć wymagające dzieło.
Marek Dusza
ECM/UNIVERSAL