Nowe tłoczenie brzmi z pewnością bardziej świeżo, dynamicznie i klarownie niż zabytkowy egzemplarz (mocno już "zdarty"). Co było tak niesamowitego w tej płycie, która na początku lat 70. uchodziła za kultową wśród krajowych kolekcjonerów, ale chyba też tak było na zachodzie Europy.
Hans Dulfer – holenderski saksofonista tenorowy (ojciec popularnej alcistki Candy), który na przełomie lat 60./70. udzielał się w kręgach free jazzowych, wpadł na niezwykle pomysłowy koncept.
Wprawdzie fuzje łączenia afrykańskiej rytmiki i jazzowego głównego nurtu miały wcześniej miejsce w Ameryce (nagrania grup Arta Blakeya i Herbiego Manna), to na gruncie europejskim takie podejście było całkiem nowatorskie i wyprzedzało o parę lat okres fascynacji afrykańską formacją Osibisa.
Może wydawać się zaskakującym, jak można było dać się wkręcić w wir transowych tańców grupowych, gdy z głośników lał się strumień nut z rozszalałego saksofonu Hansa Dulfera, któremu wtórowały gęste krzyżowe rytmy sekcji rytmicznej.
Niżej podpisany sprawdzał wielokrotnie to hipnotyczne oddziaływanie na dziesiątkach zabawowiczów, prowadząc jazzowe dyskoteki w latach 70. w studenckim klubie Remont.
Cennego wsparcia w utworze tytułowym omawianego projektu (i szkoda, że tylko raz) udzielił znakomity i wszechstronny gitarzysta Jan Akkerman, znany ze współliderowania słynnej holenderskiej grupie rockowej Focus.
Pozostali uczestnicy sesji nagraniowej (dwaj basiści, dwaj perkusiści, dwaj perkusjonaliści i okazjonalnie puzonista), wśród których było tylko dwóch kolorowych, to muzycy mało znani, ale tworzący niezwykle sprawną machinę rytmiczną.
Płyta "The Morning After The Third" rozpoczyna się tęsknym zawodzeniem saksofonu, jakby zapowiadającym wschód słońca, po którym wchodzi nieomylnie sekcja z rytmem bujającym przez prawie 10 minut. Na tym tle rozgrywa się gorący dialog saksofonu i gitary, a rytmy tak pulsują, że trudno ustać w miejscu.
W czterech utworach uzyskano perfekcyjne wyważenie między partiami instrumentów melodycznych a akompaniamentem bębnów. W tle mamy najczęściej miks rytmów wywodzących się z Afryki środkowej i indonezyjskiego Bali.
Dla wytchnienia znalazł się na płycie jeden spokojny utwór, ocierający się o abstrakcję, ale fi nał całości jest ponownie mocny. Choć album "The Morning After The Third" ma ponad pół wieku, nie stracił mocy swego magicznego oddziaływania.
Cezary Gumiński
MUSIC ON VINYL/UNIVERSAL BV